Wspominamy Krzysztofa Nowaka, piłkarza, który zmarł przez ALS


31 sierpnia 2014 Wspominamy Krzysztofa Nowaka, piłkarza, który zmarł przez ALS

Akcja #ALSIceBucketChallenge, o której wspominaliśmy już na łamach naszego portalu, robi prawdziwą furorę na całym świecie,  nie tylko wśród znanych osobowości sportu czy muzyki, ale także w kręgach „szarych” obywateli, którzy korzystając z okazji do całkiem oryginalnej zabawy, mogą wesprzeć fundacje walczące o zdrowie osób chorych na stwardnienie zanikowe boczne, znane jako ALS. Mało kto jednak pamięta, że ta nieuleczalna, straszliwa choroba zebrała swoje żniwo także wśród polskich piłkarzy.


Udostępnij na Udostępnij na

Krzysztof Nowak, urodzony w 1975 roku, był  defensywnym pomocnikiem, grającym jednak przede wszystkim jako klasyczna „10”, rozgrywający z prawdziwego zdarzenia. Wychowanek RKS-u Ursus właśnie z tym numerem grał w Wolfsburgu, gdzie zyskał sobie przydomek „10 serc”, odwołującego się nie tylko do karcianej nomenklatury, ale przede wszystkim do niesamowitego zaangażowania i waleczności piłkarza, który wcześniej grał również w  Atlético Paranaense, będąc pierwszym (obok Mariusza Piekarskiego) Polakiem w lidze brazylijskiej. Kurytyba (miasto, w którym występuje ten klub) to zresztą jedno z największych skupisk Polonii na świecie, działa tam polski konsulat na kraj pięciokrotnych mistrzów świata. Nikogo nie może zatem dziwić fakt, że i tam Nowak był znaczącą postacią, ulubieńcem kibiców, właśnie sercem drużyny. Przez dwa lata spędzone w Brazylii, piłkarz z Warszawy zdobył renomę, która pozwoliła mu na powrót do Europy, do budującego swoją siłę VfL Wolsbrug. To właśnie tam Nowak, obok Andrzeja Juskowiaka (napastnik) i Waldemarem Krygierem (obrońca) tworzyli pierwsze polskie trio w Bundeslidze. Protoplaści zestawu Piszczek –Błaszczykowski – Lewandowski również stanowili o sile swoich formacji w klubie z Dolnej Saksonii. Krzysztof Nowak w 83 występach w barwach „Wilków” zdobył 10 goli, dziesiątka, można powiedzieć, prześladowała naszego piłkarza. Numer na koszulce (także w kadrze), liczba goli dla klubu, w którym zrobił największą karierę, ilość występów w reprezentacji Polski (jedyny gol zdobył w debiucie z Gruzją), a w końcu data 10 lutego 2001 roku, dzień, w którym Nowak po raz ostatni pojawił się na boisku.

W przerwie zimowej sezonu 2000/2001 wiele mówiło się o zainteresowaniu reprezentantem Polski ze strony Bayernu Monachium i Juventusu Turyn. Nowak był prawdziwą gwiazdą Wolfsburga, oraz całej Bundesligi, stawiano go na równi z Michaelem Ballackiem, a czasem i ponad niego. Kariera piłkarska nie przeszkodziła mu zdać matury z wyróżnieniem i rozpocząć studiów na Poznańskim AWF. Był pracowitym, przyzwoitym człowiekiem, ojcem dwójki dzieci, przykładnym mężem. I byłby nim nadal, gdyby nie ALS.

Stwardnienie Zanikowe Boczne (ALS), to choroba neurodegeneracyjna, uszkadzająca komórki rdzenia kręgowego oraz drogi piramidowej, czyli części układu nerwowego odpowiedzialnej za „sterowanie” własnym ciałem. Choroba stopniowo i nieodwołanie prowadzi do śmierci pacjentów, którzy tracą panowanie nad coraz to większymi partiami swojego ciała. Zazwyczaj zaczyna się od dłoni i stóp, części ciała najbardziej oddalonych od jego centrum. Przebieg choroby prowadzi poprzez niedowład i przykurcz palców, potem całych rąk, utratę możliwości poruszania się, mówienia i samodzielnego połykania, aż do paraliżu mięśni odpowiedzialnych za ruchy klatki piersiowej, co uniemożliwia oddychanie i najczęściej jest bezpośrednią przyczyną zgonu przez uduszenie.

Zaczęło się od zimnych palców i grypy, którą Krzysztof Nowak przeszedł w przerwie między rundą jesienną i wiosenną Bundesligi. Potem był mecz z Bayernem, w którym reprezentant Polski wytrzymał 90 minut, by po tygodniu, w spotkaniu z Herthą Berlin, zostać zmienionym po niecałych 11 minutach z powodu zmęczenia i niezdolności do gry. Wizyty lekarskie z początku nie były w stanie określić diagnozy problemów Nowaka, diagnozy, która gdy się pojawiła, brzmiała jak wyrok. ALS oznaczał niemalże natychmiastowe zakończenie kariery w wieku zaledwie 25 lat i rozpoczęcie leczenia w Niemczech, Holandii i Stanach Zjednoczonych.

VfL Wolfsburg zachował się w tej sytuacji wzorowo, nie tylko przedłużając kontrakt z piłkarzem mimo jego niezdolności do gry, ale również opłacając przeloty i koszty leczenia swojej „Dziesiątki”. W 2002 roku z inicjatywy klubu powstała Fundacja Krzysztofa Nowaka, zajmująca się leczeniem i badaniami nad ALS, fundacja, która na terenie Niemiec działa do tej pory. Jej logiem jest zielona „10” w sercu o tym samym kolorze, odwołująca się do barw VfL i pseudonimu piłkarza. W 2003 roku Nowak, już na wózku inwalidzkim, niezdolny do samodzielnego poruszania się, pojawił się na stadionie Wolfsburga, gdzie zorganizowano benefis, mecz przeciwko Bayernowi Monachium, z którego przychód został przeznaczony na jego leczenie. „Bawarczycy” wystawili najsilniejszy możliwy skład, na czele z Olivierem Kahnem czy Claudio Pizzaro. Sam bohater wieczoru nie był już w stanie pozdrowić kibiców na stadionie. Niecałe dwa lata po diagnozie, jego ręce były już całkiem sparaliżowane.

26 maja 2005 roku, Krzysztof Nowak zmarł w Wolfsburgu. Na jego pogrzebie pojawiły się setki kibiców oraz oficjalna delegacja, której przewodził trener Wolfgang Wolf, wielki zwolennik talentu Polaka. Od tamtej pory, w każdą rocznicę śmierci piłkarza, fani „Wilków” oraz sami przedstawiciele klubu odwiedzają grób jednego ze „swoich”, bo właśnie jako „swoją dziesiątkę” wspominają oni rozgrywającego z Warszawy.

Wylanie na siebie kubła zimnej wody w akcji IceBucketChallenge nie jest gestem przypadkowym. Prowadzi ono do chwilowego szoku, stanu, w którym ciało ma przez chwilę być niczym sparaliżowane, ma to symulować odczucie, które nie jest obce osobom z ALS. Za tą zabawą kryje się walka o każdy dzień, każda złotówka może przybliżyć do poznania mechanizmu walki z tą straszliwą, zabójczą chorobą. Chorobą, która odebrała nam Krzysztofa Nowaka.

Komentarze
Michał (gość) - 10 lat temu

Bardzo fajny artykuł, który oddaje całe sedno "zabawy" w wylewanie kubła wody na głowę. Pamiętam trochę grę Krzysztofa Nowaka i rzeczywiście mógł zajść daleko, jednak nie było mu to dane...

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze