Mieszane odczucia towarzyszą kibicom zaplecza naszej ekstraklasy. Z jednej strony upadł klub, który, choć może nie miał wielkich tradycji, wiele znaczył w pierwszoligowych zmaganiach. Z drugiej jednak mieliśmy natłok naprawdę konkretnych wzmocnień dokonanych przez uczestników w czasie zimowego okienka transferowego.
Pierwsza rzecz, która bardzo mocno rzuca się w oczy, to liczba nowych obcokrajowców. Nie licząc transferów pomiędzy naszymi klubami (obojętnie z której klasy rozgrywkowej), wiosną zobaczymy aż czternastu nowych stranierich. Kliku z nich naprawdę imponuje swoim CV, możemy się więc spodziewać jakościowego skoku w dyspozycji niektórych drużyn.
Nie przedłużając, oto dziesięć najciekawszych nowych twarzy w I lidze:
Dariusz Formella (Arka Gdynia)
Postać kontrowersyjna, choć w zasadzie w całej swej „kontrowersji” on winien jest najmniej. Kibice uważają, po części na pewno słusznie, że wciąż młody skrzydłowy zwyczajnie nie zasługiwał pod względem sportowym na grę w Lechu Poznań. Tak czy inaczej, do Gdyni na co najmniej pół roku wraca piłkarz ograny w ekstraklasie i europejskich pucharach. Co może zaoferować swoją osobą Formella? Na pewno wolę walki i dużo biegania. Paradoksalnie na zapleczu to już bardzo dużo, mając na uwadze, że rodowity gdynianin przychodzi do klubu, który w większości spotkań dominuje nad rywalami, opinia na jego temat w najbliższych kilku miesiącach może zdecydowanie wzrosnąć.
Gaston Sangoy (Arka Gdynia)
Dość niespodziewany hit transferowy. Do Gdyni trafia zawodnik, który przez większość fanów w Polsce kojarzony jest z bójką, po której z boiska w Limassol wyleciał Bartosz Bereszyński (porażka Legii z Apollonem, Liga Europy, grudzień 2013). Argentyński ofensywny pomocnik był w tym klubie niekwestionowaną gwiazdą, a przecież od tamtego sezonu nie minęło wcale dużo czasu. 72 gole w cypryjskiej ekstraklasie, trzy lata gry w Sporting Gijon, ciągle bardzo dobry piłkarsko wiek (31 lat). Pan Sangoy ma wszystko, żeby zaplecze naszej ekstraklasy wciągnąć nosem. Jeśli nie przestraszy się odmiennego stylu gry, z pewnością sobie poradzi. To już ewidentnie wzmocnienie z myślą o ekstraklasie.
https://youtu.be/sInrYPYSy94
Mateusz Machaj (Chrobry Głogów)
Wielki powrót rodowitego głogowianina. O ekstraklasowej karierze Mateusza Machaja można powiedzieć więcej złego niż dobrego, za kilka lat raczej będzie się go uważać za zmarnowany talent, trzeba jednak przyznać, że jak na realia Chrobrego mamy do czynienia z bardzo solidnym wzmocnieniem. Mówimy przecież o piłkarzu, który wchodzi w najlepszy dla sportowca wiek (ma 26 lat), a trzy lata temu głośno domagano się sprawdzenia go w reprezentacji Polski. Niektórzy powiedzą, że to wielki zjazd, inni uznają, że Machaj podjął najlepszą możliwą decyzję i jest na najlepszej drodze do odbudowania formy oraz uratowania kariery. Trener Mamrot potrafi zrobić piłkarza z każdego, pytanie, co jest w stanie zrobić z kogoś, kto piłkarzem ewidentnie jest.
Petteri Forsell (Miedź Legnica)
Nadciąga legnicki Hamalainen. Transfer sześciokrotnego reprezentanta Finlandii, który cztery lata temu przechodził do tureckiego Bursasporu za pół miliona euro, to spore zaskoczenie. Miedź szukała w tym roku głównie na północy, oprócz Forsella zakontraktowała jeszcze dwóch Estończyków. 25-letni uniwersalny zawodnik ofensywny to bardzo szybki i dobry technicznie piłkarz. Co ciekawe, grający ostatnio na Wyspach Alandzkich pomocnik był przed dwoma laty na testach w Śląsku Wrocław. Gdyby nie to, że w Legnicy nie sprawdziło się wielu zawodników o świetnym CV, Fin byłby głównym kandydatem do miana hitu transferowego nr 1. 600 tysięcy euro wyceny w Transfermarkcie i powołania do reprezentacji nie biorą się przecież znikąd.
https://youtu.be/_YMROlD0i8U
Michał Gliwa (Sandecja Nowy Sącz)
Na jego temat padło już wiele cierpkich słów, istotnie jest to bramkarz, który ma tendencje do popełniania bardzo poważnych błędów, zwłaszcza gdy znajduje się pod dużą presją otoczenia. Mówimy jednak o reprezentancie Polski (jednokrotnym, z ogórkowego meczu, ale zawsze), który ma za sobą całkiem udaną przygodę z ligą rumuńską. Oprócz oczywistego pod względem medialnym „hitu”, w postaci transferu Dawida Janczyka, Sandecja sprowadziła jeszcze jednego gracza z nazwiskiem, na którego doświadczenie bez wątpienia liczy.
Martin Baran (Wigry Suwałki)
Kolejne głośne nazwisko. Słowacki obrońca trafia do Suwałk na półroczne wypożyczenie z Jagiellonii Białystok w jasnym celu. Ma odzyskać utraconą w czasie poważnej kontuzji pewność w grze. Jesień poprzedniego sezonu była w jego wykonaniu bardzo solidna, gdyby prezentował się tak samo dobrze w Wigrach, kibice z pewnością oglądaliby czołowego zawodnika całych rozgrywek. Do tego jeszcze jednak daleka droga, ostatnie mecze w Białymstoku nie były dla niego najlepsze. To wciąż nie jest jednak stary zawodnik, wchodzi teraz w wiek, w którym powinien łączyć formę fizyczną z doświadczeniem i ograniem. Trzymamy kciuki.
Robert Bartczak (Zagłębie Sosnowiec)
Transfer z zupełnie innej beczki. Półroczne wypożyczenie jednego z najbardziej utalentowanych polskich graczy z warszawskiej Legii do partnerskiego Zagłębia Sosnowiec powinno być strzałem w dziesiątkę dla każdej z zainteresowanych stron. Dla piłkarza, bo w ekipie beniaminka pierwszej ligi może liczyć na regularną grę, dla sosnowiczan, bo z jego polotem, fantazją i wizją gry powinien być wielkim wzmocnieniem, no i dla „Wojskowych”, bo za pół roku powinni otrzymać jeszcze lepszego zawodnika, gotowego do walki o wyjściowy skład. Efekty powinniśmy zobaczyć już w najbliższych spotkaniach I ligi.
Carles Martinez (Zagłębie Sosnowiec)
Duża, przyjemna niespodzianka. 28-letni Hiszpan wyjechał z Polski tylko na pół roku, po czym został zawodnikiem beniaminka I ligi. Znany z występów w Piaście Gliwice (50 meczów w ekstraklasie) Martinez na początku swojej polskiej przygody robił wszystko, by być kolejnym encyklopedycznym przykładem na hasło „szrot z zagranicy”. Jak się jednak później okazało, przyczyną była wyłącznie kwestia przystosowania do nowej ligi, z czasem bowiem stał się czołowym defensywnym pomocnikiem w lidze, a informacja o jego odejściu nie została ciepło odebrana przez fanów gliwickiego zespołu. Wychowanek Valencii ostatnie miesiące spędził (m.in. razem z Rubenem Jurado) na trzecim poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii (CD Baleares), gdzie zagrał we wszystkich możliwych meczach, prawie zawsze w pełnym wymiarze czasowym. Powinien sobie poradzić w Sosnowcu.
Karol Danielak (Zawisza Bygdoszcz)
Kiedy rok temu wyjeżdżał z Głogowa, miał status niekwestionowanej gwiazdy I ligi. Okazało się jednak, że duża szybkość i atletyczne parametry nie wystarczą do odniesienia sukcesu w ekstraklasie – na najwyższym poziomie trzeba mieć znacznie więcej atutów czysto piłkarskich. Ostatecznie po rozegraniu 22 ligowych meczów w Pogoni Szczecin (bez bramki na koncie) 24-letni skrzydłowy został na pół roku wypożyczony do Zawiszy Bydgoszcz. Pierwszoligowy powrót to szansa dla Danielaka na odzyskanie utraconej pewności w grze, tak ważnej dla ofensywnych zawodników.
Jean-Yves M’Voto (Zawisza Bydgoszcz)
Herold Goulon, wersja 2.0. Oto jeden z najbardziej zaskakujących transferów ostatnich lat. Francuski wielkolud, który ostatnie siedem lat spędził w Anglii, ma wszystko, żeby w krótkim czasie wyrobić sobie renomę swojego równie wielkiego (w znaczeniu fizycznym rzecz jasna) poprzednika. 193 cm wzrostu, 93 kg wagi, blisko dwieście występów w League One i Championship, a to wszystko w wieku 27 lat. Przy M’Voto o wiele trudniej będzie przeciwnikom grać klasyczną, siermiężną „młóckę”, z góry są bowiem przegrani w pojedynkach siłowych. Zmusi to piłkarzy do kombinowania, a to oznacza jedno. Liga będzie ciekawsza…