Zaatakował policjanta na meczu, przyspieszył rozpad Jugosławii, został bohaterem Chorwacji – oto Zvonimir Boban [WIĘCEJ NIŻ PIŁKA #11]


Zvonimir Boban, zanim rozpoczął wielką karierę, został narodowym bohaterem

13 maja 2024 Zaatakował policjanta na meczu, przyspieszył rozpad Jugosławii, został bohaterem Chorwacji – oto Zvonimir Boban [WIĘCEJ NIŻ PIŁKA #11]

Zwykle za kopnięcie policjanta idzie się do więzienia. Tymczasem w wyniku przemian odbywających się wtedy w Jugosławii Zvonimir Boban, broniąc kibica swojego klubu przed agresywnym milicjantem, napisał historię. W wieku 22 lat, przed rozkwitem swej zacnej kariery, stał się symbolem walki o niepodległość Chorwacji, a tym samym jej bohaterem narodowym. Mało tego, niektórzy przypisują zdarzeniom z 13 maja wymiar symboliczny. Niektórzy sądzą, iż jego kopniak miał rozpocząć, jak się później okaże, krwawy konflikt między krajami dawnej Jugosławii.


Udostępnij na Udostępnij na

Zvonimir Boban był jednym z lepszych pomocników w Europie lat 90. Zasłynął z blisko dekady gry dla AC Milan. Jako zawodnik „Rossonerich” zdobył cztery tytuły Serie A oraz Ligę Mistrzów, a i w reprezentacji także miał spore sukcesy. Jako kapitan reprezentacji Chorwacji poprowadził swój kraj do brązowego medalu na mistrzostwach świata we Francji 1998 roku.

Był on zawodnikiem nie tylko obdarzonym doskonałymi umiejętnościami technicznymi oraz wszechstronną inteligencją, dzięki czemu był niezwykle uniwersalnym graczem. „Zorro”, bo taki był jego pseudonim, od zawsze znany był z niezwykle ciężkiej pracy na boisku, determinacji i silnego charakteru. 

To właśnie moc jego charakteru objawiła się 13 maja 1990 roku. Wtedy jako 22-latek, widząc pasywność jugosłowiańskiej policji atakującej kibiców z jego klubu, stanął w obronie swojego kibica i uratował go od brutalnego ataku milicjanta, sam atakując funkcjonariuszy. Za ten czyn przypłacił karą zawieszenia, która mogła potencjalnie złamać jego karierę.

Gorąco było jeszcze przed meczem

Atmosfera była gorąca w kraju, jeszcze zanim w ogóle piłkarze wyszli na boisko. W Chorwacji na przełomie kwietnia i maja odbyły się pierwsze wolne od 1938 roku wybory parlamentarne. Zwyciężyła w nich Chorwacka Unia Demokratyczna (HDZ) założona przez Franjo Tuđmana. Partia ta w latach 90. była uosobieniem ruchu nacjonalistycznego i konserwatywnego, odwołująca się do niechlubnej tradycji Ustaszy.

Franjo Tuđman – przyszły prezydent Chorwacji Wikimedia Commons

Sytuacja była o tyle problematyczna, iż w Serbii władzę dzierżyła grupa nacjonalistycznych komunistów zrzeszonych w Związku Komunistów Serbii pod wodzą Slobodana Miloševicia. Podobieństwo programowe obydwu głównych sił politycznych w dwóch państwach Jugosławii wskazywało na to, iż pokojowe rozwiązanie będzie praktycznie niemożliwe. Obydwa kraje chciały, aby ich państwa były silne. Tylko że Serbowie dalej pragnęli takiej Jugosławii, w której ich kraj odgrywa rolę dominującą. Natomiast Chorwacja pragnęła wyrwać się z tej federacji i pójść własną drogą.

Zamieszki na stadionie

Skoro mamy już wyjaśnione tło, to możemy wrócić do dnia meczowego. Po jednej stronie mieliśmy kibiców gospodarzy z Zagrzebia, a po drugiej stronie gości z Belgradu. Repertuar piosenek nie zaskoczył. Chorwaci oklaskiwali swoje niepodległe państwo, natomiast ich przeciwnicy z Serbii śpiewali piosenki na cześć czetnickich bojówek z czasów II wojny światowej i grozili zniszczeniem stolicy Chorwacji. Na trybunach widniały banery o treści „Zabić Tudjmana” oraz „Zagrzeb jest serbski”.

https://srbin.info/ Microsoft Bing

Ale najwięcej działo się nie na boisku, tylko poza nim. Bowiem już od momentu, w którym serbscy kibice zjawili się Zagrzebiu, odnotowano liczne incydenty. Zdemolowano sklepy, tramwaje, a kilkudziesięciu kibiców zostało aresztowanych jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Według policyjnych raportów około 2000 kibiców zostało zaś zatrzymanych, a następnie eskortowanych na stadion w dniu meczu.

Na około pół godziny przed rozpoczęciem meczu kibice Crveny Zvezdy, „Delije”, przedarli się w stronę sektorów gospodarzy i przystąpili do atakowania ich wyrwanymi siedzeniami. Kibice Dynama, tak zwani Bad Blue Boys, znajdujący się na trybunach północnych, ruszyli na pomoc swoim kolegom na południowych sektorach. Po kilku minutach walki z siłami porządkowymi przedarli się przez ogrodzenie i wyszli na boisko, by zaatakować Serbów.

Początkowo przytłoczona policja szybko wróciła z posiłkami i używając opancerzonych furgonetek oraz armatek wodnych, rozproszyła zamieszki. Stadion stanął w ogniu. Spiker na stadionie apelował do każdego, aby wrócił na przynależne mu miejsce na stadionie.

Zvonimir Boban na ratunek swojemu kibicowi

Natomiast policja jak gdyby nie zwracała uwagi na to, że to kto inny był prowokatorem całego tego chaosu, tylko skupiła się na pałowaniu kibiców gospodarzy. Jeden z kibiców Dynama miał pecha, znęcało się bowiem nad nim dwóch policjantów. Kilku graczy Dinama wciąż pozostawało na boisku, w tym Zvonimir Boban.

To on, widząc skandaliczne zachowanie funkcjonariuszy, rzucił się na jednego z nich i kopniakiem wymierzył mu sprawiedliwość, ratując swojego pobratymca. Wszystkie te wydarzenia, które później rozprzestrzeniły się na ulice Zagrzebia, były nagrywane i transmitowane na żywo. Poniżej możecie obejrzeć kilkunastominutowe kulisy z tamtych zamieszek, ale by to zrobić, konieczne jest zalogowanie się ze względu na ograniczenia wiekowe nałożone na film (sam moment z Bobanem znajduje się od 6:10).

A jak to zapamiętał główny bohater tamtych wydarzeń?

Zaczęło się od tego, że prowodyrzy z Belgradu zaczęli demolować nasz stadion. Zagrzebska policja, która była wtedy zwolenniczką reżimu, pozostała na miejscach jak gdyby nic złego się nie działo. Wtedy policja wzięła się do pracy – lecz zaczęła atakować naszych fanów. Zacząłem przeklinać w stronę policjantów i jeden z nich mnie wtedy uderzył. Odpowiedziałem i uderzyłem go dwukrotnie, po czym upadł. Moja reakcja była prawidłowa, choć z chrześcijańskiego punktu widzenia popełniłem błąd. Ale to on uderzył mnie pierwszy. Zvonimir Boban i jego wypowiedzi z filmu „Ostatnia jugosłowiańska drużyna”

Od tego momentu rozpętało się piekło

Wtedy właśnie na stadionie rozpętało się piekło. Zanim opanowano sytuację, walki trwały ponad godzinę, a stadion został podpalony. Co ciekawe, jednym z głównych serbskich bojowników był Željko Ražnatović, przyszły prezes klubu Obilić Belgrad, twórca Serbskiej Straży Ochotniczej, która składała się głównie z fanatycznych ultrasów „Delije” (w późniejszych latach byli bardziej znani pod nazwą Tygrysy Arkana) i rozpoczęli terror podczas wojny o niepodległość, popełniając liczne zbrodnie wojenne na Bośniakach i Chorwatach.

Krajowe media oburzone, ale każde wskazywały inne powody

Zarówno chorwacka, jak i serbska prasa potępiły wydarzenia ze stadionu. To był jedyny wspólny punkt ich komunikatów. Strona chorwacka skrytykowała bierność policji podczas ataku kibiców Crveny Zvezdy oraz jej agresywne zachowanie wobec zaatakowanych kibiców Dynama. Ich zdaniem wszystko to zostało zaaranżowane za pośrednictwem serbskiego personelu w chorwackim sekretariacie Spraw Wewnętrznych w celu destabilizacji nowo utworzonego rządu w Chorwacji.

Natomiast serbskie media za koszmarną organizację gry obwiniały nowo utworzony chorwacki rząd. W bliższej przyszłości takie medialne oskarżenia doprowadziły do masowego zwolnienia serbskiego personelu kierowniczego z chorwackiej policji. Dla Serbów zaś stanowiło to tylko jasny znak, że jakiekolwiek porozumienie z rządem Tudjmana jest niemożliwe.

Jugosławia rozpadała się w ogniu nienawiści etnicznej i narodowościowej

Tak daleko idące skutki kopniaka wynikały też z narastającego kryzysu jugosłowiańskiego. Region ten od zawsze był zapalnikiem wojen. Ścierające się ze sobą liczne grupy etniczne oraz ich interesy były bardzo trudne do pogodzenia. Dopóki jeszcze jednak żył Josip Broz Tito, panował w miarę względny spokój. Natomiast po jego śmierci następcy nie potrafili zatrzymać postępującego rozkładu jugosłowiańskiej federacji państw.

Coraz częściej animozje z przeszłości oraz nadmierna chęć Serbii do podporządkowania reszty państw pod swoje dyktando zaczęły wypływać na wierzch. To doprowadziło do wzrostu napięć etnicznych i coraz większego znaczenia nacjonalistycznych uczuć, które odbiły się również na piłce nożnej. Kibice bowiem stopniowo zaczęli wspierać coraz mocniej swoje drużyny w ramach odrębności narodowej, a nie miłości do samego klubu. 

Na meczu w Splicie spalono flagę Jugosławii

Wydarzenia z Zagrzebia nie były jedynym znakiem, iż obecna federacja zmierza ku upadkowi. 25 września 1990 roku odbył się jeszcze w ramach jugosłowiańskiej ligi mecz pomiędzy Hajdukiem Split a Partizanem Belgrad. Tym razem nie było kibiców drużyny przyjezdnej, ponieważ liga wydała zakaz wstępu na mecze dla kibiców gości, zwłaszcza tych rozgrywanych w miastach innych republik.

Niemniej mimo braku gości z Serbii nie obyło się jednak bez kolejnego manifestu. Otóż bośniaccy kibice spalili jugosłowiańską flagę (moment na filmie widoczny od 3:35). Lokalny dzielnik „Slobodna Dalmacija” ogłosił, że 25 września 1990 roku to była środa, która symbolicznie zapowiadała koniec Jugosławii.

Zvonimir Boban kopniakiem rozpoczął wojnę? Nie, ale nadał jej symbolicznego wymiaru

Niektórzy sądzą, że te zamieszki z 13 maja zapoczątkowały chorwacką wojnę z Serbią o niepodległość. Taka teoria fantastycznie wpisuje się w liczne artykuły publicystyczne, jednak niestety nie jest ona prawdą. Faktyczna seria wojen jugosłowiańskich rozpoczęła się dopiero w 1991 roku i przyniosła śmierć ponad stu tysięcy ludzi oraz masową emigrację milionów ludzi. Każdy wie, jak straszną zbrodnią była choćby masakra w Srebrenicy. Jednak ta wojna wynikała z różnic etnicznych i dążeń niepodległościowych. 

Niemniej bez wątpienia zamieszki z 13 maja na stadionie Maksimir odegrały ważną rolę w symbolice konfliktu. Po raz kolejny mogliśmy się bowiem przekonać, jak piłka nożna, nasycona niezwykle silnym poczuciem nacjonalizmu, może, niewłaściwie pokierowana, doprowadzić do wybuchu międzynarodowej i międzyetnicznej nienawiści. Zwłaszcza w tak gorącym kociołku, jakim była Socjalistyczna Federacja Republiki Jugosławii.

Federacji będącej zlepkiem różnych kultur i różnych narodowości, które pod pokrywką pozornej jedności tylko czekały, aby wybuchnąć. Zvonimir Boban swoim kopnięciem tylko dopełnił odchylenia tejże pokrywki, z której wybuchła długoletnia skrywana nienawiść. 

Zvonimir Boban przez to kopnięcie ominął mundial

A czy z powodu tego zdarzenia Zvonimir Boban zmierzył się z konsekwencjami prawnymi? Tak, prokuratura postawiła mu bowiem akt oskarżenia za zaatakowanie funkcjonariusza, natomiast piłkarski związek w Jugosławii zawiesił go na sześć miesięcy. Z tego powodu 22-latek przegapił swoje pierwsze mistrzostwa świata. Natomiast zaatakowany przez niego funkcjonariusz Refik Ahmetović (który okazał się Bośniakiem) parę lat później publicznie wybaczył piłkarzowi ten występek.

Co ciekawe, jak opowiadał potem policjant, w trakcie ataku miał być namawiany do oddania strzału w kierunku piłkarza. Na szczęście tego nie uczynił. Dzięki temu nie przeszkodził „Zorro” w zrobieniu bardzo dobrej kariery na europejskich salonach piłkarskich.

Sam Boban także był świadom, że mogło to go kosztować dużo więcej. – W następnych dniach dojrzałem o jakieś 20 lat. W tamtym czasie i pod tamtym reżimem to było tak, jakbym sam siebie zastrzelił. Bałem się, że coś złego może mi się stać. 

Kiedyś byli braćmi, po wojnie stali się przeciwnikami

Aby głębiej zrozumieć skalę zawiłości stosunków bałkańskich, polecamy obejrzeć film „Ostatnia jugosłowiańska drużyna” w reżyserii Vuka Janicia z 2000 roku. Ten blisko godzinny materiał doskonale obrazuje życie po wojnie na Bałkanach. Piłkarze, którzy niegdyś byli sobie jak bracia, grali w tej samej drużynie i odnosili sukcesy, w obliczu przemian okupionych morzem krwi grali następnie w innych drużynach.

Doskonale oddano też etniczne i narodowościowe różnice pomiędzy Serbami i Chorwatami. Na filmie w trakcie przemarszu kibiców na mecz między Chorwacją i Jugosławią wprost do kamery śpiewano m.in. o zabijaniu Ustaszy. W Belgradzie całkowicie zagłuszono chorwacki hymn narodowy, w Zagrzebiu to samo uczyniono z hymnem Jugosławii. Hymnem, który przecież jeszcze nie tak dawno temu był ich wspólnym.

Zvonimir Boban nie zmienił sposobu bycia nawet po odwieszeniu korków na kołek

Choć Zvonimir Boban swoją piłkarską karierę zakończył lata temu, to jego ognisty charakter dalej pozostał. Nawet gdy wbił się w garnitur dyrektorski, to wciąż nie pozwala sobie w kaszę dmuchać, o czym przekonali się jego ukochany klub AC Milan oraz FIFA. W 2019 został zatrudniony na stanowisku dyrektora do spraw piłki nożnej w Milanie i był bliskim współpracownikiem swojego kolegi z boiska Paolo Maldiniego, wtedy dyrektora technicznego.

Wytrwał tam jednak tylko 9 miesięcy i został zwolniony po tym, jak skrytykował Ivana Gazidisa, ówczesnego dyrektora generalnego klubu, oskarżając go o prowadzenie negocjacji z potencjalnym trenerem Milanu na sezon 2020/2021, Ralphem Rangnickiem, za plecami jego oraz Maldiniego. Natomiast na początku 2024 roku, po trzech latach pracy jako szef departamentu piłkarskiego UEFA, zrezygnował ze stanowiska po konflikcie z prezesem tej organizacji Aleksandrem Čeferinem w kwestii zmian w statucie organizacji, dzięki którym ten drugi mógłby sprawować funkcję prezesa UEFA do 2031 roku.

– Gdybym miał poprzeć ten pomysł i po prostu odwrócić głowę, to działałbym wbrew zasadom i ogólnym wartościom, w które głęboko wierzę. Nie zgrywam żadnego bohatera i doskonale wiem, że wielu jest tego samego zdania. Być może jest to naiwne, ale z pewnością słuszne – mówił w rozmowie z Associated Press. Cały on – mówi, co czuje, robi w to, co wierzy, czy się komuś to podoba, czy nie.

***

Widzimy zatem, że Zvonimir Boban to człowiek nie tylko utalentowany piłkarsko, lecz także niezwykle twardy, charakterny gość, który zawsze wyraża swoje zdanie i broni jego zdaniem słusznej sprawy. Tak też właśnie było 34 lata temu, gdy postanowił sprzeciwić się agresji policji i stanąć w obronie swojego pobratymca. – Oto stałem tam jako osoba publiczna, gotowa zaryzykować swoje życie, karierę i wszystko, co mogła mi przynieść sława. Wszystko to z powodu jednej idei, jednego powodu – sprawy chorwackiej. Tamtego dnia otrzymałem rolę w historii politycznej, a nie tylko tej sportowej.

Ma rację. Swoim czynem nie tylko pokazał osobowość, ale zmienił bieg historii i zbudował fundament do działania chorwackich nacjonalistów w walce o najwyższe dobro, dobro którego pragnął i on – niepodległą Chorwację.

Źródła:

[1]: „Ostatnia Jugosłowiańska drużyna” w reżyserii Vuka Janicia

[2]: Twenty Years Later: The War Did (not) Begin at Maksimir. An Anthropological Analysis of the Media Narratives about a Never Ended Football Game, Ivan Đorđević

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze