VfL Wolfsburg obudził w sobie wilka


„Wilki” są bez porażki w Bundeslidze od połowy września ubiegłego roku

27 stycznia 2023 VfL Wolfsburg obudził w sobie wilka
neunzigplus.de

W drugiej połowie stycznia 2023 roku Bundesliga wróciła do gry. Największe wrażenie od wznowienia tych rozgrywek robi VfL Wolfsburg. „Wilki” imponująco zaczęły od zwycięstw 6:0 nad Freiburgiem i 5:0 nad Herthą. Mało kto wie, ale podopieczni Niko Kovacia są bez przegranej w lidze od połowy września ubiegłego roku. Czy w tym sezonie uda się im osiągnąć sukces? Jak radzi sobie Jakub Kamiński?


Udostępnij na Udostępnij na

Jeszcze na początku sezonu 2022/2023 kibice „Wilków” nie mogli być w dobrych nastrojach. Pod ręką nowego trenera VfL Wolfsburg wszedł słabo w Bundesligę. Do 8. kolejki znajdował się on w strefie spadkowej. Po początkowym kryzysie podopieczni Niko Kovacia zaczęli grać zgodnie z oczekiwaniami, a teraz nawet zaczęli je przerastać. Ostatni raz przegrali mecz 18 września 2022 roku z Unionem Berlin. Od tego momentu do 17. kolejki nie zaznali smaku porażki. Są duże szanse na to, że zobaczymy ich w przyszłym roku w europejskich pucharach. Czy Liga Mistrzów jest w zasięgu? Czy chorwacki trener to idealna osoba do tworzenia dużych projektów z klubami z mniejszym potencjałem?

VfL Wolfsburg rozszarpuje rywali

Inaczej nie można o tym mówić. Po przerwie mundialowo-zimowej bardzo mocno weszli w rozgrywki zawodnicy z Wolfsburga. A przecież zaczęli je z nie tak łatwym przeciwnikiem, bo z Freiburgiem. Ekipą, która była na 2. miejscu w tabeli Bundesligi, zaliczająca niemal historyczny sezon (patrząc jeszcze na to, co wyczynia w europejskich pucharach). Podopieczni Niko Kovacia bez kompleksów rozprawili się z nią, wygrywając aż 6:0. Nikt w tym sezonie nie był w stanie strzelić jej aż tyle goli. Tylko Bayern osiągnął wynik o jedno trafienie mniejszy. Ta wygrana nie mogła pozostać bez echa.

Trochę mniej zaskoczenia przyniosła wygrana z Herthą. VfL Wolfsburg zdążył przyzwyczaić do wygrywania z drużynami ze średniej półki, a na takiej trzeba umieszczać berlińczyków. Co najwyżej zaimponować mogli rozmiarem zwycięstwa, bo jednak kolejna wysoka wygrana daje wyraźny sygnał na to, że coś dobrego dzieje się w drużynie spod koncernu Volkswagena. Trzeba też zaznaczyć, że te dwie wysokie wygrane nie są dziełem przypadku. Wolfsburg jest na fali meczów bez przegranej, a ostatni raz kończył mecz bez punktów w połowie września.

Myślę, że Wolfsburg potrzebował trochę czasu, aby dostosować swój system pod wodzą Niko Kovacia. Chorwat lubi piłkę nożną bardzo „energiczną”, a zawodnicy potrzebowali czasu, aby się do tego przyzwyczaić. Najbardziej niezwykłe jest to, że klub dał mu dużo czasu. Pamiętam, jak mówiło się o tym, że Kovać jest już na wylocie po przegranej z Unionem Berlin. A teraz jest na dużej fali wznoszącej – komentuje dla nas grę „Wilków” Manuel Veth, dziennikarz „Forbesa” i Transfermarktu.

Od momentu wygranej ze Stuttgartem (3:2) 1 października 2022 roku „Wilki” regularnie zbierają punkty w lidze. Jakby było mało, to ciągle notują one progres pod ręką Kovacia. Wystarczy popatrzeć na ten sezon i moment startu obecnej serii. Najpierw VfL Wolfsburg zaczął po prostu punktować dzięki pierwszemu zwycięstwu po czarnej serii i paśmie remisów. Jednak od końcówki października wszedł on w serię zwycięstw. Obecnie ma ich na koncie sześć z rzędu, a jeszcze trzeba zaznaczyć jeden kluczowy element. Na te sześć meczów tylko jeden raz nie zachował czystego konta.

W 18. kolejce Wolfsburg zagra z Werderem, co daje duże nadzieje na przedłużenie serii do 11 meczów bez porażki z rzędu. A przypomnijmy, że przed rokiem „Wilki” kończyły na 12. miejscu w lidze. Zmiana trenera oraz odpowiednie odświeżenie składu daje obecnie efekty, które mogą pozwolić na grę w europejskich pucharach. Obecnie są one na 7. miejscu, ale mają małą stratę do wyższych lokat.

Siła „Wilków”

Można zastanawiać się nad tym, co jest siłą Wolfsburga. W składzie mamy kilku weteranów, którzy od lat są w tym klubie. Bramki strzeże Koen Casteels, w drugiej linii wciąż znajduje się Maximilian Arnold, a obok niego jest Yannick Gerhardt. W odwodzie mamy jeszcze Josuhę Guilavoguiego, którego w tym sezonie mniej wykorzystuje trener. Niko Kovać tych zawodników, znających dobrze klub, połączył z falą młodych i utalentowanych. Z nich warto wymienić Maxence’a Lacroix, Ridle’a Baku, Micky’ego van de Vena, Jakuba Kamińskiego, Jonasa Winda i przede wszystkim Patricka Wimmera.

Chwalić należy najbardziej prawoskrzydłowego Austriaka. 21-latek jest jednym z najczęściej tworzących sytuację partnerom w Bundeslidze. Ba, nawet w porównaniu z najlepszymi ligami Europy wypada on doskonale. Jedynie Kevin De Bruyne stwarza więcej takich okazji, a to o czymś świadczy. Niko Kovać ma perełkę w swoim składzie, więc nie ma co się dziwić, że VfL Wolfsburg najczęściej atakuje swoją prawą stroną. Bardzo trudno będzie zatrzymać Wimmera na kolejny sezon. Przy nim świetnie gra Jonas Wind, z którym młody skrzydłowy świetnie się dogaduje. Są momenty w meczach, w których wyglądają, jakby grali ze sobą od lat.

W składzie Wolfsburga nie ma gwiazd, a nawet można powiedzieć, że jest mało zawodników szerzej znanych na świecie. Filozofią klubu jest dopiero takie gwiazdy kreować, a wataha „Wilków” ma być dopiero kuźnią szlifującą diamenty. W takim środowisku świetnie czuje się Niko Kovać. Kiedy zaczynał on swoją trenerską karierę, to najlepszy etap miał w Eintrachcie Frankfurt. Z klubu, który drżał o utrzymanie w Bundeslidze, zrobił ekipę łapiącą się do europejskich pucharów. Można śmiało mówić, że pod to, co teraz widzimy u „Orłów”, fundamenty stawiał chorwacki trener. Dlatego jego praca z VfL może przynieść efekty nie od razu, ale za kilka lat. Choć już teraz trzeba chwalić to, co wyciska z tej ekipy.

W czym tak naprawdę tkwi siła Wolfsburga? Zapytaliśmy o to Piotra Tubackiego, dziennikarza Katowickiego Sportu i miłośnika Bundesligi: – W niektórych zespołach ciężar zdobywania bramek spoczywa na jednym piłkarzu, natomiast w Wolfsburgu rozkłada się to na całą drużynę. Aż pięciu zawodników mieści się w przedziale 4-5 bramek, co oznacza, że nigdy nie wiadomo, z której strony nadejdzie zagrożenie. Wiadomo, że w niektórych momentach może brakować jakiegoś wyraźnego lidera ofensywy, ale jak na razie w Wolfsburgu to działa i mogą się z tego powodu cieszyć. Słabsza forma jednego gracza nie oznacza runięcia całej formacji ataku.

Oprócz tego „Wilki” są jedną z najskuteczniejszych ekip Bundesligi, jeśli chodzi o gole ze stałych fragmentów gry, a dodatkowo liderują w statystykach sprintów czy intensywnych biegów. Trener Niko Kovać na początku sezonu szukał optymalnego zestawienia drużyny, dużo zmieniał, kombinował, dobierał. W pewnym momencie zrobiło się nerwowo, ale chwała władzom klubu, że zachowali się „po niemiecku” i dali mu popracować.

Gdy Chorwat znalazł to, czego szukał, ustabilizował defensywę drużyny, większy nacisk został położony na ofensywę. I zaczęło się zbieranie punktów. W zespole widać kolektyw, dobrze to funkcjonuje i można tylko gratulować wejścia w rok 2023. Zobaczymy, jak długo uda im się grać na takim poziomie.

VfL Wolfsburg przed prawdziwym sprawdzianem

VfL Wolfsburg stoi przed znakomitą okazją do powiększenia swojej serii do 11 meczów bez wygranej z rzędu. Werder Brema nie powinien stanowić dla niego wielkiego zagrożenia, choć wiadomo – nie wolno lekceważyć rywala. Piękną sprawą byłoby pokonać kolejnego przeciwnika i zawędrować wyżej w tabeli Bundesligi. Przy obecnej stracie punktowej do czołowej szóstki „Wilki” śmiało mogą myśleć o czymś więcej w tym sezonie. Nawet przy odrobinie szczęścia, a bardziej przy potknięciach rywali, istnieją nawet szanse na załapanie się do najlepszej czwórki. A to oznacza grę w Lidze Mistrzów. Jednak o byciu w top 4 marzy więcej zespołów, a na co tak naprawdę stać podopiecznych Kovacia?

Od czasów Kevina De Bruyne’a regularnie postrzegam Wolfsburg jako zespół, którego celem jest lub powinna być gra w pucharach. Wiadomo, że z racji obecności Volkswagena pieniądze nie są tam jako takim problemem, chociaż koncern kilka razy starał się przykręcić nieco kurek. Ogólnie uważam, że kadra drużyny jest dobra i nie może celować niżej niż w Ligę Europy – no, teraz też już w Ligę Konferencji. Może nie jest to półka Ligi Mistrzów – bo do Bayernu, Dortmundu czy Lipska wiele jednak „Wilkom” brakuje – ale jest to ekipa zdecydowanie na puchary. Natomiast nie sądzę, żeby była to niespodzianka pokroju Freiburga czy Unionu. Kluby te wyróżniają się w czołówce skromnością i dużo mniejszymi środkami finansowymi.

Można się podśmiechiwać z Christiana Streicha i wiecznego gadania, że oni przede wszystkim chcą się utrzymać, ale… nie mówi tak przecież bez powodu. Wolfsburg to inna półka i skala organizacyjna klubu (pomijając kibiców), więc nawet jeśli skończyłby w top 4, to przecież nie byłby to jego pierwszy raz w ostatnim czasie. Z racji złego startu byłoby to zaskoczenie, ale wydaje mi się, że bardziej niespodziewany z perspektywy przedsezonowych oczekiwań byłby na przykład brak Leverkusen w Lidze Mistrzów niż obecność w niej Wolfsburga – odpowiada Tubacki.

Właściwy sprawdzian dla Wolfsburga rozpocznie się nie w meczu z Werderem, ale dopiero po nim. Jeżeli popatrzymy na rundę jesienną, to w niej „Wilki” nie wygrywały z ekipami, z którymi będą musiały się mierzyć za chwilę. Luty i marzec da nam faktyczną odpowiedź na to, jaki potencjał skrywa w sobie ekipa spod koncernu Volkswagena. Czekają ją mecze z Bayernem, RB Lipsk, Unionem i Eintrachtem, czyli starcia z drużynami z bliskiego sąsiedztwa w tabeli. Dopiero one tak naprawdę dadzą nam konkretną odpowiedź co do sezonu 2022/2023.

Myślę, że w tej chwili „Wilki” latają wysoko i będą jedną z drużyn walczących o miejsce w pierwszej czwórce Bundesligi. Może nawet powalczą o coś więcej. Przy odrobinie szczęścia. Manuel Veth dla iGola

Optymizmem może napawać wysoka wygrana z Freiburgiem, który przez długi czas był w ścisłej ligowej czołówce. Jednak podopieczni Christiana Streicha w ostatnim czasie złapali zadyszkę. Teoretycznie w zasięgu Wolfsburga powinien być Eintracht, który jeszcze musi łączyć grę w lidze z Ligą Mistrzów. Jednak pojedynki z Bayernem, RB Lipsk i Unionem będą niezwykle trudne. Dwie pierwsze ekipy są doświadczone i potrafią łączyć grę na kilku frontach, a berlińczycy są ciągle niebezpiecznym rywalem.

Co z Jakubem Kamińskim?

Zostaje nam jeszcze do omówienia kwestia polska. Od lata 2022 roku Jakub Kamiński jest zawodnikiem VfL Wolfsburg. Świeżo po mistrzostwie Polski z Lechem trafił on do Bundesligi. Początkowo trudno było oczekiwać częstego widywania go w pierwszym składzie „Wilków”, choć od początku był sprawdzany na boisku przez Niko Kovacia. 20-latek nie był graczem podstawowego składu, choć z czasem to się zmieniło. Reprezentant Polski od momentu rozpoczęcia się serii bez porażek „Wilków” zaczyna każdy mecz ligowy od 1. minuty. Wywalczył on sobie stałe miejsce, choć kibice martwią się jego liczbami.

Kamiński w obecnym sezonie zagrał w 15 meczach Bundesligi oraz dwóch w DFB Pokal. W tych pierwszych rozgrywkach zanotował trzy asysty, a w drugich zdobył jedynego gola. Jest to trochę martwiące, bo ostatni raz udało mu się wystawić kończącą piłkę do partnera na początku listopada. Mimo to w przerwie zimowej był chwalony za pierwszą część sezonu w nowym zespole. Może nie notował lepszych liczb, ale doceniano jego pracę i jeszcze trochę usprawiedliwiano 20-latka. Polak tworzył więcej okazji bramkowych, ale jego koledzy nie wykańczali jego dobrych podań. Teraz, po przerwie, trudno jest chwalić reprezentanta Polski. W ostatnich dwóch wysoko wygranych meczach był mało widoczny.

Jakub Kamiński jest bardzo ceniony w Niemczech. Fantastyczny nabytek, który dobrze sobie radzi i oczywiście klub też w niego wierzy. Pamiętajcie w Polsce, że nawet Robert Lewandowski potrzebował czasu na adaptację w Bundeslidze. Manuel Veth dla iGola

Jak można ocenić jego dotychczasową grę w Wolfsburgu? – Kamiński prezentuje się dobrze, ale uważam, że ma jeszcze duże rezerwy. Można uśmiechnąć się pod nosem, mówiąc, że dobra seria Wolfsburga zaczęła się w momencie, kiedy „Kamyk” zaczął regularnie grać w pierwszym składzie, ale on nie znalazł gwarancji gry w paczce czipsów. Ciężko sobie na to zapracował. Początki miał skromne, nieśmiałe, ale wynikało to z jego skrupulatności i rzetelności. Najpierw starał się skupić na bronieniu, bieganiu i zrozumieniu taktyki, a dopiero potem zaczął dawać więcej z przodu. Z czasem więc pojawiły się asysty, był debiutancki gol, choć „tylko” w Pucharze, miał też kilka asyst drugiego stopnia czy kluczowych podań – mówi dla nas redaktor Katowickiego Sportu.

Kamiński ma typowy śląski charakter, jest pracowity, nie boi się ciężkiej harówki, a to się w Niemczech szanuje i widać, że Kovać to ceni. Jednakże w jego grze musi się pojawić więcej konkretów. Nie wygląda to dobrze, że w dwóch meczach, w których Wolfsburg strzelił 11 goli, on nie ma ani bramki, ani asysty. Funkcjonuje jako jeden z trzech najbardziej wysuniętych graczy, więc należy tego od niego oczekiwać. Piotr Tubacki dla iGola

Niko Kovać ma duże zaufanie do umiejętności Polaka. Nie bez powodu stawia na niego regularnie od dziesięciu spotkań z rzędu. Jednak chcielibyśmy, aby Kamiński zaliczał więcej asyst. Martwi trochę to, że tylko w jednym spotkaniu ligowym był na boisku przez pełne 90 minut. Można do tego doliczyć jeszcze dwa, w których był zmieniany w samych końcówkach. Teraz Polak musi zacząć mocniej oddziaływać na mecze Wolfsburga, bo konkurencja nie śpi. Ostatnie mecze „Wilków” pokazują, że jest też duży potencjał na ławce rezerwowych. A to może oznaczać kłopoty dla 20-latka, jeżeli nie poprawi się jego gra w najbliższych spotkaniach. Zwłaszcza że zacznie się okres z trudniejszymi rywalami.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze