Zahavi Tel Aviv


16 września 2015 Zahavi Tel Aviv

Wyskoczył dość późno. Dopiero jako dziewiętnastolatek zadebiutował w dorosłym futbolu, ledwie raz zagrał w młodzieżówce swojej reprezentacji. Eksplodował z formą w 2010 roku, pokazując się ze świetnej strony w Champions League. Wyjechał do Włoch, gdzie miał błyszczeć jak diament. Dwa lata później wrócił do siebie z podkulonym ogonem. Dzisiaj Eran Zahavi, bo o nim mowa, próbuje wykorzystać ostatnią szansę na wielką międzynarodową karierę.


Udostępnij na Udostępnij na

Eran Zahavi
Eran Zahavi (fot. Wikipedia)

28-letni ofensywny pomocnik z Izraela jest w takiej formie, że w lidze krajowej mecze wygrywa sam. W poprzednim sezonie Zahavi zdobył 27 bramek w 33 spotkaniach ligowych, co już samo w sobie wyglądało imponująco, zważywszy na pozycję na boisku. Eran uwielbia atakować z głębi pola, wtedy może zrobić najwięcej pożytku ze swojej imponującej techniki użytkowej. Początek tegorocznych rozgrywek to jednak zupełnie inna liga, reprezentant Izraela rozgrywa osobne mecze.

Eliminacje Ligi Mistrzów. Maccabi nie jest faworytem do awansu do fazy grupowej. Na początek maltański Hibernians FC, a więc rywal nieszczególny. Zahavi gra tylko w rewanżu, zdobywa dwie bramki, dokłada dwie asysty – ma więc bezpośredni udział w czterech z pięciu zdobytych goli (mecz skończył się wynikiem 5:1 – na Malcie, bez bohatera tego tekstu, sensacyjnie wygrali gospodarze 2:1). Kolejny rywal był już znacznie trudniejszy. Viktoria Pilzno zdecydowanie uchodziła za faworytów do awansu, Czesi jednak nie wzięli pod uwagę rosnącej formy Zahaviego, który w wygranym 3:2 dwumeczu zdobył wszystkie bramki (jedną u siebie (1:2), obie wyjazdowe (2:0)).

O Zahavim zrobiło się jednak głośno dopiero w ostatniej rundzie eliminacyjnej, w której Maccabi sensacyjnie wyeliminowało FC Basel. 3:3 w dwumeczu, wszystkie bramki jednego izraelskiego artysty z nazwiskiem zaczynającym się na „Z”, z czego najbardziej kluczowa strzelona na 2:2 w Bazylei w ostatniej doliczonej minucie. Pięć spotkań w eliminacjach, siedem goli. Statystyki z kosmosu. Do tego trzy trafienia w trzech meczach ligowych – to wszystko rozwiewa wątpliwości odnośnie formy zawodnika. Najciekawsze jest jednak to, że jak na „dziesiątkę” Zahavi jest dość… samolubny. W 108 spotkaniach w barwach Maccabi zdobył niewiarygodną liczbę 80 bramek, asystował jednak tylko dziesięć razy.

Pytanie, co może się stać z karierą Izraelczyka w przypadku kolejnego wystrzału w LM. Poprzednio zaowocował on zupełnie nieudaną przygodą w Palermo. Zahavi jest w takim wieku, że jeszcze może wyjechać do dobrej ligi. Umiejętności na pewno ma, wiele jednak zależy od głowy – wydaje się, że Eran nie potrafi zaaklimatyzować się w innych realiach niż krajowe.

Kolejnym cieniem w karierze Zahaviego jest reprezentacja. Ledwie cztery bramki w 27 występach dla Izraela to niezbyt wybitne osiągnięcie. Izrael zawsze słynął z dobrych „dziesiątek”. Do niedawna na tej pozycji w kadrze występował kolega klubowy Ludo Obraniaka, były gracz Liverpoolu i Chelsea, Yossi Benayoun. Przed nim był jeszcze, ubóstwiany do dziś w kraju, Haim Revivo. Słowem – wysoko zawieszona poprzeczka. Jeśli dorzucimy do tego to, co Zahavi wyprawia ostatnio w klubie, nie ma się co dziwić, że niektórzy kibice zaczynają gwizdać na jego poczynania w kadrze.

W środę 16 września Eran Zahavi wraca do Champions League, gdzie potrafił strzelać piękne gole w barwach Hapoelu Tel Aviv. Pierwszy rywal, Chelsea w kryzysie, to znakomita okazja, żeby się przypomnieć. Wszystkie zestawienia „man to watch” sugerują zwrócenie wzroku właśnie w kierunku Izraelczyka. Jeśli ten facet utrzyma swoją skuteczność z eliminacji, wiosną oglądać go będziemy co tydzień w którejś z najlepszych europejskich lig. Mazzal tow!

[interaction id=”55f92b8fcfb503701d4c2ccb”]

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze