Wisła Kraków poważnym kandydatem do spadku, a Legia – mistrzostwa?


Legia Warszawa w niedzielne popołudnie zdemolowała krakowską Wisłę. Czy podopieczni trenera Stolarczyka będą w tym sezonie musieli bronić się przed spadkiem?

27 października 2019 Wisła Kraków poważnym kandydatem do spadku, a Legia – mistrzostwa?
Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Pojedynki Wisły Kraków z Legią Warszawa zawsze gwarantują ogromne emocje. Obie drużyny mają na swoich kontach trzynaście mistrzostw Polski, nie dziwi więc, że i w niedzielę wieczorem oczy wszystkich fanów piłki w naszym kraju były zwrócone na stadion przy Łazienkowskiej. Nic nie zapowiadało jednak tego, co wydarzyło się przez kolejne 90 minut...


Udostępnij na Udostępnij na

Wpierw Luquinhas, potem trzy razy Kante, dalej Novikovas, Wszołek i Niezgoda. Łącznie siedem. Siedem bramek strzeliła warszawska Legia w meczu przeciwko Wiśle na własnym stadionie. Załamani fani „Białej Gwiazdy” zaczęli opuszczać trybuny na długo przed końcowym gwizdkiem, ku uciesze miejscowych.

Vuković zostaje, Stolarczyk odchodzi?

Miniony wieczór może nie odwrócił sytuacji w naszej ekstraklasie o 180 stopni, ale z pewnością skłonił nas do zadania sobie kilku pytań. Po pierwsze wydaje się, że szkoleniowiec Legii Aleksandar Vuković odkupił winy i odzyskał zaufanie zarządu i kibiców. Po zwycięstwie nad dwoma największymi rywalami w kraju nie mogło być inaczej, tym bardziej że Legia znacząco przybliżyła się do obecnego lidera. Do Wisły Płock warszawiacy tracą już tylko dwa punkty. Serb, którego posada tak właściwie od przegranego dwumeczu z Rangers Glasgow wisiała na włosku, teraz wydaje się pewny jak nigdy dotąd.

I o ile sytuacja trenera Legii znacząco się poprawiła, o tyle po drugiej stronie barykady nie jest kolorowo. Dla Macieja Stolarczyka porażka 0:7 to zwykła kompromitacja. Kompromitacja, która stanowi idealne podsumowanie obecnej sytuacji Wisły Kraków. Drużyna z Krakowa w niedzielę przegrała piąty mecz ligowy z rzędu, a w lidze zajmuje dopiero 14. miejsce. Gorsze od Wisły są tylko ekipy Arki Gdynia i Korony Kielce.

Dlatego też należy się zastanowić, jak długo jeszcze zarząd krakowskiej Wisły będzie darzył trenera Stolarczyka zaufaniem. Wygląda na to, że Wisła Kraków będzie się bronić przed spadkiem do samego końca – obecnie znajduje się przecież w strefie spadkowej i nie ma podstaw do tego, aby wierzyć w to, że szybko uda jej się od niej oddalić.

Do tego ostatnio znów pojawiły się doniesienia, jakoby Wisła miała kolejne problemy finansowe. Kolejne miesiące mogą się okazać niezwykle kluczowe dla „Białej Gwiazdy”, a ewentualny spadek krakowskiego klubu może być jego gwoździem do trumny. Mecz z beniaminkiem ligi, Rakowem Częstochowa, dla trenera Stolarczyka może być zatem meczem o być albo nie być w Wiśle Kraków. Pytanie tylko, jaki pomysł na poprawę sytuacji ma zarząd klubu, o ile tylko w tym roku zapadnie decyzja o zwolnieniu szkoleniowca.

Legia nabrała wiatru w żagle

Wracamy do bohaterów niedzielnego spotkania – zawodników Legii Warszawa. Zaczniemy od Luquinhasa: 23-letni Brazylijczyk strzelił pierwszą bramkę w tym sezonie i otworzył wynik spotkania przy Łazienkowskiej. Napastnik dołączył do Legii w lipcu tego roku, a spotkanie z Wisłą było jego 19. występem w barwach stołecznego klubu. Po około 1300 minutach bez trafienia Luquinhas w końcu się przełamał i być może zapoczątkował dla siebie nowy okres w Legii.

Następną postacią, jakiej należy się przyjrzeć, jest Jose Kante. Były zawodnik Górnika i Wisły Płock strzelił w niedzielę hat-tricka. Dla niego były to także pierwsze trzy trafienia dla swojego zespołu w tym sezonie PKO Ekstraklasy. Choć Aleksandar Vuković zdecydował się nie stawiać na Gwinejczyka na początku sezonu, teraz jednak może on skutecznie wygryźć z zespołu choćby młodego Niezgodę. Zastanawia tylko, dlaczego szkoleniowiec postanowił całkowicie odsunąć Kante od składu na mecze eliminacji Ligi Europy? To jednak niejedyna z dziwnych decyzji trenera Vukovicia w tym sezonie.

Z drugiej strony Niezgoda, mimo że wszedł z ławki, zdołał strzelić bramkę na 7:0. Trener Vuković ma w związku z tym prawdziwy ból głowy, gdy mimo sprzedaży dwóch podstawowych napastników na ich miejsce wyrastają kolejni, konkretni kandydaci do zapewnienia sobie miejsca w pierwszej drużynie.

Tymczasem Arvydas Novikovas, który po zmianie klubu nie prezentował się tak dobrze jak w Jagiellonii, strzelił kolejną bramkę w tym sezonie. Litwin w ostatnich dniach naprawdę się rozpędza. W zeszłym tygodniu w bardzo ważnym meczu z Lechem strzelił wyrównującą bramkę. W niedzielę zaliczył asystę oraz kolejne trafienie. Novikovas w końcu odnalazł się w zespole, a trener znów wie, że może na nim polegać.

***

Niedzielny wynik dla Legii to, podobnie jak zwycięstwo nad Lechem, niezwykle ważny moment w kontekście walki o najwyższe cele. Warszawiacy zbliżyli się na zaledwie dwa punkty do liderującej Wisły i odzyskali wiarę w siebie. Przed Legią mecze głównie z zespołami z dolnej części tabeli, które po prostu powinna być w stanie wygrać. Wisła zaś znalazła się w niemałych tarapatach. Kolejny mecz przeciwko Rakowowi Częstochowa będzie niezwykle ważny zarówno w kontekście walki o utrzymanie w lidze, jak i utrzymania się Stolarczyka na stołku trenerskim.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze