Runda jesienna Fortuna 1. Ligi chyli się ku zakończeniu. Do zasłużonej przerwy zimowej pozostały jeszcze dwie kolejki. Które drużyny wyrosły na niespodziewanych kandydatów do walki o awans i jak wygląda ich sytuacja w ligowej tabeli?
Odra Opole
Na start, jak przystało – wicelider rozgrywek zaplecza PKO BP Ekstraklasy. Mowa tu o drużynie absolutnie niedocenianej w przedsezonowych przewidywaniach. Odra była klasyfikowana w roli pretendenta do walki o utrzymanie ligowego bytu, zupełnie zresztą racjonalnie. Szczególnie w nowych okolicznościach, w których to Fortuna 1. Liga została zasilona drużynami o niesłychanie wysokich ambicjach czysto sportowych.
– Mierzymy siły na zamiary i zdajemy sobie sprawę, jaki mamy potencjał na tle innych zespołów. Fortuna 1. Liga będzie w najbliższym sezonie chyba najmocniejsza w historii – słusznie zauważał przed sezonem trener Adam Nocoń w rozmowie z „Nową Trybuną Opolską”.
Życie pisze jednak własne scenariusze, choć w tym przypadku to sama Odra okazała się oczywiście kowalem własnego losu. Począwszy od 1. kolejki (5:2 ze Stalą Rzeszów), „Niebiesko-czerwoni” punktowali w sposób niemalże seryjny. Poza wpadką w starciu z GKS-em Tychy (0:2) Odra nie zaznała ligowej porażki do 29 października (0:2 z Motorem Lublin). Mowa tu konkretnie o… dwunastu pierwszoligowych kolejkach.
Podopieczni trenera Noconia szybko zameldowali się zatem na pozycji lidera rozgrywek. Pod koniec rundy Odrę dotknęła jednak solidna zadyszka. Po wspomnianej porażce z Motorem „Niebiesko-czerwoni” wygrali zaledwie raz, gromiąc u siebie Polonię Warszawa 3:0. Poza tym Odra przegrywała z Górnikiem Łęczna (0:3), Wisłą Płock (0:2) czy ostatnio Zniczem Pruszków (0:1). Kiepska postawa skutkowała zresztą utratą sensacyjnej pozycji lidera na rzecz Arki Gdynia.
Górnik Łęczna
Drużyna z Łęcznej znajduje się obecnie tuż za plecami szeroko pojętej ligowej czołówki. Realna perspektywa walki o bezpośredni awans nie jest w przypadku Górnika szczególnie zaskakująca. W obliczu ogromnej konkurencji wśród ligowych rywali niewątpliwy sukces należy jednak odpowiednio docenić.
Podopieczni trenera Mamrota zainaugurowali sezon trzykrotnym z rzędu podziałem punktów. Impas nie trwał jednak zbyt długo, a Górnik szybko wkroczył na zwycięską ścieżkę. „Zielono-czarni” odnotowali serię pięciu zwycięstw z rzędu, pokonując między innymi Motor Lublin czy Wisłę Płock (w obu przypadkach po 1:0). Drużyna z Łęcznej pozostawała zatem najdłużej niepokonaną na zapleczu PKO BP Ekstraklasy, awansując jednocześnie na fotel lidera rozgrywek.
U nas nie ma takiego temat [o potencjalnym awansie – przyp. red.]. Ani razu takie hasło nie wybrzmiało. Ani w gabinetach, ani wśród piłkarzy. Nasz cel to osiągnięcie jak najlepszego wyniku. Zimą usiądziemy, bo koniec rundy to będzie dobry czas na podsumowanie pracy i wyznaczenie celów trener Mamrot w rozmowie z GOL24
Analogicznie jak w przypadku opisanej Odry Opole nad Łęczną również zebrały się jednak ostatnio ciemniejsze chmury. Począwszy od 22 września, Górnik wygrał zaledwie raz (3:0 ze wspomnianą Odrą). Podopieczni trenera Mamrota wylądowali zatem na 6. miejscu w ligowej tabeli – perspektywa powrotu na podium jest jednak w przypadku wiosennej pobudki całkiem realna.
GKS Tychy
Tyszanie wkraczali w obecny sezon w roli ligowej niewiadomej. Zasadniczo, biorąc pod uwagę potencjał GKS-u jako instytucji, pozycja w czołówce tabeli nie wydaje się specjalnie zaskakująca. Z drugiej jednak strony „Trójkolorowi” inaugurowali rozgrywki z nowym właścicielem oraz niebagatelnym ciężarem dwóch lat rozczarowań.
– Patrząc na warunki w klubie, nie wyobrażam sobie, żeby GKS Tychy nie walczył o awans do PKO Ekstraklasy. Nie wiem tylko, czy w tym sezonie, bo coś się dopiero buduje, przychodzi nowy właściciel, powstają nowe koncepcje. Bądźmy realistami – mówił przed sezonem trener Dariusz Banasik w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Ze wszystkich możliwych scenariuszy ziścił się ten z kategorii optymistycznych. Tyszanie zainaugurowali rozgrywki czterema triumfami z rzędu, pokonując między innymi Wisłę Kraków (1:0). Niedługo później drużyna wpadła jednak w swego rodzaju turbulencje. Od tej pory GKS jedynie raz odnotował dwa ligowe zwycięstwa z rzędu (3:0 z Podbeskidziem i 2:1 z Zagłębiem Sosnowiec), sukcesy przeplatając wstydliwymi wpadkami (jak choćby 1:4 w Płocku).
Paradoksalnie brak stabilizacji nie wyklucza tyszan z walki o awans bezpośredni (na co niebagatelny wpływ ma bezkompromisowość drużyny; GKS zremisował dotąd zaledwie raz). Co więcej, podopieczni trenera Banasika legitymują się zaledwie dwupunktową stratą do 2. lokaty oraz zaległym meczem w zanadrzu. Zdaje się to zatem dobra pozycja wyjściowa do potencjalnego ataku na wiosnę.