Napastnik Chelsea i reprezentacji Hiszpanii wczoraj odebrał srebrny medal za występ w turnieju o Puchar Konfederacji. W finałowym meczu mistrzowie świata i Europy przegrali niespodziewanie wysoko, bo aż 0:3, z gospodarzem imprezy, Brazylią.
Fernando Torres twierdzi, że szybko stracona bramka była główną przyczyną rozczarowującej klęski na Maracanie. Przypomnijmy, pierwsza padła już po dwóch minutach, kiedy futbolówkę do siatki Ikera Casillasa wpakował Fred. Na 2:0 podwyższył Neymar jeszcze w pierwszej części spotkania. Po 15-minutowej przerwie wynik ustalił strzelec pierwszej bramki.
– Wcześnie stracony gol był kluczowy i ustawił spotkanie. Potem nasz plan gry zupełnie się odmienił. Nie potrafiliśmy odpowiednio podejść do sytuacji i straciliśmy głowę – tłumaczy Torres.
– Do końca nie wiedzieliśmy, czy mamy napierać do przodu czy spokojnie budować akcje. Jednakże w drugiej połowie znowu źle wystartowaliśmy. Potem sprawy tylko się pogarszały. Niestrzelony rzut karny i czerwona kartka po naszej stronie. To był taki mecz, w którym od początku nie potrafiliśmy zapanować nad sytuacją na boisku – dodaje.
Jednakże „El Nino”, który w ostateczności został królem strzelców Pucharu Konfederacji, zapowiada, że przybędzie wraz z drużyną narodową do Brazylii w przyszłym roku, aby obronić tytuł.
– Daliśmy plamę przeciwko rywalowi, który był od nas lepszy. Jednakże takich słabych spotkań doświadczyliśmy już wcześniej: przeciwko Anglii, Portugalii czy Włochom. I chociaż Brazylia rozgrywa praktycznie same mecze towarzyskie, to ostatnie spotkanie było finałem. Nie pozostaje nic innego, jak pogratulować Brazylii. Była lepsza w przebiegu całego spotkania, wygrała mecz uczciwie i zasłużenie.
– Wiemy teraz więcej. Wiemy, że nie będzie nam łatwo w przyszłorocznych mistrzostwach świata na tym terenie. Ale powrócimy tutaj za rok z celem obrony tego, co nasze – kończy Torres.