W Europie istnieje kilka lig, które słyną z tego, że na szczycie tabeli raczej nie dochodzi do zmian. Z góry więc można zakładać, kto wygra rozgrywki, a kto zajmie miejsce na podium. Do takich lig należą między innymi szkocka Premiership, portugalska Primeira Liga i właśnie duńska Superliga. W dopiero jednak co zakończonym sezonie doszło do ogromnej niespodzianki. Oba kluby z Kopenhagi nie dość, że nie zdobyły mistrzostwa, to w przypadku FC Kopenhaga pocieszeniem pozostaje Liga Europy. Największą więc porażkę poniosła ekipa Broendby, z którą jeszcze nie tak dawno rywalizowała gdańska Lechia. Tym razem obu zespołów zabraknie nawet w kwalifikacjach do Ligi Europy.
Kibice jednego z najbardziej utytułowanych klubów mogą przeżywać smutne chwile. Broendby Kopenhaga od lat uchodziła za czołówkę ligi duńskiej, za zespół, który zawsze liczy się w walce o mistrzostwo i systematycznie reprezentuje kraj na arenie międzynarodowej. Nic w tym dziwnego. Co prawda od ostatniego mistrzostwa minęło 15 lat, jednak drużyna zawsze znajdowała swoje miejsce na podium.
Nie ulega też wątpliwości, że tłuste lata klubu zaczynają mijać. Bardziej zaangażowani w duńską Superligę mogli zauważyć, że Broendby idzie po równi pochyłej względem lat 80.czy 90.
Seria porażek
Prowadzona przez 51-letniego Nielsa Frederiksena drużyna z zachodniej Kopenhagi była w zakończonym sezonie ciekawą, perspektywiczną drużyną, w której swoje miejsce znalazł polski napastnik Kamil Wilczek. W początkowej fazie sezonu Broendby radziło sobie całkiem nieźle, przegrywając dopiero w 4. kolejce z AC Horsens 1:2.
O ile zespół wygrywał większość spotkań, największy problem dla młodej ekipy stanowiły starcia z drużynami walczącymi o czołowe miejsca w tabeli. I tak pierwszym sygnałem przed zbliżającymi się problemami okazała się porażka z Aarhus GF, które rozbiło swojego rywala aż 3:0. Wynik tym bardziej zabolał drużynę stołecznych, ponieważ wszystko miało miejsce w meczu domowym. Zaraz potem przyszła porażka z FC Midtjylland.
Wrzesień ogólnie stał się bardzo trudnym momentem dla drużyny. Wówczas na cztery spotkania tamtego miesiąca udało się zgromadzić ledwie trzy punkty.
Najpoważniejszym jednak okresem stał się grudzień. Właściwie jeszcze pod koniec listopada Broendby nie poradziło sobie ponownie z Aarhus GF, by następnie zaliczyć porażki w derbach z FC Kopenhaga oraz ponownie z FC Midtjylland. Na domiar złego po nowym roku z klubem pożegnał się najlepszy napastnik, Kamil Wilczek.
Płacz po Polaku
Napastnik, który w Kopenhadze zyskał ogromny szacunek, był być może najsilniejszym punktem swojej drużyny. Strzelał bramki jak na zawołanie. Tylko w zakończonym sezonie Superligi w 18 spotkaniach zaaplikował rywalom 17 goli! Podczas swojej czteroletniej przygody w Danii Polak w 100 występach strzelił 59 goli, nie wspominając bramek w meczach pucharowych. Tam zbliżył się prawie do setki.
Tracąc takiego zawodnika, klub zyskał tylko parę euro, natomiast pozostała luka, której nikt aż do końca sezonu nie potrafił załatać. Rosły 25-letni Mikael Uhre choć starał się, jak mógł, wraz z Simonem Hedlundem nawet nie zbliżyli się do połowy tego, co zyskał jesienią polski napastnik.
22 lipca. Dopiero teraz Kamil Wilczek, który odszedł do Turcji w styczniu, z 17 golami przestał być liderem strzelców duńskiej ekstraklasy.
Ronnie Schwartz (obecnie Midtjylland) sieknął dziś po raz 18.#koniecmarzenkoniecsnow
— Maciej Kusina (@MaciejKusina) July 22, 2020
Ich bramki można policzyć maksymalnie na palcach obu rąk i to właściwie pokazuje, że bez odpowiedniego wykonawcy nie mogło być inaczej, jak nie zakwalifikować się do europejskich pucharów.
Te też właściwie zespołowi z Kopenhagi nie wyszły. Ich przygoda zakończyła się jeszcze na kwalifikacjach do fazy grupowej Ligi Europy. Katem okazała się portugalska SC Braga, ale też nic w tym dziwnego, skoro poważnym zagrożeniem okazała się nawet mało doświadczona Lechia.
Młodzi nadzieją
Budowany na młodych i utalentowanych zawodnikach zespół w przyszłym sezonie może mieć pewną przewagę nad najpoważniejszymi przeciwnikami. Otóż w tym zbliżającym się sezonie terminarz spotkań niezwykle zgęstnieje. Będzie ich tak dużo, że konieczne będą rotacje. Najgorzej bez wątpienia będą mieć ci, którzy będą musieli grać na kilku frontach, natomiast Broendby IF tego właśnie uniknie.
Przy odpowiednich ruchach transferowych, szczególnie w pierwszej formacji, trener Niels Frederiksen może odpowiednio przygotować zespół do wyczerpującego sezonu. Kto wie, być może jego zespół będzie liczył się w walce o mistrzostwo, choć na dziś to zbyt daleko idące prognozy.
Z pewnością jednak w tej drużynie tkwi potencjał, by zagwarantować sobie udział w kwalifikacjach do Ligi Europy, która zapewne stanie się priorytetem. Chcąc przecież znaleźć dobrych zawodników, najlepiej pokazać się w Europie z młodymi, ambitnymi i utalentowanymi piłkarzami. Następnie takich sprzedać, a za zarobione pieniądze znaleźć kogoś, kto będzie gwarantował wymagany poziom.
Już teraz warto zawiesić oko na talencie co po niektórych zawodników. Wśród nich jest choćby 20-letni Jesper Lindstroem czy rok młodszy Morten Frendrup. Obaj zawodnicy są wyceniani na ponad milion euro każdy. A swoją wartość udowadniali w trakcie sezonu.