Szwedzkie marzenia o medalu


„Blågult” piszą nowy rozdział w swojej historii

7 lipca 2018 Szwedzkie marzenia o medalu

Jeszcze dwa lata temu mało kto sobie wyobrażał, że Szwecja będzie w stanie osiągnąć jakiś sukces bez Zlatana Ibrahimovicia. Kadra kręciła się wokół „Ibry”, który miał ją napędzać do sukcesu na arenie międzynarodowej. Teraz 36-latek odcina kupony w Los Angeles, a jego rodacy są już w ćwierćfinale mistrzostw świata. Czy nawiążą do dawnych lat? Czy Szwecja idzie po medal?


Udostępnij na Udostępnij na

Najbardziej znany aktualnie szwedzki piłkarz miał okazję grać na mistrzostwach świata, ale tylko dwukrotnie. Zatrzymał się na 1/8 finału. Za pierwszym razem na Senegalu w 2002 roku, kiedy to dopiero wchodził do reprezentacji i nie odgrywał głównej roli. Za drugim razem na Niemcach w 2006 roku. Niestety tak wybitna jednostka pozostała bez gola na największej imprezie piłkarskiej. W dwóch następnych mundialach Szwedów nie zobaczyliśmy na boisku. Po Euro 2016 Ibrahimović zrezygnował z gry dla reprezentacji. Miało to oznaczać ciemne dni dla szwedzkiej piłki. Zamiast czarnych chmur kibice „Blågult” („Niebiesko-żółci”) zobaczyli odmienioną kadrę, mogącą pokonać najlepszych.

https://twitter.com/cwiakala/status/1014176095984324608

Czy Szwedzi chcieliby powrotu Zlatana? Zapytaliśmy o to Jareda Burzynskiego ze Szwedzkapilka.com – Oczywiście, ten człowiek jest w Szwecji postacią kultową nawet dla osób nieinteresujących się piłką nożną, ale nie powiedziałbym, że nawet przed turniejem ktoś bardzo za nim tęsknił. Zrezygnował z gry w kadrze, decyzja ta została przyjęta i ze strony selekcjonera ani piłkarzy nie było żadnej sugestii, aby wracał. Wiosną jeden z portali przeprowadził nawet w tym temacie sondę wśród kibiców i również większość wypowiedziała się przeciwko jego obecności w kadrze. Sam zainteresowany oczywiście uwielbia robić wokół siebie zamieszanie, ale myślę, że chociażby przez szacunek dla obecnej reprezentacji najwyższy czas przestać rozmawiać o nieobecnych i docenić tych chłopców, którzy w takim składzie najpierw awansowali na turniej, a następnie dali na nim mnóstwo radości swoim kibicom.

Nikt wart uwagi

Zniknął Zlatan i miała zniknąć Szwecja. Stery kadry powierzono w ręce Janne Anderssona, który raczej był anonimową postacią dla kibiców spoza Skandynawii. Człowiek, który w swoim debiutanckim sezonie w roli pierwszego trenera w Allsvenskan zdobył wicemistrzostwo z Halmstads BK. Przed objęciem posady selekcjonera zdołał jeszcze zdobyć mistrzostwo Szwecji z IFK Norrkoping (pierwsze od 26 lat). Poza Ibrahimoviciem z kadry zrezygnowało jeszcze kilka ważnych postaci, jak choćby Andreas Isaksson – opoka w bramce przez kilka dobrych lat. Nowy trener musiał załatać wiele dziur pozostałych po starych gwiazdach.

Trenerem kadry został głównie dzięki temu, że w 2015 poprowadził do sensacyjnego mistrzostwa kraju IFK Norrköping. W pracy z drużynami klubowymi preferował nieco bardziej ofensywne warianty niż jako selekcjoner, ale zawsze cenił sobie zespołowość. Podczas pierwszych miesięcy pracy z kadrą korzystał z rad byłego selekcjonera Larsa Lagerbäcka, który później objął reprezentację Norwegii – dodaje Jared Burzynski ze Szwedzkapilka.com.

Grupa eliminacji do mistrzostw świata nie była łatwa. Za rywali Szwedzi mieli takie drużyny, jak: Francja, Holandia czy Bułgaria. „Blågult” ostatecznie zakończyli rywalizację za Francuzami, a przed Holendrami. Oznaczało to grę w barażach, w których los skrzyżował ich z Włochami. Dobrze pamiętamy historię tego dwumeczu o mundial. Szwedzi przekreślili marzenia Gianluigiego Buffona o zakończeniu kariery po turnieju w Rosji.

Do przygotowań do mundialu Janne Andersson powołał 23 piłkarzy. Trener nie bawił się w skreślanie nazwisk przez sprawdzenie formy na zgrupowaniu. Twardo postawił na grupę, którą chciał zabrać do Rosji. Jeżeli się popatrzy na nazwiska piłkarzy, to zdecydowanej większości kibiców nic wielkiego one nie mówią. Jest w bramce Robin Olsen, którym podobno interesuje się Liverpool. W obronie utalentowany Victor Nilsson Lindelof z Manchesteru United. W linii pomocników Emil Forsberg z RB Lipsk, a w napadzie dwóch doświadczonych – Marcus Berg i Ola Toivonen. Nazwiska, które raczej nie wywołują strachu u przeciwnika. Co ciekawe, selekcjoner wypłynął ze szwedzkiej ligi, ale w kadrze nie znalazł miejsca dla choćby jednego przedstawiciela Allsvenskan.

Marzenia rodzą się na mundialu

Tegoroczne mistrzostwa świata przyniosły nam wiele nieoczekiwanych rezultatów. Jeden z nich miał miejsce w grupie F, w której grali Szwedzi. W pierwszej kolejce długo się męczyli, ale w końcu udało się im strzelić gola Korei Południowej. W drugiej prowadzili z Niemcami, ale obrońcy tytułu rzutem na taśmę odnieśli zwycięstwo. Do ostatniej kolejki wszystkie ekipy miały szansę na awans. Szwecja zrobiła swoje i rozgromiła Meksyk 3:0, co dało jej pierwsze miejsce. Korea Południowa zaś sprawiła jedną z największych niespodzianek turnieju, eliminując Niemcy.

Dzięki pierwszej pozycji Szwecja w 1/8 finału mogła zagrać z teoretycznie słabszym przeciwnikiem. W tej fazie trafiła na Szwajcarię, a dla wielu ta para stanowiła połączenie dwóch drużyn mogących wcielić się w rolę czarnego konia. Szwajcarzy w przeszłości pokazywali już swój potencjał, ale cały czas brakowało im kropki nad „i”. Dla Szwedów udział w tej fazie turnieju już był sukcesem, ale oczywiście nie chcieli poprzestawać na pierwszym meczu fazy pucharowej. Szczęście ponownie się do nich uśmiechnęło, bo jak inaczej nazwać sytuację w meczu z Helwetami zamienioną na gola?

„Blågult” znajdują się w słabszej drabince wiodącej do finału. W ćwierćfinale zmierzą się z reprezentacją Anglii, ale w dalszej części czeka na nich Rosja albo Chorwacja. Jest to wręcz autostrada do finału. Z tym, że każda z tych czterech ekip myśli o tym w podobny sposób. Teraz skoro już Szwecja doszła tak daleko, to nikt nie może im zabronić marzyć o medalu. Może to jest właśnie ta reprezentacja, która nawiąże do dawnych lat.

W drodze po czwarty medal

Wielu młodszym kibicom piłki nożnej może się wydawać, że obecna generacja szwedzkich piłkarzy pisze kompletnie nową historię dla ich futbolu. Rzeczywistość jest trochę inna, bo w Rosji Szwedzi mogą dopisać kolejny rozdział do swojej ciekawej historii. Pierwszy raz do strefy medalowej „Blågult” doszli już w 1938 roku, ale w meczu o 3. miejsce ulegli Brazylii. Po wojnie wcale nie było gorzej. Wręcz lepiej. Na mundialu w 1950 roku zdobyli brązowy medal, a osiem lat później w roli gospodarza przegrali dopiero w finale. Wtedy górą lepsza była Brazylia, a światu przedstawiał się Pele. Na kolejny medal Szwecja czekała do 1994 roku. Na mistrzostwach w USA w meczu o 3. miejsce pokonała rewelacyjną Bułgarię. To był ostatni raz, kiedy Skandynawom udało się  przejść pierwszą rundę fazy pucharowej.

Teraz na drodze do sławy stanęła przed nimi Anglia, o której już wspominaliśmy na naszym portalu. Co przemawia za Szwedami? Jest to ekipa bez większych indywidualności. Oczywiście najczęściej atakują skrzydłami, bo na nich znajdują się Emil Forsberg oraz Viktor Claesson. Pierwszy z nich pokazał się światu świetną grą w RB Lipsk, a niemiecki klub robi się już dla niego za ciasny. Przed rokiem bardzo chciał mieć go u siebie AC Milan. 26-latek strzelił jak na razie najważniejszego gola dającego grę w ćwierćfinale. Ma też największą średnią strzałów na mecz i oczywiście przeciwnik musi mieć uwagę przede wszystkim na niego. Na lewej stronie często w ataku gości Ludwig Augustinsson, z którym Forsberg może pograć na klepkę. Piłkarz z Lipska także pomaga w bronieniu.

Drugi gra w FK Krasnodar, w którym miał kapitalny sezon w lidze rosyjskiej. To, co pokazuje Claesson na mundialu, najprawdopodobniej sprawi, że będziemy go widzieć w znacznie lepszym klubie. Miał asysty przy dwóch bramkach, posyła średnio najwięcej kluczowych podań do partnerów, w dryblingu wypada nie gorzej od Forsberga, a dodatkowo świetnie czuje się w pracy defensywnej. Skrzydła są siłą Szwecji. Ich największym mankamentem jest posiadanie piłki, bo średnia wychodzi im poniżej 40% na mecz. „Blågult” przede wszystkim stawiają rygiel przed swoją bramką, a jak ciężko się gra Anglikom na szczelną defensywę, dobrze pokazał mecz z Kolumbią.

https://twitter.com/rafa_lebiedz24/status/1014174320879390721

Zasiekami steruje najbardziej chwalony ze Szwedów – Andreas Granqvist. Ma on już 33 lata i jest to jego pierwszy mundial. Co ciekawe, ma już zaplanowaną swoją karierę do samego końca. Po pięciu latach gry w FK Krasnodar wraca teraz do Helsingborgs IF, czyli klubu, w którym zaczynał karierę. Ma tam pograć przez trzy lata i następnie objąć posadę dyrektora sportowego. Granqvist przejął opaskę kapitańską od Zlatana Ibrahimovicia. Jest wyznaczony do strzelania rzutów karnych i już dwa w tym turnieju wykorzystał. Ale oczywiście rozliczamy go za pracę przy swoim polu karnym. Trudno jest go minąć, a sam często bierze strzały na siebie. Jest najczęściej blokującym uderzenia zawodnikiem na turnieju (z graczy pozostałych na mundialu – ogólnie 3. miejsce).

https://www.instagram.com/p/BkwfZFCAqUd/?taken-by=iamzlatanibrahimovic

Jest jedna bardzo ważna rzecz, która zespoiła zespół wewnętrznie. Podczas meczu z Niemcami w końcówce faul popełnił Jimmy Durmaz. Dalej dobrze pamiętamy, co zrobił Toni Kroos. Po tym jak Szwecja wypuściła punkt z rąk w ostatniej akcji, największy hejt w kraju przelał się właśnie na piłkarza Toulouse FC. Nienawiść osiągnęła poziom ataków rasistowskich, a obrywało się nie tylko 29-latkowi, lecz także jego rodzinie. Na to wszystko odpowiedziała ofiara ataków, a za nim stanęła cała drużyna.

Anglicy faworytem? Skąd!

W ćwierćfinale zapewne większość obstawia na awans Anglików. Oczywiście magia nazwisk może działać na korzyść ekipy z Wysp Brytyjskich. Ale zanim wybierzecie się do bukmachera, to zastanówcie się dobrze. W przeszłości Szwecja często była twardym orzechem do zgryzienia dla Anglii. Najlepiej pokazuje to statystyka spotkań pomiędzy tymi obiema ekipami.

A jakie panują nastroje w Szwecji przed tym starciem? – Na pewno można powiedzieć, że ta reprezentacja rozkochała w sobie wielu ludzi. Zrobiła to w tempie błyskawicznym, bo przecież eliminacje do MŚ w Rosji rozpoczynała przy trybunach wypełnionych tylko w połowie. Dziś jednak coraz częściej zaczyna się ją porównywać z drużyną z mundialu 1994, która w Szwecji jest uważana za legendarną. Przed tegorocznymi mistrzostwami „Sportbladet” wypuścił nawet specjalne wydanie poświęcone turniejowi w 1994 i wydaje się, że obecna kadra jest o jeden mecz od tego, aby po latach być wspominana z podobnymi honorami – odpowiada Jared Burzynski.

A co, jeśli przegrają? – Wiadomo, że na boisko zawsze wychodzi się po to, aby wygrać, i z takim nastawieniem na pewno przystąpią do gry nie tylko Szwedzi, ale i wszystkie pozostałe zespoły. Gdyby jednak miało się okazać, że najbliższy mecz będzie tym ostatnim, to o porażkę poniesioną po walce pretensji na pewno nie będzie. Podobnie zresztą było po pechowo przegranym meczu z Niemcami, kiedy to (wyłączając kilku smutnych frustratów, ale na nich szkoda czasu) większość kibiców podeszła do sprawy ze zrozumieniem – dodaje na koniec redaktor Szwedzkapilka.com.

Warto także przypomnieć, że gdy ostatni raz „Blågult” grali z „Synami Albionu”, to stało się to:

Oczywiście od tego meczu dużo czasu upłynęło. W obu kadrach nie gra już wielu piłkarzy będących wtedy na boisku, ale Szwecja zawsze była niewygodnym rywalem dla Anglii. Szczególnie podczas spotkań na mistrzostwach świata. Przypominamy, że jak ostatni raz „Blågult” osiągnęli ćwierćfinał, to skończyło się to dla nich medalem. Piłkarze z Wysp Brytyjskich w XXI w. dwukrotnie odpadali. W 2006 roku z Portugalią po karnych, a w 2002 roku przegrali z drużyną w żółtych koszulkach – Brazylią. Oczywiście o tym, kto zagra w półfinale, przekonamy się już po końcowym gwizdku, ale bitwa już się rozpoczęła. Przynajmniej na ulicach.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze