To nie mecz, to derby? Legia podejmuje Lecha


25 października 2015 To nie mecz, to derby? Legia podejmuje Lecha

Jak świat długi i szeroki, niemalże na każdej szerokości geograficznej, mówiąc w skrócie – wszędzie występuje pojęcie piłkarskich derbów. Rywalizacja zespołów z tego samego miasta czy regionu, pojedynki najbardziej utytułowanych drużyn – to wszystko sprawia, że krew krąży szybciej w nabuzowanym kibicowskim ciele. Czy w taką definicję derbów wpisuje się starcie Legii z Lechem?


Udostępnij na Udostępnij na

Jak podaje internetowe kompendium wiedzy – Wikipedia – „derby sportowe to zawody sportowe z udziałem drużyn, najczęściej dwóch, z jednego miasta lub regionu”. Idąc tym tropem, mamy wspomniane wcześniej derby Manchesteru, ale także Liverpoolu, Glasgow i wykraczające poza obręb jednego miasta, jak np. derby Tyne&Wear, czyli rywalizacja Sunderlandu i Newcastle. Idea jest jednak prosta: naprzeciw siebie stają dwa zespoły, które walczą o dominację w danym mieście/regionie. Jak ma się do tego starcie Legii z Lechem? Nijak.

Warszawę i Poznań dzieli niemalże 300 kilometrów. Trudno więc powiedzieć o bezpośrednim sąsiędztwie. Wydaje się, że taka dysproporcja między definicją a rzeczywistością z miejsca wyklucza nazywanie tego meczu derbami. Jest jednak jeszcze jedna furtka, o której należy wspomnieć.

Gran Derbi. Pojedynek dwóch najbardziej utytułowanych zespołów w Hiszpanii. FC Barcelona kontra Real Madryt – starcie, które elektryzuje cały piłkarski świat. Miejsce na półkach klubowych muzeów jest zagospodarowane co do centymetra. W Anglii w podobny klimat wpisuje się rywalizacja Manchesteru United i Liverpoolu – słynna „bitwa o Anglię”. Czy jest możliwe, aby znaleźć wspólny mianownik dla wspomnianych starć i meczu Legii z Lechem?

Tak. Pojedynek „Wojskowych” i „Kolejorza” to w tej chwili najważniejszy mecz w ligowym kalendarzu. Mistrz kontra wicemistrz. Ponadto są dwa zespoły, które od niemalże dekady rywalizują ze sobą o palmę pierwszeństwa w ekstraklasie. Ze względów czysto sportowych mecz Legia – Lecha jest punktem kulminacyjnym każdych rozgrywek. Identycznie będzie dziś.

Ważną rolę w kreowaniu derbowego wizerunku odgrywają media. Otoczka wokół meczu, „opakowanie” produktu w taki sposób, że sprawia wrażenia o wiele bardziej atrakcyjnego, niż jest w rzeczywistości, sprawia, że wszyscy mówią tylko o jednym. W dniu meczu wszystko podporządkowane jest tylko informacjom na temat „derbów Polski”. Każdy szanujący się kibic wie o tym, że Legia zagra 4-2-3-1, a Lech z fałszywą „9”. Rozmowy do kotleta dotyczą tylko i wyłącznie jednego – meczu. Czy Duda zagra? Czy Nikolić strzeli? Czy Urban zbawi Lecha? To wszystko zasługa mass mediów.

Derby to nie tylko boiskowe realia, ale także rywalizacja środowiska kibiców. Nic tak nie podkręca atmosfery przy Łazienkowskiej i Bułgarskiej jak wizyta znienawidzonego rywala. Trybuny wypełnione po brzegi, brak wolnych miejsc, kapitalna oprawa i doping przez pełne 90 minut – tak powinny wyglądać i tak właśnie wyglądają dni, kiedy Legia gra z Lechem.

W kontekście niedzielnego meczu trudno mówić o derbach w czystej, nieskazitelnej formie. Jednakże nie można deprecjonować faktów – Legia kontra Lech to obecnie perła w koronie polskiej ekstraklasy. Dwa kluby rywalizujące ze sobą na każdym możliwym podwórku, począwszy od piłkarskich akademii, przez sprawy marketingowo-finansowe, a skończywszy na piłce seniorskiej, to wystarczający powód do tego, aby określić dzisiejszy mecz mianem derbów. Derbów Polski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze