Wiele oczekiwano sobie po jubileuszowym starciu Widzewa z ŁKS-em. Derby Łodzi rozczarowały, a po końcowym gwizdku szczęśliwi mogą być tylko goście. Widzewiacy wywieźli z gorącego terenu trzy punkty po spotkaniu, które mogło zadowolić tylko prawdziwych koneserów ligowej piłki.
70. derby Łodzi miały przynieść odpowiedź na pytanie, w jakim kierunku zmierzają obie drużyny. W mediach społecznościowych ŁKS-u pojedynek obu zespołów przedstawiono w postaci grafiki, na której płyną obok siebie dwa statki. Po spotkaniu wiemy tyle, że Widzew zdołał utrzymać się na powierzchni i z małą nutką optymizmu może spoglądać w przyszłość. Passa czterech ligowych meczów bez punktu w końcu została przełamana. A ŁKS? „Biało-czerwono-biali” dryfują w kierunku Fortuna 1. Ligi. Szanse na utrzymanie się na powierzchni (czytaj: w PKO BP Ekstraklasie) są już w zasadzie tylko matematyczne, a w pozytywny scenariusz nie wierzą nawet najwięksi optymiści.
⚔️ 𝟮𝟰𝗵 pic.twitter.com/ZSjGne5TvS
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) February 17, 2024
Pierwsza połowa: mecz ślepego z kulawym
To nie było wielkie piłkarskie widowisko. Można by rzec: mecz na miarę obu drużyn. Sztuką jest jednak, by w takich pojedynkach umieć przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Widzew tego dokonał. W pierwszej połowie piłkarze nie rozpieszczali kibiców na stadionie i tych zgromadzonych przed telewizorami. Być może to ŁKS miał nieco więcej z gry, ale nie znalazło to żadnego przełożenia na konkretne sytuacje. Dość powiedzieć, że w ciągu 45 minut obie drużyny oddały łącznie… jeden celny strzał. Przebieg pierwszej połowy udanie podsumował w serwisie X jeden z łódzkich dziennikarzy.
Nie no, na razie jest to mecz ślepego z kulawym. Bieda emocjonalna, bieda sportowa. Dramat.
Czy możemy zakończyć ten mecz obustronnym walkowerem? #ŁKSWID #derbyŁodzi pic.twitter.com/USKxstp2Zw
— Krzysztof Sędzicki (@ksedzicki) February 18, 2024
Derby Łodzi: Widzew lepszy po przerwie
Druga część spotkania to już zdecydowana dominacja Widzewa. Goście szybko objęli prowadzenie (doskonały strzał głową Jordiego Sancheza). Potem nie pozwolili ŁKS-owi na stworzenie żadnej groźnej sytuacji. A na koniec – już w doliczonym czasie gry (mecz przedłużono ze względu na race odpalane przez kibiców obu stron) – zwycięstwo przypieczętował przytomnym strzałem Fabio Nunes.
Dla takich meczów gra się w piłkę! 🔥 Wielkie emocje w Łodzi!#ŁKSWID 0:2 pic.twitter.com/lqQEH7oI4h
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) February 18, 2024
Bezrobotny Gikiewicz
Przed meczem zastanawiano się, jak wypadnie powrót do polskiej ligi Rafała Gikiewicza. O postawie nowego golkipera Widzewa powiedzieć zbyt wiele się nie da, bo… nie miał on w zasadzie nic do roboty. Jedyna godna odnotowania sytuacja to interwencja z pierwszej połowy, gdy spadając, „Giki” spowodował uraz głowy Balicia. O „jedenastce” nie mogło jednak być mowy. Poza tym – cisza, spokój…
Rafał Gikiewicz przed naszymi kamerami po raz pierwszy od powrotu do PKO BP Ekstraklasy! 😍 Słuchamy! 👂
📺 Liga+Extra trwa w CANAL+ PREMIUM i CANAL+ online: https://t.co/DYVywsvso4 pic.twitter.com/MrTNDmkUiG
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 18, 2024
Ełkaesiacy bez koszulek
Spokojnie za to nie jest i nie będzie w zespole z al. Unii 2. Piłkarze ŁKS-u po spotkaniu odbyli ostrą rozmowę ze swoimi fanami, którzy zażądali od nich… zwrotu koszulek z przeplatanką na piersi. Po wymianie zdań niemal wszyscy ełkaesiacy oddali trykoty swoim kibicom.
Część piłkarzy ŁKS oddaje koszulki pic.twitter.com/lRE8jZwwv9
— Piotrek Baleja (@BalejaPiotr) February 18, 2024
Sympatycy „Rycerzy Wiosny” mają dość fatalnej postawy łodzian. Ełkaesiacy ostatni mecz u siebie wygrali pod koniec sierpnia. Jeszcze dłużej czekają na wyjazdową wygraną – jutro minie dokładnie rok od ostatniej wiktorii na boisku rywala. Dodatkowo równie fatalnie wyglądają statystyki Piotra Stokowca. Szkoleniowiec, który zastąpił Kazimierza Moskala, miał odmienić oblicze łodzian. Tymczasem jest jeszcze gorzej niż było za poprzedniego trenera. Stokowiec w dziewięciu spotkaniach zdobył zaledwie trzy punkty. Tak punktując, nie można myśleć o utrzymaniu.
ŁKS: cudów nie ma i nie będzie
Przed początkiem rundy wiele mówiło się o znaczeniu dwóch pierwszych spotkań w wykonaniu ŁKS-u. Rywale – Korona i Widzew – wydawali się pozostawać w zasięgu ełkaesiaków, a dobry start miał natchnąć drużynę na pozostałą część sezonu. Fakty są takie, że wiosna się jeszcze nie zaczęła, a „Rycerze Wiosny” już wypisali się z walki o utrzymanie. Zero punktów w dwóch pierwszych meczach nie pozostawia złudzeń. Szkoleniowiec łodzian głośno tego nie powie, ale patrząc realnie, ŁKS pozostałe do końca sezonu spotkania może potraktować już jako przygotowanie do kolejnych rozgrywek na zapleczu ekstraklasy. Cudu w wykonaniu zespołu z al. Unii nie będzie.