Zielona Góra to miasto znajdujące się w zachodniej części Polski, słynące z wielu dyscyplin sportowych stojących na dość przyzwoitym poziomie. Żużel, koszykówka czy choćby pływanie to najpopularniejsze sporty w stolicy województwa lubuskiego. Dlaczego właśnie te? To oczywiste, wykłada się na nie pieniądze, ba, kupę pieniędzy, a gdzie kasa, tam jest i sukces. Stąd w Zielonej na topie niemal od zawsze znajdują się żużlowy Falubaz i występujący w Basket Lidze Zastal. Wszystko cacy, tylko czegoś tu chyba jednak brakuje. Czego? Futbolu!
W Polsce piłka nożna to mimo wszystko sport narodowy. Bez względu na wyniki naszej reprezentacji, bez względu na poziom polskiej ligi (który od dłuższego czasu jest żenujący) i bez względu na sukcesy w innych dyscyplinach sportowych. Możemy (jako Polacy) wygrać Ligę Światową w siatkówce, możemy cieszyć się ze zwycięstw Agnieszki Radwańskiej czy Kamila Stocha, ale i tak to futbol ekscytuje nas najbardziej. On po prostu zawsze był, jest i będzie na topie w naszym kraju. Większość polskich miast, szczególnie tych nieco większych, słynie z przyzwoitej, jak na polskie realia, piłki nożnej. Słyszysz Kielce – myślisz Korona, Bydgoszcz? Zawisza!, i tak dalej. Podobnie sprawa wygląda w większości miast i to nie tylko ekstraklasowych czy nawet pierwszoligowych. Ale nie wszędzie tak jest.
Zielona Góra w piłce szczytów nie zdobywa. Ba – nawet nie ma zamiaru tego robić. Zielonogórska piłka nigdy nie była na topie. Założona tuż po wojnie Lechia w latach świetności pograła przez sześć sezonów w drugiej lidze, raz dochodząc do ćwierćfinału Pucharu Polski. Jeżeli chodzi o sukcesy, to właściwie byłoby na tyle. Podczas gdy żużlowy Falubaz sięgał po dziesiąty tytuł mistrza Polski, piłkarska Lechia wybierała się na mecz z Piastem Czerwieńsk w ramach IV ligi. Nic więc dziwnego, że sportem, który wciągnął kibiców w Zielonej, nie była piłka. W 1998 roku miało się to zmienić. Założono wówczas Uczniowski Klub Sportowy, który miał dostarczać młodych talentów drużynie seniorskiej.
Przez tzw. UKP rzeczywiście przewinęło się wielu utalentowanych chłopaków z regionu. Dobra szkoła trenerska, współpraca z młodzieżą i infrastruktura sprawiły, że po kilku latach UKP mogło pochwalić się jedną z najlepszych drużyn młodzieżowych w Polsce. Kilku chłopaków wypłynęło nawet na głęboką wodę, między innymi Michał Janota, Kamil Sylwestrzak czy Tomasz Kędziora. To tylko odsetek talentów, jakie wydała Zielona Góra. Akurat ci trzej panowie postanowili posmakować nieco większej piłki. Michał Janota do holenderskiego Feyenoordu zawitał w wieku szesnastu lat. Koledzy Michała, może nie wszyscy, ale na pewno większość, zostali, by ratować zielonogórską piłkę.
Dopóki zabawa odbywała się wokół piłki juniorskiej, wszystko było ok. Rozgrywki seniorskie to jednak nie to samo. Trzecia liga, brak sukcesów i przede wszystkim brak pieniędzy. Z tak ograniczonym budżetem na futbol zielonogórscy fani nie mogli liczyć na nic więcej niż trzecia liga. Cóż z tego, że w Zielonej dobrych grajków nie brakowało, skoro wszystko kończyło się w momencie ukończenia 21. roku życia. Zaczęto więc szukać nowych możliwości. Rozwiązaniem kłopotów miało być połączenie sił trzecioligowej Lechii i UKP, do którego doszło w roku 2012. Miał to być początek pięknej współpracy na linii junior-senior.
Młodzi, utalentowani zawodnicy mieli zasilić szeregi pierwszej drużyny i przynieść sukces Zielonej Górze. Jak wyszło? W barwach seniorskiej Lechii faktycznie znalazło się kilku chłopaków z UKP i to oni mieli stanowić o sile zespołu na lata. Dziś, trzy lata po fuzji, nic się nie zmieniło. UKP Lechia Zielona Góra jak grała w trzeciej lidze, tak gra w niej dalej. Widać nie pomogło założenie UKP, nie pomogło też połączenie Lechii z UKP… W Zielonej Górze piłka jednak nie kończy się na trzecioligowej Lechii.
W 2010 roku z inicjatywy kibiców Falubazu założono piłkarski Falubaz, bardziej znany jako KSF. Drużyna złożona z fanatyków żużlowego klubu szybko podbiła lokalne rozgrywki, wygrywając C, B oraz A-klasę, a następnie okręgówkę. W ubiegłym sezonie KSF wygrał rozgrywki także w IV lidze, uzyskując awans do trzeciej. Wydawało się więc, że Lechia w Zielonej Górze do niczego potrzebna nie będzie, skoro rodzi się nowy znakomicie funkcjonujący produkt o nazwie KSF. Wszystko byłoby pięknie, ale… pieniądze, a konkretnie ich brak. Piłkarski Falubaz to klub rzeczywiście świetnie zorganizowany, mający w swych szeregach zawodników wyrastających grubo ponad poziom czwarto-, a może nawet trzecioligowy.
Jak widzimy, wszystko kręci się wokół pieniędzy, których w zielonogórskiej piłce zwyczajnie nie ma. Bieda w Lechii, bieda w KSF. Z czysto sportowego punktu widzenia oba kluby miały reprezentować miasto w trzeciej lidze, stanie się jednak inaczej. Rozwiązaniem kłopotów finansowych ma być fuzja obu zespołów. Nowo powstały produkt KSF-UKP Lechia Zielona Góra ma przynieść w Winnym Grodzie długo oczekiwany sukces, jakim byłaby gra choćby w drugiej lidze. Jak na razie działacze obu klubów robią krok w tył i najbliższy sezon (co może wydać się absurdalne) rozpoczną w rozgrywkach czwartoligowych.
– Nie jesteśmy w stanie zbudować silnej drużyny w trzeciej lidze. Nie mamy sponsorów ani perspektyw. Podjęliśmy trudną decyzję – powiedział Radiu Zachód ustępujący prezes UKP Tomasz Zawistowski.
– Gra w trzeciej lidze wiązałaby się z większymi wydatkami. Trzeba ten klub budować od podstaw. Jest to jedyne racjonalne rozwiązanie – dodał Marcin Grygier z KSF.
Jak słyszymy, do hurraoptymizmu włodarzom klubu daleka droga, jednak czas pokaże, czy połączenie sił dwóch trzecioligowców na rzecz gry w czwartej lidze było dobrym ruchem. Jeżeli rzeczywiście po kroku w tył następne dwa będą w przód, to biję brawo. Gorzej będzie, jeżeli najbliższy sezon nie przyniesie sukcesu. To mogłoby srogo kosztować i dobić i tak kulejącą piłkę w Zielonej Górze. No cóż… czekamy na efekty.