Vincent Janssen w Tottenhamie: jak radzili sobie supersnajperzy z Eredivisie w Europie?


Czy nowy snajper "Kogutów" podąży ścieżkami wytyczonymi przez tuzy takie jak Ronaldo, Suarez czy van Nistelrooy?

20 lipca 2016 Vincent Janssen w Tottenhamie: jak radzili sobie supersnajperzy z Eredivisie w Europie?
Footballcolumnist.com

Vincent Janssen, świeżo upieczony król strzelców holenderskiej Eredivisie, w rozpoczynającym się sezonie będzie bronił barw Tottenhamu. Snajperów z Holandii sprowadza się do topowych lig nie od dziś – w wielu przypadkach zostawali oni później najlepszymi napastnikami Europy czy nawet najlepszymi zawodnikami na świecie. Cruyff, van Basten, Ronaldo, Romario, Bergkamp, van Nistelrooy, Suarez – wymieniać można jeszcze długo. Zdarzali się jednak tacy, którzy nie kultywowali "tradycji" bycia goleadorem pełną gębą po transferze. Czy statystyki przemawiają na korzyść Janssena?


Udostępnij na Udostępnij na

Jeśli mielibyśmy wziąć pod uwagę nie tylko XXI, ale również XX wiek, w statystykach należałoby uwzględniać: Criujffa, van Bastena, Romario, Ronaldo, Bergkampa i van Nistelrooya. O klasie wymienionych panów świadczyć nie trzeba. Zajmiemy się więc tylko trwającym milenium. I tutaj znajdziemy wielkie nazwiska, ale również takich graczy, którym eurowojaże odbiły się czkawką. Do dzieła.

Król strzelców za granicę? Nie tak szybko

Od sezonu 2000/2001 włącznie, Eredivisie miała 12 różnych królów strzelców. Od razu można zauważyć niezwykle ciekawą statystykę – tylko sześciu z nich zdecydowało się na przenosiny bezpośrednio po zdobyciu swojego pierwszego tytułu najskuteczniejszego snajpera, a działo się to w… sześciu ostatnich sezonach. Wcześniej, a więc od kampanii 2000/01 aż po sezon 2009/10, goleadorzy z pierwszej ligi holenderskiej zostawali w swoich klubach jeszcze przynajmniej przez pół roku.

W Holandii mecze są bogate w bramki, a i sami królowie strzelców nie próżnują. Ile trafień potrzebne jest do zdobycia korony? 22 gole Depaya sprzed roku to najgorszy wynik XXI wieku, a liczba dochodziła nawet do 35 (Kezman i Suarez). Zanim jednak porównamy te liczby z osiągami z nowych klubów, należy dowiedzieć się, ilu graczy dzięki bramkom z kraju tulipanów przeniosło się do topowych zespołów.

Dirk Kuijt, Luis Suarez (obaj Liverpool), Klaas-Jan Huntelaar (Real Madryt) i Memphis Depay (Manchester United) – tylko tych czterech zawodników odeszło do najpopularniejszych klubów w Europie bezpośrednio z ekip, w których zdobywali korony króla strzelców. Do statystyki nie wliczamy Mateji Kezmana odchodzącego do Chelsea (2004 rok, Abramowicz dopiero zabierał się za budowę zespołu).

Tylko sześciu królów strzelców Eredivisie w XXI wieku zdecydowało się na transfer bezpośrednio po wywalczeniu tego tytułu. Stało się to w sześciu ostatnich latach.

Strzelać czy nie strzelać – oto jest pytanie

Idąc dalej – nie wszyscy odeszli do zespołów lepszych. Pierre van Hooijdonk odszedł z Feyenoordu do Fenerbahce (miał 33 lata), Afonso Alves zasilił szeregi Middlesbrough (rok wcześniej w barwach Heerenveen o jednego gola przegrał rywalizację o Złotego Buta), Bjorn Vleminckx przeniósł się z Nijmegen do Brugii, a Alfred Finnbogason z tego samego klubu odszedł do Realu Sociedad. Tylko ten pierwszy spełnił oczekiwania (24 bramki w 33 meczach pierwszego sezonu ligowego).

Czy świetna postawa na holenderskich boiskach jest gwarantem jakości w pięciu najlepszych ligach Starego Kontynentu?

Grafika: Vizzlo.com

Powyższy wykres przedstawia najlepsze osiągi z jednego sezonu w pięciu czołowych ligach Starego Kontynentu wszystkich królów strzelców Eredivisie, którym przyszło zagrać w tych właśnie krajach. Na kilka słupków należy spojrzeć przez określone pryzmaty, jak liczba występów czy pozycja (np. Kuijt jako napastnik w Liverpoolu grał tylko okazjonalnie). Mimo tego w większości przypadków można zauważyć pewną analogię: wymienieni zawodnicy prędzej czy później stawali się jednymi z najważniejszych zawodników swoich nowych klubów.

Tak było w przypadku Kuijta, Huntelaara, Dosta, Bony’ego i dzisiaj Suareza. Zwłaszcza ten ostatni jest żywym przykładem faktu, że z Eredivisie można odejść i wejść w buty największych. W końcu to przez niego dzięki niemu Barcelona zapomniała o mitycznej „fałszywej dziewiątce”.

Nie zawsze było kolorowo. Kezman i Alves w najmniejszym stopniu nie spełnili pokładanych w nich nadziei. W Holandii dziurawili siatki jak AK-47, w Anglii i Hiszpanii byli cieniami dla swoich własnych odbić z przeszłości. Depay? Poczekamy, zobaczymy.

Angielska dekada bez tulipanów

Nie możemy zamykać się wyłącznie na królów strzelców – w Holandii grali również inni piłkarze, którzy swoimi bramkami wykupili sobie bilety do wielkiej piłki. Jon Dahl Tomasson, Salomon Kalou, Dries Mertens, Graziano Pelle czy w końcu Robin van Persie, Arjen Robben i Zlatan Ibrahimović – to tylko niektóre przykłady graczy, którzy w XXI wieku właśnie w ojczyźnie Johana Cruyffa zaczynali poważne granie.

Co warte zauważenia – nie ma mowy o wielu Holendrach. Czasy, kiedy to właśnie snajperzy z kraju tulipanów byli najbardziej chodliwym „towarem” w swojej rodzimej lidze, zdają się mijać w zastraszającym tempie. Na jakie przykłady może patrzeć Vincent Janssen? Chciałoby się mówić o van Nistelrooyu i Bergkampie, jednak mieliśmy nie wracać do zamierzchłych już czasów.

Biorąc pod uwagę nawet pięciu najlepszych strzelców poszczególnych sezonów – ostatnim przed Memphisem Depayem, który na kierunek podróży obrał Wyspy, był Dirk Kuijt (Luuk de Jong był do Newcastle jedynie wypożyczony). Blondwłosy pomocnik/napastnik odchodził do Liverpoolu 10 lat temu. Od tego czasu, aż do nowej „siódemki” Manchesteru, żaden holenderski snajper z pierwszej piątki strzelców ligi nie zdecydował się na pozytywne rozpatrzenie ofert z Anglii.

Vincent Janssen – 27 goli gwarantuje sukces?

Vincent Janssen ma w zanadrzu jeden, niezwykle ważny argument przemawiający na swoją korzyść. Tym razem już się cofniemy, i to aż o 32 lata. W 1984 roku Marco van Basten strzelił 28 bramek ligowych. Od tego czasu barierę 27 trafień przekroczyło trzynastu zawodników: ponownie van Basten, a także Wim Kief, Ronaldo, Nikos Machlas, Ruud van Nistelrooy, Mateja Kezman, Dirk Kuijt, Klaas-Jan Huntelaar, Afonso Alves, Luis Suarez, Bas Dost, Wilfried Bony oraz Alfred Finnbogason.

Z powyższych trzynastu nazwisk przynajmniej dwóch zawodników (Ronaldo i van Basten) zaliczamy do gromady najlepszych napastników (a może i piłkarzy?) wszech czasów. Trzech kolejnych wygrało Złotego Buta (Suarez, Machlas i Kieft). Ten ostatni jest legendą PSV, z którym wygrał PE w 1988 roku. Kolejny (van Nistlerooy) był królem strzelców Premier League, Primiera Division i Ligi Mistrzów. Następny założył koronę najlepszego snajpera Bundesligi (Huntelaar). Jest jeszcze Kuijt, który niepodważalnie stał się ulubieńcem kibiców i ważną częścią Liverpoolu, a także holenderskiej ekipy, która wróciła z medalami z Brazylii.

Ośmiu z trzynastu graczy, którzy przez ostatnie 32 lata strzelili przynajmniej 27 bramek w Eredivisie, na stałe wpisało się do historii futbolu, głównie złotymi zgłoskami.

Janssen ma dopiero 22 lata, a angielska Premier League na ogół witając młodego snajpera z Holandii, czyni go piłkarzem klasy światowej. Tak było z van Nistelrooyem, Bergkampem i van Persie’m. Czy nowego gracza Tottenhamu będzie stać na dorównanie legendom? Mauricio Pochettino lubi stawiać na młodzież, więc spodziewamy się wielu szans dla byłego zawodnika AZ. Ilu pamiętacie holenderskich napastników, którzy mając szanse, marnowali je?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze