Coraz bliżej do końca rozgrywek Fortuna 1 ligi. Na czele usadowiły się wygodnie Raków Częstochowa i ŁKS Łódź. Za to w dole tabeli walka o utrzymanie wciąż trwa w najlepsze. Przyjrzymy się, kto ma największe szanse na pozostanie na zapleczu ekstraklasy, a z kim przyjdzie nam się pożegnać.
Gdy kibic spojrzy na tabelę polskiej 1 ligi, pierwszym co rzuca się w oczy, jest coraz klarowniejsza sytuacja na szczycie. Raków Częstochowa urwał się z peletonu już jakiś czas temu i nawet nie odwracając się, mknie z górki do mety. Dzięki temu może spokojnie skupić się na Pucharze Polski, w którym 10 kwietnia zmierzy się z liderem ekstraklasy Lechią Gdańsk.
W pościg za liderem wyścigu ruszył ŁKS Łódź i spokojnie, z meczu na mecz, powiększa swoją przewagę nad grupą pościgową. Dzięki 5 zwycięstwom z rzędu, podczas których zdobył aż 13 bramek, nie tracąc przy tym ani jednej, może spokojnie zmierzać do mety. Mimo że nie widzą już przed sobą częstochowian, którzy wyprzedzają ich o 11 punktów, to awans do najwyższej klasy rozgrywkowej nie powinien stanowić problemu.
Każdy chce się utrzymać
Peleton, świadomy swoich niewielkich szans na powodzenie, wciąż ściga czołówkę. Najciaśniej jest na samym końcu stawki. Między Chrobrym Głogów. plasującym się na dwunastym miejscu a przedostatnim siedemnastym, zajmowanym przez GKS Katowice, są zaledwie cztery punkty różnicy. Między wymienionymi klubami sytuują się kolejno: Stomil Olsztyn, Warta Poznań, MKS Bytovia Bytów i Wigry Suwałki. Natomiast „czerwoną latarnią” ligi jest Garbarnia Kraków tracący do GKS-u Katowice pięć punktów.
Drużyna z Krakowa awansowała do 1 ligi z czwartego miejsca, po pokonaniu w barażach Pogoni Siedlce. Już sam awans Garbarni do 1 ligi był sporym sukcesem i wiadomo było od początku, że o utrzymanie będzie bardzo trudno. W zespole szwankuje tak obrona, jak i atak. Garbarnia straciła do tej pory aż 47 bramek, a przy tym strzelając tylko 18. Bilans – 29 bramek jest najniższym w całej lidze i tym samym daje niepodważalny powód, żeby uznać zespół za najsłabszy w całej stawce.
W strefie spadkowej
Garbarnia organizacyjnie, ale przede wszystkim sportowo, zatrzymała się na 2. lidze. Trener Hajdo stracił pracę za to… że zrobił dwa awanse, czyli wynik ponad stan. Wprowadził się z drużyną na zaplecze Ekstraklasy, ale pozostawiono mu stare meble. Z łatwopalnego drewna. Zatrudnienie trenera Pietrzaka nic nie zmieniło, w tej lidze bardziej pewny od spadku Garbarni wydaje się tylko awans Rakowa. – o sytuacji klubu z Krakowa opowiada nam Samuel Szczygielski, redaktor Weszło.com i Weszło FM, w którym prowadzi program „Pierwszoligowiec” wraz z Andrzejem Iwanem.
Dodatkowo biorąc pod uwagę, że stadion Garbarni nie spełnia wymogów 1 ligi, a większość zarządu pełni swoje funkcje społecznie, nie ma wątpliwości, że klub jeszcze do 1 ligi nie dojrzał. Idąc tym tropem, do rozdzielenia zostały nam jeszcze dwa miejsca spadkowe. I tu zaczynają się schody, bo poziom reszty zespołów z dołu tabeli jest porównywalny.
Wigry Suwałki, te same, które w ubiegłym sezonie zrobiły spore zamieszanie w 1 lidze, finalnie zajmując szóstą pozycję. Na początku sezonu nic nie zapowiadało kłopotów, ponieważ pod wodzą Kamila Sochy zespół zaczął rozgrywki bardzo dobrze. Jednak dołek formy i niecierpliwość zarządu sprawiła, że Socha odszedł i pojawił się za niego Ariel Jakubowski. Jemu z kolei wyjęto zimą Martina Adamca, czyli mózg zespołu. – Samuel Szczygielski wskazuje główną przyczynę niepowodzeń Suwalczan.
W tym sezonie Wigrom nie uda im się nawet zbliżyć do osiągnięcia z poprzedniego sezonu, a co więcej muszą bronić się przed spadkiem. Jesienią największym plusem Wigier była ofensywa. Tylko w sześciu meczach nie strzelili bramki. Niestety obrona biało-niebieskich spisywała się dużo gorzej niż atak. I choć zaliczyli sześć spotkań bez porażki, za chwilę nastąpiła kolejna seria, tym razem bez zwycięstwa i trwała przez dziewięć meczów. Początek wiosny nie przyniósł poprawy sytuacji, a co więcej pogorszeniu uległa skuteczność. Z pięciu meczów, w trzech Wigry nie strzeliły bramki.
Do grupy broniącej się przed spadkiem najbardziej nie pasuje nam GKS Katowice. Po letnich wzmocnieniach, zaczęły krążyć opinie, że klub może powalczyć o awans do Ekstraklasy. Jednak runda jesienna GieKSie zupełnie nie wyszła, a nawet użycie słowa katastrofa jest tu jak najbardziej na miejscu. Zespół wygrał tylko cztery z 21 meczów. Zimą nie było wyjścia, trzeba było wzmocnić defensywę. Do zespołu dołączyli obrońcy: Arkadiusz Jędrych i Radek Dejmak, oraz pomocnicy: Callum Rzonca, Patryk Grychtolik i defensywny pomocnik: Jakub Habusta.
Wiosnę GKS zaczął od dwóch porażek, w których stracił pięć bramek. Jednak powoli pojawia się światełko w tunelu. Ostatnie trzy mecze to dwa zwycięstwa i remis co daje nadzieje, że zespół wreszcie pokaże swój potencjał.
Za dużo w tym zespole jakości, co widzieliśmy choćby ostatnio z Odrą w Opolu (4:0). Kadra na czołówkę, a że jesienią to się posypało… Rozmawiałem w radiu z kapitanem zespołu Adrianem Błądem i on nie ma wątpliwości – spadku na pewno nie będzie. – komentuje sytuację GKSu Katowice Samuel Szczygielski.
Walka trwa nie tylko w strefie spadkowej
Chociaż Bytovia Bytów znajduje się poza strefą spadkową, to ona zaraz po Garbarni jest najbardziej zagrożona spadkiem. Bytovia zimą straciła odkrycie jesieni, Juliusza Letniowskiego. Rozgrywający w pojedynkę potrafił zapewnić punkty ekipie trenera Stawskiego. Odkąd go nie ma – zespół podupadł. Szkoda byłoby Bytovi, bo trzeba zaznaczyć, że mogła ona w ogóle nie wystartować w tym sezonie przez wycofanie się Drutexu. Tym samym warunki do pracy nie są łatwe. Adrian Stawski musi pracować nie za dwóch, a i trzech, bo ma w sztabie jedynie grającego asystenta i fachowców od bramkarzy. – tłumaczy aktualną sytuację w Bytovi nasz ekspert.
Podobne problemy z przystąpieniem do rozgrywek Fortuna 1 liga, miał Stomil Olsztyn. Z tym, że problemy pojawiły się dopiero zimą i do ostatniej chwili nie było wiadomo czy „Duma Warmii” wróci do gry. Przeszkodą były problemy finansowe, jednak przy pomocy władz Olsztyna udało się znaleźć inwestora, który udzielił Stomilowi pożyczki.
Kłopotem zespołu miała być naprędce budowana kadra, która jest najstarszą w lidze. Jednak nie chodził o wiek tylko o brak czasu na zgranie i dotarcie się zawodników. Tu ogromną rolę odegrało doświadczenie. Stomil od początku rundy wiosennej jeszcze nie przegrał, co daje pozytywny prognostyk na przyszłość.
Kolejnym klubem zagrożonym spadkiem jest „Duma Wildy”, czyli Warta Poznań. Ich przygoda w tym sezonie przebiegała według znanego nam już scenariusza. Dobry początek, optymistyczne podejście, następnie seria meczów bez zwycięstwa (w tym przypadku 10) i brutalne zderzenie z rzeczywistością. Trudno ocenić szanse utrzymania się Warty, która również przeszła perturbacje z zarządem. Kibice wierzą jednak, że szkoleniowiec Petr Nemec, pracujący w klubie od listopada 2016 roku (co jak na polskie warunki jest bardzo dobrym wynikiem), będzie potrafił skorzystać z pozyskanych zimą zawodników i spokojnie utrzymać Wartę Poznań w 1 lidze.
Ze wszystkich zagrożonych spadkiem zespołów na najwyższym miejscu (12) znajduje się Chrobry Głogów. Obserwując tabelę, naszą uwagę zwraca fakt, że klub strzela mało bramek, ale również niewiele ich traci. Zespół zdobył zaledwie 18 bramek, czyli tyle samo co Garbarnia. Jest to najniższy wynik w lidze. Głogowianie stracili też tylko 28 goli, w tej statystyce lepsze są od nich jedynie cztery pierwsze drużyny. Wynika z tego, że największym problemem Chrobrego jest ofensywa.
Jednak Samuel Szczygielski uspokaja: Komfortem pracy cieszy się za to Grzegorz Niciński z Chrobrego. Jak na 1. ligę ośrodek Chrobrego naprawdę daje radę, do tego zimą doszło do świetnych transferów. Problem na lewej obronie załatwił wypożyczony z Cracovii Pestka, w ataku rywalizację wzmocnił Lebedyński, ale przede wszystkim – do Głogowa wrócił najlepszy piłkarz ligi w zeszłym sezonie. Mateusz Machaj jako pierwszoligowiec wymiata, w ekstraklasie znów przepadł. Chrobry gra bardzo słabo, ale jeśli ktoś ma uratować im sezon, to właśnie Machaj.
Wspólnym mianownikiem zespołów broniących się przed spadkiem z Fortuna 1 ligi, są – kłopoty. Kłopoty kadrowe, kłopoty ze zmianą zarządu, kłopoty finansowe, kłopoty, kłopoty, kłopoty. Kluczem do utrzymania się na zapleczu ekstraklasy jest znalezienia recepty na te problemy. Mimo usilnych starań wszystkich zespołów, ktoś jednak musi spaść.