VAR w Bundeslidze – pomoc czy przekleństwo?


Jak sprawuje się Video Assistant Referee u naszych zachodnich sąsiadów

8 listopada 2017 VAR w Bundeslidze – pomoc czy przekleństwo?

Video Assistant Referee został wprowadzony od tego sezonu do trzech europejskich lig – Bundesligi, Serie A oraz Lotto Ekstraklasy, a w każdych z rozgrywek inaczej on funkcjonuje. Dzisiaj skupimy się na opisaniu nowinki technologicznej u naszych zachodnich sąsiadów.


Udostępnij na Udostępnij na

W napisaniu artykułu pomógł mi dziennikarz „Przeglądu Sportowego”, Michał Trela, z którym przeprowadziłem krótki wywiad na temat VAR-u.

Skandal w Bundeslidze!

W poniedziałek rano na światło dzienne wyszło może nie sprzedanie, ponieważ jest to zbyt mocne słowo, lecz wypaczenie wyniku meczu Schalke–Wolfsburg przez byłego sędziego DFB, Hellmuta Kruga, który nadzorował pracę asystentów video podczas hitu Bundesligi. Dwukrotnie wpłynął on na decyzję sędziego Marca Fritza – najpierw kazał sędziemu głównemu podyktować jedenastkę dla zespołu z Gelsenkirchen, a kilkanaście minut po tym postąpił odwrotnie, nie odgwizdał rzutu karnego dla VfL, po zagraniu w polu karnym ręką jednego z zawodników gości. Może tymi decyzjami chciał wyrównać bilans słusznie podyktowanych karnych, lecz podwójnie zadziałał na korzyść jednej z drużyn. Wskutek tego zajścia Kruga został odsunięty od nadzorowania meczów, teraz również będzie pracował w DFB, ale jako osoba odpowiedzialna za dokumentację i raporty.

Mariusz Deczkowski: Panie Michale, co sądzi Pan o VAR-ze w Bundeslidze, jaka jest Pana opinia o tym systemie?

Michał Trela: Uważam, że sama idea VAR jest bardzo dobra i myślę, że źle by się stało, gdyby została porzucona. Natomiast w Bundeslidze problemem jest to, że Helmut Krug, odpowiedzialny za wdrażanie systemu VAR, nie trzymał się do końca wytycznych IFAB i chciał używać VAR nie tylko w czarno-białych sytuacjach, w czterech opisanych przypadkach – gole, zderzenia w polu karnym, bezpośrednie czerwone kartki, identyfikacja zawodnika – ale o wiele częściej. Co więcej, jak się okazało, zmiana zasad stosowania VAR nastąpiła w trakcie sezonu i nie poinformowano o tym klubów. Na domiar złego wyszło na jaw, że Krug wykraczał poza swoje kompetencje i wymuszał na sędziach VAR niektóre rozstrzygnięcia. To sprawia, że w Bundeslidze kontrowersji związanych z VAR-em jest więcej niż w innych ligach i że zaczęła w Niemczech panować dość powszechna niechęć do tego systemu. Moim zdaniem trzeba jednak dyskutować nad ulepszaniem funkcjonowania VAR-u, a nie nad całkowitym jego porzuceniem.

Zarządzanie

Federacja DFB po zakończeniu sezonu 2016/17 zasiadła do rozmów z przedstawicielami klubów Bundesligi na temat wprowadzenia systemu VAR. Nie wystarczyło tutaj zagłosować tak lub nie, lecz również zadecydować, w jakiej formie i gdzie te powtórki będą oglądane. Pierwsze rozwiązanie było identyczne jakie obecnie panuje w Ekstraklasie, czyli umieszczenie sędziów w specjalnych wozach umieszczonych na stadionie, w których śledziliby przebieg meczu.

Drugim pomysłem było stałe studio powtórek wybudowane na stadionie, lecz zapadła decyzja, aby wybudować specjalne centrum video powtórek w Kolonii, gdzie w oddzielnych pomieszczeniach sędziowie śledzą przebieg spotkania, a w razie spornych kwestii porozumiewają się mikrofonem z sędzią głównym, który przebywa na boisku. Jeżeli arbiter sprzed komputera ma wątpliwości co do danej sytuacji, to wtedy główny sędzia podbiega do monitora na stadionie i samodzielnie ocenia daną sytuację.

Problemy z systemem

System powtórek zadebiutował w Niemczech podczas sierpniowego starcia Borussii Dortmund z Bayernem Monachium o Superpuchar. Mimo że wszyscy przekonywali o pełnej gotowości tego systemu, to podczas pierwszej połowy pojawiły się problemy z łącznością, system nie pokazywał linii spalonego, co było kluczowe przy bramce na 1:1 dla Bawarczyków, którą zdobył Robert Lewandowski, ponieważ był tam offside.

Specjaliści mieli od tamtego spotkania dużo czasu, aby wszystko naprawić i żeby działało już w pierwszym spotkaniu Bundesligi. To nie był jednak koniec problemów systemu, przez pierwsze trzy kolejki VAR w większości meczów nie miał połączenia na linii stadion–Kolonia, przez co sędzia był skazany na samego siebie. Obecnie po jedenastu kolejkach wydaje się, że system działa w stu procentach prawidłowo, lecz nie mamy takiego potwierdzenia od federacji DFB.

Długie oczekiwanie na decyzję

Po wprowadzeniu do piłki nożnej VAR-u pojawił się pomysł, aby na czas weryfikacji zatrzymywać zegar, podobnie jak w piłce ręcznej, podczas gdy piłki nie ma w grze. Do tej pory tak nie postąpiono, lecz przecież podczas większego zamieszania sędzia techniczny odmierza czas, który doliczy po upłynięciu 45 minuty gry. Do dzisiaj w niemieckiej lidze zdarzyło się kilka takich sytuacji, kiedy sędzia dostał na słuchawkę sygnał z Kolonii, żeby samodzielnie zinterpretował powtórkę na monitorze, który znajduje się zawsze obok boiska, przy jednej z długich trybun. Nie stoi on jak w Polsce przykryty materiałem wodoodpornym, lecz jest wysuwany na prośbę arbitra.

Najdłuższa przerwa w grze, spowodowana niepewnością sędziów, wyniosła około dwóch minut. Jeszcze niedawno żaden z kibiców ani piłkarzy nie pomyślałby, że będzie musiał czekać tyle czasu na decyzję arbitra, lecz moim zdaniem lepiej dłużej poczekać, a podjąć dobrą decyzję, niż nie czekać i zadecydować źle, co może wypaczyć wynik spotkania. Co prawda taka przerwa w grze nie jest dobra dla zawodników, ponieważ kiedy odpoczywają, to ich mięśnie ulegają ochłodzeniu i w pewnej mierze muszą przeprowadzić jeszcze raz rozgrzewkę.

Mariusz Deczkowski: Głównym problemem VAR-u nie są popełniane błędy ani długi czas na decyzję, lecz częste sytuacje, kiedy sędzia główny nie chce użyć tego systemu, ponieważ uważa, że wszystko widział. Może należy w tym przypadku wprowadzić prośbę o powtórkę, a będzie mógł o to poprosić trener drużyny oraz kapitan?

Michał Trela: Ja jestem temu przeciwny. VAR to ma być narzędzie pomagające sędziom. Dodatkowe oczy dla nich. Jestem przekonany, że gdyby trenerzy czy kapitan mogli brać znany z tenisa challenge, zmieniłoby się to w farsę – przy ostatnim rzucie rożnym w meczu, goniąc wynik, zawsze prosiliby o sprawdzenie, bo może a nuż uda się coś wychwycić. To samo widać zresztą w siatkówce. W tenisie to ma większy sens, bo piłki często spadają tuż obok zawodników, tak że widzą sytuację dużo lepiej niż sędziowie. Są więc czasem w stanie realnie ocenić, czy arbiter się pomylił. Tymczasem w piłce nożnej, przy dużym boisko, trener zwykle stoi kilkadziesiąt metrów od zdarzenia. Praktycznie nie ma szans, żeby rzeczywiście zobaczył więcej niż sędzia.

Częste błędy

Wydawało się, że VAR będzie rozwiązaniem na wszystkie źle podjęte przez sędziego decyzje. Tak jednak się nie stało, co kolejkę mamy do czynienia z mniejszymi bądź większymi kontrowersjami na temat tego systemu i najczęściej chodzi tutaj o niepodjęcie decyzji o sprawdzeniu danej sytuacji w centrum powtórek. Większość interpretacji fauli lub zdobytych bramek jest prawidłowa, przynajmniej trzykrotnie została zmieniona decyzja o pokazaniu czerwonej kartki – zawsze kara po weryfikacji była ostrzejsza (z żółtego kartonika na czerwony). Również dzięki temu systemowi wzrósł procent prawidłowo podyktowanych rzutów karnych, choć nie jest on dopracowany do perfekcji.

VAR w Lidze Mistrzów?

Ostatni mecz Tottenhamu Hotspur z Borussią Dortmund czy jeszcze w poprzednim sezonie półfinał tych rozgrywek (Real Madryt–Bayern Monachium) dały do zrozumienia, że system wideopowtórek jest potrzebny od zaraz, pytanie tylko, w jakiej formie byłby on zastosowany. Najprawdopodobniej pełniłby funkcję taką jak w Ekstraklasie – przed meczem przyjeżdżałby specjalny wóz, w którym zasiadaliby sędziowie. Stworzenie głównej centrali, na wzór tej z Bundesligi, prawdopodobnie by się nie sprawdziło, ponieważ byłoby to bardzo kosztowne. W dodatku co roku w Lidze Mistrzów grają inne kluby spoza TOP12, a ciągnięcie światłowodu do Karabachu mijałoby się z celem, ponieważ jest to klub, który awansuje do fazy grupowej może tylko raz w swojej historii. Zdecydowanie lepiej użyć do tego specjalnie przeznaczonych samochodów niż kabli.

Mariusz Deczkowski: Odnośnie do rozgrywek FIFA, po wrześniowym meczu Ligi Mistrzów (Tottenham–Borussia) na nowo odżył temat wprowadzenia VAR-u w Lidze Mistrzów – czy jest to możliwe? Jeżeli tak, to w jaki sposób miałby funkcjonować tam VAR? W Bundeslidze wszystko zarządzane jest w Kolonii, w Ekstraklasie w specjalnych do tego przeznaczonych wozach. Raczej nieopłacalne będzie kopanie światłowodów do jednego z europejskich miast, w dodatku w Champions League co roku grają inne drużyny i to nie polega na tym, że dochodzą dwie, trzy drużyny jak w Bundeslidze, lecz o wiele więcej.

Michał Trela: Nie wiem i szczerze mówiąc, niezbyt mnie interesuje, jak to będzie rozwiązane technicznie. Interesuje mnie, żeby sędziowie mogli podejmować słuszne decyzje. Czy ktoś im będzie podpowiadał z jakiegoś odległego europejskiego miasta, czy spod stadionu, jest mi całkowicie obojętne.

„VAR nie oszukuje, oszukują sędziowie”

Ostatnio spotkałem się z takim ciekawym powiedzeniem, z którym mogę się zgodzić. Ten system nie podejmuje decyzji za nas, ponieważ to na podstawie powtórek decyzję o danej sytuacji musi podjąć człowiek, a jak wiadomo, nie każdy sędzia zinterpretuje dane zajście tak samo. Krótko mówiąc, nie wyeliminujemy ludzkiego błędu, nie ma takiego rozwiązania, które dałoby nam 100% pewności, że w danym meczu nie dojdzie do błędu.

Goal-Line, VAR, co dalej?

Technologia w piłce nożnej bardzo szybko się rozwija. Kiedyś tylko jeden sędzia prowadził mecz, ale później wprowadzono dwóch arbitrów bocznych, aby wyłapywali spalone. W rozgrywkach UEFA zawody pełni siedmiu sędziów – główny, dwóch liniowych, dwóch bramowych i jeden techniczny. Obecnie w Bundeslidze na boisku przebywa czterech sędziów, główny i dwaj liniowi, do tego należy doliczyć również sędziego technicznego. Nie zapominajmy jednak o arbitrach odpowiedzialnych za system VAR, których jest dwóch.

Po mundialu 2014 w Niemczech wprowadzono system Goal-Line, który miał zapobiec sytuacji z finału Pucharu Niemiec pomiędzy BVB a Bayerem. Ten system sprawdza się bardzo dobrze od pierwszej kolejki sezonu 2014/15. Pytanie, czy na tych technologiach się skończy. Wiele osób boi się, czy za kilka lat meczów nie będą sędziować… maszyny, które przecież nie powinny się pomylić.

Mariusz Deczkowski: Dwa sezony temu do Bundesligi wprowadzono system Goal-Line, w tym sezonie VAR. Czy tylko na tym się skończy? Tak szybko rozwija się futbol, że coraz głośniej mówi się o tym, że sędziowie już za kilka lat nie będą zupełnie potrzebni.

Michał Trela: Mam nadzieję, że za kilka lat będzie dobrze funkcjonował system VAR. Dalsze wybieganie w przyszłość nie ma sensu. Jak się okazało, nawet wprowadzenie VAR okazało się trudniejsze, niż większość przypuszczała.

VAR odbiera punkty… FC Koeln

Od początku sezonu klub, który w maju zajął miejsce dające awans do Ligi Europy, gra fatalnie, najgorzej w swojej dotychczasowej historii i wygląda na to, że nie uchroni się od spadku. „Kozły” po jedenastu kolejkach mają jedynie dwa punkty, choć dzieli ich tylko zwycięstwo od przedostatniego Werderu. Eksperci za tak marny początek sezonu obwiniają brak dziewiątki w Koeln – po sprzedaży Modesta do Chin nie znaleźli godnego następcy. Cordoba do tego zespołu nie pasuje, a legenda Bundesligi, Claudio Pizarro, bardziej skupia się na udzielaniu wywiadów niż na wypracowaniu swojej pozycji na boisku. Głównym problemem tego klubu może być jednak system z tego samego miasta – VAR, który nie przepada za FC Koeln, często zabiera im punkty, np. odwołując rzuty karne.

Trener Polaków przeciwko wideopowtórkom

Prezydent występującego w Bundeslidze Freiburga, Fritz Keller, opowiedział się przeciwko systemowi VAR. Niemiecka Bundesliga jest europejskim pionierem w zakresie VAR. To właśnie DFL (Deutsche Fußbal Liga) jak pierwsza postanowiła wprowadzić system powtórek wideo do swoich rozgrywek na wszystkie mecze sezonu bez wyjątku.

Wprowadzanie tej nowinki okazuje się bardziej problematyczne, niż przewidywali niemieccy działacze, ale mimo to większość klubów Bundesligi jest zadowolonych, że VAR pojawił się w ich lidze.

Pod tym względem wyłamuje się Freiburg, czyli klub, który jak dotąd był najczęściej krzywdzony przez VAR. Prezydent klubu ze Schwarzwald-Stadion, Fritz Keller, w programie telewizyjnym Sport im Dritten (podobnie jak wcześniej trener SCF Christian Streich i napastnik Florian Niederlechner) wprost zaapelował o powrót do tradycyjnych metod sędziowania: – Decyzje powinny być podejmowane na stadionie. Przecież mamy w Niemczech wielu świetnych sędziów!

Mariusz Deczkowski: Prezydent Freiburga, Fritz Keller, opowiedział się przeciwko temu systemowi i chce wrócić do tradycyjnych metod sędziowania. Czy istnieje szansa na takie rozwiązanie? DFL raczej nie będzie chciała robić kroku wstecz.

Michał Trela: Ja bym tego nie nazwał szansą, a ryzykiem. Jeśli presja zrobi się zbyt duża, a błędy dalej będą się pojawiać w tak dużej liczbie, niestety to rozwiązanie jest niewykluczone. Pamiętajmy, że VAR jest na razie eksperymentem. Być może Bundesliga zdecyduje się go porzucić i wróci do niego dopiero, gdy będzie wprowadzany już na jednolitych zasadach, we wszystkich ligach i rozgrywkach FIFA, a nie jedynie eksperymentalnie. Ale jestem dziwnie przekonany, że gdyby wrócić do tradycyjnych metod sędziowania wszyscy szybko zatęskniliby za VAR-em, który nadal ma zdecydowanie więcej plusów niż minusów.

Zapisz

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze