Nie stało się nic, czego nie mogliśmy się spodziewać. Tymoteusz Puchacz powrócił z wypożyczenia w ateńskim Panathinaikosie, przepakował walizki w Berlinie i po raz kolejny zmienił klub. Urs Fischer nie widział go w swojej koncepcji na następny sezon i 12-krotny reprezentant Polski musiał szukać nowego pracodawcy. Teraz Polak został w Niemczech, lecz zszedł poziom niżej – do 2. Bundesligi – i zasilił szeregi 1. FC Kaiserslautern. Czy w końcu zacznie grać regularnie?
Od wyjazdu Puchacza z Polski minęły już dwa lata. 24-latek wciąż nie potrafi znaleźć swojego miejsca w europejskiej piłce. Próbą złapania regularnego grania miały być wypożyczenia do tureckiego Trabzonpsoru i greckiego Panathinaikosu. Nad Bosforem wahadłowy zdobył mistrzostwo kraju, z drugą drużyną był blisko tego wyczynu, ale ostatecznie musiał się zadowolić srebrnym medalem.
Co by nie mówić, Polak mógł zaliczyć naprawdę imponujące wejście do zespołu Ivana Jovanovicia. Już w swoim debiucie kilka minut po wejściu na boisko zdobył bramkę, która ostatecznie nie została uznana. Następnie przytrafiło mu się kilka błędów w defensywie, słabsza dyspozycja poskutkowała przegraną rywalizacją z konkurentem do składu – Juankarem – i Puchacz trafił na ławkę. Do końca sezonu ligi greckiej nie oglądaliśmy go w wyjściowej jedenastce, a od trenera dostawał same ogony.
Serdecznie witamy, Tymoteusz Puchacz! 🇵🇱
Wir leihen den 24-jährigen Außenverteidiger vom @fcunion. Willkommen uffm #Betze, Puszka!
💻 Zur Meldung: https://t.co/wES3S6btLC pic.twitter.com/xWOALbqusC
— 1. FC Kaiserslautern (@Rote_Teufel) June 19, 2023
Teraz „Puszka” robi kolejny krok w celu ratowania kariery. W ramach wypożyczenia został zawodnikiem 1. FC Kaiserslautern. W umowie nie zawarto opcji wykupu. Co wiemy o jego nowym klubie i czy Polak ma szansę na regularną grę na zapleczu Bundesligi?
Echa świetlanej przeszłości
Drużyna z Fritz-Walter-Stadion ma na swoim koncie cztery mistrzostwa Niemiec oraz dwa puchary kraju. Jednak lata świetności klubu przypadają na schyłek poprzedniego stulecia. Starsi kibice już prawdopodobnie jak przez mgłę pamiętają ostatni tytuł, który „Czerwone Diabły” zdobyły jako beniaminek w sezonie 1997/1998. Ostatnie lata nie są już tak bogate w sukcesy, a klubowi zajrzało nawet w oczy widmo degradacji. Z Bundesligą pożegnał się w 2012 roku, a w trudnej sytuacji pomógł mu… Bayern Monachium.
W 2019 roku, gdy Kaiserslautern występowało w 3. lidze, DFB – niemiecki związek piłki nożnej – nie był przekonany do sytuacji finansowej zasłużonego zespołu i zagroził mu nieprzyznaniem licencji na grę na trzecim stopniu rozgrywkowym. I wtedy zrodziła się idea rozegrania meczu charytatywnego z Bayernem. FC Hollywood miało wystawić skład naszpikowany gwiazdami, a cały dochód został przekazany na rzecz ratowania budżetu „Diabłów”.
Nowa drużyna Tymoteusza Puchacza skończyła obecny sezon na 9. miejscu. Szczególnie dobrze spisywała się w pierwszej połowie sezonu. Na półmetku ligowych zmagań zajmowała nawet 4. pozycję. Jaki dokładnie był to sezon dla nowej ekipy Puchacza?
Patrząc pod względem, że Kaiserslautern przystępowało do tego sezonu jako beniaminek, to ten rok był dla niego bardzo udany. W pierwszej rundzie było dużo euforii, a inne drużyny trochę go nie doceniły. Skończyło więc na sensacyjnym 4. miejscu. W drugiej połowie sezonu miało mniej szczęścia, trochę przeszkodziły mu kontuzje, a inne drużyny dostosowały się do jego gry Gerrit Schnabel z Der Betze brennt w rozmowie z naszym portalem
Puchacz i konkurencja na boisku
W tym sezonie szkoleniowiec „Diabłów” Dirk Schuster zdecydował się na ustawienie z czwórką obrońców. Na lewej stronie defensywy najczęściej grał 32-letni Hendrick Zuck. Trochę rzadziej widywaliśmy tam Erika Durma, 31-letniego prawego obrońcę z przeszłością w Borussii Dortmund. Z ust niemieckich dziennikarzy, którzy są blisko zespołu, możemy usłyszeć, że wspomniana dwójka prezentowała się dość solidnie. Znając ofensywne nastawienie Puchacza i jego lekkie niedociągnięcia w grze defensywnej, nie można wykluczyć, że trener Schuster zdecyduje się na sprawdzenie go na lewym skrzydle.
Ankommen, anschwitzen 🥵 Und damit: Willkommen zurück, Jungs! 🤝🏼
Bevor sich die #Betze-Profis morgen früh auf den Weg in die USA machen, stand heute der #FCK-Trainingsauftakt an ⚽
Natürlich mit an Bord: Die Neuzugänge Jan #Elvedi und Tymo #Puchacz! 🙌🏼 pic.twitter.com/ZDU8y8bZ82— 1. FC Kaiserslautern (@Rote_Teufel) June 19, 2023
– Hendrick Zuck i Erik Durm grali dość dobrze przez dłuższą część sezonu. To ten pierwszy powinien być głównym konkurentem Puchacza do gry w wyjściowym składzie. Myślę, że Polak jest przewidziany do gry na lewym skrzydle. Do jego zadań należałaby zarówno pomoc w ofensywie, jak i defensywie. Trudno mi cokolwiek powiedzieć o jego umiejętnościach, ale jeśli ma on kłopoty z grą w defensywie, to nie brzmi to dobrze. W systemie trenera Schustera może być to duży problem – ocenia Florian Reis, reporter Kaiserslautern dla dpa.
Śladem kolegów z ekstraklasy
W poprzednim sezonie nasze oczy niezwykle często spoglądały w kierunku 2. Bundesligi, a precyzyjniej Duesseldorfu. To właśnie tam po powrocie z Lecha Poznań błyszczał Dawid Kownacki, a Michał Karbownik zdołał wywalczyć sobie przepustkę do kadry. To może być dobra wiadomość dla samego Puchacza. Nieraz zaplecze niemieckiej elity okazało się trampoliną czy to na najwyższy poziom, czy do innej równie mocnej ligi. I tu ponownie za przykład możemy wziąć Kownackiego, który swoimi 14 golami w Fortunie zapracował na angaż w Werderze Brema.
Trener Schuster powiedział na konferencji, że jest bardzo zadowolony z Puchacza. Zapowiada się na solidną rywalizację na lewej flance Gerrit Schnabel
Puchacz nie powinien obierać sobie za nadrzędny cel szybkiego powrotu do Bundesligi, za to ważniejsze byłoby znalezienie optymalnej dyspozycji, która pozwoliłaby mu regularnie grać. Gdziekolwiek. Bo z tym ma problemy od samego momentu wyjazdu z Polski. Samo Kaiserslautern stawia przed sobą jedno zadanie. Utrzymanie na kolejny rok w 2. Bundeslidze.
Najważniejsze jest utrzymanie. Dirk Schuster otrzyma wzmocnienia we wszystkich częściach zespołu. Wyjątkiem może być jedynie prawe skrzydło. Florian Reis