W Poznaniu zwiedzał gabinety rehabilitacyjne, w Gdyni pokaże umiejętności – historia Juliusza Letniowskiego


Juliusz Letniowski zaczął sezon z wysokiego "c", zdobywając dwie bramki w pierwszym ligowym spotkaniu dla Arki Gdynia

31 sierpnia 2020 W Poznaniu zwiedzał gabinety rehabilitacyjne, w Gdyni pokaże umiejętności – historia Juliusza Letniowskiego
arka.gdynia.pl

Ponad półtora roku temu Lech Poznań zdecydował się na ściągnięcie Juliusza Letniowskiego, wówczas wyróżniającego się zawodnika Fortuna 1. Ligi. Jego kariera w Poznaniu nie potoczyła się tak, jak wszyscy się spodziewali. Na miejsce odbudowy wybrał Gdynię, choć jest wychowankiem Lechii Gdańsk. Jak na razie w debiucie zaliczył fenomenalny występ, okraszony dwoma trafieniami.


Udostępnij na Udostępnij na

Jak na 22-latka Juliusz Letniowski przeżył naprawdę dużo. Nieudana pierwsza przygoda w Bytovii, później odbudowa w III lidze i ponownie Bytovia, tym razem pobyt w Bytowie wspomina bardzo dobrze, bo zwieńczony został transferem do „Kolejorza”. To był moment, w którym miał zostać ważną postacią w Lechu. Sprawy potoczyły się jednak inaczej. Głównie przez kontuzje. To jeden z głównych powodów, dla których postanowił zrobić krok w tył, wracając na boiska Fortuna 1. Ligi. Przy takiej grze wróżymy mu jednak szybki powrót na najwyższy szczebel.

Ojciec – trener, menadżer i mentor

Juliusz Letniowski swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w akademii Lechii Gdańsk. Tam jednak nie stawiano na niego zbytnio, a w zasadzie to w ogóle. Jedynym pomysłem „Budowlanych” było wypożyczenie młodego zawodnika do I-ligowej Bytovii Bytów. Jeszcze wtedy sponsorem tytularnym był Drutex. Niestety w składzie „Czarnych Wilków” nie udało mu się przebić. Sezon zakończył z zaledwie trzema występami na koncie i co ciekawe, dwoma żółtymi kartkami od sędziego.

– Miałem wtedy 17 lat i byłem przestraszony. Wszedłem na mecz z Sandecją, strzeliłem w poprzeczkę i wydawało mi się, że złapię wiatr w żagle. Miałem jednak mocnego konkurenta w walce o pierwszy skład. Jakub Serafin był w dobrej formie i grał. Ja byłem trochę słabszy. Potem wróciłem do Lechii Gdańskopowiadał w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.

Po kontuzji łękotki, jakiej doznał po powrocie do Gdańska, razem z ojcem zdecydowali się na wypożyczenie do Bałtyku Gdynia, które udało się załatwić w ostatniej chwili. Zejście do III ligi ewidentnie mu pomogło. Tym razem złapał już wiatr w żagle. Pod wodzą ojca, który był ówczesnym trenerem Bałtyku, rozwinął skrzydła. Sezon zakończył z bardzo dobrymi liczbami, bo w 31 spotkaniach strzelił 10 bramek i zaliczył 7 asyst. Jako 18-latek zdecydowanie się wyróżniał w na czwartym szczeblu rozgrywkowym.–

Nie wszystkim podobało się, że ojciec stawia na syna. Wiedziałem, na co mnie stać, obroniłem się umiejętnościami i zamknąłem usta krytykom – tak mówił o swojej przygodzie w Bałtyku Gdynia.

Ważną, jeśli nie najważniejszą osobą w życiu Julka Letniowskiego jest ojciec, Sebastian. To on zapisał go do akademii Lechii w wieku pięciu lat. Później prowadził go też w Bałtyku, w którym świat o Julku dopiero usłyszał. Choć jak wiemy, często relacje ojciec – syn są bardzo trudne, a tym bardziej gdy muszą razem współpracować. Ten przypadek jest jednak wyjątkiem od reguły. Sebastian Letniowski zajmuje się też wszystkimi sprawami kontraktowymi syna. Przez cały czas też wspierał go mentalnie i wyraźnie przyczynił się do rozwoju syna, przede wszystkim piłkarskiegom. Z racji specyfikacji i przeszłości ojca jego syn jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie, czym zabłysnął w Fortuna 1. Lidze.

– To on zapisał mnie do Lechii, jak miałem cztery lata, a teraz mi doradza. Ojciec nigdy syna nie oszuka, powierzam mu wszystkie swoje sprawy związane z karierą – opowiadał o relacji ojciec – syn.

Typ niepokorny

Największą wadą, oprócz skromnej budowy pomocnika, była duża liczba kartek, którą łapał Letniowski. Głównie za dyskusje z sędziami. W większości bezsensowne. Osiem kartek w ciągu sezonu nie jest normą u pomocnika, a jeżeli wychowanek Lechii marzy o dużej karierze, musi zacząć grać, a nie gadać. Jak wyznaje, podczas pobytu w Bałtyku Gdynia kłócił się najwięcej, lecz w trakcie występów w III lidze spokorniał.

Kiedyś zbyt często dyskutowałem z arbitrami. Zawsze miałem coś do powiedzenia, dużo gestykulowałem i sędziowie mnie karali. W Bałtyku dostałem nawet sporą karę finansową za taką kartkę. W końcówce sezonu stwierdziłem, że mam 20 lat i niepotrzebne mi to. III liga oduczyła mnie pyskowania. Teraz też dostaję kartki, ale tylko przez przerywanie akcji, i to w sytuacji absolutnej konieczności – wspominał Juliusz Letniowski.

Tak to już bywa, że z biegiem lat jesteśmy coraz bardziej świadomi i przestajemy popełniać błędy z przeszłości. 22-letni pomocnik mniej już pyskuje sędziom, jednak problem z żółtymi kartkami wciąż występuje. W poprzednich rozgrywkach 2. ligi, w których reprezentował barwy rezerw „Kolejorza”, zobaczył pięć żółtych kartek w zaledwie 15 spotkaniach. To troszkę za dużo jak na ofensywnego pomocnika. Lekkim pocieszeniem jest fakt, że w głównej mierze są to faule taktyczne.

Stały klient gabinetów lekarskich

Po udanej przygodzie w Gdyni przeniósł się po raz kolejny do Bytovii Bytów. Choć zainteresowane było nim również Podbeskidzie Bielsko-Biała. Jak sam jednak podkreśla, priorytetem dla niego jest przede wszystkim regularna gra, której w Bielsku-Białej nie zapewniali. Druga przygoda z Bytovią była już zdecydowanie bardziej udana, a już po jednej rundzie zapracował na transfer do ekstraklasy. Choć jeszcze w listopadzie twierdził, że chce zostać w Bytowie do końca sezonu. W rundzie jesiennej sezonu 2018/2019 wykręcił niesamowite liczby. W 19 spotkaniach zdobył siedem bramek i zanotował trzy asysty. Dzięki dobrej postawie Lech postanowił go wykupić za 300 tysięcy. Jakkolwiek  patrzeć, to niemałe pieniądze jak za zawodnika, który rok temu grał w III lidze.

W Poznaniu zrobili bardzo odważny ruch, najwyraźniej musieli widzieć w młodym zawodniku duży potencjał. Z pewnością taki ma, ale przy Bułgarskiej tego nie pokazał. Trudno winić którąś ze stroną za to. Trener Dariusz Żuraw starał się wpuszczać Letniowskiego, gdy ten był zdrowy, a to zdarzało się bardzo rzadko. Pomocnik za to nie pokazywał umiejętności, jakie prezentował w Fortuna 1. Lidze. Skończyło się na tym, że blisko rok Letniowski musiał czekać na debiut, a ostatni sezon to zaledwie 49 minut w PKO Ekstraklasie.

W minionych rozgrywkach można go bardziej kojarzyć z występów w rezerwach. Tam prezentował się znakomicie. Gdy już grał, to wyróżniał się techniką i wyższą kulturą gry na tle słabszych przeciwników. Sezon zakończył z pięcioma bramkami i trzema asystami. Gra w rezerwach jednak nie była jego marzeniem i nie po to przychodził do Lecha. W Poznaniu kojarzą go przede wszystkim z ciągłych kontuzji i rehabilitacji. Częściej niż na boisku widziano go w RehaSporcie. Wydaje się więc, że odejście na wypożyczenie zrobi wszystkim dobrze.Julektrochę pogra, Lech z niego skorzysta za rok, gdy będzie lepszym piłkarzem, a Arce pomoże wrócić do piłkarskiej elity.

Wielki początek

Próżno szukać u Letniowskiego jakiekolwiek stabilizacji. Jego kariera to wielka sinusoida. Gdy się wydawało, że złapał Pana Boga za nogi, to okazywało się, że czegoś mu jeszcze brakuje. Wydaje się jednak, że w Trójmieście czuje się najlepiej, co pokazuje w tym sezonie. Do Arki Gdynia został jedynie wypożyczony, lecz nie przeszkadza to Ireneuszowi Mamrotowi w stawianiu na 22-latka. Zresztą on genialnie broni się na boisku.

W dwóch dotychczasowych spotkaniach zaliczył dwa dublety. Pierwszy w meczu pucharowym z Górnikiem Polkowice, za to drugi w ligowym debiucie dla Arki. Przeciwnikiem był GKS Jastrzębie, lecz arkowcy zdominowali mecz, wygrywając 4:0. To fantastyczny początek zarówno dla Juliusza Letniowskiego, jak i Arki. Warto też wspomnieć, w jakim stylu zdobywał bramki pomocnik. Druga bramka to typowe dla niego uderzenie z dystansu. Uważa się, że to jest jego firmowe zagranie, czyli uderzenie zza pola karnego. Za to pierwsza bramka została strzelona głową. To właśnie nad tym elementem najbardziej pracował Letniowski w ostatnich miesiącach.

– Nie zdarzyło mi się jeszcze, żebym strzelił dwa dublety w dwóch meczach z rzędu. Na pewno bramki cieszą, ale najbardziej cieszy dobra gra. Chcemy grać w piłkę, nie boimy się gry i jesteśmy silnym zespołem w tej I lidze – tak po meczu w Jastrzębiu wypowiadał się Letniowski.

Cztery bramki w dwóch spotkaniach robią wrażenie. Napawają optymizmem też gdyńskich i poznańskich kibiców. Juliusz Letniowski to przecież cichy chłopak z genialną techniką i dużym umiejętnościami, zdający sobie sprawę, ile ma jeszcze do poprawy. Jesteśmy przekonani, że z taką grą wywalczy sobie na stałe miejsce w PKO Ekstraklasie. Jeżeli nie zniszczą go kontuzje. To jest warunek konieczny do spełnienia. Julek”, ciesz nas swoją grą, bo oglądanie ciebie w akcji to czysta przyjemność.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze