Euro we Francji przyniosło niespodzianki zarówno pozytywne, jak i negatywne. O negatywnych nie chcemy teraz mówić, a skupimy się na niespodziankach, a właściwie niespodziance pozytywnej. Walijczycy w piątek zagrają o półfinał z Belgią i już dziś wiemy, że, bez względu na rozstrzygnięcie tego spotkania, obecne piłkarskie pokolenie z tego kraju – w osobach m.in. Bale’a, Ramseya, Wiliamsa – już na zawsze przejdzie do historii walijskiego futbolu.
Podobnie jak to z 1958 roku. Właśnie wtedy Walia po raz ostatni zagrała na wielkiej imprezie. Na mundialu w Szwecji awansowała do ćwierćfinału, gdzie uległa 0:1 późniejszemu triumfatorowi – Brazylii, a bramkę zdobył zaczynający wówczas wielką karierę Pele.
Na kolejny występ, czy to na mistrzostwach świata, czy Europy, trzeba było czekać 58 długich lat. Nie udawało się kolejnym reprezentacjom i kolejnym gwiazdom, których przez te pół wieku nie brakowało (wystarczy wspomnieć chociażby takie nazwiska, jak: John Toshak, Ian Rush, Mark Hughes czy Ryan Giggs). Kilka razy było jednak bardzo blisko, aby tę niechlubną passę przerwać. Najpierw w 1976 roku, kiedy Walijczycy na ostatniej prostej odpadli po dwumeczu z Jugosławią, potem w 2003 roku, kiedy w barażach do portugalskiego Euro okazali się minimalnie słabsi od Rosji.
Cudotwórca Coleman
Udało się za to reprezentacji Chrisa Colemana, choć jeszcze dwa lata temu nikt nie postawiłby na to złamanego centa. Walijczycy tragicznie zaprezentowali się podczas eliminacji do brazylijskiego mundialu. W grupie zajęli przedostatnie miejsce (gorsi byli tylko słabi Macedończycy), a w międzyczasie zanotowali kilka wstydliwych wyników (wyjazdowa porażka właśnie w Macedonii czy belgradzki łomot 1:6, który dostali od Serbów).
Udało się za to reprezentacji Chrisa Colemana, choć jeszcze dwa lata temu nikt nie postawiłby na to złamanego centa. Walijczycy tragicznie zaprezentowali się podczas eliminacji do brazylijskiego mundialu…
Po losowaniu grup kwalifikacji Euro 2016 w Walii zapanował umiarkowany optymizm. Nie tylko z powodu rozszerzenia liczby uczestników do 24 zespołów, ale też z powodu zestawu rywali, który, prócz Belgów, wydawał się na papierze do ogrania. Było jednak jedno ale. Osoba Chrisa Colemana. Większość fachowców i kibiców na pytanie, czy „The Dragons” (taki przydomek mają) mogą coś ugrać w eliminacjach z nim za sterami, odpowiadała twardo: NIE!
A jednak, podobnie jak chociażby nasz Adam Nawałka, były trener Fulham udowodnił niedowiarkom, że można z tym materiałem ludzkim awansować do turnieju i przyzwoicie się na nim zaprezentować. Walijczycy najpierw na dobre otrząsnęli się z traumy po samobójczej śmierci byłego selekcjonera Gary’ego Speeda (która to zdaniem wielu była jednym z głównym powodów fatalnych pierwszych miesięcy pracy nowego trenera), a potem przegrali w kampanii kwalifikacyjnej tylko jedno spotkanie (z Bośnią i Hercegowiną na wyjeździe), dwukrotnie nie dali się ograć wielkiemu faworytowi – Belgii (z którą zagrają dziś w ćwierćfinale), a także zanotowali imponujący progres w defensywie (tylko cztery gole stracone; dla porównania w eliminacjach mistrzostw świata było ich aż 20).
Jak grać w defensywie, czyli przepis po walijsku
I właśnie o defensywie należy parę słów wspomnieć. Przytoczyliśmy statystyki, które świadczą o tym, że Walia w tym elemencie imponowała i wciąż imponuje. Podczas Euro straciła co prawda trzy gole, a bardziej od tych straconych bramek kibice mogą pamiętać znakomite ustawienie niemal całego zespołu podczas ataku przeciwnika, który wielokrotnie męczył się w rozegraniu akcji, nie mając zbyt wiele wolnego miejsca na rozmontowanie walijskich zasieków.
Podczas Euro Walia straciła co prawda trzy gole, a bardziej od tych straconych bramek kibice mogą pamiętać znakomite ustawienie niemal całego zespołu podczas ataku przeciwnika, który wielokrotnie męczył się w rozegraniu akcji, nie mając zbyt wiele wolnego miejsca na rozmontowanie walijskich zasieków.
Na lidera formacji wyrasta natomiast Ashley Wiliams, który klasę pokazywał już podczas eliminacji i o którym warto napisać choć jeden akapit. Kolega klubowy Łukasza Fabiańskiego ze Swansea gra w kadrze już od wielu lat (od października 2012 roku jest kapitanem), ale tak naprawdę dopiero w ostatnich miesiącach wypłynął na szerokie wody i wyrobił nazwisko wśród mniej zorientowanych w futbolowej rzeczywistości kibiców. Śmiem twierdzić, że już dziś może śmiało kandydować do miana odkrycia mistrzostw, mimo że ma na karku 31 wiosen.
Bale ciągnie ofensywę
Nie byłoby jednak historycznych rezultatów, gdyby nie postawa ofensywy, a zwłaszcza Garetha Bale’a. Jakie mam odczucia co do tej formacji? Z jednej strony lekko mieszane, bo Walijczycy według mnie nie pokazali jeszcze wszystkiego, co mają najlepsze z przodu, a w dodatku w eliminacjach zdobyli tylko 11 goli. Z drugiej, mają wielki talizman w postaci asa Realu, który jest kołem zamachowym Walii i który na dobre przebudził się w kadrze już w eliminacjach (zdobył siedem bramek), a na Euro pokazuje, dlaczego dostaje regularnie szanse w Realu (trzy bramki plus fenomenalna gra).
⚽ in all EURO group games:
Platini '84
Stoichkov '96
Shearer '96
Milosevic '00
Baros '04
V.Nistelrooy '04
BALE '16 pic.twitter.com/7Ckyyhl8hT— UEFA EURO 2024 (@EURO2024) June 20, 2016
Co rzuciło mi się jeszcze w oczy i co może być wyjaśnieniem dobrych wyników ćwierćfinalisty? Umiejętność dostosowania się do przeciwnika i umiejętność zmiany stylu gry w zależności od rozwoju zdarzeń boiskowych. Podopieczni trenera Colemana potrafią albo wyprowadzać szybkie kontry i w kilka sekund zaatakować przeciwnika, który się mocniej odkrył, jak to miało miejsce z Rosją, albo potrafią wymieniać długo piłkę i cierpliwie czekać na swoją szansę z rywalem głębiej cofniętym, jak to miało miejsce w zeszłą sobotę z Irlandią Północną.
Wszystkie czynniki powodują, że debiutanci na mistrzostwach Europy piszą dziś historyczną kartę swojego futbolu. Skoro był już ćwierćfinał mistrzostw świata, czas na awans do półfinału mistrzostw Europy. Zadanie nie będzie łatwe, wszakże kolejną przeszkodą jest Belgia. Ale po obecnej Walii można spodziewać się wszystkiego. Nawet wyeliminowania jednego z faworytów do gry w finale.