Zabójcza końcówka Schalke


Do spotkania nazwanym hitem kolejki doszło w sobotni wieczór w Niemczech. Piłkarze Schalke Gelsenkirchen podejmowali bowiem lidera z Leverkusen. I Choć bliscy zwycięstwa w tym meczu byli goście, to stracili jednak dwubramkowe prowadzenie.


Udostępnij na Udostępnij na

W meczu zamykającym sobotnie zmagania w 11. kolejce Bundesligi mierzyły się zespoły ze ścisłej czołówki tabeli. Na Veltins-Arena drużyna Schalke Gelsenkirchen podejmowała lidera, Bayer Leverkusen. Rywalizacja już przed pierwszym gwizdkiem wzbudzała duże emocje, nic zatem dziwnego, że oczekiwano zaciętej walki do ostatnich sekund. Podopieczni Felixa Maghata mają za sobą bardzo udaną potyczkę w Pucharze Niemiec, toteż do weekendowego starcia przystępowali z ogromną nadzieją.

Inaugurujący kwadrans przebiegał bardzo spokojnie. Obie jedenastki jako priorytet stawiały sobie nie stracić gola w początkowej fazie spotkania. Gra toczyła się głównie w środku pola, jeśli zaś dochodziło to zagrożenia pod którąś z bramek, atak rywala skutecznie powstrzymywali defensorzy. Trudno się jednak dziwić takiej taktyce, gdyż zwycięzca samodzielnie tej konfrontacji objąłby prowadzenie w ligowym zestawieniu. Swoją szanse w 20. minucie miał Jefferson Farfan, który po dynamicznym rajdzie wpadł w pole karne, lecz akcję sfinalizował niecelnym uderzeniem. W miarę upływu czasu ofensywne próby zarówno gospodarzy, jak i przyjezdnych były coraz odważniejsze, a spotkanie przybierało na jakości. Na efekty nie trzeba było długo czekać.

W 30. minucie kibice na Veltins-Arena zamarli, bowiem to goście jako pierwsi trafili do siatki. Po rzucie rożnym, obrońcy Schalke wydawałoby się zażegnali niebezpieczeństwo, wybijając futbolówkę poza obręb pola karnego. Jak się okazało, na niewiele się to zdało, gdyż czyhający na swoją okazje Toni Kroos nie zmarnował jej. Młodziutki pomocnik z chirurgiczną precyzją uderzył z woleja obok bezradnego Manuela Neuera, otwierając tym samym wynik meczu. „Die Koeningsblauen” od razu starali się wyrównać, ale dobrze zorganizowana defensywa „Aptekarzy” pozwoliła im schodzić do szatni z czystym kontem. Swoich szans do końcowych minut premierowej odsłony dalej szukali zawodnicy Bayeru. Stałe fragmenty gry były zdecydowanym atutem w tym meczu podopiecznych Juppa Heynckesa. Po rzucie wolnym z boku boisku i centrze Tranquillo Barnetty, najwyżej w powietrze wyskoczył Stefan Kiessling i nie dał żadnych szans Neuerowi. Bayer grał konsekwentnie i dzięki temu prowadził 2:0. Sporo uwag w szatni musiał mieć zatem do przekazania swoim graczom Felix Maghat, by ci poprawili grę po jej wznowieniu.

Kto spóźnił się na drugą część, nie stracił wiele. Tempo gry bowiem znacznie spadło. Goście cofnęli się na własną połowę, czekając na to, co zrobią gospodarze. Ci starali się wszakże konstruować akcje, które zagroziłyby bramce Rene Adlera, jednak te próby spaliły na panewce. Fani Schalke mogli być tego dnia mocno zdegustowani, bo ich pupile zarówno przed, jak i po przerwie prezentowali się źle. Bayerowi jednak taki obrót spraw był na rękę, bowiem mógł uniknąć nerwowej końcówki. Mógł, lecz nie uniknął. W 82. minucie w niesamowitym zamieszaniu pod bramką przyjezdnych najsprytniejszy okazał się Kevin Kuranyi, który zdobył kontaktowego gola. Choć cały mecz piłkarze z Gelsenkirchen grali bezbarwnie, to końcówka w ich wykonaniu była zabójcza. W 88. minucie do wyrównania strzałem z głowy doprowadził Vicente Sanchez i odebrał, wydawałoby się, pewne trzy punkty gościom.

Ostatecznie Schalke zremisowało 2:2 w spotkaniu słusznie okrzykniętym hitem holejki. Pierwsza część należała do Bayeru, który dwukrotnie pokonał Manuela Neuera. Druga zaś, chociaż w większości nieudana, należała do gospodarzy, którzy w ostatnich minutach zdołali wyrównać. „Aptekarze” nie skorzystali zatem z okazji do tego, by na trzy oczka uciec od czołówki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze