Trzy kluby, a tylko jedno miejsce


Której z trzech walczących o utrzymanie drużyn uda się pozostać pierwszoligowcem?

18 maja 2019 Trzy kluby, a tylko jedno miejsce

Już po zakończeniu 32. kolejki poznaliśmy oba zespoły, które awansowały do Lotto Ekstraklasy. Natomiast na przeciwległym biegunie trzy drużyny wciąż walczą o utrzymanie w I lidze. Wszystko wyjaśni się w ostatniej serii spotkań.


Udostępnij na Udostępnij na

Tuż po Świętach Wielkanocnych Raków Częstochowa zapewnił sobie awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Wygraną 2:0 z Podbeskidziem Bielsko-Biała przypieczętował świetny sezon. Od tej pory mógł pozwolić sobie na lekkie rozluźnienie, co przyniosło w ostatnich trzech spotkaniach porażkę i dwa remisy.

Mimo że forma Rakowa nic nie zmieni w kwestii pewnego awansu, może mocno oddziaływać na losy drużyn walczących o utrzymanie. W razie porażki w najbliższym meczu prawdopodobnie powstanie poważne zamieszanie w okolicy strefy spadkowej, a sam Raków będzie ryzykował utratę pierwszego miejsca. Tylko dwa punkty dzielą częstochowian od rozpędzonego ŁKS-u Łódź, który nie powinien mieć problemu w pojedynku z Odrą Opole.

Najmłodsza drużyna w lidze

Częstochowianie zmierzą się z zespołem z Suwałk, który w poprzednim sezonie bardzo dobrze się prezentował, zajmując szóste miejsce. Co było świetnym wynikiem, biorąc pod uwagę możliwości klubu oraz wiek zawodników. Najmłodszą drużynę I ligi prowadził Kamil Socha, którego można uznać za ojca sukcesu w ubiegłym sezonie.

– Wigry nie mają praktycznie żadnych szans na utrzymanie. Szkoda, bo to najmłodsza drużyna w lidze, która wyhamowała po zwolnieniu trenera Kamila Sochy jesienią. I to właśnie tej decyzji powinni żałować działacze. Socha był dla drużyny małolatów (tak trzeba powiedzieć, bo zazwyczaj na boisku przebywało kilku nastolatków) jak drugi ojciec. Mimo kryzysu z wynikami ogarnąłby sytuację. Wigry grały naprawdę ładną, dynamiczną piłkę. Bez niego chłopakom było trudniej się podnieść, czego w zasadzie do teraz z małymi wyjątkami nie zrobiły – sytuację podlaskiego klubu komentuje Samuel Szczygielski, redaktor Weszło.com i Weszło FM, w którym prowadzi program „Pierwszoligowiec” wraz z Andrzejem Iwanem.

Przygoda Wigier w I lidze mogła zakończyć się już w ubiegłej kolejce. Jednak dzięki bramce Bartosza Bidy „Biało-niebiescy” wyszli na prowadzenie i utrzymali wynik do końca spotkania. Pozwoliło to mieć nadzieję przed trudnym meczem z Rakowem.

Odrobina matematyki

Sytuacja nie jest prosta. Żeby utrzymać się na zapleczu Lotto Ekstraklasy, Wigry Suwałki muszą przede wszystkim pokonać częstochowian. Następnie pozostaje im liczyć na porażkę GKS-u Katowice, który podejmie na swoim stadionie Bytovię Bytów. Taki układ sprawi, że wszystkie trzy drużyny uzyskają identyczną liczbę punktów.

Tego typu sytuacja jest, oczywiście, uwzględniona w regulaminie I ligi. Kiedy więcej niż dwa zespoły mają taką samą liczbę punktów, należy przeliczyć ich liczbę zdobytą w meczach między tymi zespołami. Po rozrysowaniu małej tabelki składającej się z trzech zespołów prowadzą suwalczanie z siedmioma punktami na koncie. Jednak tylko pod warunkiem, że GKS przegra z Bytovią.

Kłopoty Bytovii

Spotkanie obu drużyn zapowiada się niezwykle ciekawie. I choć w meczu o życie faworytami wydają się podopieczni Dariusza Dudka, wgląd w statystyki daje nam powody do zastanowienia. Do tej pory katowiczanie rozegrali na swoim stadionie 16 spotkań. Wygrali tylko raz! Za to gra bytowian w spotkaniach wyjazdowych wygląda dobrze jak na drużynę walczącą o utrzymanie. Jednak nie bronią ich wyniki. Od 1 września Bytovia nie jest w stanie wygrać na wyjeździe. Mecze są wyrównane, a podopiecznym Adriana Stawskiego często brakuje szczęścia.

Kłopoty zaczęły się, kiedy firma Drutex zrezygnowała ze sponsorowania Bytovii. Start w rozgrywkach stanął pod znakiem zapytania, jednak trenerowi Adamowi Stawskiemu udało się na własną rękę znaleźć fundatorów. Wyjazd na zimowe zgrupowanie również został zorganizowany dzięki działaniom trenera. Sztab szkoleniowy jest poważnie okrojony, co zmniejsza komfort pracy. Mimo tych niedogodności zespół z Pomorza wciąż ma szansę pozostać w I lidze.

– Bytovia nieźle radzi sobie na wyjazdach. GieKSa natomiast gra u siebie jakby sparaliżowana. To będzie mecz o życie dla jednych i drugich. Nikt w Katowicach, gdzie ambicje sięgały awansu do ekstraklasy, nie wyobraża sobie spadku z pierwszej ligi. Natomiast dla piłkarzy Bytovii ciężar gatunkowy sobotniego meczu jest gigantyczny, bo może okazać się ostatnim spotkaniem na poważnym poziomie dla ich klubu. Prezes Janusz Wiczkowski powiedział w „Pierwszoligowcu”, że spadek byłby katastrofą. Dlaczego? Klub jest przygotowany finansowo na grę w przyszłym sezonie w pierwszej lidze, ale w drugiej już niekoniecznie. Może dojść do upadku – komentuje Samuel Szczygielski.

Aby wywalczyć upragnione utrzymanie, bytowianie potrzebują nie tylko zwycięstwa przy ulicy Bukowej w Katowicach. Wigry muszą przegrać z Rakowem, broniącym pierwszego miejsca. Jeśli drużyna z Częstochowy w ostatniej kolejce wróci do swojej dyspozycji sprzed uzyskania awansu, trudno jest mówić o jakichkolwiek szansach Bytovii.

Poczekamy, zobaczymy

Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się co najmniej remis katowickiego GKS-u. Spowoduje to, że nasze rozważania nie wejdą w życie, ponieważ „Trójkolorowi” będą mieli wystarczającą przewagę nad Wigrami, którym nie pomoże nawet zwycięstwo nad beniaminkiem przyszłego sezonu ekstraklasy.

Na szczęście piłka nożna nie jest w żaden sposób przewidywalna. Dyspozycja dnia, ciążąca na zespole presja czy entuzjastyczny doping kibiców mogą diametralnie zmienić losy spotkania. I za to kochamy futbol.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze