Tomas Pekhart iskierką nadziei Legii na najbliższe spotkania


Tomas Pekhart jak na razie jako jedyny strzela bramki dla Legii w PKO Ekstraklasie. Sprzyja temu krytykowany przez kibiców i momentami już dość nieskuteczny styl gry drużyny

30 sierpnia 2020 Tomas Pekhart iskierką nadziei Legii na najbliższe spotkania
Jacek Prondzynski/Legia

Człowiek się spodziewał, a jednak wciąż się łudził. To można powiedzieć o grze Legii Warszawa. Legioniści tradycyjnie słabo weszli w sezon, zaliczając po drodze kiepskie występy przeciwko Linfield, Omonii Nikozja, a niedawno również i Jagiellonii. Jeśli chodzi o dwa pierwsze mecze PKO Ekstraklasy, to przeglądając statystyki, można zwrócić uwagę na jeden ciekawy fakt. Wszystkie dotychczasowe ligowe bramki dla Legii strzelił Tomas Pekhart.


Udostępnij na Udostępnij na

Koncepcja trenera Vukovicia od początku zakładała obecność w składzie rosłego napastnika, który poradzi sobie z wrzutką w pole karne lub fizycznym pojedynkiem. Początkowo tą funkcję miał pełnić Sandro Kulenović. Jednak po serii kompromitujących występów szybko zgodzono się na oddanie Chorwata do Dinama Zagrzeb.

Jedyny objaw skuteczności

Do transferu Pekharta z lutego tego roku podchodzono bardzo sceptycznie. Czech nie miał złych statystyk, przyzwoicie radził sobie w La Liga 2, a Las Palmas miało z niego pożytek. Jednakże obawy budziły jego dość zaawansowany wiek, brak dłuższego pobytu w jakimkolwiek klubie oraz sylwetka zbliżona do znienawidzonego przy Łazienkowskiej Kulenovicia.

Jednak Pekhart okazał się wymarzoną „dziewiątką” dla Vukovicia. 19-krotny reprezentant swojego kraju dobrze absorbował uwagę obrońców, a do tego miał nosa do znajdywania się w dobrym miejscu o odpowiednim czasie. Również zdołał zaprezentować odpowiednią wolę walki, co dla serbskiego trenera jest priorytetem. W ubiegłym sezonie w zaledwie 11 meczach strzelił pięć bramek i zaliczył dwie asysty, co zamknęło usta wielu krytykom.

Nowy sezon oznacza kontynuację ofensywnego stylu Legii. Jeszcze bardziej niż zwykle uwypukliła się potrzeba zawodników z Łazienkowskiej, żeby co chwilę wrzucać piłkę w pole karne przeciwnika. O ile Rosołek, Kante i Lopes są zawodnikami raczej technicznymi, zdolnymi do gry kombinacyjnej, o tyle Pekhartowi otrzymywanie wysokich dośrodkowań pasuje. Obrońcy, nawet jeśli dobrze upilnują Czecha, to mają problem z jego wzrostem i skocznością. Nie jest im w smak co chwilę walczyć z nim o górne piłki, bo prędzej czy później futbolówka i tak trafi na jego głowę.

Skarb kibica PKO Ekstraklasy: Legia Warszawa – ku wieloletniej dominacji

Na bezrybiu

Przy takim stylu gry Legii oczywiste jest, że cała odpowiedzialność za zdobywanie bramek spada na rosłego napastnika. Pekhart nie ma w klubie zmiennika, który mógłby go na boisku odpowiednio odwzorować. – Wszyscy poświęcili się dla wspólnego sukcesu. Żałuję kontuzji. Już w drugim meczu po transferze miałem problem z kolanem. Martwiłem się tym do dziś. Każdego dnia potrzebuję leczenia, grałem z urazami i nie byłem gotowy na sto procent – wspominał w wywiadzie dla czeskiego isport.cz Pekhart. Potwierdza, to że era zawodnika urodzonego w Suszycach może nie trwać wiecznie i będzie trzeba spróbować innego wariantu gry.

Problemem Legii jest skuteczność pod polem karnym przeciwnika. Podopieczni Vukovicia nie mają problemu, żeby przemieścić się pod pole karne rywale, ale już pod nim nie mają zbytnio pomysłu. Dochodzi do tego jeszcze często defensywne ustawienie mniej renomowanych rywali, co tylko zmniejsza liczbę opcji. W takich warunkach gry tym bardziej potrzebny jest egzekutor, który skieruje każdą otrzymaną piłkę do bramki. W założeniu jest to Pekhart.

Na razie, widząc swoją bezradność, koledzy z drużyną kierują większość piłek na Czecha. Nie ma sensu robić dośrodkowań na Luquinhasa, Rosołka czy Kapustkę. Gra kombinacyjna, mówiąc kolokwialnie, lezy, więc pozostaje jeden, sprawdzony wariant. Dlatego Czech gra w każdym meczu, jako jedyny cokolwiek strzela, a sztab na niego chucha i dmucha.

Czy forma będzie trwać wiecznie?

Jeśli Pekhartowi uda się omijać kontuzje szerokim łukiem, to na pewno jeszcze nieraz uratuje Legię. Ten zawodnik dobrze czuje się przy takim wykorzystaniu swoich walorów, co pozwala mu na strzelanie ponadprzeciętnej liczby bramek. Do tego bardzo dobrze żyje mu się w Polsce. – Jestem zadowolony z pobytu w Polsce, jeśli chodzi o futbol i życie rodzinne. Wszystko działa jak w klubie z topu. Poznaliśmy też centrum treningowe, w którym spaliśmy przed meczem z Cracovią. Mamy tam coś w rodzaju hotelu. Rozmawiałem z ludźmi, którzy zajmowali się tym projektem, i wiem, że wzorowali się choćby na Tottenhamie czy Ajaksie. Mamy wszystko, co jest potrzebne – wychwalał polskie realia Pekhart.

Nie ulega wątpliwości, że taktyka Vukovicia została już przejrzana. Teraz każdy będzie brał pod uwagę obronę przed uporczywymi wrzutkami w pole karne i podwajał krycie Pekharta. W dalszej części sezonu może się to przyczynić do zmniejszenia liczby zdobywanych bramek przez tego zawodnika. Zmiana koncepcji przez serbskiego szkoleniowca i próba bardziej kombinacyjnej gry również mogą teoretycznie zaszkodzić statystykom Czecha. Jednak to może być jedyny klucz do odciążenia zawodnika i przeniesienia ciężaru strzelania goli również na innych piłkarzy. Bo „Vuko” na pewno jest świadomy, że Pekhart może mieć kiedyś gorszy dzień i cały czas nie można polegać tylko na nim.

Legia musi się cieszyć z tego, co ma. Jak na razie były zawodnik Las Palmas okazuje się świetnym wzmocnieniem. Bez niego w Warszawie bramek byłoby tyle, co kot napłakał. A drugiego zawodnika, który byłby takim lekarstwem na obecne problemy, po prostu na razie nie ma.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze