Witamy Ligę Mistrzów!


Rusza najlepsza, najwspanialsza, najpiękniejsza, najcudowniejsza Liga Mistrzów! Co prawda po raz 11 bez polskiego zespołu, ale mimo wszystko nie powinno nam to popsuć radości i przyjemności z oglądania Champions League.


Udostępnij na Udostępnij na

Najczęściej powtarzane przez kibiców pytanie, to oczywiście kto wzniesie w maju 2008 r. Puchar Mistrzów do góry. Wyjątkowi złośliwcy powiedzą pewnie, że ktoś z grona 32 uczestników, ale przecież żadnego miłośnika futbolu taka odpowiedź nie usatysfakcjonuje. Zatem kto wygra w tym sezonie LM?

Kataloński dream team

Wątpliwości co do personaliów triumfatora nie ma największa bukmacherska firma William Hill, która zdecydowanie stawia na Barcelonę. W zasadzie typując wygraną Dumy Katalonii niewiele się można wzbogacić, bo stawiając na nią 1 euro, dostaje się tylko 5. Czym Barca zachwyciła ekspertów z WH, że tak zdecydowanie obstawiają jej triumf? Przede wszystkim niezwykłą siłą rażenia, którą w Europie może pochwalić się niewielu. Fantastyczna czwórka, czyli Samuel Eto`o, Thierry Henry, Leo Messi i Ronaldinho to marzenie każdego trenera świata. A przecież Frank Rijkaard ma do dyspozycji jeszcze dwóch super- utalentowanych młodzianów: Giovanniego dos Santosa i Bojana Krkica, którym wielu ekspertów już teraz wróży świetlaną przyszłość. Imponuje również obsada defensywy. Niesamowita rywalizacja jest w środku obrony, gdzie o dwa miejsca rywalizują Gabriel Milito, Oleguer, Carles Puyol i Lilian Thuram, a w każdej chwili jako stoper może zagrać również Rafael Marquez. Podobnie wygląda sytuacja z bokami defensywy. Gianluca Zambrotta na prawej i Eric Abidal na lewej stronie obrony, gwarantują nie tylko spokój w tyłach, ale również solidne wsparcie dla bocznych pomocników. Problemem wciąż pozostaje za to bramkarz. Victor Valdes wciąż jest golkiperem nieobliczalnym, który może popisać się cudowną paradą, by za chwilę wpuścić babola. Dlaczego więc mimo to Barca latem nie postarała się o transfer lepszego bramkarza? To wielka tajemnica ciemnych biur włodarzy z Camp Nou.

Kto może zagrozić zwycięzcy LM z sezonu 2005/2006? Największe szanse bukmacherzy dają Chelsea Londyn. Triumf w Champions League to drugie z wielkich marzeń Romana Abramowicza. Pierwsze spełnił w maju ubr., ściągając na Stamford Brigde Andrija Szewczenkę, czy teraz przyjdzie czas na drugie? The Blues w ostatnich latach śmiało mogą uchodzić za największych pechowców w najważniejszych europejskich rozgrywkach. W końcu w czterech ostatnich edycjach LM, aż trzy razy odpadali w półfinale. W sezonie 2003/2004 lepsze na tym etapie rywalizacji okazało się AS Monaco, które u siebie wygrało 3:1, zaś w Londynie przegrywało już 0:2, by ostatecznie zremisować 2:2. W kolejnym sezonie przeszkodą nie do pokonania okazał się FC Liverpool, choć do dziś trwają dyskusje czy piłka po strzale Luisa Garcii minęła linię bramkową całym obwodem czy też nie. Więcej zwolenników ma ta druga teoria. W zeszłym sezonie The Reds znów wybyli z głowy Chelsea marzenia o triumfie. Tym razem jednak piłkarze Jose Mourinho sami są sobie winni, bo na Stamford Brigde wygrali tylko 1:0, choć mogli wyżej, zaś w rewanżu na Anfield Road, w serii jedenastek dwukrotnie nie potrafili pokonać Jose Reiny. Teraz cierpliwość Abramowicza się chyba już wyczerpała, bo Rosjaninowi krajowe trofea już nie wystarczają. Dziwi jednak fakt, że marząc o wygraniu LM, tak mało pieniędzy przeznaczył na wzmocnienia. Za 21 mln euro do Chelsea przybył Florent Malouda z Olympique Lyon, zaś Claudio Pizarro, Tal Ben Haim i Steve Sidwell nie kosztowali nic. Czy takimi piłkarzami The Blues mogą straszyć potencjalnych rywali? Jeśli doda się do tego, wracających do wielkiej formy Franka Lamparda i Shaun`a Wright- Philipsa, głodnych gry na wysokim poziomie Joe Cole`a i Andrija Szewczenkę oraz tradycyjnych gwiazdorów, czyli Petra Cecha, John`a Terry`ego czy Didiera Drogbę, to z pewnością tak.

Mądra polityka

Jeśli więc trzymać się typów bukmacherów, to w majowym finale w Moskwie zagrają Barcelona i Chelsea. Gdyby tak się faktycznie stało, byłby to mecz nr siedem, na przestrzeni ostatnich trzech lat. Korzystniej wypada bilans Blaugrany, która wygrała trzy razy, The Blues tylko dwa i raz był remis. Na szczęście bukmcherka ma to do siebie, że nie zawsze ci, którzy typowani są do zwycięstwa, wygrywają. Finał Barca- Chelsea jest więc możliwy, ale…też i kto inny może się zmierzyć w spotkaniu o Puchar Mistrzów. Dopiero jako piątego w kolejności do triumfu bukmacherzy z WH wymieniają Milan. Dla postronnych obserwatorów może się to wydać dziwne, ale dla ludzi obeznanych w temacie, to żadna niespodzianka. W końcu jeszcze nigdy w historii zwycięzca Ligi Mistrzów nie obronił prymatu. Czy Rossoneri będą pierwszymi, którzy tego dokonają? Raczej wątpliwe, bo tego lata kadry raczej znacząco nie wzmocnili. Poza tym wciąż będą posiadać najstarszy zespół w LM. W zeszłym sezonie co prawda nie przeszkodziło to drużynie Carlo Ancelottiego, ale jaka jest gwarancja, że w tym będzie podobnie? Z włoskich ekip największe szanse na zwycięstwo wydaje się mieć Inter Mediolan, który zasilił szybki jak błyskawica David Suazo oraz znakomity stoper, Christian Chivu. Poza tym w Mediolanie ostatecznie został Luis Figo, który mimo upływu lat, wciąż utrzymuje znakomitą formę.

Wielce prawdopodobne jest również to, że Puchar Mistrzów zdobędą Real Madryt bądź Manchester United. Oba kluby tego lata nieźle zaszalały sobie na rynku transferowym. Królewscy ściągnęli Jerzego Dudka, Pepe, Christopha Metzeldera, Javiera Saviolę, Roystona Drenthe, Wesley Snijdera, Gabriela Heinze i Arjena Robbena, zaś Czerwone Diabły Owen`a Hargreaves`a, Naniego, Andersona i Carlosa Teveza. Wielu jest takich, którzy krytykują polityką transferową tych zespołów, ale na dłuższą metę jest ona bardzo mądra. Wszak oba teamy czeka jak zwykle ciężki sezon i walka na kilku frontach, stąd też o sukcesie decydować będzie to, kto dysponuje długą ławką rezerwowych, a przede wszystkim wartościowymi piłkarzami na niej. Real i MU taką ławkę mają, stąd też o zwycięstwie mogą myśleć bardzo poważnie. Wielkie wzmocnienia poczynił również FC Liverpool, ale w odróżnieniu od innych zespołów, The Reds stawiają na zwycięstwo w kraju, bo mistrzem Anglii nie byli od 1990 r. Odwrotnie niż FC Sevilla, która w ostatnich dwóch latach stała się prawdziwym specjalistą od zwycięstw w europejskich pucharach. W sezonie 2005/2006 wygrała Puchar UEFA, by kilka miesięcy później dołożyć do tego Superpuchar Europy. W kolejnym sezonie Andaluzyjczycy znów nie mieli sobie równych w PU. Naturalną koleją rzeczy jest więc to, że tym razem chcą wygrać również i w Lidze Mistrzów.

Polskie rodzynki

Tradycyjnie już w LM nie zagra polski klub, więc znów pozostaje nam tylko interesować się występami pojedynczych graczy znad Wisły. Do tej edycji Champions League zostało zgłoszonych ich aż dziesięciu, ale tylko nielicznym dane będzie w niej występować. Pewny plac w swoich zespołach mają tylko Artur Boruc (Celtic Glasgow), Paweł Golański (Steaua Bukareszt), Mariusz Lewandowski (Szachtar Donieck) i Michał Żewłakow (Olympiakos Pireus). A reszta? Zapewne na zmiany wchodzić będzie inny Polak grający w zespole mistrzów Szkocji, czyli Maciej Żurawski, który na razie przegrywa rywalizację z takimi graczami jak Jan Venegoor of Hesselink, Chris Killen czy Scott McDonald. Podobnie rzecz ma się z Dawidem Janczykiem, który powoli aklimatyzuje się w CSKA Moskwa. Pech byłego zawodnika Legii Warszawa polega na tym, że choć piłkarzem gorszym od Vagner Love`a czy Jo nie jest, to jednak Brazylijczycy cieszą się większym zaufaniem u szkoleniowca mistrzów Rosji, Walerego Gazzajewa, chociaż formą aktualnie wcale nie imponują. Przemysław Kaźmierczak z FC Porto, z kolei wciąż jest w cieniu Marka Cecha, a przede wszystkim Lucho Gonzaleza. Bez szans na grę wydają się być za to Jerzy Dudek (Real Madryt), Łukasz Fabiański (Arsenal Londyn) i Tomasz Kuszczak (Manchester United). Poza piłkarzami znad Wisły, w LM zobaczymy również polskich sędziów! Głównym arbitrem będzie Grzegorz Gilewski, zaś na liniach pomagać mu będą Maciej Wierzbowski i Rafał Rostkowski. Skoro mistrza Polski od ponad dekady nie ma w Lidze Mistrzów, to przynajmniej cieszmy się występami pojedynczych piłkarzy, czy jak w tym przypadku sędziów. Wszak, gdy się nie ma co się lubi, to się lubi, to co ma.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze