Angielska herbata: gracie więcej – jak to łatwo powiedzieć


Jürgen Klopp po raz kolejny wzywa do zmian – terminarz spotkań rozrasta się do absurdalnych rozmiarów. Czy UEFA i FIFA świadomie nie zauważają problemu?

5 listopada 2019 Angielska herbata: gracie więcej – jak to łatwo powiedzieć
http://dailypost.ng

Dyskusja na temat zbyt intensywnego harmonogramu meczów powraca ze zdwojoną siłą. Terminarz spotkań w Anglii jest spuchnięty do granic możliwości, a w innych krajach jest niewiele lepiej. Jürgen Klopp alarmuje i wzywa do zmian, a pełne poparcie dla słów Niemca wyraził już Pep Guardiola. Problemu uparcie jednak nie zauważają FIFA oraz UEFA. Obie federacje zamiast odchudzić terminarz spotkań, mają w planach poszerzenie kolejnych rozgrywek.


Udostępnij na Udostępnij na

Mecze towarzyskie na poziomie reprezentacyjnym od lat w Europie nie budziły większych emocji ze strony kibiców. Dla selekcjonerów były to jednak spotkania użyteczne. Pozwalające na sprawdzenie nowych graczy na poziomie reprezentacyjnym czy wypróbowanie nowych wariantów taktycznych. Liczne zmiany zawodników, mniejsze zainteresowanie sympatyków niż w meczach o stawkę i niewielkie emocje skłoniły jednak UEFA do wprowadzenia zmian. Zmian, które z perspektywy klubów były potrzebne niczym kamień w bucie.

Ograniczenie liczby meczów towarzyskich i wprowadzenie w zamian Ligi Narodów UEFA wzbudziło wiele kontrowersji. Do i tak już spuchniętego terminarza dołożono kolejny turniej, w którym zawodnicy rywalizują o stawkę, zwiększając tym samym ryzyko odniesienia kontuzji. UEFA jednak ogłosiła sukces, którego światowa federacja FIFA zaczęła zazdrościć.

Głównie z powodu faktu, że to rok w rok na kontynencie europejskim w ramach Ligi Mistrzów rywalizują najlepsi zawodnicy. Cristiano Ronaldo, Leo Messi czy Robert Lewandowski są twarzami turnieju znajdującego się pod szyldem UEFA. Rozgrywek, z których zyski czerpie nie FIFA, lecz europejska federacja. Dlatego pod łatką (tak teraz powszechnie promowaną nie tylko w futbolu, lecz np. też siatkówce) popularyzacji dyscypliny zdecydowano o powiększeniu liczby uczestników mistrzostw świata i klubowego mundialu. Największe gwiazdy mają grać niebawem również pod szyldem FIFA, i to najprawdopodobniej wszystkie. W całej gonitwie za (nie bójmy się szczerze przedstawić sytuacji) pieniędzmi pominięto istotny szczegół. Terminarz spotkań już teraz rozrósł się do absurdalnych rozmiarów.

Jest źle, będzie gorzej

Środowy awans Liverpoolu do ćwierćfinału Pucharu Ligi Angielskiej spowodował spory problem. Spotkanie „The Reds” z Aston Villą w kolejnej fazie zostało pierwotnie zaplanowane na 17 grudnia, zaledwie dzień przed pierwszym meczem klubu z Anfield Road w ramach klubowych mistrzostw świata. Jürgen Klopp już zagroził, że jeżeli termin rywalizacji nie zostanie zmieniony, to Liverpool może nie przystąpić do walki o półfinał. Absurd? Podobnie jak obstawanie przy swoim angielskiej federacji i FIFA. Żadna z federacji nie zamierza jak na razie iść na ustępstwa. Prawie tydzień po wygranym meczu z Arsenalem nadal nie wiadomo, czy „The Reds” wystąpią w spotkaniu z Aston Villą czy przegrają walkowerem. Kolejny absurd, bo byłaby to sytuacja rodem wzięta z polskiej klasy okręgowej, w której jeden z zespołów nie dojechał na czas lub nie uzbierał regulaminowej liczby zawodników.

Absurd goni absurd, ale to nie wina Liverpoolu. Terminarz spotkań spuchł bardziej niż w poprzednich latach i przekracza wszelkie granice. Jeśli tak jak w przypadku „The Reds” angielski zespół wygrywa na wielu frontach, to ma problem. Kłopot spowodowany odnoszeniem korzystnych rezultatów. A przecież zwycięzcom powinno iść się na rękę przy konstruowaniu terminarza, a nie podkładać kolejne kłody pod nogi.

Jürgen Klopp alarmuje i wzywa do zmian, zauważając, że poprzednie dyskusje nie skłoniły federacji do podjęcia kroków w celu rozwiązania problemu. Zamiast zmniejszenia liczby meczów spotkań będzie więcej. Do absurdów takich jak kłopot Liverpoolu z rozegraniem ćwierćfinałowego starcia z Aston Villą będzie dochodzić częściej. Dlaczego? Przy powiększeniu klubowych mistrzostw świata rozgrywki mogą nakładać się także na turnieje reprezentacyjne, co zdążył już zauważyć niemiecki menedżer. W którym turnieju miałby wystąpić zawodnik? Kto by o tym decydował?

Terminarz spotkań zagrożeniem dla zawodników

Jürgena Kloppa nawołującego do zmian i odchudzenia harmonogramu meczów zdążył już poprzeć Pep Guardiola. Hiszpan podobnie jak menedżer Liverpoolu uważa, że eksploatacja zawodników przekroczyła wszelkie normy. W całej pogoni za organizacją dodatkowych turniejów (czyt. robienia pieniędzy) najbardziej cierpią piłkarze. Tak, najlepsi zarabiają niebotyczne sumy. Tyle tylko że coraz częściej nie mają możliwości odbyć z zespołem okresu przygotowawczego. Przykładowo, trzymając się wątku Liverpoolu, Sadio Mane niebawem po zeszłym finale Ligi Mistrzów musiał dołączyć do reprezentacji Senegalu przygotowującej się do Pucharu Narodów Afryki. Z racji, że „Lwy Terangi” dotarły do finału, atakujący nie mógł wystąpić w meczu o Tarczę Wspólnoty. A co dopiero spokojnie przejść okresu przygotowawczego, który oglądał tylko w telewizji.

Intensywny terminarz spotkań niebawem tylko spotęguje liczbę kontuzji odnoszonych przez zawodników rywalizujących na wielu frontach. Obciążenia dadzą w końcu o sobie znać, a głosy nawołujące do zaprzestania patologii powrócą. Pytanie, czy z większą siłą, bo słowa Jürgena Kloppa skierowane do federacji raczej odbiją się od ściany. Uszy UEFA oraz FIFA od dawna są zatkane pieniędzmi.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Niebawem na zieloną trawkę może udać się Ole Gunnar Solskjaer. Manchesterowi United w tabeli Premier League bliżej do strefy spadkowej niż miejsca gwarantującego grę w Lidze Mistrzów. Ponad 1/4 sezonu za nami, a „Red Devils” ledwie trzymają się w górnej części tabeli. Straty do liderującego Liverpoolu na Old Trafford już chyba nawet nie liczą. Jeśli nie nastąpi nagły impuls (nie elektromagnetyczny, ten już wywołał Ole Gunnar Solskjaer), to będzie kolejny stracony sezon dla Manchesteru United.

  • Do obecnego menedżera „Red Devils” może dołączyć szkoleniowiec Arsenalu. W brytyjskich mediach coraz głośniej o powrocie Jose Mourinho do Premier League. Władze „The Gunners” zaprzeczają, że kontaktowały się z Portugalczykiem, ale Unai Emery co tydzień, ba, co trzy dni, daje powody, by wykonać telefon. Za Hiszpanem nie stoją wyniki, kibice i zawodnicy. Arsenal trwoni przewagę bramkową praktycznie w każdym meczu, ośmieszając się raz za razem. Szesnaście straconych punktów w jedenastu ligowych meczach – tragicznie wyglądający bilans ratuje tylko nieporadność rywali w walce o trzecią i czwartą lokatę. Trzeba jednak wspomnieć, że Leicester City oraz Chelsea jakby włączyli ostatnio wyższy bieg. Arsenal natomiast nadal stoi na zaciągniętym ręcznym.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze