Czy Atletico rozegra kolejny wielki dwumecz?


Atletico niejednokrotnie eliminowało gigantów. Czy tym razem też to się uda?

23 lutego 2022 Czy Atletico rozegra kolejny wielki dwumecz?

Atletico Madryt za kadencji Diego Simeone to drużyna, która potrafiła często ogrywać teoretycznie mocniejszych rywali. Jeśli w tym sezonie chce osiągnąć coś więcej w Lidze Mistrzów, to już teraz musi wspiąć się na swoje wyżyny, ponieważ czeka na nią Manchester United. Postanowiliśmy przypomnieć dwumecze, kiedy Atletico ogrywało gigantów.


Udostępnij na Udostępnij na

Ten sezon jest dla Atletico Madryt po prostu słaby. W La Lidze urzędujący mistrz Hiszpanii zajmuje obecnie 5. miejsce, które nie daje gwarancji gry w europejskiej elicie w następnym sezonie. W Lidze Mistrzów „Los Colchoneros” wyszli z grupy dopiero w ostatniej kolejce. Wszystko to jednak zniknie na murawie. Na boisku staną naprzeciwko siebie dwie drużyny, które chcą odratować sezon. Zadanie dla ekipy z Madrytu nie jest łatwe. Przeciwnikiem będzie Manchester United z Cristiano Ronaldo na czele, ale Atletico Madryt już nieraz pokazywało, że potrafi utrzeć nosa faworytom.

Jeśli Atletico wygrywało trudne dwumecze, to nie dzięki pięknej, ofensywnej grze i dominowaniu nad przeciwnikiem, ale dzięki świetnie zorganizowanej drużynie, żelaznej defensywie i walce o każdy centymetr boiska. Przypomnijmy, w jakich okolicznościach to się działo.

Sempreinter.com

Atletico Madryt – FC Barcelona 2013/2014

Atletico w tym sezonie dość zaskakująco walczyło o mistrzostwo Hiszpanii. Jeśli chodzi o europejskie rozgrywki, to do meczu z Barceloną kolejne rundy w Lidze Mistrzów nie stanowiły dla „Los Colchoneros” problemu. W fazie grupowej bez porażki ogrywało Porto, Austrię Wiedeń i Zenit Petersburg. W 1/8 finału na ekipę „Cholo” czekał będący na początku swojego kryzysu AC Milan. Pierwsze spotkanie „Los Colchoneros” wygrali 1:0, a później przypieczętowali awans do ćwierćfinału zwycięstwem 4:1. W kolejnej rundzie czekała już jednak Barcelona w galowym garniturze – z Messim, Xavim, Iniestą i Neymarem. „Duma Katalonii była faworytem do wygrania całych rozgrywek

Pierwszy mecz odbył się na Camp Nou. Atletico zaczęło odważnie i już na początku mogło prowadzić. Później jednak inicjatywę przejęła Barcelona, która napotykała na opór w „szesnastce” przeciwnika. Drugą połowę „Los Colchoneros” zaczęli od mocnego uderzenia. Diego Ribas – dziś już słabo pamiętany gracz – pięknym uderzeniem zza pola karnego pokonał bramkarza „Barcy”. Później jednak zgodnie z przebiegiem meczu „Duma Katalonii” przejęła kontrolę, czego zwieńczeniem była bramka Neymara. Do końca spotkania nie padły już gole, co było głównie zasługą Thibauta Courtoisa, który świetnie prezentował się w bramce. Atletico Madryt wywoziło ze stolicy Katalonii dobry rezultat – remis i gol strzelony na wyjeździe.

Rewanż nie mógł zacząć się lepiej dla „Los Colchoneros”. Już w pierwszych minutach Koke wyprowadził drużynę na prowadzenie. Później trzeba było jednak przetrwać nawałnicę barcelońskiej tiki-taki. Nie można jednak powiedzieć, żeby Atletico Madryt tylko się broniło. Przez cały mecz stwarzało duże zagrożenie swoimi kontratakami. Ostatecznie udało się doprowadzić do awansu do półfinału. Był to wielki triumf kolektywu i świetnie zorganizowanej defensywy.

Całe te rozgrywki do końca były dla Atletico Madryt niesamowite, choć niezakończone happy endem. W półfinale „Los Colchoneros” ograli londyńską Chelsea. W finale po bramce Diego Godina prowadzili do ostatnich minut, kiedy to padła legendarna bramka Sergio Ramosa i Atletico nie potrafiło już podnieść się po tym ciosie. Ostatecznie jednak sezon zakończony mistrzostwem Hiszpanii wydartym z rąk wielkiej dwójki i finałem Ligi Mistrzów trzeba uznać za wielce udany.

Atletico Madryt – Bayern Monachium 2015/2016

Półfinał Ligi Mistrzów. Naprzeciwko wielki Bayern Monachium. Atletico bez większych problemów przeszło przez fazę grupową, w której trafiło na Benficę Lizbona, Galasataray i Astanę. W 1/8 finału „Los Colchoneros” trafili na PSV Eindhoven, a później na FC Barcelona. W lidze Real i „Duma Katalonii” odjechały drużynie Diego Simeone, więc w Lidze Mistrzów Atletico chciało się odkuć.

Pierwszy mecz półfinału odbył się na Wanda Metropolitano. Drużyna Diego Simeone objęła prowadzenie w pierwszej połowie meczu po golu Yannicka Carrasco ze skraju pola karnego. Cały mecz był dość wyrównany, jeśli chodzi o sytuacje z obu stron. W końcówce jednak Atletico nie wykorzystało świetnej okazji do zdobycia gola. W 85. minucie Antoine Griezmann nie zdołał zamienić karnego na bramkę.

Drugie spotkanie to „Bawarczycy” zaczęli lepiej. W 31. minucie gola bezpośrednio z rzutu wolnego zdobył Xabi Alonso. Później Bayern dostał karnego za faul na Robercie Lewandowskim. Jan Oblak wyczuł jednak intencje Thomasa Müllera i obronił jego „jedenastkę”. A że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, to w 53. minucie do wyrównania doprowadził Antoine Griezmann. W tym momencie Bayern potrzebował już dwóch bramek do awansu. W 74. minucie piłkę głową do pustej bramki skierował Robert Lewandowski, ale „Bawarczykom” nie udało się zdobyć następnego gola i Atletico mogło świętować awans do finału.

Co się stało później. wszyscy doskonale pamiętają. Atletico po dwóch latach ponownie trafiło w finale na sąsiada zza miedzy – Real Madryt. I ponownie nie udało się zdobyć upragnionego trofeum. Tym razem „Los Colchoneros” przegrali w karnych. Drużyna Diego Simeone miała czego żałować, bo w regulaminowym czasie gry „jedenastki” nie wykorzystał Antoine Griezmann.

Atletico Madryt vs Liverpool 2019/2020

Majstersztyk taktyczny Diego Simeone. Liverpool będący w niesamowitym gazie miał grać z Atletico, które wcale nie prezentowało jakiejś mistrzowskiej formy. Tymczasem zespół Jürgena Kloppa szedł przez Premier League jak burza, mając na koncie same zwycięstwa oprócz jednego remisu. Faworyt mógł być tylko jeden, ale jak mawia klasyk: „Piłka jest okrągła, a bramki są dwie” i w futbolu nie ma rzeczy niemożliwych. Przenieśmy się do samego dwumeczu.

Pierwsze spotkanie zaczęło się dla Atletico Madryt wspaniale. Już w 4. minucie Saul wyprowadził „Los Colchoneros” na prowadzenie. Później drużyna Diego Simeone, tak jak to ma w zwyczaju, oddała inicjatywę teoretycznie silniejszemu rywalowi. Liverpool miał w tym meczu 73% posiadania piłki, ale nie zdołał wyrównać. Mimo niekorzystnego wyniku zespół Jürgena Kloppa był faworytem do awansu przed meczem rewanżowym.

Od początku spotkania rewanżowego na Anfield Road widać było, jaki jest cel obydwu zespołów. Liverpool szturmował bramkę Jana Oblaka, a „Los Colchoneros” byli w głębokiej defensywie. Atletico Madryt dość długo się broniło, ale w 43. minucie Georginio Wijnaldum zdobył bramkę na 1:0. W drugiej części spotkania kilkukrotnie wydawało się, że drużyna Jürgena Kloppa zapewni sobie awans do ćwierćfinału, ale ostatecznie bramki w regulaminowym czasie gry już nie padły i doszło do dogrywki, choć trzeba przyznać, że „Los Colchoneros” w doliczonym czasie gry trafili do bramki przeciwnika, ale sędzia odgwizdał spalonego.

Na początku dogrywki, w 94. minucie, bramkę zdobył Roberto Firmino. Wydawało się, że po tak długim okresie bronienia się Atletico nie zdoła już odwrócić losów meczu. Diego Simeone miał jednak nosa do zmian. Najpierw gola kontaktowego zdobył Marcos Llorente. Kilka minut później Hiszpan po asyście Alvaro Moraty wyrównał wynik. W ostatnich minutach meczu Morata i Llorente zamienili się rolami i Atletico zwyciężyło 3:2. Był to wspaniały triumf zespołu Diego Simeone. Pokonał Liverpool, który w tamtym czasie był prawdopodobnie najsilniejszą drużyną w Europie. Niestety Atletico nie poszło za ciosem. W następnej rundzie odpadło z RB Lipsk.

Czy będzie powtórka z rozrywki?

Jeśli patrzeć na składy obu drużyn, to Manchester United góruje nad Atletico właściwie w każdej formacji. Jednak „Los Colchoneros” nieraz pokazywali, że potrafią grać z teoretycznie silniejszymi od siebie zespołami. Dziś muszą to powtórzyć, jeśli chcą rywalizować o ćwierćfinał w Lidze Mistrzów. Atletico zawalczy o odratowanie bieżącego sezonu. Kibice wierzą, że Simeone natchnie drużynę do walki o każdy centymetr na boisku, tak jak było to w dwumeczach z Barceloną, Bayernem i Liverpoolem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze