„Tigrar” – ciemne strony życia piłkarza [RECENZJA]


Życie piłkarza tylko z pozoru wydaje się piękne

15 grudnia 2021 „Tigrar” – ciemne strony życia piłkarza [RECENZJA]
crossingeurope.at

Film „Tigrar” reżyserii Ronniego Sandhala opowiada o losach młodego piłkarza, który w nastoletnim wieku trafia do Interu Mediolan. Bajka o zostaniu światowej sławy sportowcem szybko przeistacza się w psychologiczny koszmar. Rzeczywistość okazuje się okrutna, a główny bohater nie jest w stanie z nią walczyć. Produkcja szwedzkiego reżysera pokazuje, że piłkarz musi walczyć nie tylko z zawodnikami na boisku, lecz także z trudami życia codziennego.


Udostępnij na Udostępnij na

Życie sportowca tylko z pozoru wydaje się usłane różami. Wielkie pieniądze, sława — to tak naprawdę tylko złudne szczęście. Dobitnie przekonał się o tym Martin Bengtsson — główny bohater filmu „Tigrar”. Młodziutki piłkarz gnał za spełnieniem swoich marzeń, lecz właśnie to zaangażowanie przesłoniło mu koszmar odbywający się w jego wnętrzu. Historia oparta jest na faktach.

Tygrysy Sandahla

W wieku 19 lat Bengtsson zakończył swoją karierę z powodu wyniszczającej go depresji. Rok po zawieszeniu butów na kołku postanowił napisać książkę pod tytułem „I skuggan av San Siro” („W cieniu San Siro”). Martin ujawnił tam wszystkie swoje problemy. Nie skończył z piłką z powodów narkotyków czy alkoholu. Jego największym przeciwnikiem była psychika. W pewnym momencie po prostu sobie uświadomił, że nie jest w stanie robić tego, co kocha, gdyż inaczej będzie musiał popełnić samobójstwo.

Jego książka była niezwykle poruszająca, ale zarówno ona, jak i sam autor szybko odeszli w zapomnienie. Tutaj pojawia się postać Ronniego Sandahla. Szwedzki reżyser zapragnął przypomnieć ludziom o tej historii i przywrócić jej życie. Dlatego też 3 września 2020 roku na ekranach kinowych pojawiły się „Tigrar” („Tygrysy”) stworzone na podstawie „W cieniu San Siro”. To jednak niejedyne dzieło Skandynawa w podobnym tonie. 37-latek specjalizuje się w tematyce psychologii sportowej. Był scenarzystą wielkiego hitu pod tytułem „Borg/McEnroe. Między odwagą a szaleństwem” opowiadającego o walce dwóch wspaniałych tenisistów.

Planem Sandahla była trylogia związana z psychiką sportowców. Już w 2022 roku ma dojść do jej zwieńczenia — wtedy w kinach pojawi się „Perfect”, czyli opowieść o ciężkim losie gimnastyczek.

„Tigrar” – zaangażowany do granic możliwości

Grający Martina Bengtssona Erik Enge od początku przyciąga uwagę odbiorcy. Jest cichy, z jego mimiki twarzy nie da się wyczytać żadnych emocji. Najważniejsza dla niego jest piłka nożna. Tylko w tym czuje się dobry i nie zamierza zaprzepaścić swojej szansy. Opowieść zaczyna się w momencie, gdy Bengtsson właśnie podpisał kontakt z Interem Mediolan i będzie musiał opuścić rodzinne Örebro. Podczas imprezy pożegnalnej jego mama wyraźnie daje znać, że nie jest zachwycona tym pomysłem, lecz rozumie, że taka szansa zdarza się raz w życiu i najzwyczajniej w świecie nie można jej zaprzepaścić.

Intrygujące jest to, że na twarzy głównego bohatera rzadko kiedy można było dostrzec uśmiech. W końcu w wieku 16 lat miał trafić do jednego z największych klubów na świecie, więc radość wydawałaby się całkowicie naturalną reakcją. Jednak nie w tym przypadku. Na myśl przychodzą dwie sinusoidalne opcje — albo Martin jest profesjonalistą z krwi i kości, albo ma jakieś poważne problemy.

Bengtsson nie wyraża emocji, nie mówi za dużo. Stara się być ostrożny na każdym kroku. Nawet gdy zobaczył trybuny San Siro, to nie drgnął. Było widać w nim małe poruszenie monumentalnością budowli oraz historii klubu, lecz jego kąciki ust nawet się nie poruszyły. Nie wyglądało to jednak na żadne problemy tożsamościowe. Młody Szwed wydawał się skupiony na swoim celu w każdej sekundzie życia.

„Tigrar” – walka o przetrwanie

Od samych początków w Primaverze (ośrodku młodzieży) Bengtsson wie, że czeka go o wiele trudniejsze życie niż w Szwecji. Nie chodzi tu o kwestie czysto sportowe, bo młody pomocnik jest pewny swoich umiejętności. Przeszkodą były natomiast kontakty międzyludzkie. Szwed był osamotniony i na nikogo nie mógł liczyć. Wszyscy patrzyli na niego złowrogo i próbowali go prowokować, by ten jak najszybciej wyleciał z drużyny. Był po prostu kozłem ofiarnym. Z czasem jednak sytuacja zaczęła wyglądać nieco lepiej. Martin zaprzyjaźnił się z amerykańskim bramkarzem, a nawet poznał dziewczynę z rodzinnych stron. Na boisku również szło mu świetnie. Doceniali go eksperci, trenerzy i mama. Wydawałoby się, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Niestety, paradoksalnie właśnie w tym momencie Bengtsson zaczął czuć się najbardziej samotny. W międzyczasie jego przyjaciel odszedł z klubu. Główny bohater nie był w stanie tego przełknąć. Później musiał zostawić swoją dziewczynę, by być w pełni skupionym na dążeniu do perfekcji. Chora ambicja zaczęła zacierać w nim człowieczeństwo. Cały czas zżerała go presja i zatracił wszelkie pozytywne uczucia. Największą radość czuł nie na boisku, ale gdy spędzał czas ze swoją wybranką.

Wszystko w pewnym momencie zaczęło się sypać jak domek z kart. Na jego twarzy rysowały się strach oraz zakłopotanie. Bengtsson zaczął przegrywać walkę z samym sobą. Nie był w stanie oszukać rzeczywistości. Jego marzenia zniknęły, a egzystencja straciła główny sens. Wiedział, że ma ogromny talent, ale zaczynał być świadom, że nie będzie w stanie go przekuć w coś wielkiego, wyjątkowego. Uświadomił sobie, że poległ na polu bitwy z sobą i rzeczywistością.

Kim naprawdę jest Martin Bengtsson?

Trzeba zaznaczyć, że „Tigrar” nie jest fotograficznym odzwierciedleniem losów młodego piłkarza. Ronnie Sandhal pozwolił sobie na dozę fikcji, by w pełni ukazać problem życia sportowca. W jego filmie nie spotkamy skrajnej patologii. Jest to ludzka historia o człowieku, który musiał się poddać, by ratować siebie.

Wątki czysto faktograficzne zostały nienaruszone. Bengtsson trafił do Interu i był postrzegany jako wielki talent oraz nadzieja szwedzkiego futbolu. Od najmłodszych lat miał problemy, gdyż jak sam mówił — nigdy nie pasował do świata futbolu. Jego piłkarska kariera stanęła na zakręcie wraz z przybyciem do Włoch. Wtedy powoli zaczynał rozumieć, że nie chce tak żyć. Wszyscy pokładali w nim wielkie nadzieje, ale on już po prostu nie potrafił. Kompletne załamanie przeżył, gdy doznał kontuzji kolana. W trakcie leczenia czuł się jak więzień. Nie mógł nigdzie wychodzić, był ciągle pilnowany. W książce pisał, że gdy zakładał strój klubowy, to już nie czuł się jak człowiek. Jego sytuacja psychiczna była na tyle dramatyczna, że pewnej nocy Bengtsson podciął sobie żyły, ale na szczęście udało się go uratować. Później wrócił do rodzinnego miasta i skupił się na walce z depresją.

Dzisiaj już 35-letni mężczyzna prowadzi warsztaty dla młodych sportowców i uczula ich na czyhające niebezpieczeństwa. Żyje z dala od zgiełku i stara się pomagać innym. Poświęcił swoje marzenia oraz karierę dla ratowania swojego życia.

***

„Tigrar” nie jest produkcją pełną akcji. Cała uwaga skupiona jest na głównym bohaterze, który od początku daje małe sygnały, że coś jest nie tak. Stara się walczyć ze swoimi demonami, ale w końcu przegrywa. Jeśli szukacie emocji czysto sportowych, to nie jest film dla Was. Sandhal pokazuje piłkarza jako człowieka. Człowieka, którego czasami przerasta rzeczywistość i który jest zmuszony ustąpić dla uratowania człowieczeństwa. Czasem, by wygrać, trzeba odpuścić.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze