Urugwaj ponownie katem Ghany, ale co z tego?


Ghana nie zdołała przełamać klątwy i ponownie przegrywa z Urugwajem w meczu o wszystko

2 grudnia 2022 Urugwaj ponownie katem Ghany, ale co z tego?
betfair.com

Ach, ten Urugwaj. Miała być zemsta, miała być radość, a wyszło tylko kolejne rozczarowanie. Ghana przegrała z Urugwajem 0:2 i nie zdołała pomścić dramatu poprzedniego pokolenia. Katem „Czarnej Gwiazdy” został nie Luis Suarez, a Giorgian de Arrascaeta – strzelec dwóch bramek. To jednak nic nie dało, gdyż Korea Południowa wygrała z Portugalią 2:1 i to ona wychodzi z fazy grupowej.


Udostępnij na Udostępnij na

Ghana miała genialną sytuację i wydawało się, że lepszej szansy na zemstę za wydarzenia sprzed ponad 12 lat już nie będzie. Może to właśnie okazało się problemem. Afrykańczycy wyglądali na niezwykle zestresowanych całą otoczką spotkania i nie byli w stanie zaprezentować poziomu, do którego nas przyzwyczaili. Jedynie Mohammed Kudus grał na miarę własnych umiejętności, ale to było po prostu za mało. Obrona popełniała rażące błędy, Andre Ayew katastrofalnie uderzył z rzutu karnego. „Czarna Gwiazda” robiła absolutnie wszystko, by nie awansować. Natomiast w drugim meczu grupy H Korea Południowa próbowała postraszyć Portugalię i się jej udało. Azjaci nieoczekiwanie wygrali 2:1 i dzięki temu awansują do 1/8 finału mistrzostw świata.

Doświadczony Urugwaj nie dał szans Ghanie

Już przed początkiem tego spotkania mogliśmy się spodziewać, że to Urugwaj ruszy do ataku od pierwszego gwizdka. Ghanie wystarczał remis do awansu, więc Afrykanie przesadnie nie forsowali tempa, a Urugwajczycy po prostu nie mieli wyjścia. Każdy inny wynik niż zwycięstwo eliminował „Los Charruas” z mistrzostw świata, więc na kalkulacje już nie było miejsca. Trzeba było atakować. Pierwszą naprawdę dobrą okazję Urugwajczycy mieli w 14. minucie. Niezbyt szczelna ghańska defensywa pozwoliła Darwinowi Nunezowi na wyjście do sytuacji „sam na sam”, lecz piłkarz Liverpoolu nieco się pogubił i Afrykańczycy mogli odetchnąć z ulgą.

Problem jednak w tym, że ofensywne nastawienie Urugwaju skutkowało sporymi lukami w defensywie, a Ghana w ataku jest na tym turnieju jedną z najbardziej efektywnych drużyn. Wystarczyło jedno wejście w pole karne i Sergio Rochet spóźniony sfaulował w polu karnym i sprokurował „jedenastkę”. Początkowo wydawało się, że był spalony, ale kilkominutowa analiza VAR oświeciła arbitra, który wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Andre Ayew, który dobrze pamiętał zdarzenia sprzed 12 lat, ale uderzył fatalnie i na tablicy wciąż widniał bezbramkowy remis. Dramat z RPA powrócił i Ghańczycy koniecznie musieli szybko się otrząsnąć. Urugwaj natomiast wrócił z dalekiej podróży i dalej mógł realizować plan.

Dosłownie kilka minut później Nunez ponownie znalazł się w stuprocentowej sytuacji i przerzucił futbolówkę nad Ati-Zigim. Piłka leciała w kierunku bramki, ale Ghanę ofiarnym wybiciem uratował Mohammed Salisu. To było jednak ostrzeżenie dla nieco rozkojarzonej defensywy „Czarnej Gwiazdy”. Ostrzeżenie najwidoczniej nie zostało wzięte na poważnie, gdyż w 26. minucie Luis Suarez po prostu się zabawił, uderzył i do pustej bramki piłkę skierował Giorgian de Arrascaeta. Afrykański dramat trwał, Ghana nie potrafiła się otrząsnąć. Przy tym wyniku Urugwaj znalazł się na miejscu premiowanym awansem do fazy pucharowej. De Arrascaeta stał się katem, bo sześć minut później cudownym wolejem podwyższył prowadzenie.

Wszystko pod kontrolą, a przynajmniej tak się wydawało

W drugiej połowie Ghana musiała coś zmienić, więc z tego powodu na ławkę powędrowali bracia Ayew, którzy w żaden sposób nie pomogli swojemu zespołowi. Dzięki temu Kudus powędrował nieco niżej w formacji i to on miał dyrygować atakami „Czarnej Gwiazdy”. Afrykańczycy zaczęli grać wyżej w obronie i zmuszali Urugwajczyków do podejmowania decyzji pod presją, lecz nie przynosiło to oczekiwanych skutków. „Le Celeste” byli niewzruszeni i doprawdy imponowali. W szczególności Luis Suarez, który boiskową mądrością i umiejętnościami bił na głowę całą ghańską drużynę. Po prawie godzinie gry nic nie wskazywało na to, by piłkarze w białych strojach byli w stanie odmienić losy tego spotkania. Brakowało im piłkarskich argumentów.

Urugwaj miał doskonałą sytuację na dobicie rywala. „La Celeste” wymienili kilka podań w okolicach pola karnego, po czym 20-letni Facundo Pellistri oddał groźne uderzenie, które minęło lewy słupek bramki strzeżonej przez Ati-Zigiego. Z minuty na minutę roztańczona ekipa Ghany zaczęła przeistaczać się w wyznawców danse macabre, którzy nie mieli już nadziei na poprawę rezultatu. Afrykańczycy mieli gonić wynik, a tymczasem gaśli w naszych oczach i Urugwaj skrzętnie to wykorzystywał. Swoją szansę wyczuł również Fede Valverde, który kropnął z powietrza z 30 metrów, lecz Ati-Zigi zdołał umiejętnie sparować posłaną przez pomocnika Realu Madryt petardę.

Aż żal było patrzeć na młodego Mohammeda Kudusa. Piłkarz Ajaksu Amsterdam nie ustępował, ciągle walczył, ale koledzy tego dnia ewidentnie nie byli w stanie mu pomóc. Ghana nie potrafiła sobie poradzić z doświadczeniem Urugwaju i głównie przez to tempo spotkania mocno spadło. Selekcjoner Otto Addo w pewnym momencie stracił koncepcję. Jego roszady nie wniosły oczekiwanej świeżości, gdyż rywale antycypowali każdą możliwą próbę ataku. Ghana dostała jeden prezent, ale Antoine Semenyo nie był w stanie go wykorzystać. Urugwajczycy nie mieli najmniejszych problemów z objęciem kontroli nad spotkaniem i ostatecznie zwyciężyli 2:0.

Gorzkie zwycięstwo

Żal. Smutek. Cierpienie. Weltschmerz. Zawód. Reprezentacja Ghany nie wykorzystała swojej szansy na zemstę za 2010 rok. Urugwaj wygrał, ale najwidoczniej nie spodziewał się, że Korea Południowa będzie w stanie zagrozić Portugalii. W doliczonym czasie gry rozpoczęła się rozpaczliwa gonitwa „La Celeste” za bramką, która miała dać im awans. Cavani próbował wymusić rzut karny, ale sędzia nie dał się nabrać na gierki doświadczonego napastnika. Końcówka nadawałaby się na scenariusz niesamowitego dreszczowca, w którym to główny bohater w samej końcówce traci szansę na zwycięstwo. To był mecz, w którym przegrały obie drużyny.

Urugwaj miał wszystko, by zamknąć ten mecz w drugiej połowie. Reprezentacja Ghany nie istniała, nie była w stanie stworzyć groźnej okazji przez niemalże całą drugą połowę. Dopiero doliczony czas gry dał Afrykanom sporo miejsca, którego i tak nie byli w stanie wykorzystać.  Suarez, Cavani i Godin kończą swoją przygodę z reprezentacją z poczuciem niespełnienia i bólu. Chyba dopiero teraz Urugwajczycy są w stanie zrozumieć, co Ghana czuła przed ponad dwunastoma laty.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze