Wladimer Dwaliszwili – gruziński czołg przestał strzelać


13 września 2015 Wladimer Dwaliszwili – gruziński czołg przestał strzelać

Po rocznej przerwie do ekstraklasy wraca postać, obok której trudno przejść obojętnie. Początki Dwaliszwilego w Polsce były obiecujące – grając w Polonii na pozycji cofniętego napastnika, dał się poznać jako silny i dynamiczny (!) zawodnik. Z kolei kibice Legii zapamiętali go głównie jako piłkarza, który swoją irytującą grą doprowadzał ich do szewskiej pasji.


Udostępnij na Udostępnij na

W lipcu ubiegłego roku pożegnano się z nim w Warszawie bez żalu. Bo choć jego statystyki z czasów gry w Legii wcale tragicznie nie wyglądają – w 53 meczach strzelił 21 bramek i zaliczył 5 asyst – trudno nie stwierdzić, że przy Łazienkowskiej zawiódł. Pamiętając jego liczne fatalne pomyłki pod bramką przeciwnika, należy założyć, że tych goli powinno być znacznie więcej.

Przejście do 8. wtedy drużyny duńskiej Superligaen miało być dla niego szansą na odbudowanie się. Jak wiele obiecywano sobie po Dwaliszwilim w Danii, świadczy fakt, że otrzymał zdecydowanie największy kontrakt w zespole – około 200 tys. euro za sezon (plus bonusy). Było to prawie dwa razy więcej, niż dostawał drugi najlepiej zarabiający piłkarz Odense. Jednak trener duńskiego klubu, Troels Bech, nie zamierzał kierować się wysokością kontraktów piłkarzy przy ustalaniu składu. Gruzin odgrywał u niego rolę drugoplanową – na boisku pojawił się czterokrotnie, tylko raz zagrał w pierwszym składzie. Po nieco ponad miesiącu obecności ekslegionisty w duńskim klubie Bech został zwolniony. Ove Pedersen, który pojawił się w jego miejsce, postanowił w bardziej zdecydowany sposób postawić na Dwaliszwilego. Pod koniec rundy jesiennej gruziński napastnik na krótko wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie Odense. To właśnie wtedy rozegrał swój najlepszy mecz w barwach klubu z Danii. W spotkaniu Nordsjaelland był strzelcem bramki, która zapewniła jego drużynie trzy punkty (akcja bramkowa od 59. sekundy).

Sami przyznacie, gol w iście Dwaliszwilego stylu. Niedługo potem w Superligaen rozpoczęła się zimowa przerwa, a następnie przygotowania do rundy wiosennej. Przygotowania o tyle istotne dla klubu z Odense, że rok 2014 skończył na ostatnim gwarantującym utrzymanie miejscu. W klubie doszli do wniosku, że mając w perspektywie walkę o byt wiosną, potrzebne są wzmocnienia na pozycji napastnika. Na wypożyczenie z Fiorentiny ściągnięto młodzieżowego reprezentanta Danii, Kennetha Zohorę. Z Heerenveen również na zasadzie wypożyczenia dołączył Thomas Dalgaard. I to był w zasadzie początek końca Gruzina w Odense. To oni dużo częściej niż Dwaliszwili pojawiali się na boisku. W 2015 roku napastnik z Gruzji zagrał tylko w dwóch meczach, w których zaliczył łącznie 40 minut. Wpływ na sytuację wychowanka Dinama Tibilisi miały również jego gwiazdorskie apanaże – w klubie zaczęto mu dawać do zrozumienia, że zarabia za dużo. W związku z jego wysokim kontraktem przy jednoczesnym braku przydatności dla drużyny nie robiono problemu z wcześniejszym rozwiązaniem ważnego jeszcze rok kontraktu. Bilans Dwaliszwilego w Odense – 15 meczów i 2 bramki. Należy jednak wziąć poprawkę na to, że zwykle na boisko wchodził z ławki – łącznie zaliczył 647 minut, czyli średnio 43 na mecz. Ani razu nie rozegrał meczu w pełnym wymiarze czasowym. Mówiąc krótko – to był najgorszy sezon w jego dotychczasowej karierze. Wcześniej Gruzin zawsze gwarantował przynajmniej 10 goli w sezonie. Tak było w czasach jego gry w Dinamie Tibilisi, Skonto Ryga, Maccabi Haifa czy już w Polsce.

Wladimer Dwaliszwili w barwach Odense BK (fot. Ekstrabladet.dk)

Przed rozpoczęciu bieżącego sezonu mówiło się o zainteresowaniu Dwaliszwilim ze strony Wisły oraz Cracovii. Bardzo chciał go w swoim składzie trener „Pasów” Jacek Zieliński. Na fakt, że zawodnik ostatecznie zdecydował się dołączyć do Pogoni, miał ponoć wpływ dyrektor sportowy szczecińskiego klubu, Maciej Stolarczyk, który zna się z menadżerem piłkarza. Z byłym napastnikiem Polonii i Legii postanowiono związać się na trzy lata.

O ile w Legii Dwaliszwili grający na pozycji typowej dziewiątki zawodził, o tyle dużo lepiej szło mu, kiedy ustawiano go na pozycji cofniętego napastnika bądź wysuniętego pomocnika (miało to miejsce głównie za czasów gry w Polonii). Właśnie w takiej roli widziałby go trener „Portowców” Czesław Michniewicz, który dostrzega, że jego współpraca z Łukaszem Zwolińskim wygląda na treningach coraz lepiej. Jego zdaniem mają szansę stworzyć ciekawy duet, ponieważ każdy z nich jest innym typem zawodnika. Gruzin lubi dłużej pograć piłką, dużo widzi na boisku. Z kolei Zwoliński to typ silnego, szybkiego napastnika. Szkoleniowiec zamierza stopniowo wprowadzać Dwaliszwilego do drużyny – wprawdzie zawodnik jest dobrze przygotowany fizycznie, ale jednak brakuje mu ogrania.

Dwaliszwili zdążył już zadebiutować w Pogoni. W wyjazdowym meczu z Koroną pojawił się na boisku w 68. minucie, zmieniając Miłosza Przybeckiego. Gruzin może nie imponował szybkością, ale widać było, że chce się pokazać – był aktywny, szukał gry, rozgrywał pikę na jeden kontakt. Był nawet bliski strzelenia bramki. Po dośrodkowaniu piłki przez Frączaka oddał strzał głową, ale na jego nieszczęście piłka trafiła w słupek. Kolejna szansa na przypomnienie o sobie polskim fanom już w tę niedzielę – Pogoń podejmie u siebie lidera ekstraklasy, Piasta Gliwice.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze