Angielska herbata: VARować czy nie VARować – oto jest pytanie


O dysfunkcyjnym sędziowaniu w Premier League słów parę

28 sierpnia 2018 Angielska herbata: VARować czy nie VARować – oto jest pytanie

Od kilku lat poziom sędziowania w Premier League jest istną rysą na pięknym szkle. Wizerunek produktu marketingowo wręcz idealnego zaburzają kolejne kontrowersje powodowane przez panów z gwizdkiem w ustach. Wypaczone rezultaty, uznawane gole po strzałach ręką, nieodgwizdane karne i jedenastki, których być nie powinno. Wymieniać można bez końca. Idealnym rozwiązaniem problemu dysfunkcyjnego sędziowania w Premier League byłoby wprowadzenie systemu VAR. W Anglii jednak rękami i nogami zapierają się przed technologią, którą chwali (prawie) cały świat.


Udostępnij na Udostępnij na

Kolosalne wpływy z transmisji telewizyjnych. Miliony widzów przed telewizorami i setki tysięcy na stadionach. Wielkie emocje w każdej kolejce ligowej i zawodnicy prezentujący niesamowite umiejętności. Premier League to produkt prawie idealny. Prawie, bo poziom sędziowania dawno już poszedł zupełnie inną drogą i nie jest to trasa właściwa. Praktycznie po każdej kolejce ligowej więcej niż o cudownych bramkach, rezultatach i kolejnych dokonaniach zawodników mówi się o karygodnych błędach arbitrów. Problem urósł do tego stopnia, że stwierdzenie „sędziowska pomyłka” staje się powoli synonimem Premier League.

Kręcona tabela

Co gorsza kardynalne błędy arbitrów podczas spotkań angielskiej ekstraklasy nikogo już nie dziwią. Ot, zwykła codzienność w imię zasady każdy może się przecież pomylić. Raz, dwa, trzy jak najbardziej tak. Jednak nie co tydzień. Błąd na błędzie błędem pogania, co w ostateczności (i to najbardziej smutne) nierzadko rzutuje na ostateczne rezultaty spotkań. Idąc dalej także na końcowy wygląd ligowej tabeli. By zobaczyć szerszy obraz nieprawdopodobnej wręcz skali pomyłek arbitrów w Premier League warto wspomnieć o inicjatywie ESPN, Intel University of Bath. Połączony zespół ekspertów pochodzących z wymienionych podmiotów przeanalizował wszystkie mecze poprzedniego sezonu.

Na koniec stworzyli nową tabelę wykluczającą błędy popełnione przez sędziów. Wnioski są zatrważające. Najbardziej pokrzywdzonym zespołem przez arbitrów był Liverpool. „The Reds” przez błędne decyzje stracili aż dwanaście (!) punktów. Z kolei na drugim biegunie znalazł się Manchester United. „Red Devils” dzięki arbitrom zyskali w poprzedniej kampanii sześć punktów. Co interesujące w tabeli utworzonej przez ekspertów ESPN, Intel i University of Bath oba zespoły zamieniły się miejscami.

Kwestią najbardziej irytującą jest jednak to, że opisanych powyżej sytuacji można by w dużym stopniu uniknąć. System VAR opanował już prawie całą futbolową Europę. Z technologii zadowolona jest nawet FIFA i UEFA. Premier League stała się tym samym niechlubną wysepką, gdzie wzbraniają się przed rewolucją. W dużej mierze głównym argumentem wydaje się „bo nie i już”.

KonserVARtyzm, czyli angielska hipokryzja

Cała sytuacja jest co najmniej dziwna i wręcz śmieszna. Wystarczy cofnąć się do 2010 roku i mundialowego starcia między Anglią a Niemcami. Wówczas strzał Franka Lamparda, który uderzył w poprzeczkę, a następnie przekroczył linię bramkową i ponownie wyszedł w pole nie został uznany. W Anglii rozpętała się burza. Dyskutowano o przymusowym wprowadzeniu technologii, by podobna sytuacja już się nie powtórzyła. Owocem licznych debat był system Goal-line na boiskach Premier League.

Wracając do teraźniejszości – ci sami Anglicy tak ochoczo lobbujący za wprowadzeniem technologii w futbolu pomagającej arbitrom wzbraniają się przed systemem VAR. Systemem, który nie uznałby gola strzelonego ręką przez Willy’ego Boly’ego w ostatniej kolejce ani nie wypaczyłby tak monstrualnie tabeli zeszłego sezonu. Zapobiegłby także serii innych kompromitacji angielskich arbitrów. Argument, że ojczyzna futbolu chce być wierna tradycji można wsadzić między bajki. Udowadnia to sytuacja z zamieszaniem po nieuznanym golu Franka Lamparda. Przedstawiciele Premier League topią się w hipokryzji. Topią się wszyscy wspólnie. Błędy arbitrów dotykają zarówno bogatych i biednych (w realiach angielskiej ekstraklasy). Walczących o mistrzostwo jak i tych bijących się o utrzymanie. Dlatego tym bardziej niezrozumiały jest opór klubów Premier League przed wprowadzeniem VARu.

Zmiany jednak nadejdą. To pewne, a wymuszą je – co prozaiczne – kwestie finansowe. Kwota uzyskana ze sprzedaży praw telewizyjnych do pokazywania meczów Premier League po raz pierwszy od wielu lat okazała się niższa ta, którą zainkasowano za poprzedni kontrakt. To na pewno daje do myślenia. Anglicy muszą zrobić wszystko, by zatrzymać nieoczekiwany trend odwracania się widzów od angielskiej ekstraklasy. Premier League musi stać się produktem jeszcze atrakcyjniejszym. To wyklucza dysfunkcyjny poziom sędziowania. Wymusza tym samym wprowadzenie technologii VAR.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Największą niespodziankę w minionej kolejce sprawił Wolverhampton Wanderers. Remis wywalczony w starciu z Manchesterem City to jedno (choć po nieprawidłowo strzelonej bramce). Odważna gra pressingiem i nierzadko atakowanie nawet siedmioma graczami to drugie. „Wolves” pokazali, że z zespołem Pepa Guardioli da się grać (w miarę) ofensywny futbol. Zespół Nuno Espirito Santo przetarł nieodkryty dla wielu zespołów szlak. W następnych kolejkach okaże się czy inne kluby odważą się pójść drogą wyznaczoną przez Wolverhampton Wanderers.
  • Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to będzie ostatni sezon Jose Mourinho na Old Trafford. Manchester United przegrał już dwa spotkania. Co bardziej zaskakujące jedna z najlepszych dotąd defensyw ligi straciła w bieżącej kampanii aż siedem goli. To spore zaskoczenie. Co zdecydowanie mniej zaskakujące, to fakt, że motywem przewodnim rozmów w Manchesterze jest kwestia zakończenia współpracy z portugalskim szkoleniowcem. A dokładniej termin rozstania.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze