Legia Warszawa zdobyła tytuł mistrza kraju po raz 15. w swojej ponad 100-letniej historii. Czyni ją to najbardziej utytułowanym polskim klubem. I choć ostatni sezon nie należał do najłatwiejszych, to podopieczni Czesława Michniewicza zapewnili sobie złoty medal na trzy mecze przed końcem sezonu. Dlaczego piłkarze z Warszawy nie mieli sobie równych w tym sezonie? Oto sześć mocnych powodów, dla których Legia Warszawa znów jest mistrzem.
Początek sezonu nie wyglądał w wykonaniu piłkarzy Legii najlepiej. Najpierw już w drugiej rundzie odpadli z eliminacji Ligi Mistrzów z Omonią Nikozja. A następnie w lidze ulegli dwa razy w czterech pierwszych meczach sezonu. 21 września za te słabe wyniki głową zapłacić musiał Aleksandar Vuković, którego zastąpił Czesław Michniewicz. I można powiedzieć, że od tamtego momentu drużyna z Warszawy zyskała nowy impuls. Nowy trener zapalił w piłkarzach ogień w oczach. Niemniej nie pomogło to w eliminacjach Ligi Europy. Legia odpadła w rundzie kwalifikacyjnej z Qarabachem, ale od tamtego momentu było widać coraz lepszą grę. Aż do teraz, gdy „Wojskowi” świętują mistrzostwo kraju. Oto sześć powodów, dla których Legia Warszawa znów jest mistrzem:
1. Równa forma
Od momentu, w którym drużynę objął Czesław Michniewicz, Legia Warszawa w lidze przegrała tylko dwa mecze. Co ciekawe, w obu tych spotkaniach uległa ona beniaminkom: Stali Mielec i Podbeskidziu Bielsko-Biała. Poza tymi dwoma wpadkami próżno szukać spotkań, w których to rywal strzelił więcej bramek niż legioniści. Podopieczni trenera Michniewicza na przestrzeni całego sezonu nie tylko punktowali, lecz także grali bardzo równo. Trudno wskazać mecz, w którym warszawiacy znacząco odstawaliby od rywala. Oczywiście zdarzały się mecze słabsze, jak chociażby ostatni z Lechem Poznań czy wcześniej z Cracovią. Ale w znacznej części spotkań to Legia przeważała i dominowała.
Równa forma towarzyszyła nie tylko drużynie, lecz także indywidualnym zawodnikom. Praktycznie cały sezon na wysokim, równym poziomie grali Artur Boruc, Josip Juranović czy Filip Mladenović. M.in. ich dyspozycja i forma poskutkowały tym, że to ostatecznie Legia cieszy się ze złotego medalu mistrzostw Polski.
Piłkarze Czesława Michniewicza byli w tym sezonie po prostu najlepsi. Kapitalne wahadła, dobry środek pola, skuteczny napastnik i równa forma daje 15-ty tytuł Mistrza Polski!👑🇵🇱
Gratulacje dla @LegiaWarszawa! Teraz czas na Europę! 15🥇(L)#JAGRCZ #Legia— Jakub Fudali (@Jakub_Fudali) April 28, 2021
2. Na wyjeździe najlepiej
Legia Warszawa w tym sezonie przegrała tylko jeden mecz na boisku przeciwnika. Była to zaskakująca porażka z Podbeskidziem Bielsko-Biała, ale oprócz srogiego powrotu spod Beskidów „Wojskowi” w tym sezonie zawsze przywozili z delegacji co najmniej jeden punkt. Na 14 rozegranych wyjazdowych spotkań aż 10 wygrali, a tylko trzy zremisowali. Przełożyło się to w sumie na 33 zdobyte wyjazdowe punkty, co stanowi aż 56% wszystkich punktów Legii w dotychczasowych meczach.
3. 1-3-4-2-1
Kluczowym, a wręcz przełomowym momentem w tym sezonie było dla Legii przejście na grę ustawieniem z trzema obrońcami. Po dwóch porażkach z rzędu trener Michniewicz przed meczem z Rakowem zdecydował się na dość ryzykowany manewr, zmieniając system gry. Było to tym bardziej ryzykowne, że ten mecz mógł być jednym z ważniejszych w ostatecznym rozrachunku przy walce o medale. Niemniej okazało się, że stał się momentem przełomowym, po którym Legia wskoczyła na odpowiednie tory i obrała kurs na 1. miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy.
Trzeba przyznać, że pomysł ten wypalił w 100%, a trener Michniewicz najlepiej wykorzystał potencjał, jaki mieli jego piłkarze. Przesunięcie Mladenovicia i Juranovicia z pozycji bocznych obrońców na wahadła pozwoliło w pełni spożytkować ich umiejętności ofensywne i przekształcić je na gole, a tym samym punkty. Ten ruch, czyli przejście na grę z wahadłowymi, trzeba uznać za kluczowy w zdobyciu mistrzostwa przez Legię Warszawa.
4. Zabójcze wahadła
Filip Mladenović i Jospi Juranović to zawodnicy stworzeni do gry na wahadłach – to widać i czuć. Grzechem więc byłoby nieskorzystanie z nich na tej właśnie pozycji. Ten pierwszy zaliczył do tej pory pięć asyst i zdobył siedem bramek, co czyni go drugim najlepszym strzelcem i dogrywającym w drużynie. Z kolei Chorwat, który tak jak Mladenović dołączył do Legii przed sezonem, zaliczył jak dotąd siedem asyst i strzelił jedną bramkę. Czyni go to drugim najlepszym asystentem ligi zaraz po Mateuszu Szwochu. Niemniej gra wahadłowych to nie tylko liczby, lecz także różnica, która potrafią zrobić zarówno w defensywie, jak i ofensywie.
Rozwijamy skrzydła 🇷🇸🇭🇷
Filip Mladenović: 7️⃣ goli i 6️⃣ asyst w lidze
Josip Juranović: 1️⃣ gol i 7️⃣ asyst w lidze pic.twitter.com/KzLMS5P0c1— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) April 28, 2021
W grze obronnej przy ustawieniu z piątką obrońców obaj wypełniają swoje obowiązki bez większych zarzutów, a gdy trzeba atakować, zawsze są gotowi. Obaj oprócz walorów czysto piłkarskich mają fantastyczne predyspozycje motoryczne. Filip Mladenović zalicza w tym sezonie średnio 15 sprintów na mecz, co plasuje go w czołówce ligi. Josip Juranović może pochwalić się 10. najwyższą prędkością w lidze – 34,49 km/h.
5. Wielki Czech
Legia Warszawa w swoich szeregach posiada króla strzelców ekstraklasy sezonu 2020/2021. I choć ten sezon jeszcze trwa, to ta rywalizacja jest już rozstrzygnięta. 31-letni Tomas Pekhart uzbierał w tym sezonie aż 22 bramki, wyprzedzając tym samym drugiego Jakuba Świerczoka aż o 10 trafień. Nie ma więc fizycznej możliwości, aby gracz Piasta Gliwice wyprzedził Pekharta. Czech dla Legii jest nieoceniony. Jego bramki wielokrotnie decydowały o ostatecznym wyniku spotkania. Ostatnim przykładem może być mecz z Lechią Gdańsk. Ale oprócz tego, że zapewniał drużynie cenne punkty, potrafił też samodzielnie zapełnić listę strzelców w meczu, w którym padały cztery bramki. W starciu z Zagłębiem Lubin wyrównał należące do legendy Legii Kazimierza Deyny osiągnięcie zdobycia czterech bramek w jednym meczu warszawskiego zespołu.
Ostatni raz 4 gole w meczu ligowym dla Legii strzelił Kazimierz Deyna 16 czerwca 1968r. w meczu z ŁKS-em.#ZAGLEG
— EkstraStats (@EkstraStats) March 21, 2021
6. Trener Michniewicz
Ostatni, ale chyba najważniejszy powód, dla którego to właśnie Legia Warszawa zdobyła tytuł mistrza Polski sezonu 2020/2021. Czesław Michniewicz, czyli trener, który diametralnie odmienił grę drużyny. Były szkoleniowiec reprezentacji Polski U-20 w Legii postawił na ofensywną grę, która po bardzo krótkim czasie zaczęła przynosić pożądane efekty. Do tego tchnął w drużynę nowego ducha, zmotywował piłkarzy do jeszcze większej walki i determinacji na boisku. I to zadziałało na tyle, że „Wojskowi” znów są mistrzem.
Nie bez znaczenia w tej przygodzie trenera Michniewicza jest fakt, że nie pierwszy raz walczy o tak wysokie cele. Przecież już wcześniej zdobywał tytuł mistrza kraju z Zagłębiem Lubin czy Puchar Polski z Lechem Poznań. Tym razem na pewno pomogło mu to doświadczenie, które mógł wykorzystać po to, aby zdobycie mistrzostwa było zarówno efektywne, jak i efektowne.
***
Nam pozostaje pogratulować piłkarzom, sztabowi trenerskiemu i wszystkim pracownikom Legii zdobycia mistrzostwa. Jednocześnie liczymy na sukcesy na arenie europejskiej.