Zawisza Bydgoszcz po 19 latach wrócił do ekstraklasy. Jak do tej pory w swojej historii drużyna znad Brdy nie zawojowała rodzimej ligi. Raczej nikt nie ma wątpliwości, że w pierwszym sezonie w elicie bydgoszczanie będą chcieli przede wszystkim zapewnić sobie spokojne utrzymanie, a dopiero w następnych latach włączyć się do gry o najambitniejsze cele. Pomóc w osiągnięciu tych celów ma Bernardo Vasconcelos – napastnik z bardzo bogatym CV. Postanowiliśmy przyjrzeć się karierze tego niemłodego już zawodnika, którego losy często były związane z… Polską.
Urodzony 10 czerwca 1979 roku w Lizbonie „Vasco” karierę rozpoczynał w lokalnym klubie Palmelense. Wyróżnił się tam na tyle, że w 1999 roku włączono go do drużyny rezerw Benfiki Lizbona. Gra w zespole „Smoków” mogła być przepustką do dużej, międzynarodowej kariery (w późniejszych latach to właśnie tak błysnęły gwiazdy zawodników takich jak Helio Pinto czy Thiago Costa), jednak Bernardo w ciągu dwóch lat spędzonych w stołecznej ekipie strzelił tylko jednego gola w 12 występach. Jako że w Lizbonie mu nie szło, przeniósł się 50 kilometrów dalej, do Torrense. Mały klub, którego największym sukcesem było siódme miejsce w tabeli portugalskiej ekstraklasy (w sezonach 1955/1956 i 1956/1957), okazał się świetnym miejscem do rozwoju młodego napastnika. W sezonie 2001/2002 Vasconscelos zdobył 15 (lub według innych źródeł – 16) bramek, czym zasłużył sobie na zainteresowanie relegowanego z najwyższej klasy rozgrywkowej Portugalii FC Alverca. Tam znów nie szło mu najlepiej i po sezonie (zakończonym awansem jego zespołu do iberyjskiej ekstraklasy) wrócił do Torrense.
Etap holendersko-portugalski
Na trzecim poziomie rozgrywek „Vasco” czuł się jak ryba w wodzie. Znów imponował skutecznością (12 trafień w 19 spotkaniach) i już po pół roku zwrócił na siebie uwagę grającego w Eredivisie RKC Waalwijk. Runda wiosenna holenderskiej ekstraklasy to cztery trafienia mającego także obywatelstwo Angoli Portugalczyka. Dorobek ten pozwolił Vasconcelosowi na zrealizowanie jednego ze swoich piłkarskich marzeń – grę w SuperLiga Galp Energia, jak nazywała się wtedy najwyższa klasa rozgrywkowa w Portugalii. Niestety, jego pobyt w Uniao Leiria był absolutną katastrofą. Bernardo w ciągu pół roku na boisko wybiegł zaledwie dwa razy i rozegrał łącznie 36 minut. Nie starczyło to na zdobycie chociażby jednej bramki i upokorzony napastnik na rundę wiosenną sezonu 2004/2005 wrócił do Waalwijk. Nie udało mu się jednak odbudować formy i mimo że często dostawał szansę gry (wystąpił 15 razy), tylko raz wpisał się na listę strzelców (otworzył wynik przegranego 2:4 spotkania z Feyenoordem Rotterdam). Sezon 2005/2006 to pobyt w drugoligowym Estorilu Praira. Na tym etapie kariery napastnik po raz pierwszy mógł zetknąć się z polską piłką – w rezerwach tego klubu grał wychowanek Legii Warszawa, Kamil Dankowski. Bernardowi szło dość przeciętnie (cztery bramki w 18 spotkaniach), jednak postawa na boiskach Liga de Honra zaowocowała zainteresowaniem z Cypru. Po mundialu w Niemczech Portugalczyk został piłkarzem APO Peyias Kinyras.
Cypryjski przełom
Przeciętna jak do tej pory kariera Vasconcelosa na Cyprze zmieniła się w karierę godną omówienia. W debiutanckim sezonie w barwach APOP-u „Vasco” strzelił 22 gole w 24 spotkaniach drugiej ligi cypryjskiej. Potem było jeszcze lepiej – po awansie do 1. Division w rundzie jesiennej zdobył dziewięć bramek, a to nie umknęło uwadze Omonii Lefkossias, która była w tamtym okresie jedną z czołowych ekip ligi. Niestety, kolejne półtora roku to zmarnowany okres w karierze piłkarza z Lizbony. O ile na wiosnę sezonu 2007/2008 „Vasco” jeszcze trochę pograł (dziewięć spotkań, trzy gole), o tyle w następnych rozgrywkach przyszły piłkarz Zawiszy nawet nie powąchał murawy! W tym samym czasie los Vasconcelosa w klubie z koniczynką w herbie podzielili Jarosław Bieniuk i Rafał Kosznik i wraz z końcem sezonu 2008/2009 całe trio rozeszło się w różne strony świata. Co ciekawe, Portugalczyka zastąpił wtedy Maciej Żurawski, który walnie przyczynił się do zdobycia przez Lefkossias mistrzostwa Cypru rok później. „Vasco” wrócił do swojego poprzedniego klubu, APO Peyias Kinyras – i był to z jego strony strzał w dziesiątkę. Po tym, jak zastąpił odchodzącego do Chin Emmanuela Olisadebe, zdobył dla zespołu z zachodniego wybrzeża wyspy Afrodyty dziesięć goli w 25 występach, czym przyczynił się do zdobycia przez założony w 2003 roku klub pierwszego (i jedynego) Pucharu Cypru. Co ciekawe, APOP już nie istnieje – po sezonie 2011/2012 i spadku do czwartej ligi klub został rozwiązany. Jakby wyczuwając kłopoty, „Vasco da Brama”, jak wołają na napastnika kibice w Bydgoszczy, przeniósł się do AEP Pafos. Grał tam od 2009 do 2011 roku, z półrocznym wypożyczeniem do Izraelskiego Hapoelu Beer Szewa. W tym czasie strzelił dla cypryjskiego klubu 15 goli, czym zasłużył na transfer do Alki Larnaka. Rozegrał tam dwa sezony, z czego ten drugi był najlepszym w jego karierze. W wieku 33 lat Bernardo Vasconcelos został królem strzelców ligi cypryjskiej z dorobkiem 18 bramek w 24 spotkaniach. Grając w Larnace, napastnik był klubowym kolegą dwóch polskich bramkarzy – Radosława Cierzniaka, jeszcze rok temu podstawowego bramkarza Dundee United, oraz Pawła Kapsy, który kilka lat temu był golkiperem Lechii Gdańsk.
Kierunek: Polska!
Nie wiadomo, jaki wpływ mieli na Bernardo jego koledzy znad Wisły, jednak dwa miesiące temu portugalski strzelec przeniósł się do Zawiszy Bydgoszcz. W dziewięciu spotkaniach udało mu się strzelić już sześć goli i to dzięki jego trafieniom klub spod znaku czarnego rycerza trzyma się daleko od strefy spadkowej. Według prognoz mimo urazu w ostatnim spotkaniu z Górnikiem Zabrze nowy ulubieniec kibiców z ulicy Gdańskiej będzie gotowy do gry w spotkaniu z Koroną Kielce. Czy Bernardo Vasconcelos u schyłku kariery zostanie jedną z gwiazd T-Mobile Ekstraklasy? Nic nie stoi na przeszkodzie!