Tomasz Cywka – największy pechowiec w kadrze „Kolejorza”


O pechowej przygodzie Cywki w poznańskim klubie słów kilka

28 czerwca 2020 Tomasz Cywka – największy pechowiec w kadrze „Kolejorza”

Przygoda Tomasza Cywki z Lechem Poznań dobiega pomału końca. W stolicy Wielkopolski postanowiono nawet nie próbować zatrzymać Ślązaka w zespole. Jego kontrakt wygasa z dniem 30 czerwca. Zawodnik jednak po nieudanym okresie w Poznaniu odetchnie z ulgą. Jego czas w Lechu był naznaczony przede wszystkim licznymi i poważnymi kontuzjami.


Udostępnij na Udostępnij na

W wieku osiemnastu lat wyjechał na testy do Wigan i Boltonu, jak się okazało, drugie testy nie były mu już potrzebne. W Wigan spodobał się trenerom, dlatego podpisał tam pierwszy zawodowy kontrakt. Podczas pobytu na DW Stadium był kilkukrotnie wypożyczany, między innymi do Derby County. Przez cztery lata wystąpił zaledwie w dwóch spotkaniach dla Wigan Athletic. Bardziej udanym okresem okazał się ten spędzony w Derby. Później reprezentował też inne kluby zaplecza Premier League, a najwięcej występów zaliczył dla Barnsley.

Po dobrych występach w Anglii pojawiło się nawet zainteresowanie ówczesnego selekcjonera reprezentacji, czyli Franciszka Smudy. Sytuacja potoczyła się jednak nie po myśli Cywki i z powołaniem do kadry musiał obejść się smakiem. W następnych latach środkowy pomocnik – na takiej pozycji grał w na Wyspach Brytyjskich – zaliczył regres formy, dlatego aby grać, musiał zejść szczebel niżej, do League One.

Powrót do ojczyzny

Do Wisły Kraków przychodził jako były zawodnik Championship, ale nie każdy zdawał sobie sprawę, że w jednej z najtrudniejszej lig świata wystąpił aż 113 razy. To wynik, który robi wrażenie. Wracając do Polski, miał 26 lat na karku, czyli najlepszy wiek miał przed sobą. Ekstraklasy nie podbił, ale stał się solidnym ligowcem. Co warto podkreślić, w Wiśle pełnił różne funkcje na boisku, od środkowego obrońcy po skrzydłowego. Takich zawodników trenerzy bardzo cenią, bo mogą wystąpić na kilku pozycjach, a to nie jest codziennością.

Przez trzy sezony w krakowskiej Wiśle rozegrał pokaźną liczbę spotkań. Licznik spotkań zatrzymał się na 85 występach. W grodzie Kraka wyrobił sobie markę. Wielu jednak spodziewało się po nim więcej – niedziwne. Jasne było, że po zakończeniu kontraktu znajdzie sobie klub na poziomie ekstraklasy bez problemu. Po Ślązaka zgłosił się Lech Poznań.

Czas próby w Poznaniu

W Poznaniu oczekiwania są zawsze wielkie, czasami nawet przeceniają swoje możliwości. Zakontraktowanie Tomasza Cywki nie spotkało się z przychylnością poznańskich kibiców. „Cywi” jednak pokazał, że może stać się ważną postacią „Kolejorza”. Występy w europejskich pucharach, a nawet bramki sprawiły, że kibice musieli posypać głowę popiołem. Jego sezon zakończył się jednak przedwcześnie, bo już w meczu 10. kolejki zaliczył poważny uraz więzadeł w kolanie. Na szczęście wrócił już po dwóch miesiącach, ale nie do gry, bo następnej szansy nie otrzymał.

Gdy już doszedł do formy, przeszkodziła mu przerwa zimowa, po której wrócił napakowany jak kabanos. Jego ambicją było wywalczenie sobie miejsca w wyjściowej jedenastce. Los nie był jednak przychylny i spłatał figla. Pojawiły się problemy mięśniowe w łydce, które oznaczały absencję do końca sezonu. Śmiem twierdzić, że sezon 2018/2019 był kluczowy dla Tomasza Cywki. W obecnej kampanii konkurencja na środku pomocy czy na boku obrony jest zdecydowanie mocniejsza. Swój czas Cywka stracił na leczeniu urazów.

Przez dłuższy czas Cywka nie mógł się załapać nawet na ławkę rezerwowych, ale gdy już dostał swoją szansę w Pucharze Polski, pojawił się problem, znany już wcześniej pomocnikowi, a raczej w tamtym momencie obrońcy – uraz więzadła pobocznego. Jak tłumaczył w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”, był to po prostu niesamowity pech: – Nie wiem, czy dotrwałem wtedy chociaż do piątej minuty meczu. A cała sytuacja z urazem to były ułamki sekund. Jedna noga zaplątała mi się w sznurówkę buta rywala, została trochę z tyłu, a na drugą, która była w tym momencie moim punktem podporu, przeciwnik upadł i więzadła znów zostały uszkodzone. Pewnie mógłbym mieć tysiąc kolejnych podobnych starć na boisku i w żadnym nogą nie zahaczyłbym znów o sznurówkę rywala, a on upadłby na kilka różnych sposobów, ale nie akurat tak, by uszkodzić mi kolano. Trudno nazwać to inaczej niż koszmarnym pechem.

Trenerzy się zmieniali, ale jedno się nie zmieniało – Cywka wciąż nie grał. Odkąd Tomasz Cywka przybył do Poznania, było aż trzech szkoleniowców w Lechu. Ivan Djurdjević na początku swojej przygody postawił bardzo mocno na Ślązaka. Ten mu się odwdzięczał dobrą grą. Przełomowym momentem jednak była kontuzja, która sprawiła, że Cywka wyleciał ze składu, do którego już nie wrócił. Trener Djurdjević został zwolniony, a po nim przyszedł były selekcjoner Adam Nawałka ze swoją koncepcją, w której nie było wychowanka Gwarka Zabrze.

U Adama Nawałki nie wystąpił ani razu, choć to wina przede wszystkim kontuzji, które dręczyły Cywkę. Byłego selekcjonera pożegnano szybko w Poznaniu. Nadeszła era Dariusza Żurawia. Gdy nowy trener miał być jedynie awaryjnym, Cywka leczył uraz, a gdy nadszedł nowy sezon, Żuraw stawiał na młodych, a nawet może zapomniał, że w odwodzie ma takiego zawodnika jak Tomasz Cywka.

Nowy rozdział

Teraz przed pomocnikiem bardzo ważny okres. Z Lechem pożegna się 30 czerwca, jednak jego ambicje wciąż sięgają grania w ekstraklasie. O jego dyspozycji nie można napisać za dużo, bo ostatni mecz, jaki rozegrał – pięć minut – był w październiku. Jednak chętnych nie zabraknie na zakontraktowanie Tomasza Cywki, nawet w ekstraklasie. Dziś ma 31 lat i prowadzi się bardzo dobrze, dlatego jeśli zespoły z PKO BP Ekstraklasy, a może z Fortuna 1, Ligi będą potrzebowały uniwersalnego, doświadczonego i inteligentnego, sięgną po Cywkę.

Pomimo tego, że w Lechu wystąpił w zaledwie siedemnastu spotkaniach, w Poznaniu wspominany będzie miło. Na krytykę kibiców najlepiej odpowiedzieć na boisku, tak zrobił Tomasz Cywka, który w stolicy Wielkopolski poznał swoją narzeczoną i zaczął studia. Poznał wspaniałych ludzi i chciałby wrócić po zakończeniu przygody z piłką do Poznania. Czego zabrakło pomocnikowi, aby wywalczył sobie miejsce w składzie „Kolejorza”? Zdrowia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze