Udany początek dla Red Bulls


29 marca 2010 Udany początek dla Red Bulls

Tydzień po niespodziewanym zwycięstwie nad Santosem, piłkarze Red Bulls Nowy Jork zainaugurowali sezon MLS meczem przeciwko Chicago Fire. Podobnie jak w ubiegłym tygodniu wyszli z tej batalii zwycięsko, choć tym razem ich wygrana miała najskromniejsze rozmiary. Bohaterem meczu był strzelec zwycięskiej bramki – Estończyk Lindpere. Jedyny Polak w MLS, Krzysztof Król, był na ławce rezerwowych, ale nie zagrał ani minuty.


Udostępnij na Udostępnij na

Zaledwie siedem dni temu przy pięknej słonecznej pogodzie tysiące kibiców na wypełnionym po brzegi stadionie oklaskiwało efektowną wygraną Czerwonych Byków nad brazylijską potęgą – Santosem. Dziś wieczorem, mimo przenikliwego chłodu, na Red Bulls Arena znowu pojawiły się tłumy. Atmosferę podgrzewał fakt, że był to pierwszy oficjalny mecz o punkty oraz, że transmitowała go na żywo najbardziej popularna amerykańska stacja sportowa, ESPN.

Spięć podbramkowych nie brakowało po obu stronach
Spięć podbramkowych nie brakowało po obu stronach (fot. własne, Danny Blanik)

Gospodarze i tym razem zadbali o ciekawą oprawę. Tuż przed meczem na murawie wylądowała dwójka spadochroniarzy, którzy wcielili się w role podniebnych kamerzystów. Dzięki kamerom zainstalowanym w ich kaskach można było podziwiać na ogromnych telebimach widok na stadion z lotu ptaka. Ich efektowne lądowanie na środku boiska wywołało wielki aplauz publiczności. Chwilę potem przy akompaniamencie sztucznych ogni na płytę wyszły obie ekipy.

Chicago to wicemistrzowie konferencji wschodniej sprzed roku. W playoffs dotarli do półfinałów, gdzie dopiero po rzutach karnych musieli uznać wyższość późniejszych mistrzów Realu Salt Lake City. Z kolei Red Bulls w ubiegłym sezonie byli czerwoną latarnią ligi. Większość z bezpośrednich pojedynków pomiędzy tymi dwoma drużynami kończyła się zwycięsko dla ekipy z Wietrznego Miasta. Wystarczy powiedzieć, że w pięciu ostatnich spotkaniach górą byli Strażacy. Mimo wszystko jednak dziesięć meczów bez porażki w przedsezonowych sparringach, efektowne zwycięstwo nad Santosem, nowy trener i piłkarze oraz magia nowego stadionu sprawiły, że faworytów upatrywano w gospodarzach.

Angel wrócił do drużyny, ale w sobotę nie zachwycił
Angel wrócił do drużyny, ale w sobotę nie zachwycił (fot. własne, Danny Blanik)

Podopieczni Hansa Backe zaczęli z wielkim impetem. Już w 2. minucie do prostopadłego podania ruszył kapitan i największa gwiazda gospodarzy, Juan Pablo Angel, ale niebezpieczeństwo odważnym wyjściem zażegnał kolejny debiutant, Andrew Dykstra. Minutę później Red Bulls wykonywali pierwszy rzut rożny. Mocno podkręcona piłka spadła wprost przed nogi Ubiparovicia, ale Bośniak był tym faktem tak zaskoczony, że pozwolił futbolówce najpierw na odbicie się od klatki piersiowej, a potem na opuszczenie boiska.

Po ostrym początku gra się wyrównała i z boiska powiało nudą. Goście nie kwapili się do ataków, a mozolnie konstruowane akcje gospodarzy z reguły kończyły się niecelnym podaniem. Bardziej aktywny od piłkarzy był sektor dla największych sympatyków Czerwonych Byków, skąd powiewało mnóstwo czerwono-białych flag i dochodziło rytmiczne bicie bębna oraz nieustające chóralne śpiewy.

Nowy bohater miejscowych Lindpere fetuje zdobycie gola
Nowy bohater miejscowych Lindpere fetuje zdobycie gola (fot. własne, Jarek Moczerniuk)

W 12. minucie w pole karne wpadł aktywny jak zwykle Dane Richards, ale jego strzał poszybował nad poprzeczką. Podobnie rzecz się miała trzy minuty później, kiedy piłkę w środku pola stracił Angel i goście wyprowadzili szybki kontratak. Marco Pappa wypuścił w uliczkę weterana amerykańskiego soccera (w czerwcu skończy 38 lat), Briana McBride’a, ale ten znany m.in. z występów w Wolfsburg i Fulham napastnik w dogodnej sytuacji spudłował.

W tym okresie gospodarze grali zupełnie bez koncepcji. W meczu z Santosem nastawieni byli głównie na szybkie kontrataki, tu natomiast musieli prowadzić grę i czynili to z miernym efektem. Część zawodników zupełnie nie mogła znaleźć dla siebie miejsca na boisku, co natychmiast usiłował skorygować Backe. Najczęściej z rad trenera korzystał Macoumba Kandji i to głównie dzięki niemu gra się ożywiła. Między 20. a 22. minutą gospodarze przeprowadzili trzy niezłe akcje, ale najpierw dośrodkowanie Angela nie znalazło adresata, a potem efektownie dryblujący Kandji i Danleigh Borman tracili piłki w polu karnym, marnując szanse na strzały.

Estończyk Lindpere był najczęściej sprowadzany do parteru
Estończyk Lindpere był najczęściej sprowadzany do parteru (fot. własne, Danny Blanik)

Niewykorzystane okazje mogły się zemścić. Po serii błędów w obronie do bezpańskiej piłki dopadł McBride. Uderzył instynktownie, z przewrotki, ale piłka po przelobowaniu bramkarza trafiła w słupek! W odwecie Angel, po dobrej centrze, nie opanował piłki w polu karnym i stała się ona łupem obrońców. W 30. minucie z rzutu wolnego strzelał 24-letni reprezentant Salwadoru, Julio Martinez, jednak silnie uderzona piłka poszybowała wysoko nad bramką Bouny Coundoula.

Gospodarze atakowali, ale brakowało odważnych decyzji i strzałów z dystansu. Kandji i Richards popisywali się bezproduktywnymi rajdami, chcąc wjechać z piłką do bramki. Kiedy zegar wskazywał 40. minutę i wydawało się, że do przerwy nie obejrzymy goli, pięknym wolejem z 19 metrów popisał się Joel Lindpere. Piłka wpadła za kołnierz golkiperowi gości i po raz drugi w przeciągu kilku dni Estończyk otworzył wynik meczu. Ta bramka zdecydowanie należała się gospodarzom. Uradowani fani odpalili race, a chwilę później sędzia zakończył pierwszą część gry.

Fanatycy Red Bulls mają kolejne powody do zadowolenia
Fanatycy Red Bulls mają kolejne powody do zadowolenia (fot. własne, Danny Blanik)

Na drugą odsłonę piłkarze wyszli bez roszad w składach. Chicago musiało zaatakować i mecz stał się bardziej otwarty. W 55. minucie pierwszą po przerwie okazję dla gospodarzy zmarnował znowu Angel, który tym razem dobrze opanował piłkę w polu karnym, ale strzał tego najskuteczniejszego gracza MLS w ostatnich 3 sezonach (45 goli) zablokował Wilman Conde. W rewanżu ładnym uderzeniem z wolnego popisał się Mike Banner, ale na posterunku był Senegalczyk Coundoul, który obronił zarówno ten strzał jak i dobitkę kolejnego Bośniaka, Baggio Husidicia.

W 70. minucie znów pokazał się Lindpere, którego strzał spoza linii pola karnego sprawił Dykstrze wiele problemów. W 74. minucie prawą stroną znowu przedarł się Jamajczyk – Richards, ale w sytuacji sam na sam strzelił w boczną siatkę. W 84. minucie najlepszą okazję na wyrównanie zmarnował, mający na swoim koncie występy w reprezentacji Holandii, John Collins. Ekspartner McBride’a w Fulham nie trafił do bramki nonszalancko opuszczonej przez golkipera Czerwonych Byków. Ten sam zawodnik jeszcze w samej końcówce miał szansę w zamieszaniu podbramkowym strzelić gola, ale piłkę znów wyłapał najlepszy w przekroju całego meczu Coundoul.

W meczu trenerskich debiutantów (szkoleniowiec gości, Carlos de los Lobos, to były selekcjoner reprezentacji Salwadoru) zasłużone zwycięstwo odnieśli gospodarze. Mecz mógł się podobać, a jego ozdobą był piękny gol Lindpere, który wyrasta na prawdziwego bohatera miejscowych. Były obrońca Jagiellonii Białystok i nasz rodzynek w MLS, Krzysztof Król, spędził mecz na ławce rezerwowych.

I kolejka MLS:
Red Bulls Arena, Harrison, NJ
27 Marzec 2010, 19:00

Red Bulls New York – Chicago Fire 1:0 (1:0)
1:0 – Joel Lindpere ’40

Red Bulls: 18 Coundoul – 17 Hall, 12 Petke, 5 Ream, 7 Miller – 19 Richards, 8 Ubiparovic, 20 Lindpere, 11 Borman (15 Wolyniec ’ 71) – 10 Kandji (23 Tchani ’90), 9 Angel.
Trener: Hans Backe

Chicago Fire: 40 Dykstra – 5 Ward, 18 Banner, 2 Brown, 22 Conde – 6 Martinez (15 Collins ’54), 8 Lowry, 12 Pause (9 Baggio Husidic ’61), 16 Pappa – 14 Nyarko, 20 McBride (21 Mapp ’79)
Trener: Carlos de los Lobos

Sędziował: Baldomero Toledo

Widzów: 24 572

Komentarze
Chester (gość) - 14 lat temu

Super artykuł... Więcej takich artykułów

Odpowiedz
~Evra_3 (gość) - 14 lat temu

Czyżbyście zaczęli redagować nową ligę?
Myślę, że MLS to dobra liga. Niegdyś na kanale
SportKlub były obserwowałem spotkania ligi z kraju
1000 możliwości. Z początku MLS bardzo przypadła
mi do gustu(były to czasy gdy Beckham podpisał
kontrakt z LA Galaxy),co prawda najbardziej utkwiły
mi w pamięci mecze towarzyskie takie jak MLS All
Stars-West Ham United(3:2), albo konfrontacja
pomiędzy konferencją wschodnią a zachodnią.
Obejrzałem także bardzo wiele ciekawych spotkań
ligowych,a najbardziej spodobały mi się zespoły LA
Galaxy i Chivas USA. Jednak po jakimś czasie liga ta
straciła uznanie w moich oczach,więc przestałem
ją oglądać.Nie wiem czy nadal SportKlub
transmituje ligę MLS,ale może jednak czas wrócić
do starych upodobań.

Odpowiedz
Amadeusz Bielatowicz (gość) - 14 lat temu

Szczerze powiedziawszy jakoś mnie nie ciągnie to
tamtejszego futbolu. Nie wiem, być może jestem
uprzedzony. Ale wydaje mi się jednak, że co piłka
europejska to piłka europejska.

Odpowiedz
Tomasz Moczerniuk (gość) - 14 lat temu

Witam, jestem autorem tekstu i już spieszę z
wyjaśnieniami. iGol raczej nie ma w planach otwarcia
nowego działu tylko dla MLS. To, że pojawiają się
tu relacje z USA nie wiąże się też z tym, że
poziom tej ligi znacznie wzrósł w ostatnim czasie,
a raczej z tym, że w obecnym sezonie otrzymałem
akredytacje na mecze Red Bulls. A to z kolei oznacza,
że przez najbliższe kilka miesięcy na łamach
iGola znajdziecie porcję informacji z pierwszej
ręki n/t "soccera". To czy artykuł będzie
"promowany" na stronie głównej zależeć będzie
zarówno od jego treści oraz od osoby pełniącej
redakcyjny dyżur. Ot, cała tajemnica. W
najbliższej przyszłości planuję także dotrzeć
do Piotra Nowaka, który jest prawdziwym znawcą i
ekspertem w tutejszym światku futbolowym. Pozdrawiam
czytelników i dziękuję za uwagi i komentarze!

Odpowiedz
Tomasz Moczerniuk (gość) - 14 lat temu

...zapomniałem dodać, że mecze, które tu
dotychczas obserwowałem są bardzo emocjonujące a i
sam stadion - palce lizać! byłem na wielu
stadionach świata, ale ten to prawdziwa piłkarska
perełka! Nawet nie będąc w pełni wypełniony
potrafi wywrzeć kolosalne audio i wizualne
wrażenie.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze