Raków podczas przerwy reprezentacyjnej postanowił nie próżnować. Okres dwóch tygodni między spotkaniami ligowymi wykorzystano do zorganizowania prawdziwego piłkarskiego święta. Działo się naprawdę wiele! "Czerwono-niebiescy" pokonali trzecią drużynę węgierskich rozgrywek MOL Fehrevar FC 5:2, ale to nie wynik był tego dnia najistotniejszy.
Mecz towarzyski 3 września o godzinie 19:21 miał mieć charakter przede wszystkim inauguracji przebudowanego stadionu. Trzeba mieć na względzie, że dla zespołu nie był to absolutny powrót po latach. Piłkarze Marka Papszuna wrócili do gry w swoim mieście jeszcze w kwietniu tego roku podczas ekstraklasowego spotkania ze Śląskiem Wrocław. Jednakże dopiero wczoraj zrobili to w pełnej krasie, przy niemalże kompletnym obiekcie (za wyjątkiem małego sektora gości) i z rzeszą kibiców – także przyjezdnych. Grupy fanatyków obu ekip łączy długotrwała zgoda, więc zaprzyjaźnieni Węgrzy zostali ugoszczeni w miejscowym młynie – stąd sparingpartner nie mógł być przypadkowy.
📍 𝗟𝗶𝗺𝗮𝗻𝗼𝘄𝘀𝗸𝗶𝗲𝗴𝗼 𝟴𝟯#RCZFEH ⏱️ 19:21 pic.twitter.com/9pq1dYSHpl
— Raków Częstochowa 🥇 (@Rakow1921) September 3, 2021
Gdzie i jakie nowości?
Największe i główne zmiany dotknęły najniższej warstwy. Poza przymusową podgrzewaną murawą inaczej jest wokół placu gry. Niegdyś stadion Rakowa był jednym wielkim łukiem, gdzie dozwolone było się przemieszczać przez całą długość płotu. Powodowało to, że trybuna południowa, na której zasiadają najwierniejsi i najgłośniejsi rakowiacy, było oddzielone od płyty boiska dobrych kilkadziesiąt metrów. Aktualnie ścieżka, która pozwala dojść na wybraną przez siebie trybunę, znajduje się za całym zabudowaniem.
Dziś przy 𝗟𝗜𝗠𝗔𝗡𝗢𝗪𝗦𝗞𝗜𝗘𝗚𝗢 jest 4128 Czerwono-Niebieskich serc! ❤️💙
__#RCZFEH 5⃣:2⃣ pic.twitter.com/ud4syoGeiw
— Raków Częstochowa 🥇 (@Rakow1921) September 3, 2021
Trybuna zachodnia, która jest trybuną przyległą z obu stron do strefy VIP, wcześniej przypominała bardziej bulwary wiślane aniżeli kawałek miejsca rozgrywania spotkań piłkarskich. To ona jest w tym momencie w całości zadaszona kosztem odebrania kawałka przykrycia trybuny naprzeciw niej. Najmniej korzyści w związku z modernizacją przypadło kibicom znajdującym się właśnie na wschodniej trybunie, gdyż poza białym napisem „RAKÓW” z krzesełek i niższymi schodkami powstała niemalże kopia poprzedniej wersji. Gwoli wyjaśnienia, zgodnie z tym, czego należało się spodziewać, nie dało się odczuć znacznej różnicy przed imprezą czy też w jej trakcie, lecz punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia.
Raków i jego trzynasty zawodnik
Wydarzenie poprzedziło uhonorowanie ikony klubu spod Jasnej Góry – Piotra Malinowskiego. Słynny „Malina” to niekwestionowana legenda i wieloletni ulubieniec regularnych bywalców „Limanki”. Wychowanek Rakowa Częstochowa od 2003 roku rozegrał w czerwono-niebieskich barwach ponad 300 spotkań na pięciu poziomach rozgrywkowych i strzelił ponad 70 bramek. Dlatego władze klubu doszły do wniosku, że zwykły szpaler w Szczecinie ostatniej kolejki ubiegłego sezonu oraz skromna feta przy garstce uczestników to dla niego stanowczo za mało. I bardzo dobrze się stało!
Zastrzeżenie numeru koszulki to gest ogromnego szacunku poświęcony szczególnie ważnym postaciom drużyn. I tak też jak słusznie postanowiono, po doświadczonym skrzydłowym nikt w zespole Rakowa trzynastki już nie przejmie. Jedyną okazją do zaobserwowania tej liczby na oficjalnym trykocie pozostaje udanie się na spotkanie rezerw, w których 37-latek jeszcze kontynuuje swoją karierę. Po jej zakończeniu ma pozostać związany ze swoim macierzystym klubem, najpewniej pełniąc funkcję analityka.
Numer 1️⃣3️⃣ w Rakowie oficjalnie zastrzeżony!
"𝙈𝘼𝙇𝙄𝙉𝘼" na zawsze naszą legendą ❗️🔴🔵#13zawodnik pic.twitter.com/S045MPEXub
— Raków Częstochowa 🥇 (@Rakow1921) September 4, 2021
Idzie młodość
Do czasów świetności pana Piotra wczorajszego wieczoru momentami nawiązał wręcz Pedro Vieira, zdobywca dwóch goli. Już w pierwszej akcji 19-latek zaszarżował bokiem pola karnego i otworzył wynik, jego następne wejście to następna bramka, strzał pod samą poprzeczkę był nie do wyjęcia przez bramkarza MOL. Młody Portugalczyk biegający głównie na prawej flance mimo zagranej tylko jednej połówki był nie do zatrzymania i bezapelacyjnie należy go uznać najlepszym graczem tego pojedynku. Występ w takim wykonaniu byłego piłkarza FC Porto cieszy podwójnie, a w Rakowie wiara w eksplozję jego talentu musiała wzrosnąć do jeszcze wyższej rangi.
Powodów do radości było nawet więcej. Przed nieoficjalnymi debiutami stanęli nowo pozyskani przez Raków: Miguel Luis, Walerian Gwilia, którzy jak na bardzo krótki czas spędzony w klubie pokazali się całkiem przyzwoicie. A także Jakub Mądrzyk, kolejny z adeptów akademii. I chociaż młody bramkarz nawet nie dotknął piłki, to nawet taka drobna szansa powinna dawać innym chłopakom mentalnego kopa oraz dobre wewnętrzne i zewnętrzne sygnały w temacie zamierzonej poprawy szkolenia u częstochowian.
Raków – top tylko nie stadion…
Tego, że w Częstochowie za rozwojem sportowym nie poszedł rozwój insfrastrukturalny, raczej już nie musimy nikomu tłumaczyć. Otwarcie stadionu, który spełnia proste wymogi ekstraklasy dopiero we wrześniu 2021 roku, to niemały wstyd dla miejskich włodarzy. Z perspektywy konesera i widza futbolu w mniejszym lub większym stopniu liczą się warunki do oglądania spotkań i kibicowania swojej drużynie, a te nie są idealne, ale też nie dramatyczne.
Nieczęsto widujemy taki obraz, ale akurat w tym przypadku zawartość przewyższa opakowanie. Przy Limanowskiego 83 tradycyjnie panuje gorąca atmosfera i wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju otoczka, którą trudno powtórzyć na wielotysięcznych kolosach. A to był tylko mecz przygotowawczy, możemy się spodziewać, jak będzie się kotłowało choćby przy okazji spotkania z liderującym Lechem Poznań za tydzień.
To był wspaniały wieczór! 🔥 Dziękujemy, że byliście z nami przy #L83! 🔴🔵#RCZFEH
—
Bilety na mecz z Lechem Poznań ⬇https://t.co/8ztwzCi3fg pic.twitter.com/EBZbl2w47t— Raków Częstochowa 🥇 (@Rakow1921) September 4, 2021
Taki stan rzeczy nie oznacza w żadnym wypadku, że dla Rakowa taki obiekt ma być sufitem, niedawna wyjazdowa pucharowa frekwencja na poziomie ponad siedmiu tysięcy kibiców jasno weryfikuje docelową pojemność na pułapie dwóch tysiaków mniej ich własnego domu.
Kobiet nie pyta się o wiek, Obywatela G.C o Polskę, a częstochowian o stadion Rakowa. Niewiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie cokolwiek się w tej materii zmieni. Poziom ogólnego zadowolenia z tego, co zafundowało miasto, najlepiej może wyrazić przyśpiewka „Medalików”: „Chcemy stadionu, a nie atrapy!”. Cała ta historia była, jest i będzie rozlegle komentowana przez środowisko polskiej piłki. Na teraz jednak najważniejsze jest po prostu rozgrywanie spotkań u siebie, może i na ciasnym, ale własnym podwórzu – i ten plan minimum udało się spełnić.