„Czy jest coś, co mnie jeszcze zaskoczy?” – to pytanie, które zadaję sobie przed każdą kolejką ligi holenderskiej, i – o zgrozo – przyznaję, że Eredivisie już mnie nie zaskakuje.
Czy to oznacza, że ta liga jest nudna? Trudno mi to jednoznacznie określić. Jest to liga z miliard razy lepsza od naszej kochanej ekstraklasy, co powoduje, że jej atrakcyjność (oczywiście według mnie) proporcjonalnie wzrasta. Grają też lepsi piłkarze, no i oczywiście drużyny z Kraju Mary Jane co roku lądują w Lidze Mistrzów lub Lidze Europy.
W tym sezonie główne role grają drużyny, których występ w Europie odbił się śmiechem politowania. Ajax w grupie D Champions League, o którym przed sezonem mówiono, że będzie walczył o drugie miejsce z ekipą Manciniego, ugrał z ledwością cztery punkty i to grając tak marnie, że nawet ja – czyli sympatyk tej drużyny – z niedowierzaniem patrzyłem na ich poczynania. Zastanawiałem się, gdzie jest ten Ajax, który kiedyś o mało nie wyrzucił za burtę LM, Milanu, Ajax z epoki Ibrahimovicia, van der Vaarta czy chociażby ten, który zdobywał cudowny Puchar Europy w latach 90. Odszedł razem z Vermaelenem do Arsenalu? Osobiście nie wiem, bo w lidze ekipa de Boera przegrała tylko jeden mecz i zajmuje czwarte miejsce. Nie wiem, co o tym myśleć, a gdybanie z chęcią zostawię filozofom.
Podobnie wygląda sytuacja w Eindhoven. Tamtejsze PSV w łatwej grupie w Lidze Europy ugrało zaledwie siedem punktów i zajęło trzecią lokatę. Czy w geście solidarności z głównym rywalem? Prawdopodobnie tak, bo i PSV, i Ajax w fazach grupowych swoich rozgrywek strzelili po osiem bramek, przy czym bilans Eindhoven to +1, a amsterdamczyków -8. Mimo to ich sytuacja w lidze jest wręcz odwrotnie proporcjonalna do tego, co pokazali w Lidze Europy. Ekipa Advocaata przewodzi Eredivisie i choć ma tylko dwa punkty przewagi nad Vittese, to jednak 53 bramki strzelone na tym etapie sezonu robią wrażenie.
W 17. serii spotkań łatwiej będzie miał Ajax, bo gra z Willem II Tilburg, czyli (który to już raz z kolei?) kandydatem do spadku. Na PSV czeka nieobliczalna ekipa z Nijmechen, która mimo że gra w kratkę, to jednak jest w stanie sprawić niespodziankę, na co pewnie liczy Wilfried i spółka.
Kiedy kluby były narodowe wygrywali najlepsi. Dziś
wygrywa kasa. To robi się już nudne. Przykład z
innej dyscypliny - ktoś zna jakąś reprezentację
narodową tenisa stołowego, w której nie gra
Chińczyk.
Drogi Ere, zgadzam się z tobą w 100%
Już jest dwóch liderów a może być trzech jak VA
wygra swój mecz. PSV jednak zaskakuje, jak Legia w
T-ME, niby chce być mistrzem, ale nie do końca.
Chciałabym, chciała, (...).