Kto jest winny licznym urazom w Bayernie?


21 lutego 2016 Kto jest winny licznym urazom w Bayernie?

Od dłuższego już czasu słyszymy kolejne doniesienia wprost z Monachium – Badstuber złamał kostkę, Boateng wypada na trzy miesiące, Javi Martinez doznaje kolejnego urazu kolana, z powodu problemów mięśniowych w najbliższym meczu zabraknie czterech zawodników. Plaga kontuzji, jakie trapią Bayern, to tylko część problemów w ostatnich trzech latach. Kogo można za to winić? Trenera? Być może to wina źle dobranego sztabu? Obozy przygotowawcze są zbyt intensywne? Czy to zupełnie coś innego? Postaramy się przeanalizować, co tak naprawdę jest powodem największego wroga „Bawarczyków” – kontuzji.


Udostępnij na Udostępnij na

Obozy przygotowawcze przed rundą rewanżową to zbyt wiele?

Doha – stolica i największe miasto Kataru, które zachwyca nie tylko swym pięknem, ale i wysoką temperaturą niezależnie od pory roku. Urok tego miejsca i dogodne warunki przyciągają nie tylko turystów, ale i największe kluby piłkarskie, które pragną na nowoczesnych obiektach i halach przygotowywać się do nowego sezonu czy też rundy rewanżowej – tak jak Bayern Monachium, który kilka tygodni temu ponownie odwiedził jeden z najbogatszych krajów Azji.

Skupmy się jednak na aspekcie sportowym. Czy, mając zaledwie kilka dni na przygotowanie, warto ryzykować i podróżować tysiące kilometrów tylko po to, aby przez bardzo krótki czas trenować do kolejnej rundy? Wielu ekspertów zadaje sobie to pytanie każdego roku, jednak nie od dziś wiadomo, że jednym z powodów, dla którego kluby decydują się na takie podróże są możliwości promowania własnej marki, a co za tym idzie – kolejne umowy sponsorskie, które przecież przekładają się potem na transfery, te z kolei na sukcesy, trofea i tak dalej…

Zawodnicy Bayernu poprzedni okres przygotowawczy, do rundy jesiennej, również spędzili w Doha, gdzie od kilku sezonów trenują zimą. Czy nagła zmiana klimatu może mieć wpływ na efektywność treningów? Oczywiście, jednak nie można z tym wiązać problemu urazów mięśniowych, które przecież skądś się muszą brać. Czy ma na to wpływ intensywność treningów? Zależy. To również pytanie, które wymaga głębszej analizy, jednak spoglądając na pracę Felixa Magatha, który był uważany za jednego z największych katów treningowych, nie można zwalać winy na zbyt mordercze treningi.

Choć kilkudniowy okres przygotowawczy z dala od domu, niezależnie od odległości i intensywności, nie może być punktem zapalnym – od lat kluby piłkarskie decydują się na obozy treningowe w innych krajach, chociażby ze względów marketingowych – warto jednak mieć na uwadze, iż w Niemczech zawodnicy mają przerwą zimową, o której mogą tylko pomarzyć zawodnicy innych lig europejskich. Być może właśnie taka przerwa ma wpływ na podatność na urazy…

Zawodnicy ciężko pracują przez cztery miesiące, po czym udają się na dwutygodniowy urlop i wracają do morderczych treningów oraz kolejnych spotkań. Nie trzeba być ekspertem, aby wiedzieć, iż jest to prawda, jednak dla profesjonalnych zawodników nie jest to żadna nowość – ich ciała są po prostu do tego przystosowane.

Podsumowując, czy obóz treningowy w Doha jest głównym powodem urazów „Bawarczyków”? Zgódźmy się z tą tezą w 20%. Dlaczego tak mało? Dowiemy się w kolejnej tezie.

Pep Guardiola przesadza?

W obecnym sezonie „Bawarczycy” doznali już czternastu kontuzji mięśniowych! To coś, czego normalny człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić. Czy metody stosowane przez Pepa Guardiolę mogą mieć na to wpływ? Jak najbardziej, przecież Hiszpan znany jest z tego, że do każdego aspektu gry przywiązuje wielką uwagę i oczekuje pójścia na całość.

Jeśli spojrzeć na wypowiedzi Raymonda Verheijena, który jest ekspertem od przygotowania fizycznego, można śmiało stwierdzić, że to właśnie Katalończyk stanowi główne źródło problemu. Dla przykładu, podczas prowadzenie zespołu przez legendarnego już Juppa Heynckesa „Bawarczycy” odnosili znacznie mniej kontuzji niż teraz – „Duma Bawarii” przez dekadę miała najmniej urazów spośród elity piłkarskich klubów.

Głównym problemem może być styl prowadzenia zespołu przez Pepa Guardiolę, który znacząco zmienił Bayern, jaki znaliśmy za czasów popularnego „Don Juppa”. Jednakże, czy tak naprawdę Katalończyk jest winny? Nie trzeba być specjalistą, aby wiedzieć, że tacy zawodnicy jak Arjen Robben czy Franck Ribery są bardzo często kontuzjowani. Oczywiście wina zapewne leży po stronie byłego trenera Barcelony, lecz nie całkiem.

Arjen Robben
Nie jest tajemnicą, że Arjen Robben należy do piłkarzy często łapiących wszelkiej maści urazy

Guardiola jest typem trenera, który pieczołowicie przykłada się do swojej pracy i wymaga od swoich podopiecznych oraz współpracowników tego samego. To trener z wizją, która kształtuje się na nowo każdego dnia, to typ geniusza taktycznego, który w jednej chwili potrafi przystosować zespół do taktyki rywala. 45-latek ma również swoje ciemne strony. Niejednokrotnie Guardioli zarzucano, że zbyt mało czasu poświęca na rozmowy z zawodnikami – być może to podłoże psychologiczne przekłada się potem na całe ciało. Zawodnik bez wsparcia najważniejszej osoby w klubie marnieje, albo odradza się na nowo i pokazuje hart ducha, co następnie przekłada się na sukcesy.

Oczywiście, że mamy problem. Mamy jednego stopera w osobie Holgera Badstubera. Medhi Benatia potrzebuje od dwóch do trzech tygodni, aby dojść do pełni zdrowia. Jerome Boateng wypadł na dłużej, ale absencja Javiego Martineza skończy się szybciej – powiedział dwa tygodnie temu Guardiola, który kilka dni później dowiedział się o kolejnym urazie środkowego obrońcy.

Podsumowując, tezie, że to Guardiola jest winny, dajemy co najmniej 15% – dlaczego tylko tyle? Odpowiedź jest prosta: każdy trener wprowadza jakieś zmiany i w dużej mierze od zawodnika zależy, jak się do nowych warunków przystosuje, czy będzie tak jak w przypadku regulaminu wprowadzonego przez Katalończyka dbał o dietę, sen i treningi. Przecież w czasie jego pracy w Barcelonie urazy nie zdarzały się tak często. Ponadto kolejna teza również wiele wniesie do tego wątku.

Winny jest sztab medyczny

Przyjście Pepa Guardioli do Bayernu wiązało się między innymi ze zmianami personalnymi w sztabie – do klubu przyszło wielu współpracowników Katalończyka, w tym fizjoterapeuci i eksperci od przygotowania fizycznego, doszło więc do kilku poważnych zmian w sztabie medycznym. Czy mamy zatem rozwiązanie problemu? Nie do końca, ale jednak jest to najprostsze wytłumaczenie – główną winę ponosi sztab medyczny, w którym nie ma już przecież Hansa-Wilhelma Muellera-Wohlfahrta.

W poprzednim sezonie konflikty na linii Guardiola – sztab medyczny zaszły tak daleko, że po porażce z Porto Pep zwalił całą winę na swoich lekarzy. Mueller-Wohlfahrt bardzo szybko podjął decyzję i opuścił klub, zabierając ze sobą pozostałych członków ekipy medycznej. Przecież ten Pan to światowej sławy lekarz, który swoją renomą i kontrowersyjnymi metodami leczniczymi przyciąga uwagę sportowców z całego świata (przykładem może być Usain Bolt).

Kolejnym argumentem potwierdzającym ową tezę jest plotka sprzed kilku tygodni, wedle której po wygaśnięciu umowy Guardioli z Bayernem, do zespołu ze stolicy Bawarii ma dołączyć Mueller-Wohlfahrt. Coś zatem musi być na rzeczy, jeśli FCB myśli o ponownym zatrudnieniu byłego lekarza klubowego (Guardiola miał być niezadowolony z metod stosowanych przez Wolfharta, dlatego też postanowił ściągnąć swoich lekarzy).

Nawet w momencie urazu więzadeł krzyżowych przez Thiago 45-letni boss Bayernu nie zgodził się na leczenie w Niemczech i prowadzenie zawodnika przez Muellera-Wohlfahrta. Młody pomocnik udał się więc do ojczyzny, gdzie przeszedł kilka operacji, zaś jego powrót do zdrowia trwał bardzo długo.

Argumentów można przytoczyć jeszcze kilka, ale przede wszystkim należy spojrzeć na jeden – w klubie nie ma już Wolfharta, a kontuzjowani zawodnicy nadal się leczą u niego! Gdzie? W jego prywatnej klinice, która pomogła już wielu sławom sportowego świata. Podsumowując, wina sztabu to może nawet 35%, jeśli połączymy to z metodami szkoleniowymi Guardioli, to mamy niezbity dowód na to, iż głównym powodem kontuzjowanych zawodników jest nieodpowiedzialna opieka medyczna.

Inne czynniki

Na urazy ma wpływ również wiele innych czynników. Skupmy się jednak na kluczowym – liczba spotkań do rozegrania w jednym sezonie. Z roku na rok wzrasta liczba meczów rozgrywanych przez europejskie zespoły. Bayern co roku zmaga się w rozgrywkach ligowych, Pucharze Niemiec, Lidze Mistrzów i innych turniejach towarzyskich.

Co więcej, wielu zawodników Bayernu to piłkarze i liderzy reprezentacji narodowych, które również rozgrywają wiele spotkań. Jeśli dobrze policzyć, to jeden zawodnik ma do rozegrania blisko 60 spotkań w jednym sezonie! Jeśli dojdą do tego rozgrywki międzynarodowe, to można pomyśleć: czy to jest normalne?

Niestety jednym z czynników wpływających na urazy jest przede wszystkim intensywność i ogromna liczba spotkań, jakie Bayern ma do rozegrania. Ale przecież każdy klub ma wielu zawodników do rotowania, więc skąd niby kontuzje? Zastanowi się niejeden z nas. Odpowiedź jest bardzo prosta, bowiem jeśli jeden z kluczowych zawodników wypadnie z gry, jego miejsce zajmie inny zawodnik kosztem kogoś innego z pierwszego składu, który straci tym samym możliwość rotowania, tak uwielbianego przez Guardiolę.

Prawda jest taka, że z roku na rok problemy takie będą pojawiać się w każdym klubie, sukces wymaga poświęceń i choć medycyna idzie do przodu, to natury nie da się oszukać.

Kto zatem sprawia największe problemy?

Kontuzje były zawsze i nadal będą się pojawiać. Trudno jednak określić, kto jest głównym inicjatorem tych problemów w Bayernie. Można rzec, że każdy czynnik ma na to wpływ – od pojedynków z innymi rywalami po konflikty wewnątrz klubu. Choć Guardiola jest wielkim trenerem i geniuszem taktycznym, to jak każdy z nas ma pewne wady, a jedną z nich jest być może zły dobór personelu medycznego, który utrudnia odpowiednią pracę i jest głównym powodem urazów.

Jupp Heynckes
Bayern Heynckesa nie zmagał się z taką liczbą urazów jak obecnie (fot. Tozsdeforum.hu)

Dla przykładu weźmy zespół Juppa Heynckesa, który w 2013 roku osiągnął wszystko, co było możliwe, ba, nawet wówczas Niemiec nie miał takich problemów kadrowych jak obecnie. Guardiola otrzymał gotowy produkt, ekipę marzeń, która była w stanie pokonać każdego bez problemu, jednak wizja Katalończyka była zupełnie inna i wszystko w zespole uległo zmianie.

Mimo wszystko nie można całkowicie obwiniać Guardioli i sztabu medycznego. Nie od dziś wiadomo, że w Monachium znajduje się kilku zawodników, którzy bardzo często łapią kolejne kontuzje. Weźmy pod lupę Medhiego Benatię, który w czasie swojej gry w Romie i Udinese łapał urazy równie często jak w Bayernie.

W klubie był jednak Mueller-Wohlfahrt, który czynił cuda – lekarz ten poskładał dosłownie Arjena Robbena, który nazywany był swego czasu człowiekiem szklanką, gdyż był bardzo wrażliwy i podatny na kontuzje… Brak opieki takiego eksperta, jakim niewątpliwie jest Wohlfahrt, ma zapewne wielki wpływ.

Nie drążąc już tego tematu, postawmy sprawę jasno – do końca nie można znaleźć głównego winowajcy problemu, każdy czynnik wpływa na inny, a ten na kolejne, co przekłada się zatem na urazy. Jednakże po cichu można wskazać, że to jednak personel medyczny, a Pep Guardiola, choć mógł lepiej dobrać sobie pracowników, nie ponosi tutaj całej winy.

Od siebie dodam, iż w kolejnych meczach ligowych można zauważyć gołym okiem, że rywale próbują wyeliminować zawodników FCB – przecież jeśli przez siedemnaście kolejek każdy klub doprowadzi do urazu jednego zawodnika Bayernu w każdym spotkaniu, to klub ze stolicy Bawarii nie ma szans na obronę tytułu.

To bardzo szalona teoria i wielu pewnie uzna ją za śmieszną, ale coś w tym jest. Przykładem może być Arturo Vidal, który miewał problemy z kolanem. Co gorsza, w każdym kolejnym spotkaniu rywale obijali dokładnie to miejsce, które jest piętą achillesową Chilijczyka, a pomocnik kilka razy w tym sezonie schodził przedwcześnie z boiska z grymasem bólu spowodowanym starciem z innym piłkarzem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze