Kilka tygodni temu problemy Pogoni Szczecin sprawiał KR Reykjavik. Tym razem stawić czoła drużynie ze stolicy Islandii będzie musiał Lech Poznań, dla którego jest to kolejne wyzwanie w eliminacjach do Ligi Konferencji. Vikingur Reykjavik marzy o zatrzymaniu "Kolejorza".
O piłce nożnej w Islandii mówiło się głównie w kontekście tamtejszej reprezentacji, która zdobywała serca kibiców na całym świecie podczas Euro 2016 czy mistrzostw świata w 2018 roku. Piłka klubowa nigdy na tak wysokim poziomie jak ta reprezentacyjna nie była, ale przez ostatnie lata mocno się rozwinęła. Rozwinął się także Vikingur Reykjavik, który jest obecnym mistrzem tego kraju.
⚽️ DZIEŃ MECZOWY
🏆 3. runda kwalifikacji Ligi Konferencji Europy
🆚 Vikingur Reykjavik
🕣 20:45 czasu polskiego
🏟️ Víkingsvöllur
📺 TVP2, TVP Sport
🖥️ https://t.co/7cpkKSFwYc
💰 https://t.co/tTixSsHz66
#⃣ #VIKLPOTylko zwycięstwo! 🔵⚪️ pic.twitter.com/m2Bqlsz7wv
— Lech Poznań (@LechPoznan) August 4, 2022
Historia Vikinguru Reykjavik
Vikingur Reykjavik został założony już w 1908 roku, a konkretnie 21 kwietnia. W swojej 114-letniej historii „Wikingowie” sześć razy zostawali mistrzem swojego kraju i trzykrotnie wygrali tamtejszy puchar. Przez pierwsze dziesięć lat istnienia klubu tamtejsi piłkarze nie przystępowali do oficjalnych rozgrywek. Kto wie, jakby wtedy wyglądał ich dorobek, gdyż przez ten czas tylko raz mecz zakończył się innym wynikiem niż zwycięstwo. Pierwsze mistrzostwo zdobyli już dwa lata po ich debiucie w ligowych rozgrywkach, a konkretnie w 1920 roku, wtedy po raz pierwszy okazali się najlepszym zespołem w kraju.
Na boiskach europejskich zadebiutowali w sezonie 1972/1973. Był to mecz w ramach rozgrywek Pucharu Zdobywców Pucharów, a ich rywalem była Legia Warszawa. Polski klub nie miał litości dla debiutanta i w dwumeczu wygrał aż 11:0. Dotąd jest to ich największa porażka na arenie międzynarodowej. W XX wieku jeszcze czterokrotnie grali w pucharach, ale za każdym razem odpadali z lepszymi od siebie zespołami, takimi jak Real Sociedad czy Bordeaux. Kolejne zmagania klubu miały miejsce już w Lidze Europy, gdzie w sezonach 2015/2016 oraz 2020/2021 odpadli w pierwszej rundzie eliminacji ze słoweńskimi zespołami.
W jakiej formie jest Vikingur Reykjavik?
Obecny Vikingur Reykjavik zdecydowanie różni się od tego, który 50 lat temu otrzymał srogą lekcję od Legii Warszawa. Na taki wynik nie ma co liczyć. Dawno nie jest to już liga amatorska, mimo iż wśród polskich kibiców po meczu z Pogonią często pojawiały się takie szydercze głosy. „Wikingowie” jesienią 2021 roku świętowali zdobycie pierwszego mistrzostwa od 30 lat (jesienią, ponieważ sezon w Islandii zaczyna się wiosną, a kończy jesienią). W trakcie rozgrywek przegrali jedynie dwa spotkania. W tym sezonie Vikingur Reykjavik znajduje się na 2. lokacie. Po 15 kolejkach klub ze stolicy traci do liderującego Breidabliku dziewięć punktów. „Wikingowie” mają jednak jedno spotkanie do nadrobienia.
W eliminacjach mistrzowie Islandii notują najlepszy wynik w swojej historii. Wcześniej ich przygoda z europejskimi rozgrywkami kończyła się na jednym dwumeczu. Tym razem zaczęli od pewnej wygranej z estońskim FCI Levadia aż 6:1. Kolejnym rywalem był Inter Club d’Escaldes, który poległ 0:1. Po tych dwóch meczach islandzka drużyna musiała się zmierzyć z Malmo. Wielu przewidywało pewny awans Szwedów po wysokiej wygranej. Tak się jednak nie stało i „Wikingowie” zaciekle walczyli o zwycięstwo. Na wyjeździe mistrzowie Islandii polegli 2:3. Na własnym boisku remis 3:3 niestety nie wystarczył Islandczykom i kolejny mecz musieli rozgrywać w ramach eliminacji do Ligi Konferencji Europy. Tam wygrali z The New Saints, dzięki czemu stoczą teraz bój z Lechem Poznań.
Czego się spodziewać?
„Wikingowie” od startu ligi tylko w dwóch meczach stracili więcej niż jedną bramkę we wspomnianych rozgrywkach. Defensywa islandzkiego zespołu wygląda na dobrą oraz poukładaną, co jest bardzo istotne w kontekście meczów z ekipą mistrzów Polski. Zdarzają im się jednak pojedyncze błędy, które będzie chciał wykorzystać Lech Poznań. Vikingur Reykjavik z pewnością zagra bardzo ostrożnie z tyłu, aby nie narazić się na niepotrzebną stratę bramki. Nie jest powiedziane jednak, że Islandczycy postawią na znany wszystkim „autobus”, ponieważ drużyna na własnym boisku lubi regularnie dochodzić do dogodnych sytuacji. Sprzyja im zapewne murawa, gdyż są przyzwyczajeni do gry na swojej sztucznej nawierzchni. W tym roku „Wikingowie” jako gospodarze tylko dwa razy musieli uznać wyższość rywali.
W ofensywie Vikingur Reykjavik też potrafi być groźny. Przekonało się o tym wspomniane Malmo, które w dwumeczu z mistrzami Islandii straciło aż pięć bramek. Nie tylko Szwedzi przekonali się o sile ofensywy „Wikingów”. Często dochodzi do spotkań, gdzie strzelają oni po trzy lub więcej bramek. Od początku czerwca w 12 meczach piłkarze Vikinguru Reykjavik zdobyli aż 34 gole. Niestety urazu doznał Kristall Mani Ingason, który napędzał ataki swojej drużyny.
🔴 1 DAY 🔴
🆚 @LechPoznan
⚽️ @ConfrenceLeague
📍 Víkingsvöllur
kl: 18:45@St2Sport @footballiceland#fotboltinet #ConferenceLeague #vikestns pic.twitter.com/0E78jIdE8Z— Víkingur (@vikingurfc) August 3, 2022
Kogo warto wyróżnić?
Arnar Gunnlaugsson to trener Vikinguru Reykjavik. Na tym stanowisku znajduje się nieprzerwanie od 2019 roku. Zanim został pierwszym szkoleniowcem Vikinguru Reykjavik, Islandczyk przez rok pracował jako asystent w tym klubie. Jeszcze wcześniej funkcję drugiego trenera pełnił w KR Reykjavik i Haukarze. W Islandii jest on powszechnie szanowany nie tylko za osiągnięcia w roli trenera. Jest on 32-krotnym reprezentantem Islandii. Jego nominalną pozycją było prawe skrzydło, a w swojej karierze grał dla takich klubów jak Stoke City, Leicester City, Feyenoord czy FC Nuernberg. Lubi on formację 4-4-2, a także ustawienie na trzech obrońców z dwoma wahadłowymi.
Warto wyróżnić Nikolaja Hansena, który będzie odpowiadał za zdobywanie bramek. W tym roku jest to najlepszy strzelec swojej drużyny. We wszystkich rozgrywkach w trwającym sezonie zanotował dziesięć trafień. Jest to silny zawodnik, który bardzo dobrze potrafi sobie znaleźć miejsce w polu karnym i wygrywa wiele starć fizycznych. Mierzy 192 centymetry wzrostu i defensywa polskiej ekipy z pewnością będzie musiała na niego uważać. Warto dodać, że 29-latek ma polskie korzenie.
Oliver Ekroth jest jednym z najlepszych obrońców ligi. Szwed jest liderem defensywy Vikinguru Reykjavik i będzie miał za zadanie zatrzymać polską ofensywę. 22 mecze, jeden gol i dwie asysty to jego dorobek od początku roku. Starcia z nim mogą okazać się trudne do wygrania, ponieważ 30-latek rzadko dopuszcza się błędów prowadzących do straty bramki.
Ingvar Jonsson to koszmar Lecha Poznań sprzed ośmiu lat. Był bohaterem Stjarnanu Gardabaer, który sensacyjnie wyrzucił poznaniaków z eliminacji. W tym dwumeczu najprawdopodobniej także on będzie stał między słupkami, ponieważ jest to numer jeden w swoim klubie. W tym sezonie zagrał już w 20 spotkaniach i zbiera przyzwoite noty za swoje występy.
Kapitanem „Wikingów” jest Julius Magnusson. Będzie on odpowiadał za rozgrywanie, a także za wspieranie defensywy. Jest to bardzo ważny element w układance Arnara Gunnlaugssona. W czerwcu tego roku zadebiutował w reprezentacji Islandii i trzeba zauważyć, że ten środkowy pomocnik przez ostatnie lata bardzo się rozwinął. 24-latek w 27 występach strzelił dwie bramki, a jego podania dwa razy były ostatnimi przed skutecznym sfinalizowaniem akcji.
Lech Poznań po awans czy może Vikingur Reykjavik?
Lech Poznań nie wszedł najlepiej w nowy sezon. Ostatnie miejsce w ligowej tabeli mocno schłodziło entuzjazm wśród kibiców, który panował po zdobytym mistrzostwie. Mimo tego „Kolejorz” jest zdecydowanym faworytem do awansu. Porażka z islandzkim mistrzem byłaby kompromitacją, gdyż poznaniacy są drużyną większą, bogatszą, silniejszą, po prostu lepszą. Do dwumeczu trzeba jednak podejść z chłodną głową, nie lekceważąc przeciwnika. Trzeba też dodać, że kadra Vikinguru Reykjavik jest stosunkowo wąska. Uzupełnia ją paru młodzieżowców oraz piłkarzy, którzy w teorii zakończyli już swoje kariery.
Osiem lat temu także „Poznańska Lokomotywa” była faworytem do awansu. We wspomnianym dwumeczu ze Stjarnanem Gardabaer Lech Poznań poległ 0:1, nie zdobywając nawet bramki. Tamta porażka odbiła się sporym echem i została uznana za wielką kompromitację. Cel jest jeden – awans do ostatniej rundy.