W poniedziałek Jan Kocian został zwolniony z funkcji trenera Ruchu Chorzów. Zastąpił go Waldemar Fornalik, który pracował już wcześniej w klubie z ulicy Cichej. Nie jest on zresztą pierwszym człowiekiem, który dwa razy prowadził tę samą drużynę. Jak wiodło się jego poprzednikom?
Fornalik wraca na ławkę trenerską Ruchu po nieudanej przygodzie z kadrą narodową. Przed objęciem tego zaszczytnego stanowiska miał naprawdę bardzo dobre statystyki. Pod jego wodzą zespół wygrał 44 z 95 meczów ligowych. Gdyby stworzyć tabelę, która obejmowałaby okres jego pracy w tym klubie, „Biało-Niebiescy” uplasowaliby się na czwartej lokacie, ustępując tylko Wiśle, Legii oraz Lechowi.
„Waldek King” osiągnął z tym klubem naprawdę spore sukcesy. Wicemistrzostwo Polski czy finał Pucharu Polski to wielki wynik, tym bardziej, że finansowo klub prosperował chyba nawet na jeszcze niższym poziomie niż obecnie. To sprawia, że oczekiwania wobec niego także i tym razem będą bardzo duże.
Waldemar #Fornalik: Ponowną pracę z drużyną Ruchu traktuję jako spore wyzwanie i duże wyróżnienie.
— Ruch Chorzów (@RuchChorzow1920) October 7, 2014
Fornalik nie jest pierwszym trenerem, który zdecydował się na powrót do klubu, w którym już wcześniej pracował. Prześledźmy więc, jak wyglądało „drugie podejście” jego poprzedników.
Najbardziej znanym przykładem „wejścia po raz drugi do tej samej rzeki” jest Jan Urban. Prowadził on Legię najpierw w latach 2007-10, a następnie, po dwuletniej przerwie, zdecydował się na powrót. Wówczas zdołał wywalczyć mistrzostwo kraju oraz Puchar Polski, ale już w połowie kolejnych rozgrywek pożegnał się ze stołecznym klubem. Oficjalnie, z powodu odmiennej wizji rozwoju . Mimo wszystko mógł jednak swój powrót zaliczyć do udanych.
Podobnie, przynajmniej na razie, może myśleć Michał Probierz. To od zdobycia Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok rozpoczęła się tak naprawdę jego kariera trenerska. Po odejściu z Białegostoku pracował chociażby z Wisłą Kraków, ale tamtą przygodę zapewne chciałby jak najszybciej wymazać ze swojej pamięci. Powrót do „Jagi” może jednak uznać za dobry pomysł, bo zespół pod jego batutą jest rewelacją obecnych rozgrywek, a prawdziwą furorę robią młodzi zawodnicy tacy jak Drągowski czy Mystkowski.
Na tym jednak kończą się pozytywne przykłady. Swojego drugiego podejścia do Cracovii z pewnością już teraz żałuje Wojciech Stawowy. To on wprowadził ekipę z ulicy Kałuży do ekstraklasy. Mimo to pożegnał się później ze stanowiskiem trenera. Po jakimś czasie zdecydował się jednak na powrót, który przypominał raczej koszmar. Zewsząd słyszał głosy krytyki, a największe wiadro pomyj wylewał na niego prezes Filipiak. Odszedł w atmosferze tak złej, że nieprędko zdecyduje się podać rękę swojemu pracodawcy.
Na powrót do byłego klubu zdecydował się także Bogusław Kaczmarek. Popularny „Bobo” od pracy z Lechią Gdańsk rozpoczął swój dorobek trenerski. Po latach pracy chociażby w Polonii Warszawa czy Górniku Łęczna postanowił powrócić na „stare śmieci”. Wytrzymał tam jednak tylko rok, a sposób, w jaki się z nim pożegnano, również budził niesmak.
Tak jak widzicie, nie każdy mógł być szczęśliwy z powrotu do klubu, który wcześniej prowadził i to najczęściej z sukcesami. Zdarzały się jednak pozytywne przykłady i zapewne dalej będzie tak, że będzie tu występował podział 50/50. A co myślicie o powrocie Waldemara Fornalika do Chorzowa? Do której grupy będzie się zaliczał?