Trzecia liga wróciła do gry! Multum emocji w trzeciej grupie


Podsumowujemy inauguracyjne spotkania trzeciej grupy III ligi polskiej

3 sierpnia 2020 Trzecia liga wróciła do gry! Multum emocji w trzeciej grupie
Wojciech Fryt (ŚlęzaWrocław.pl)

Niemalże pięć miesięcy czekały trzecioligowe kluby na rozegranie oficjalnego spotkania. Ostatni mecz trzeciej grupy III ligi rozegrany został 8 marca tego roku. Czas oczekiwania był zatem bardzo długi. Tegoroczna liga złożona jest z 19 zespołów, nie brakuje także wielkich firm. Ruch Chorzów, ROW Rybnik czy Polonia Bytom to jedne z najbardziej znanych drużyn trzeciej grupy.


Udostępnij na Udostępnij na

W końcu jednak trzecioligowcy wrócili do gry. I już w pierwszej kolejce nie zabrakło sporych emocji, choć obyło się raczej bez niespodzianek. Z dobrej strony zaprezentował się m.in. beniaminek z Goczałkowic, a chorzowski Ruch rozegrał fantastyczną drugą połowę. O tym jednak nieco później. Sprawdźmy zatem, jak nowy sezon zainaugurowały drużyny ze Śląska.

ROW podzielił punkty

W Bielsku-Białej z tamtejszym Rekordem zmierzyli się na sam początek zawodnicy rybnickiego klubu. Przez większą część spotkania brakowało jednak konkretów z obu stron. ROW starał się zagrozić bramce bielszczan przede wszystkim ze stałych fragmentów gry. Po kilku rzutach rożnych ze strony gości zrobiło się naprawdę groźnie. W końcu po niedokładnym wybiciu do piłki dopadł Piotr Pacholski, który wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Środkowy obrońca związany jest z ROW-em już od roku, kiedy to przeniósł się do Rybnika z Jastrzębia. W poprzednim sezonie trzeciej ligi we wszystkich 18 spotkaniach po 90 minut. I pewnie zagrałby jeszcze więcej, gdyby nie epidemia. Dzięki tej bramce wyrównał on swój wynik strzelecki z poprzedniego roku, wówczas zdobył jednego gola. Teraz może być już zatem tylko lepiej.

Po przerwie bielszczanie odrobili straty dzięki podyktowanej dla nich „jedenastce”. Strzelanie dla Rekordu w tym sezonie rozpoczął Sebastian Szymański. 24-latek niemalże całe życie związany był z bielskim klubem, trzy lata temu zaliczył krótki epizod w Podbeskidziu, do którego wcześniej bywał też wypożyczany. Rok temu pomocnik zatrzymał się na ośmiu trafieniach. Dobry start być może pozwoli mu przekroczyć w tym roku granicę 10 goli.

Szkoleniowiec Rekordu Bielsko-Biała Dariusz Mrozek bardzo szanuje remis na własnym stadionie. – Szanujemy ten remis. Początek sezonu to zawsze jedna wielka niewiadoma. Nie wyglądaliśmy źle, stwarzaliśmy sobie jakieś sytuacje, oddaliśmy kilka groźnych strzałów. Ale równie dobrze mogło się wszystko potoczyć w drugą, gorszą dla nas stronę – w taki sposób trener skomentował podział punktów w Bielsku-Białej na oficjalnej stronie klubu.

Rezerwy Zagłębia bezlitosne

Młody zespół rezerw Zagłębia Lubin zaliczył niesamowicie mocny start w rozgrywkach III ligi. Ekipa z Lubina przyjechała do Tarnowskich Gór, a kibice klubu z Górnego Śląska przeżyli prawdziwy szok. Już do przerwy Zagłębie prowadziło 3:0 i dominowało nad drużyną Gwarka. Wynik ten może robić jeszcze większe wrażenie, jeśli spojrzymy na pierwszą jedenastkę zespołu z Dolnego Śląska. Średnia wieku wynosiła równo 19 lat.

Najstarszym graczem po stronie Zagłębia był golkiper Dominik Kalinowski, który w marcu tego roku skończył 22 lata. Natomiast ujrzeliśmy także kilku osiemnastolatków. Zespół Gwarka Tarnowskie Góry wcale nie przeważał znacząco, jeśli chodzi o boiskowe doświadczenie. Tarnogórzanie wystawili w sumie sześciu młodzieżowców, w tym osiemnastoletniego Sebastiana Dworaczka. Średnia wieku czterech obrońców wyniosła zaledwie 22,25 roku, a w linii defensywnej zagrał przecież 28-letni Adam Dzido. Łącznie od pierwszej minuty wystąpiło 17 młodzieżowców (zawodników poniżej 23. roku życia – 22 i mniej).

Sportowo lubinianie okazali się po prostu dużo, dużo lepsi. Po przerwie dołożyli jedną bramkę i z Tarnowskich Gór wyjechali z wynikiem 4:0. – Dziś zagraliśmy bardzo skutecznie, a to miało duże znaczenie. Realizowaliśmy nasze założenia taktyczne, za co chcę jeszcze raz naszym zawodnikom podziękować – mówił po spotkaniu Adam Buczek dla klubowej strony.

Przed Krzysztofem Górecką, szkoleniowcem Gwarka, stoi trudne zadanie. Młody skład, którym dysponuje, zaliczył falstart na inaugurację rozgrywek, a trener musi sprawić, aby gracze szybko zapomnieli o tym wyniku, i jednocześnie poskładać zespół, który da radę rywalizować w lidze na dobrym poziomie. Do końca okienka transferowego pozostało jeszcze trochę czasu, wciąż istnieje więc szansa, że do Gwarka trafią bardziej doświadczeni zawodnicy.

Przełamanie złej passy

Wrocławianie do tego meczu z pewnością podchodzili z niepokojem. Już od czterech sezonów z rzędu Ślęza nie potrafiła wygrać spotkania inaugurującego rozgrywki III ligi. Rywal tym razem także nie sprzyjał – ekipa rezerw legnickiej Miedzi, która w poprzednim sezonie zgromadziła tylko trzy punkty mniej od Ślęzy.

Wszystko zaczęło się jednak toczyć jak najlepiej dla gospodarzy. Już w 11. minucie Adam Samiec – niegdyś gracz Śląska Wrocław – otworzył wynik spotkania. Samiec już dwukrotnie odwieszał piłkarskie buty na kołku. W 2016 oraz 2018 roku. Wcześniej związał się z Piastem Żerniki, a na niespełna tydzień przed rozpoczęciem zmagań w III lidze podpisał umowę z wrocławską Ślęzą i po dwóch latach wrócił do zawodu. 37-latek w debiutanckim spotkaniu zdobył gola głową po rzucie rożnym.

Potem było już tylko lepiej. Dwie bramki w ciągu trzech minut, w tym jedną z jedenastego metra, dorzucił od siebie Robert Pisarczuk. W poprzednim sezonie były zawodnik m.in. Górnika Łęczna strzelał trzykrotnie. W sumie w osiemnastu spotkaniach III ligi Pisarczuk zdobył pięć bramek – dokładnie tyle samo, ile wcześniej udało mu się strzelić na szczeblu centralnym. Wówczas na taki dorobek potrzebował 152 meczów.

Ślęza zwyciężyła 4:1 i potwierdziła, że w tym sezonie ma ambitne plany. Jakiś czas temu pisaliśmy o piłkarskim centrum w Kłokoczycach, nowym domu Ślęzy. 75. rok istnienia zespołu już przeszedł do historii, a wrocławianie będą chcieli bić się w tym sezonie o miejsce w górnej części tabeli. Konkurencja jest w tym roku bardzo mocna, a więc gracze Ślęzy będą musieli się nieco napocić.

Udany debiut Goczałkowic…

… lecz niestety z porażką w tle. Pomimo tego gracze LKS-u spisali się naprawdę dobrze, a o ostatecznym wyniku tego spotkania zaważył brak koncentracji w końcówce pierwszej połowy. Bartosz Włodarczyk najpierw skierował piłkę do bramki po rzucie rożnym, a później przejął piłkę po fatalnym podaniu jednego z graczy LKS-u. Pewnie wykorzystał sytuację sam na sam i zakończył spotkanie dubletem.

Choć MKS kończył mecz w dziesiątkę, a goczałkowiczanie naciskali do samego końca, nie udało im się nawet wyrównać wyniku meczu. Łukasz Hanzel w końcówce trafił w poprzeczkę, a wcześniej LKS zaliczył także uderzenie w słupek. Beniaminek mógł mówić o ogromnym pechu, ale to błędy indywidualne pozbawiły go premierowych punktów w III lidze. Szkoda, bo zaprezentował się z bardzo dobrej strony i z pewnością jest drużyną, która powinna poradzić sobie na tym szczeblu rozgrywek.

Wspaniały powrót Ruchu

Chorzowianie nie są zadowoleni z faktu, że kolejny rok spędzić muszą na poziomie III ligi. W tym sezonie celują oni w awans i powrót na szczebel centralny. Po pierwszej połowie meczu z beniaminkiem ze Świdnicy można jednak było mieć mieszane uczucia. Ruch przegrywał 0:2 i zaprezentował słabą piłkę. Wszystko zmieniło się po przerwie.

Strzelanie dla 14-krotnego mistrza kraju rozpoczął Mariusz Idzik, 23-latek, król strzelców poprzedniego sezonu trzeciej grupy III ligi. Wówczas zdobył on 14 bramek, teraz w pierwszej kolejce już zaliczył otwierające trafienie. Jego koledzy z zespołu dołożyli od siebie jeszcze trzy trafienia i ostatecznie Ruch pokonał Polonię Stal-Świdnica 4:2.

Zrobiliśmy zmianę ustawienia, wyszliśmy bardziej ofensywnie i powiedziałem: jak strzelimy pierwszą bramkę, to na pewno strzelimy drugą i trzecią, i wtedy nie będziemy się zatrzymywać, tylko mamy cały czas iść za ciosem. I te słowa odzwierciedliły to, co działo się na boisku – mówił trener Łukasz Bereta, szkoleniowiec Ruchu, pytany na konferencji prasowej o to, co w przerwie powiedział swoim zawodnikom.

Rezerwy Górnika groźne jak nigdy wcześniej

„Trójkolorowi” swój mecz rozgrywali dzień później niż większość ligowych rywali. Dziewiąta siła poprzedniego sezonu III ligi na swoim terenie podejmowała Wartę Gorzów Wielkopolski. Mecz rozpoczął się świetnie dla ekipy gospodarzy – już w 5. minucie karnego wykorzystał Dominik Skiba, a później drużyny z Zabrza nie sposób było zatrzymać.

Skończyło się na pięciu golach dla Górnika i tylko jednym dla gorzowian. Skiba, zaledwie 20-letni zawodnik, zdobył w tym spotkaniu trzy bramki. Rok temu piłkarz ten trafił do ekipy „Trójkolorowych” z innego zabrzańskiego klubu, Gwarka Zabrze. W poprzednim sezonie zdobył w trzecioligowych rezerwach dwie bramki, teraz już w pierwszym meczu poprawił swój zeszłoroczny wynik, i to w jakim stylu! Na ustrzelenie hat-tricka potrzebował zaledwie 39 minut.

Zabrzanie na boisko wyszli bardzo młodym składem. Aż ośmiu graczy tego zespołu w dniu meczu nie skończyło nawet 19 lat, a średnia wieku wynosiła niewiele ponad 18 wiosen. Najstarszym graczem w zespole Górnika był Ishmael Baidoo, 21-latek, natomiast najmłodszym – Eryk Szymański, 16-letni gracz „Trójkolorowych”. W starciu z mocniejszymi rywalami drugi zespół z Zabrza może mieć jednak spore problemy. Wciąż tak dobry wynik tak młodych graczy musi robić spore wrażenie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze