Wojciech Łobodziński kończy swoją misję w Miedzi


Zaledwie 5 punktów po 11 kolejkach zwiastowało nieuniknione. Wojciech Łobodziński odchodzi z "Miedzianki"

11 października 2022 Wojciech Łobodziński kończy swoją misję w Miedzi
B. Melniczuk

Nie tak to miało wyglądać – przed sezonem większość ekspertów typowała, że Miedź Legnica może być rewelacją sezonu. Dużo głośnych transferów, doświadczenie działaczy z historycznego sezonu 2018/2019, rozgromienie Fortuna 1. Ligi. Rzeczywistość okazała się brutalna. Wojciech Łobodziński zupełnie nie poradził sobie w ekstraklasie i żegna się z funkcją trenera dolnośląskiego zespołu.


Udostępnij na Udostępnij na

Posadę szkoleniowca tymczasowego obejmie Radosław Bella, lecz już teraz pojawiają się plotki o jego następcy. Czy Miedź ma jeszcze szansę wyjść ze strefy spadkowej?

Wojciech Łobodziński – za dobry na pierwszą ligę, za słaby na ekstraklasę?

Były już trener „Miedzianki” miał istne wejście smoka. W swoim premierowym sezonie zdemolował zaplecze ekstraklasy, zdobywając 77 punktów, co dało aż 15 oczek przewagi nad drugim Widzewem. Zaledwie 3 porażki w sezonie i 22 stracone bramki – takie liczby robiły wrażenie. Jeszcze w trzecioligowych rezerwach Łobodziński pokazał, że ma trenerski potencjał. W 13 meczach odniósł 7 zwycięstw, zanotował 2 remisy i poniósł 4 porażki. Taki rezultat pozwolił drużynie utrzymać się na tamtym szczeblu rozgrywkowym. Z kolei zwolnienie Jarosława Skrobacza otworzyło przed nim dużą szansę.

Przygoda w PKO BP Ekstraklasie to jednak porażka na całej linii. Tylko 1 zwycięstwo (które Miedź odniosła pod wodzą zastępcy trenera, Radosława Belli), 2 remisy i aż 8 porażek w zaledwie 11 spotkaniach. To 5 zdobytych punktów i 7 oczek straty do bezpiecznej lokaty. Oprócz tego 21 straconych bramek – brakuje zaledwie bramki, aby wyrównać wynik Miedzi z całego poprzedniego sezonu. Takie wyniki w żadnym wypadku nie bronią Wojciecha Łobodzińskiego.

Przed rozpoczęciem sezonu do Legnicy zawitało aż dziesięciu nowych zawodników z ośmiu różnych państw. Pojawiły się więc głosy, że w Miedzi zrobiła się swego rodzaju Wieża Babel. Trudno się z tym nie zgodzić, jeśli popatrzymy na wyniki i grę legniczan. Drużyna została wymieniona na prawie nową, więc zawodnicy potrzebowali czasu, aby się ze sobą zgrać. Z nowych nabytków jednakże jedynie Henriquez, Narsingh i ewentualnie Guelen nie są rozczarowaniem – wszyscy pozostali nie dają drużynie tyle, ile od nich oczekiwano.

Eksperymentalny skład nie dał przełamania w Częstochowie

Zdaje się, że w swoim – jak się okazało – ostatnim meczu Wojciech Łobodziński postawił wszystko na jedną kartę. Wymienił bramkarza, oba boki obrony, prawe skrzydło. Na ławce posadził dotychczasowego pewniaka, Maxime Domingueza. Piłkarze grali przez większość spotkania tak, aby stracić jak najmniej bramek. Ta sztuka się w sumie udała – Rakowowi udało się umieścić piłkę w siatce tylko raz, już w drugiej minucie.

Gospodarze powinni wygrać to spotkanie znacznie wyżej, lecz razili nieskutecznością. Miedź mogła natomiast wywieźć z trudnego terenu jeden punkt. W 78. minucie za faul Kovacevicia na Obiecie podyktowano „jedenastkę”. Ale jak nie idzie, to nie idzie. Angelo Henriquez uderzył na idealnej dla bramkarza wysokości i Bośniak bez większych problemów odbił futbolówkę.

Ostatecznie Raków nie zawiódł swoich kibiców i zgodnie z planem zainkasował trzy punkty. Miedź z kolei jest już samotną czerwoną latarnią ligi. Swoje drugie w tym sezonie zwycięstwo odniosła bowiem Lechia Gdańsk, która pokonała Cracovię. Sytuacja legniczan jest już fatalna – do 15. Korony Kielce tracą 7 oczek.

– Bardzo dziękujemy Wojtkowi za te wszystkie lata, a szczególnie za wspaniałe emocje w ostatnim sezonie 1. ligi i wiele radości oraz dumy, której nam dostarczył. Wojtek ma wszystko, by być znakomitym trenerem i jestem przekonany, że tak będzie. Będziemy trzymać kciuki za rozwój jego kariery. Ale teraz uważam, że nasz zespół potrzebuje świeżego spojrzenia i nowego impulsu, dlatego zdecydowaliśmy się na zmianę – mówi w klubowym komunikacie Andrzej Dadełło, właściciel Miedzi.

Kto przejmie stery w Miedzi?

Nie ma wątpliwości, że Miedź potrzebuje w tej chwili szkoleniowca, który weźmie na swoje barki bardzo trudne zadanie. Legniczanie potrzebują typowego „strażaka”, który wyciągnie ich z poważnego kryzysu. Jak poinformował Tomasz Włodarczyk z serwisu Meczyki.pl, bardzo blisko finalizacji było zatrudnienie Dariusza Banasika. Zrobił on z Radomiakiem Radom w poprzednim sezonie bardzo dobry wynik jesienią, lecz gdy nadszedł kryzys na wiosnę, został zwolniony. Od tego czasu pozostaje bez pracy, a z Miedzią ostatecznie się nie porozumiał. 

Zdaje się więc, że faworytem do objęcia klubu stał się Ireneusz Mamrot. Po bardzo udanym okresie z Chrobrym Głogów dostał on szansę w Jagielloni Białystok, w której spędził prawie dwa i pół roku. Następnie przejmował stery Arki Gdynia i ŁKS-u, lecz już na znacznie krótszy czas. Ostatnim jego pracodawcą była ponownie Jagiellonia, ale nie był to udany powrót. W 20 meczach zdobywał średnio 1,20 punktów na mecz, a gwoździem do trumny okazała się porażka aż 0:5 z Rakowem. Stało się to w grudniu ubiegłego roku i jak dotąd to jego ostatnie trenerskie zatrudnienie.

Choć zdaje się, że Ireneusz Mamrot jest blisko przejęcia tej posady, to Andrzej Dadełło lubi zaskakiwać. Tak było chociażby po zwolnieniu Dominika Nowaka – wówczas w jego miejsce zatrudnił Ireneusza Kościelniaka, który nie miał żadnego doświadczenia na tak wysokim szczeblu.

Łobodziński zapisał się w historii Miedzi

Mimo złego okresu w ekstraklasie Wojciech Łobodziński i tak bez wątpienia jest legendą legnickiego klubu. Dołączył do niego w 2012 roku i był piłkarzem Miedzi przez osiem lat. Następnie objął jej stery. Awansował tym samym do najwyższej ligi zarówno jako zawodnik, jak i trener. We współczesnej historii Miedzi nie ma większej postaci. 

Interesującą kwestią pozostaje to, jaki będzie jego następny krok. Patrząc na poprzedni sezon, bez większego problemu powinien znaleźć zatrudnienie w Fortuna 1. Lidze, bo w niej odnalazł się idealnie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze