Przed tym spotkaniem mało kto stawiał na gospodarzy. Wisła Kraków jednakże pokazała charakter i postawiła się faworyzowanym mistrzom Polski. Chociaż Peter Hyballa pracuje bardzo krótko przy Reymonta, widać powoli jego rękę w grze "Białej Gwiazdy". Szczególnie w pierwszej połowie, kiedy to pressing krakowian mocno ograniczył poczynania stołecznej drużyny. W drugiej części spotkania Legia przejęła inicjatywę, co poskutkowało wyrównaniem z rzutu karnego. Gdy wydawało się, że starcie zakończy się podziałem punktów, Tomas Pekhart ponownie strzelił bramkę głową.
Wisła zaprezentowała się z dobrej strony, szczególnie w pierwszej części spotkania. Mogła dobić gości, lecz Felicio Brown Forbes zmarnował dwie dogodne sytuacje. Tomas Pekhart strzelił gola numer 12 oraz 13 w ekstraklasie. Nie było to jednak łatwa przeprawa.
Wisła Kraków – Legia Warszawa: sytuacja kadrowa
Przed dzisiejszym spotkaniem to mistrzowie Polski mogli być w lepszych nastrojach. Legia w ostatniej kolejce pokonała Lechię Gdańsk 2:0 i wróciła na pierwsze miejsce w tabeli dzięki porażce Rakowa Częstochowa. Wisła z kolei w derbowym starciu z Cracovią zremisowała 1:1. „Biała Gwiazda” mogła być z tego wyniku zadowolona. Felicio Brown Forbes opuścił bowiem w 67. minucie boisko z powodu czerwonej kartki.
Zmartwieniem kibiców Legii mogła okazać się natomiast nieobecność Bartosza Kapustki. Grający z meczu na mecz coraz lepiej pomocnik został w starciu z Lechią brutalnie sfaulowany przez Tomasza Makowskiego. Chociaż wejście w nogi wyglądało niepokojąco, Kapustka nie odniósł poważnej kontuzji. Mówiło się nawet, że będzie dostępny na spotkanie z Wisłą. Ostatecznie jednak 23-latka zabrakło w kadrze meczowej. Jak poinformował klub, jego uraz odnowił się na treningu. Oprócz niego kontuzję nadal leczą tacy zawodnicy jak Jose Kante, Marko Vesović czy Michał Karbownik, który będzie pauzował już do końca roku.
Ze względu na uraz więzadła pobocznego kolana Bartek Kapustka nie znalazł się w kadrze na dzisiejszy mecz. Bartek po meczu z Lechią wrócił do zajęć z zespołem, ale niefortunna sytuacja na treningu odnowiła uraz. Prewencyjnie, Bartek prawdopodobnie nie wystąpi też przeciwko Stali.
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) December 12, 2020
W składzie Wisły zabrakło Jakuba Błaszczykowskiego oraz Aleksandra Buksy, którzy nadal nie wyleczyli urazu. – Olek jest w tej chwili kontuzjowany, ma trening indywidualny, a szansa na to, żeby zagrał w sobotę, to „50 na 50”. Nie mogę się z nim jeszcze na tyle komunikować na treningu, jakbym chciał, ale chcę z nim współpracować na dłużej i mam nadzieję, że tak będzie – wyjaśnił przed tym spotkaniem nowy trener „Białej Gwiazdy”.
Peter Hyballa pokazał przy okazji, że każdy startuje z „czystą kartą”. Pierwszy raz w tym sezonie w podstawowej jedenastce wyszedł bowiem Michał Mak. Artur Skowronek nie dawał mu wielu szans na grę. 29-latek ostatni raz zagrał 18 października, kiedy to Wisła pokonała na wyjeździe Stal Mielec 6:0, a pomocnik wszedł na 13 minut.
Wisła zaskoczyła niemrawą Legię
Niemiecki szkoleniowiec „Białej Gwiazdy” mówił w wywiadach, że będzie dążył do tego, aby Wisła wykonywała wysoki pressing. Krakowscy zawodnicy bardzo szybko dostosowali się do jego słów. Gdy Legia była przy piłce i próbowała konstruować atak, gospodarze błyskawicznie doskakiwali do „Wojskowych”. To sprawiało, że mistrzowie Polski gubili się, nie mając żadnego pomysłu na rozpracowanie swojego przeciwnika.
Takiej zadziorności zabrakło Joelowi Valencii w 12. minucie spotkania. Gieorgij Żukow znalazł się z piłką na lewej stronie boiska. Kilkukrotnie „obkręcił” wokół siebie Ekwadorczyka, który nie wykazywał potrzebnej do zabrania futbolówki zadziorności. W konsekwencji Kazach dograł do Yawa Yeboaha, który przyjął piłkę, po czym płasko uderzył nie do obrony. Lepiej w tej sytuacji mógł się również zachować Mateusz Wieteska, który za późno doskoczył do Ghańczyka.
Stracona bramka nie podziałała na Legię mobilizująco. Obraz gry na dobrą sprawę nie uległ zmianie. W dalszej części spotkania atak pozycyjny był wymienny. Nie wynikła jednak z tego klarowna sytuacja bramkowa. Wisła, oprócz wysokiego pressingu, odrobiła jeszcze jedno zadanie domowe. Nie pozwalała bowiem na to, aby w pole karne dochodziło jakiekolwiek podanie do Tomasa Pekharta. Legia więc, kompletnie bezradna oraz bez pomysłu, na dobrą sprawę ani razu nie zagroziła bramce Mateusza Lisa. Jedyna groźniejsza okazja miała miejsce pod koniec pierwszej połowy. Filip Mladenović uderzył z w polu karnym prosto w bramkarza gospodarzy. Gdyby reprezentant Serbii trafił do siatki, gol i tak nie zostałby uznany, bowiem lewy obrońca Legii znajdował się na pozycji spalonej.
Imponująca Wisła w pierwszej połowie. Dobrze się ogląda. Ale zaimponują mi jeszcze bardziej, jeśli, grając w tym tempie, nie padną fizycznie po 60 minutach. Scenariusz, w którym opadają mocno z sił, i z dwa, trzy gole Legii w drugiej połowie, wydaje się dość prawdopodobny #WISLEG
— Kuba Radomski (@KubaRadomski) December 12, 2020
Legia wyszarpała zwycięstwo
Mający na swoim koncie żółtą kartkę Michał Mak nie wyszedł na drugą połowę. W jego miejsce wszedł Chuca. I to właśnie on w 49. minucie wykorzystał błąd obrony Legii, podał do Brown Forbesa, a ten w dogodnej sytuacji uderzył obok bramki. W kolejnych minutach to goście przejęli inicjatywę. W 52. minucie Paweł Wszołek dostał piłkę na głowę, lecz strzał ten złapał Lis.
Kolejne akcje sprawiały coraz większe problemy zawodnikom „Białej Gwiazdy”. 65. minuta uszczęśliwiła na chwilę sympatyków gości. Wrzutka w pole karne, głową zagrywa Artur Jędrzejczyk, a Mateusz Wieteska również głową dobija z najbliższej odległości. Po krótkiej konsultacji VAR okazało się, że zdobywca gola znajdował się na pozycji spalonej.
Kolejna część drugiej połowy przyniosła nam akcje podbramkowe Felicio Brown Ferbesa. Najpierw wykorzystał on błąd Jędrzejczyka i znalazł się w dogodnej sytuacji, którą wybronił Artur Boruc. Kilka minut później Kostarykanin ponownie oddał mocny strzał z bliskiej odległości, lecz znów lepszy okazał się doświadczony bramkarz.
Pekhart prawdziwy killer pola karnego, ale Man of the Match dla mnie zdecydowanie Josip Juranović. Co za asysta przy decydującym golu #WISLEG
— Marek Ignasiewicz (@MIgnasiewicz) December 12, 2020
Niewykorzystane sytuacje zemściły się na zawodnikach Wisły. W 80. minucie Chuca w lekkomyślny sposób sfaulował w polu karnym Luquinhasa. W konsekwencji swoją 12. bramkę w tym sezonie strzelił Pekhart, który pewnie wykorzystał „jedenastkę”. Do końca spotkania Legia szukała swojej szansy, którą znalazła w 89. minucie. Josip Juranović otrzymał piłkę od faulowanego Kacpra Skibickiego, dośrodkował w pole karne, a Tomas Pekhart umieścił piłkę w siatce strzałem głową. Gdy wydawało się, że Wisła uzyska po dobrym spotkaniu remis, Czech zadał im bolesny cios. Legia w związku z tym powiększa przewagę nad drugim Rakowem Częstochowa i będzie obserwować ich jutrzejszy mecz z Jagiellonią. Wisła natomiast, chociaż na to nie zasłużyła, zostaje z niczym.