Zimowe transfery w Ekstraklasie – TOP 10 wzmocnień


Analiza najbardziej udanych transferów przeprowadzonych zimą przez polskie kluby

8 maja 2025 Zimowe transfery w Ekstraklasie – TOP 10 wzmocnień
Tomasz Kłuczyński

Zimowe okno transferowe w większości europejskich lig bywa znacznie mniej obfite niż to letnie, które poprzedza nowy sezon. Polscy kibice nie mieli jednak powodów do narzekań – działo się naprawdę sporo. Do klubów PKO BP Ekstraklasy trafiło kilkudziesięciu zawodników, a ponieważ sezon powoli zmierza ku końcowi, minęło już wystarczająco dużo czasu, by wskazać transfery, które okazały się najbardziej udane. Przedstawiamy listę 10 najlepszych zimowych wzmocnień w ekstraklasie.


Udostępnij na Udostępnij na

Konstantinos Sotiriou (Korona Kielce)

Jedyne zimowe wzmocnienie Korony, które okazało się kluczowe. Po jesieni zakończonej w strefie spadkowej wiosną kielczanie punktują jak czołowe zespoły, tracąc w 13 wiosennych meczach zaledwie 13 bramek (średnio 1,00 na mecz) w porównaniu do 1,50 gola jesienią.

Ta diametralna poprawa defensywy Korony to w dużej mierze zasługa 28-letniego Cypryjczyka. Sotiriou, wyceniany na około 300 tysięcy euro (dokładna kwota transferu z Ihud Bnei Sakhnin pozostaje nieujawniona), od pierwszego dnia stał się filarem obrony trenera Zielińskiego. Uspokoił rozgrywanie piłki od tyłu, uporządkował linię defensywy i regularnie notuje kluczowe wybicia oraz przechwyty. Jego formę można określić jako bardzo dobrą i co ważne – równą. Transfer należy ocenić mianem sporej niespodzianki, ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę. Prawdopodobnie nawet w Kielcach nie spodziewali się, że Sotiriou odnajdzie się w Ekstraklasie aż tak dobrze.

Patrik Wålemark (Lech Poznań)

Tomasz Kłuczyński

Szwed przeniósł się do Poznania na stałe po półrocznym wypożyczeniu, gdy klub zdecydował się wyłożyć za niego aż 1,8 miliona euro – to drugi najdroższy transfer w historii Ekstraklasy, wyrównujący jednocześnie własny rekord Kolejorza wyznaczony rok wcześniej przy ściągnięciu Aliego Golizadeha. 23-latek imponuje dynamiką, techniką i zwinnością. Jego błyskotliwe pojedynki jeden na jednego zyskały uznanie zarówno w mediach, jak i wśród kibiców. Jednak tam, gdzie zdarzają mu się występy na miarę gwiazdy Ekstraklasy, potrafi też spuścić z tonu. Efekt jest taki, że od momentu wykupu ma na koncie trzy gole i dwie asysty, co przy tak wielkiej inwestycji wciąż wypada nieco poniżej oczekiwań.

Jeśli Lech Poznań sięgnie po mistrzostwo, optyka wokół tego transferu może się diametralnie zmienić. Dziś Walemark wciąż musi popracować nad ustabilizowaniem formy i większym wpływem na wynik zespołu. Na plus należy zapisać fakt, że mimo pokaźnego już wachlarza umiejętności, jest wciąż młody i – przy odpowiednim rozwoju – może stać się w Ekstraklasie graczem absolutnie dominującym. Obecnie z miejsca stał się podstawowym ogniwem ataku Kolejorza, napędzając ofensywę swoją szybkością i kreując przewagę na skrzydle. Transfer, który natychmiast „odpalił”, choć w Poznaniu z pewnością wciąż czekają na pełnię formy.

Assad Al-Hamlawi (Śląsk Wrocław)

Wicemistrz Polski, po fatalnej rundzie jesiennej, pilnie potrzebował skutecznego napastnika. Brak Erika Exposito w składzie był aż nadto widoczny. Słaba forma strzelecka Musiolika i Jakuba Świerczoka znacząco przyczyniła się do tego, że Śląsk zakończył pierwszą część sezonu na ostatnim miejscu w tabeli Ekstraklasy. Mimo widma spadku klub zdecydował się wyłożyć 250 tysięcy euro, by sprowadzić do Polski króla strzelców drugiej ligi szwedzkiej. Assad początkowo nie zachwycał, ale z czasem stał się jedną z kluczowych postaci, na których kibice Śląska mogli opierać nadzieje na utrzymanie. W pierwszych ośmiu meczach w barwach wrocławian spędził na boisku 474 minuty i zdobył pięć bramek. Co ważne, nie były to gole zdobywane przeciwko outsiderom – trafił m.in. do siatki Legii i Pogoni (gdzie jego gol dał cenny remis), a w meczu z Lechem Poznań popisał się efektownym dubletem.

Później jego celownik się rozregulował – w kolejnych czterech spotkaniach nie miał udziału przy żadnej bramce, nawet gdy Śląsk czterokrotnie pokonał bramkarza Cracovii. Przełamanie przyszło w derbach Dolnego Śląska. Na trzy kolejki przed końcem sezonu Assad ma na koncie sześć bramek w trzynastu występach – średnio jedno trafienie co 137 minut gry. Warto dodać, że wynik mógłby być lepszy, gdyby nie fakt, że Palestyńczyk występuje w drużynie desperacko walczącej o utrzymanie. Dwie bramki zdobył lewą nogą, dwie prawą, a kolejne dwie głową – co świadczy o jego dużej wszechstronności.

Norbert Wojtuszek (Jagiellonia Białystok)

Mirosław Koszyk (Facebook) (Instagram)

Fakt, że piłkarza udało się pozyskać za zaledwie 75 tysięcy euro, może budzić zaskoczenie. 23-latek, który imponował formą w pierwszej części sezonu w barwach Górnika Zabrze, po przeprowadzce do aktualnego mistrza Polski kontynuuje dobrą passę. To dziś pewny punkt w składzie Adriana Siemieńca.

Wojtuszek najlepiej odnajduje się na prawej obronie, jednak jego uniwersalność to jeden z największych atutów – może z powodzeniem występować również w środku pomocy oraz na skrzydłach, co udowadniał jeszcze w Zabrzu. Wyróżnia go nie tylko wszechstronność, ale też inteligencja boiskowa, odwaga i duża determinacja. Sam piłkarz nie ukrywał, że transfer do Jagiellonii miał być krokiem naprzód w jego karierze – podkreślał chęć nauki i rozwoju w nowym środowisku. Tymczasem w zespole mistrza Polski odnalazł się błyskawicznie i bez żadnych kompleksów. Norbert zbiera pochwały nie tylko za występy w Ekstraklasie, ale i za solidne mecze w Lidze Konferencji. Bez wątpienia to jeden z najlepszych transferów Jagiellonii w bieżącym sezonie.

Ruben Vinagre (Legia Warszawa)

Zbigniew Harazim

To absolutny rekord transferowy PKO BP Ekstraklasy. Stołeczny klub po półrocznym wypożyczeniu zdecydował się wykupić Rúbena Vinagre za 2,5 miliona euro! Lewy obrońca może pochwalić się imponującym CV – ma na koncie kilkadziesiąt występów w Premier League oraz portugalskiej Liga Portugal. Grał także w Serie A, a do Legii trafił na wypożyczenie z renomowanego Sportingu CP. Trzeba uczciwie przyznać – piłkarze z takim dorobkiem rzadko trafiają do klubów naszej ligi. Vinagre już od pierwszych występów pokazał, że pod względem umiejętności wyraźnie przewyższa poziom Ekstraklasy. Nic dziwnego, że Legii zależało na jego zatrzymaniu. Zaskakiwać może natomiast skala inwestycji – zwłaszcza w kontekście obecnej sytuacji sportowej klubu.

Przypomnijmy: Legia wypisała się z walki o mistrzostwo, a nawet miejsce na podium stoi pod dużym znakiem zapytania. Mimo to Vinagre pozostaje jednym z najjaśniejszych punktów drużyny prowadzonej przez Gonçalo Feio. Trudno odmówić mu świetnych warunków fizycznych, jakości w dryblingu i celnych dośrodkowań. Ustabilizował lewą flankę, dołożył kilka kluczowych asyst i bez wątpienia podnosi ogólny poziom całej ligi. Czy mógłby jednak dać z siebie jeszcze więcej? To pytanie pozostaje otwarte. Zdarzały mu się mecze, w których zupełnie przygasał – jak w starciach z Radomiakiem, Rakowem czy w meczu z Molde w ramach Ligi Konferencji. Transfer Vinagre należy oceniać wysoko, ale na razie trudno mówić o pełnej dominacji, która w pełni uzasadniałaby inwestycję przekraczającą 10 milionów złotych.

José Ángel Pozo (Śląsk Wrocław)

Cichy bohater Śląska Wrocław. Hiszpan został sprowadzony, by pomóc w rozpaczliwej walce o utrzymanie. Jeśli jednak tego cudu we Wrocławiu nie uda się dokonać, trudno będzie obarczać winą właśnie Pozo. 29-latek imponuje panowaniem nad piłką, a jego umiejętność rozgrywania to jeden z największych atutów. Od momentu, gdy dołączył do zespołu wicemistrza Polski, widać wyraźną poprawę w kreowaniu sytuacji podbramkowych.

Ofensywny pomocnik wniósł do Ekstraklasy ogromny bagaż doświadczeń – ponad 40 występów w LaLiga, 159 spotkań na jej zapleczu i nawet epizody w Premier League. Przebłyski tej klasy kibice Śląska mogli oglądać niejednokrotnie. Niestety, brakuje najważniejszego argumentu – liczb. W 12 rozegranych meczach Hiszpan zdobył tylko jedną bramkę i zanotował dwie asysty. Od początku marca jego forma jednak wyraźnie zwyżkuje, więc ten dorobek ma jeszcze szansę ulec poprawie.

Enzo Ebosse (Jagiellonia Białystok)

Mirosław Koszyk (Facebook) (Instagram)

Wypożyczenie Kameruńczyka z włoskiego Udinese początkowo budziło sporo obaw. W szczytowym momencie jego wartość sięgała 4,5 miliona euro. Na koncie miał trzy występy w reprezentacji Kamerunu, w tym udział w ostatnich mistrzostwach świata, gdzie jego drużyna sensacyjnie pokonała Brazylię 1:0. Do tego 33 mecze w Ligue 1, 23 w Serie A – CV robiło wrażenie. Problemem była jednak długa przerwa. Cały poprzedni sezon stracił przez zerwane więzadła krzyżowe, a w rundzie jesiennej rozegrał zaledwie dwa spotkania (łącznie 90 minut).

Do Ekstraklasy trafił, by się odbudować – i trzeba przyznać, że mu się to udało. Ebosse wspólnie z Mateuszem Skrzypczakiem stworzył solidny duet środkowych obrońców Jagiellonii. Choć nie zawsze prezentował poziom znacząco wykraczający ponad ligowe standardy, był pewnym punktem zespołu. Szczególnie dobrze wypadał w meczach Ligi Konferencji, gdzie jego doświadczenie i boiskowa dojrzałość były wyraźnie widoczne. To bez wątpienia udane wypożyczenie dla obu stron.

Matúš Kmeť (Górnik Zabrze)

Efekt wypożyczenia Słowaka można dziś uznać za jedno z pozytywniejszych zaskoczeń tej części sezonu. Choć forma Górnika Zabrze w ostatnich tygodniach wyraźnie spadła, to do Kmeťa trudno mieć zastrzeżenia – regularnie prezentuje wysoką jakość. Prawy obrońca nigdy nie był zawodnikiem z głośnym nazwiskiem ani zawrotną wyceną – jego wartość rynkowa nigdy nie przekroczyła miliona euro. Latem ubiegłego roku opuścił AS Trenčín, by przenieść się do amerykańskiej Minnesoty United. Tam jednak nie zadebiutował w MLS – sprawę dodatkowo skomplikowała kontuzja uda. W poszukiwaniu gry udał się na wypożyczenie do Polski.

Obawy o jego formę okazały się niepotrzebne. Kmeť szybko zaaklimatyzował się w Zabrzu, wnosząc do drużyny nie tylko waleczność i solidność w defensywie, ale też liczby w ofensywie – strzelił gola i zanotował dwie asysty. Udział w bramce co 118 minut to znakomity rezultat jak na bocznego obrońcę.

Kamil Pestka (Radomiak Radom)

Transfery w Ekstraklasie
Jan Borys (Radomiak Radom)

Transfer nieoczywisty, ale w Radomiu bardzo potrzebny. Karierę Kamila Pestki regularnie spowalniały problemy zdrowotne – w pierwszej części sezonu, jeszcze jako zawodnik Rakowa, pozostawał poza grą od połowy sierpnia. Potrzebował nowego startu, więc zdecydował się na krok wstecz, by znów nabrać rozpędu. Za nieujawnioną kwotę przeniósł się do Radomiaka, gdzie musiał powalczyć o miejsce w składzie. I wygląda na to, że tę walkę wygrał.

Dotychczas zagrał w sześciu spotkaniach, prezentując się w każdym z nich bardzo solidnie. Pestka to piłkarz uniwersalny – naturalnie grał na lewej obronie, ale od pewnego czasu regularnie występuje jako stoper, a epizodycznie nawet na skrzydle. Jego obecność zwiększyła konkurencję w defensywie Radomiaka, a jednocześnie wniosła dodatkową jakość do gry ofensywnej. Dzięki jego bramce udało się wywalczyć remis w trudnym meczu z Puszczą Niepołomice.

Akim Zedadka (Piast Gliwice)

Piast Gliwice ostatnio ugrzązł w ligowej przeciętności. Zespół sprawia wrażenie, jakby tkwił w dołku, a postawa niektórych piłkarzy sugeruje, że perspektywa spokojnego utrzymania w lidze wystarcza, by myślami być już na wakacjach. Dodatkowo trudno o pełne zaangażowanie, gdy wiadomo, że obecny trener – Aleksandar Vuković – po sezonie opuści klub. Na szczęście tej tendencji nie widać u Akima Zedadki.

29-letni Algierczyk trafił do Piasta na zasadzie wolnego transferu z francuskiego LOSC Lille. Choć w jednym z czołowych klubów Ligue 1 nie zdołał się przebić (cała runda jesienna bez występu), to w swoim dorobku ma 66 meczów na najwyższym poziomie rozgrywkowym we Francji. Po okresie bez gry forma zawodnika była sporą niewiadomą, ale Zedadka prezentuje się solidnie, szczególnie w ostatnich tygodniach. Prawy obrońca nie unika walki fizycznej, notuje liczne odbiory i wybicia, a choć forma drużyny wciąż pozostawia wiele do życzenia, trudno winić za to jego.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze