Wysoki pressing Barcelony, Bayern w dwóch różnych obliczach oraz świetna zmiana Leona Goretzki. O tym oraz o wielu, wielu innych szczegółach w taktycznej analizie wczorajszego meczu w Monachium.
Dla aktualnych mistrzów Niemiec wczorajszy mecz był tak naprawdę pierwszym poważnym wyzwaniem w tym sezonie. Drużyny w Bundeslidze są na naprawdę dobrym poziomie i potrafią sprawdzić niespodzianki, o czym przekonał się sam Bayern. W 1. kolejce Ligi Mistrzów udało mu się pokonać 2:0 Inter Mediolan, lecz prawdziwym papierkiem lakmusowym mogło być dopiero starcie z drużyną pokroju FC Barcelona.
Trener Julian Nagelsmann nie miał większych wątpliwości odnośnie do wyboru pierwszej jedenastki. Miejsce w składzie z powodu absencji Leona Goretzki na dobre zyskał Marcel Sabitzer i to on wraz z Kimmichem stanowił środek pola Bawarczyków. Z przodu niemiecki szkoleniowiec postawił na kwartet Sane, Musiala, Müller i Gnabry.
Dla Barcelony był to również pierwszy bardziej wymagający sprawdzian. Z lepszych drużyn dotychczas piłkarze Xaviego mieli na s woim rozkładzie tylko Real Sociedad oraz Sevillę. Z tym pierwszym poradzili sobie bardzo dobrze, drużyna Julena Lopeteguiego nie jest zaś w tym momencie sezonu realną przeszkodą. Hiszpańskie dzienniki sportowe głównie zastanawiały się, kto zagra na lewej obronie „Dumy Katalonii”. Pojawiały się trzy realne kandydatury: Marcos Alonso, Jordi Alba oraz Alejandro Balde. Ostatecznie trener postawił na sprowadzonego z Chelsea Alonso.
Linię obrony uzupełniali także pozyskany z londyńskiej drużyny Christensen, a dalej Araujo oraz Kounde. Zaskakujące mogło być pozostawienie na ławce dobrze prezentującego się w ostatnim czasie Erica Garcii. Jednak trener wolał zwiększyć szansę gry w powietrzu, dlatego postawił na Andreasa Christensena. Na szpicy w Barcelonie oczywiście wyszedł nie kto inny jak Robert Lewandowski.
Praca Pedriego i Gaviego w wysokiej obronie
Barcelona bardzo mocno przycisnęła swojego przeciwnika. Podopieczni Xaviego wyszli bardzo odważnie wysoką obroną oraz dobrze zorganizowanym pressingiem. W tym właśnie elemencie gry bardzo ważna była praca dwóch „ósemek” Barcelony, czyli Pedriego i Gaviego. To zazwyczaj jeden z nich (w zależności od strony, na której znajdowała się piłka) wspomagał Roberta Lewandowskiego w pierwszej linii pressingu. Drugi z nich w tym samym momencie krył schodzącą niżej „szóstkę” przeciwnika.
Wtedy Sergio Busquets, ustawiony najniżej z trójki środka pola, zostawał sam na sam z Sabitzerem. Przy tym pomyśle Xaviemu bardzo zależało, aby doprowadzić do sytuacji jeden do jeden w jak największej liczbie stref oraz utrudnić rozgrywanie Kimmichowi. Trener Barcelony wiedział, że jego obrońcy dobrze radzą sobie w pojedynkach powietrznych, dlatego nie bał się ich pozostawić z nieco niższymi napastnikami Bayernu.
Bayern bardzo słabo radził sobie z tak wysoką obroną „Barcy”. W samej pierwszej połowie zaliczył niespotykaną jak na niego liczbę strat. Po dwóch takich błędach w środku pola i później wyprowadzonych kontrach Robert Lewandowski do 30. minuty meczu mógł już mieć na koncie przynajmniej dwie bramki. Najsłabszym ogniwem monachijczyków był wczoraj Marcel Sabitzer. To on głównie średnio sobie radził z wysoką obroną przeciwnika. Kilka razy za daleko odskakiwała mu piłka lub podawał wprost pod nogi przeciwnika. Co jeszcze pogorszyło sprawę, to fakt, że już w 19. minucie otrzymał żółtą kartkę.
Reakcja Bayernu
W jaki sposób gospodarze szukali sposobu na ominięcie wysokiego pressingu przeciwnika? Głównymi pomysłami były wysokie podania na skrzydłowych lub napastników. Było to też dość niespotykane jak na Bayern rozwiązanie, zważając na fakt, iż jego ofensywni zawodnicy wcale nie są mistrzami gry w powietrzu. Jednak wynikało z konieczności, bo ominięcie pressingu po ziemi było w tamtym momencie meczu i dyspozycji pomocników wręcz awykonalne.
Z drugiej strony, przy wysoko grającej pierwszej i drugiej linii obrony gości ofensywni gracze Bayernu mogli szukać swoich szans właśnie gdzieś przed ostatnimi piłkarzami Barcelony. A to dlatego, że zostawali tam często w dobrej sytuacji liczebnej trzy na trzy lub cztery na cztery, mniej więcej w okolicach linii środkowej boiska. Wystarczyłoby, że któryś z defensorów „Dumy Katalonii” podszedł troszkę wyżej, a już tworzyło się miejsce na wbiegnięcie za jego plecami.
Wznowienia na Roberta Lewandowskiego
Od kiedy w drużynie „Blaugrany” pojawił się Robert Lewandowski, zespół zmodyfikował troszkę swój sposób egzekwowania wznowień od bramki. Zawsze praktykowane w Barcelonie krótkie podania i rozgrywanie akcji od samego początku boiska zostały w pewnych momentach zastąpione przez dłuższe wybicie na silnego i dobrze grającego głową Lewandowskiego. Nie jest to jednak byle jakie wrzucenie piłki na tak zwaną walkę dla napastnika, lecz starannie przemyślany i wytrenowany proces.
Dwie „ósemki”, Pedri i Gavi, ustawiają się nisko, wyciągając środkowych pomocników Bayernu. Natomiast wyżej skrzydłowi ustawiają się bardzo wysoko oraz szeroko, jak najdalej od Roberta Lewandowskiego. Dzięki temu polski napastnik ma wokół siebie trochę rozciągniętą linię obrony i większe szanse na opanowanie piłki.
Wyłączenie Busquetsa
Bayern Monachium w obronie nie odważył się podejść tak wysoko, jak uczyniła to Barcelona. Było to spowodowane tym, że goście nie dawali mu za bardzo do tego okazji, ponieważ ze wznowień często grali wysokie piłki na napastnika, ale również dlatego, że trener Nagelsmann miał nieco inny pomysł na zneutralizowanie Barcelony. Kluczem w idei młodego niemieckiego szkoleniowca było wyłączenie z gry głównego rozgrywającego Barcelony – Sergio Busquetsa. Bayern ustawiał się więc najczęściej w formacji 4-2-3-1. Jamal Musiala cały czas odpowiadał za Busquetsa i nie dawał mu jak najmniejszej ilości przestrzeni.
Wybloki przy rożnych
Warto również zwrócić uwagę na interesujący patent stosowany przez Barcelonę podczas odchodzących rzutów rożnych. Kiedy piłkę z lewego narożnika boiska dośrodkowywał Marcos Alonso, wtedy dwóch piłkarzy, a konkretnie Busquets i Christensen, mieli za zadanie wyblokować lepiej grających głową obrońców rywala.
Dlatego wspomniana dwójka ustawiała się wyżej od wszystkich nabiegających kolegów i swoim ciałem utrudniała grę defensywną Dayota Upamecano, Lucasa Hernandeza lub Benjamina Pavarda. Dzięki ich pracy Robert Lewandowski czy inni gracze Barcelony mieli łatwiejszą sytuację do główki. Samo rozwiązanie ostatecznie nie przyniosło efektu w postaci bramki, ale jest to bardzo ciekawe urozmaicenie taktyczne.
Nieswój Bayern
To, że Bawarczycy mieli problemy z wyjściem spod wysokiego pressingu, można usprawiedliwić świetną pracą wykonywaną przez Barcelonę. Jednak Bayern zawodził również w tym, co od zawsze było jego znakiem specjalnym. Mowa tutaj o fazach przejściowych z ataku do obrony. We wczorajszym meczu praktycznie nie istniał słynny monachijski kontrpressing. Barcelona z szybkich ataków po przejęciu piłki tylko w samej pierwszej połowie mogła strzelić co najmniej trzy bramki. W wielu momentach brakowało agresywnego doskoku po stracie i przerwania akcji.
Defensywna reakcja Bayernu była również ograniczona przez trudną sytuację stoperów, którzy cały czas musieli mieć z tyłu głowy Roberta Lewandowskiego. Grając na napastnika takiej klasy, nie mogli sobie pozwolić, aby grać tak wysoko, jak gdyby grali na przeciętnego średniaka z Bundesligi.
Impuls z ławki
Po przerwie trener Julian Nagelsmann zdjął z boiska słabo grającego i mającego na koncie żółtą kartkę Marcela Sabitzera. W jego miejsce na plac wpuścił Leona Goretzkę. Po wejściu Niemca gra Bayernu zaczęła wyglądać o wiele lepiej. Pomocnik odgrywał w zasadzie tę samą rolę co jego poprzednik, lecz robił to o wiele solidniej. Dodatkowo jego siła fizyczna pozwoliła na sprawniejsze opanowanie środka pola. Goretzka nie tracił głupio piłki, bardzo dobrze ustawiał się i przewidywał zagrania przeciwników, a co najważniejsze, po odzyskaniu piłki bardzo szybko podciągał całą akcję wyżej.
W idealnym momencie Bayernowi udało się strzelić otwierającą bramkę meczu. Kiedy po zmianie stron obydwie drużyny starały się ponownie zaznaczyć swoje terytorium i zdobyć kontrolę, wtedy to właśnie mistrz Niemiec wyszedł na prowadzenie po bramce ze stałego fragmentu. Piłkę znakomicie na krótki słupek dośrodkował Joshua Kimmich, a z krycia urwał się Lucas Hernandez i głową posłał piłkę do bramki.
Bardzo prędko po pierwszym trafieniu Bayern zadał kolejny, jak się okazało, zabójczy cios. Piłkarze trenera Nagelsmanna przeprowadzili fantastyczną i złożoną akcję, po której zwycięstwo przypieczętował Leroy Sane.