Trzecie z rzędu zwycięstwo Podbeskidzia, kuriozalna bramka Mójty


1 marca 2016 Trzecie z rzędu zwycięstwo Podbeskidzia, kuriozalna bramka Mójty

Podbeskidzie na własnym stadionie pokonało Górnika Łęczna 2:0 po bramkach Szczepaniaka i Mójty. Było to trzecie z rzędu zwycięstwo w ekstraklasie zawodników Roberta Podolińskiego.


Udostępnij na Udostępnij na

Podbeskidzie Bielsko-Biała po sromotnej porażce z Lechią w Gdańsku (0:5) potrafiło się odbudować i dosłownie pobić na własnym obiekcie mistrza Polski, Lecha Poznań. Tydzień później przyszedł czas na jeden z najbardziej utytułowanych klubów w naszym kraju, Wisłę Kraków. Podopieczni Roberta Podolińskiego znaleźli się ewidentnie na fali wznoszącej. Górnik z kolei wygrał z Koroną Kielce, przybliżając się jednocześnie do będącego na 8. miejscu Lecha Poznań. Każdy zdobyty lub stracony punkt może przeważyć o tym, kto znajdzie się w grupie mistrzowskiej, a kto w spadkowej.

Gospodarze od pierwszych minut zdecydowanie przeważali w tym spotkaniu. Po kwadransie gry pod polem karnym Bartkusa zagotowało się kilkukrotnie, a największą szansę na zmianę wyniku miał Mójta, którego strzał z dystansu zdołał sparować golkiper ekipy z Łęcznej. Tak w skrócie wyglądała pierwsza część gry. Zawodnicy z Bielska próbowali kreować grę, jak na gospodarza przystało, a Górnik starał się kontrować i wykorzystywać swoje skrzydła. Efektu bramkowego po 45 minutach to nie przyniosło.

Miło oglądać Podbeskidzie w takiej formie, w jakiej znajduje się od wygranego meczu z obecnym mistrzem Polski. Szybka wymiana krótkich podań, inteligentne zachowania pomocników przed polem karnym rywala – można rzec, że w małym stopniu przypominają grę Cracovii z rundy jesiennej.

Podopieczni Jurija Szatałowa w drugiej połowie wyglądali o wiele lepiej. Nie zostawiali już tyle miejsca Podbeskidziu, a sami potrafili stwarzać dogodne sytuacje do zdobycia bramki. Co prawda najgroźniej robiło się po stałych fragmentach gry, to jednak piłka nie chciała wpaść do siatki. Najbliżej trafienia był Mierzejewski, jednakże futbolówka trafiła tylko w słupek.

Kiedy wydawało się, że bliżej pokonania bramkarza są goście, z kontratakiem wyszło Podbeskidzie. Szybkie trzy podania, do piłki dopadł Szczepaniak i po rykoszecie zdobył bramkę. Górnik nacierał, ale nie zdołał wyrównać, a na dodatek po kuriozalnej interwencji Bartkusa Mójta strzałem z ostrego kąta przypieczętował trzecie z rzędu zwycięstwo gospodarzy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze