To miał być największy hit Euro 2016: aktualni mistrzostwie Europy podejmowali srebrnych medalistów sprzed czterech lat. Mecz Włochy – Hiszpania okazał się pokazem catenaccio – Chiellini i spółka zrealizowali wszystkie podpunkty planu pt. „Jak zostać królem”, zrzucając obecnego króla z tronu. Nie pomogła tiki-taka – nie po raz pierwszy w ostatnich latach. Czy przegrana 0:2 to koniec najważniejszego nurtu taktycznego od 2009 roku?
Na czym polega tiki-taka? Setki podań na małej przestrzeni, z maksymalnie dwoma kontaktami. Tworzenie trójkątów w środku pola. Rozrywające obronę, niesygnalizowane w żaden sposób prostopadłe piłki. Nieoddawanie futbolówki rywalowi. Barcelońska szkoła z roku 2009 wyprodukowała wirtuozów, którzy do takiej gry wydawali się stworzeni. I byli, a „Barca” i Hiszpania wygrywały wszystko, co się dało.
Sędzia policzył po raz trzeci
Na wszystko jednak przyjdzie czas. Pierwszy na dobre tiki-takę rozgryzł Mourinho, który najpierw z Interem, a później z Realem Madryt skutecznie stawił czoła „Barcy”. W międzyczasie w obu ekipach grających tym stylem zmieniało się niewiele, a w przypadku kadry – prawie nic. Aż w końcu styl miliona podań dostał „plaskacza” od Juppa Heynckesa.
W półfinale Ligi Mistrzów w sezonie 2012/2013 bawarski walec zrównał „Blaugranę” z ziemią, pozostawiając po sobie jedynie zgliszcza. 0:7 w dwumeczu, tiki-taka zmiażdżona przez agresywny atak i pressing zaczynający się w polu karnym – już wtedy pisano o rychłym zmierzchu taktyki Guardioli.
Nie każdy bokser pada po pierwszym ciosie. Pierwszy mecz mundialu 2014 – Holendrzy wbili Hiszpanom piątkę, tracąc jedną bramkę. Robili dokładnie to, co chcieli. Przyzwyczajeni do utrzymywania się przy piłce podopieczni del Bosque nie mieli szans dognić rywali, byli od nich słabsi w każdym aspekcie gry. Cios numer dwa. Efekt? Koniec reprezentacyjnej kariery Xaviego.
Enrique w Barcelonie postawił wszystko na jedną kartę: swoim najważniejszym zawodnikiem uczynił Suareza, zdejmując Messiego z fałszywej dziewiątki. Hiszpanie natomiast postarali się o znalezienie nowych wykonawców, aby stoczyć trzecią rundę walki o przetrwanie tiki-taki. Grande Italia wygrała 2:0 i nie pozostawiła im żadnych złudzeń.
Czas pożegnań. Iniesta nie wystarczy
Włosi zagrali perfekcyjnie. Hiszpanie, próbując swojej gry, nadziali się na najlepiej zastawione szyki obronne na Euro 2016. Niech świadczy o tym fakt, że w pierwszej połowie zaledwie jedno ich podanie znalazło adresata w polu karnym Italii. Poniższa grafika ze strony Fourfourtwo.com prezentuje wszystkie podania Hiszpanów. Zwróćcie uwagę, jaka kołyska utworzyła się wokół „szesnastki” zwycięzców.
Żadna z wykreowanych przez Hiszpanów szans nie była typową dla nich sytuacją. Co więcej, druga połowa – w której „La Furia Roja” zagrała lepiej niż w pierwszej – obfitowała w ich podania górą do dwóch wysokich napastników, a więc Moraty i Aduriza. To brzmi… niehiszpańsko.
Najlepszym przykładem tego, jak Włochom udało się wyłączyć z gry swoich rywali, są dzisiejsze poczynania Andresa Iniesty. Wirtuoz środka pola, który był najlepszym graczem swojej kadry, dzisiaj zaledwie dwa razy znalazł kolegów w polu karnym. Pamiętacie sytuację z finału ME z 2012 roku, kiedy pomocnika Barcelony atakowało pięciu Włochów, a on i tak wygrał? Dzisiaj był bez szans. Conte odrobił pracę domową, którą zadał mu cztery lata temu Cesare Prandelli. A dziś przy jednym z odbiorów Eder założył Inieście siatkę.
Jeden Iniesta to za mało. Wymiana pokoleniowa w reprezentacji trwa, czego najlepszym dowodem jest Morata w ataku oraz De Gea w bramce, jednakowoż aby znowu zacząć zachwycać, należy odejść od starych przyzwyczajeń. Z kadrą pożegna się del Bosque, którego myśl taktyczną światu udało się już rozpracować.
Powrót do przeszłości
Tiki-taka przestała już zaskakiwać. Czy po trzecim ciosie jeszcze się podniesie? Drugi z rzędu przegrany turniej to symboliczny powrót do czasów, kiedy Hiszpanie byli mocni na papierze, a każde kolejne rozgrywki pokazywały im właściwe miejsce w szeregu. W tamtych czasach również zmieniali w składzie i myśleniu niewiele – grajmy jak jest, uda się.
Dziś są już mądrzejsi o guardiolowską rewolucję, która udoskonalana z miesiąca na miesiąc obsypała ich złotem. Dziś Hiszpanie muszą cofnąć się do przeszłości – zbierają cięgi, aby w końcu znaleźć złoty środek, wymyślić nową generację. Dziś Chiellini i Pelle, strzelcy bramek w ćwierćfinałowym starciu Włochy – Hiszpania, mogą rozpocząć największą od lat rewolucję piłkarską w kraju z Półwyspu Iberyjskiego.
Nadszedł czas, aby spojrzeć w lustro, w którym dokładnie widać wszystkie zmarszczki.