Chojniczanka Chojnice, Motor Lublin, Stal Rzeszów, KKS Kalisz, Ruch Chorzów, przypuszczalnie Wigry Suwałki. To grono drużyn, które jako pierwsze stoją w kolejce po awans na zaplecze ekstraklasy. Łokciami w tym towarzystwie zaczyna rozpychać się Znicz Pruszków – może jeszcze nie boiskowymi dokonaniami, ale z pewnością na papierze.
Igor Lewczuk, Mateusz Możdzeń, Łukasz Kosakiewicz. Gdybyśmy mieli zgadywać, który polski klub latem dokona między innymi takich wzmocnień, najpewniej wskazalibyśmy któregoś z beniaminków ekstraklasy bądź czołowych pierwszoligowców. Nic bardziej mylnego, są to ruchy Znicza Pruszków, który chce z powrotem wyrwać się z odłamów drugoligowego przeciętniactwa. Początki znów nie należą do łatwych, ale u sterów wierzą, że nowy projekt wkrótce wypali.
Wyjść z tylnego szeregu
Zaproszono do jego realizacji świeżą, lecz sentymentalną postać – Mariusza Misiurę, któremu w przeszłości Znicz Pruszków pozwolił wyjść na prostą piłkarskiej kariery. 40-latek przed rokiem w Warcie Gorzów dopiero rozpoczął przygodę w roli pierwszego szkoleniowca i zrobił to przeciętnie, ledwo utrzymując klub na czwartym stopniu rozgrywkowym, lecz w trenerskiej przeszłości może się poszczycić pracą choćby w akademii Realu Madryt czy na kontynencie azjatyckim.
Co by wiele nie oceniać, szczecinianin stanowi raczej nieoczywisty i niesprawdzony wybór zarządu w kontekście skrytych wysokich ambicji i ryzyka, jakim pozostaje sprowadzenie dosyć kosztownych graczy. Jednak jak on sam przyznaje w wywiadzie dla mediów klubowych, panuje w nim „ogromna chęć napisania nowej, pięknej historii”.
Uczucie ogromnego podekscytowania i radości. Osiem lat mnie nie było w Polsce. Cieszę się tutaj z każdego dnia, z każdej jednostki treningowej, z każdego meczu.
– Nikomu nie zabraknie serca, ambicji, woli walki do tego, by Znicz stał się jednym z najważniejszych zespołów w Polsce i stawiał na rozwój swoich wychowanków – tak brzmi fragment tekstu, który możemy znaleźć na stronie pruszkowskiego klubu. Na razie jego pierwsza część wygląda na bardzo życzeniowe myślenie, aczkolwiek warto pochwalić obrany kierunek oraz odważną filozofię, której często brak w mentalności naszych niżej notowanych drużyn.
Tak samo przyklasnąć należy zamierzeniom osiągnięcia stabilizacji. Akurat w tymże miejscu niezbędnej, gdyż stołek trenera jest tutaj rozgrzany jak żaden inny w naszym kraju. Od czasu spadku w 2017 roku pruszkowian od Dariusza Żurawia po Piotra Świerczewskiego prowadziło aż ośmiu szkoleniowców. Efektem tego było nieprzekroczenie schodka powyżej ósmej lokaty przez cztery sezony w eWinner 2. Lidze. A przez ostatnie dwie kampanie było nawet blisko totalnej katastrofy w postaci kolejnej degradacji. Wypada zatem uwierzyć, że słowo stanie się ciałem i włodarze poprawią swoją cierpliwość, przez co lepiej zaczną panować nad sytuacją i sportową, i organizacyjną.
Znicz Pruszków z dużym falstartem
Sytuacja po tegorocznym starcie gier wciąż do ciekawych niestety nie należy. „Żółto-czerwoni” rozpoczęli nowy sezon co najmniej mało optymistycznie. Na inaugurację przydarzył im się dotkliwy domowy łomot od Motoru Lublin, następnie niefartowna porażka z GKS-em Bełchatów, a potem także przegrana przeciwko Lechowi II Poznań. Razem zero punktów i miejsce w strefie spadkowej po trzech kolejkach. Co gorsza, defensywa mocno zasilona powrotem Igora Lewczuka, który w Zniczu pamięta jeszcze czasy Roberta Lewandowskiego, paradoksalnie zaczęła tylko bardziej przeciekać.
Światełko w tunelu pojawiło się później. Zniczowi udało się odwrócić losy spotkania z Garbarnią w Krakowie i bez wątpienia pruszkowianom kamień spadł z serc. Cztery dni później kolejny komplet oczek można było zainkasować w derbach, jednak tym razem beniaminkowi rozgrywek – Pogoni Grodzisk Mazowiecki – udało się wyszarpać punkcik. Goryczy do tego starcia dodała kontuzja odniesiona przez 36-letniego byłego stopera Legii Warszawa i reprezentanta Polski.
MKS drugie zwycięstwo zdołał zanotować na wyjeździe z Chojniczanką Chojnice, ponownie wychodząc ze stanu 0:1. Wydawać się mogło, że maszyna ruszyła. Szybko jednak nastroje stonowała wpadka z KKS-em Kalisz przed własną publicznością. – W porównaniu z poprzednim pojedynkiem z Kaliszem widać progres w grze. Ta drużyna wygląda coraz lepiej, to jest kwestią czasu, kiedy zaczniemy punktować także u siebie – pocieszał trener Misiura.
Niespodziewany król polowania
Trzy absolutnie hitowe transakcje Znicza Pruszków na rundę jesienną wspomniane zostały na wstępie. Koniecznie trzeba zaznaczyć, że nie były to jedyne warte uwagi ruchy podwarszawskiej ekipy. Na stuprocentową dyspozycję całego tercetu trzeba jeszcze poczekać, ale za to inni zaczęli robić swoje bez potrzeby dłuższej adaptacji. Drugim zawodnikiem prosto z boisk PKO Ekstraklasy obok Lewczuka jest 22-letni Bartłomiej Kręcichwost, który już tam nie pokazał się źle, a jak dotąd znakomicie odnajduje się w pszczelich barwach, czego najlepszym dowodem są dotychczasowe dwa trafienia i asysta.
Za interesujący nabytek należy również uznać Japończyka sprowadzonego z trzecioligowego Świtu Skolwin, w którym z jedenastoma trafieniami był wyróżniającą się postacią. Bądź co bądź to łakomy kąsek na rynku drużyn ze szczebla centralnego, a testował go sam Stomil Olsztyn. Padł jednak łupem pruszkowian. 26-latek, wyczekując pozwolenia na występy w pierwszej drużynie, na początek bardzo pozytywnie przedstawił się sympatykom Znicza w rezerwach. Oficjalny debiut w „jedynce” zaliczył przed tygodniem w drugiej połowie z kaliszanami, lecz nie udało mu się tam zameldować równie dobrze.
Dwa mecze, trzy gole – Shuma Nagamatsu w rezerwach Znicza Pruszków
Zawodnik, którego brakuje w środku pola "jedynki". Zwinny, lubiący drybling. Do tego ambitny. Dziś dyrygował młodszymi kolegami, a sam choćby na moment nie zatrzymał się przez pełne 90 minut. Widzę go na KKS
— Mateusz Kalina (@Kali_beer) August 28, 2021
Podstawowym ogniwem został młody Dawid Barnowski, wcześniej występujący w rezerwach mistrza Polski. Swoje minuty zaczynają łapać Jakub Ostrowski i Artur Stawikowski sprowadzeni kolejno z Błękitnych Stargard oraz ubiegłego pracodawcy trenera, Stali Gorzów. Śmiało można stwierdzić, że obietnice o odmłodzeniu składu nie były rzucone na wiatr.
Znicz coraz chętniej stawia na młodych piłkarzy, a dobrą wróżbą może być fakt, że zestawia do nich doświadczonych, ale wcale nie byle jakich zawodników. Zanim długofalowy plan zacznie przynosić wyniki i sensowne przychody, warto docenić aktualną trzecią pozycję w klasyfikacji Pro Junior System. Bo nietrudno dostrzec, że mimo wszystko w Zniczu Pruszków dzieje się dobrze i zgodnie z planem. Przed nimi interesujący sobotni bój z Wigrami Suwałki, które także małymi kroczkami dopiero dochodzą do wysokiej dyspozycji.