Szamani, Łysy z CAF i konferencje przy ceracie, czyli afrykańskie jaja na całego


5 lutego 2015 Szamani, Łysy z CAF i konferencje przy ceracie, czyli afrykańskie jaja na całego

Puchar Narodów Afryki – czy jeszcze ktoś bierze ten turniej na poważnie? Czy ktoś z obecnie tutaj zgromadzonych siada z ogromną przyjemnością przed telewizorem, aby obejrzeć mecz reprezentacji z Czarnego Lądu? Jeśli tak, to oznacza, że musicie jak najszybciej udać się do zaprzyjaźnionego lekarza rodzinnego. Być może co poniektórych z Was da się jeszcze uratować.


Udostępnij na Udostępnij na

Z pewnością narażę się osobom silnie związanym emocjonalnie z afrykańskim futbolem, ale co mi tam. Będę szczery, to był jeden z najgorszych turniejów, jakie przyszło mi oglądać w moim niedługim i skromnym żywocie. Oglądanie meczów sprawiało mi ogromny ból, szczególnie psychiczny. Po każdym spotkaniu dochodziłem do siebie przez długi czas i nie mogłem zrozumieć „dlaczego?”. Jak to się stało, że turniej, który jeszcze parę lat temu oglądałem z pełnym zachwytem, upadł tak bardzo nisko, że wolałem wyglądać przez okno na pobliskie boisko, jak po czołach kopią się gimnazjaliści? W którym momencie ten turniej zboczył na złe tory?

Po pewnym czasie jednak zrozumiałem. Ten turniej taki był od zawsze. To Europa i reszta świata zrobiła kilka kroków do przodu, natomiast kontynent afrykański nie zrobił żadnego postępu. A jak powszechnie wiadomo, kto stoi w miejscu, ten się cofa. Afryka cofnęła się, i to o dobre parę wieków. Zamiast piękna futbolu oglądaliśmy latający cyrk Monty Pythona, który wylądował w Gwinei Równikowej. Śmiech przez łzy i odwrotnie. Tutaj było wszystko oprócz dobrego futbolu. Dosłownie.

Historii tej… ceraty i tak nie zrozumiesz

Zapewne wielu z Was pamięta i z sentymentem wspomina babcine obiady, na które szło się po szkolnych zajęciach. Na stole oprócz schabowego z ziemniakami była jeszcze plastikowa radziecka cerata pamiętająca czasy Lenina, która śmierdziała jak w Kostrzynie przy fabryce celulozy. Wyglądało to co najmniej tragicznie, lecz bez niej czulibyśmy się nieswojo. To ona dodawała każdemu pomieszczeniu uroku. Są jednak takie miejsca, w których, mówiąc delikatnie, ona nie pasuje. Jednym z nich jest konferencja prasowa, na którą zjeżdżają się ważne osobistości piłki nożnej, od dziennikarzy, przez zawodników, po ważnych delegatów i oficjeli. Jednakże ludzie, którzy organizowali ten event, zupełnie się tym nie przejęli (lub nie wzięli tego pod uwagę, co też jest bardzo możliwe). Być może komuś załączył się moment na wspominki i postanowił zamienić salkę (parafialną?) na kuchnię babci Jadzi?

Karny Keity to brzmi śmiesznie

Jeśli nie widzieliście karnego w wykonaniu Seydou Keity, to musicie nadrobić go w trybie natychmiastowym. Wierzę, że lepiej, a w zasadzie to mocniej, strzeliłby reprezentant Wysp Owczych U-12. Po prostu nie przystoi tak wielkiemu zawodnikowi, jakim jest Keita, aby wykonywać karnego w tak ślamazarny sposób. Obraz nędzy i rozpaczy od 25. sekundy.

https://www.youtube.com/watch?v=wDpEAyLsl6M

Gorące kulki, których odkręcić się nie da

Czasami odnoszę wrażenie, że ludzie oglądają losowanie Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy głównie dla Gianniego Infantino. Dla tych, którzy słabo operują nazwiskami – pan Infantino to człowiek pod pseudonimem „Łysy z UEFA”. A zastanawialiście się, jak wygląda „Łysy z CAF”? Ja też nie i jakoś mnie nic nie popychało, aby wpisać nazwisko tego pana w przeglądarkę. Jednak zdarzyło się coś na tych mistrzostwach, co sprawiło, że musiałem to zrobić. Tą wiekopomną chwilą było losowanie ćwierćfinalisty z grupy D między Mali a Gwineą. Obie te ekipy zakończyły swoją grupową przygodę z identycznym dorobkiem punktowym oraz bramkowym. W efekcie trzeba było wyłonić ćwierćfinalistę, na miejscu miejscu numer dwa był bowiem wakat. Postanowiono, że zostanie to rozstrzygnięte za pomocą losowania, które nie było transmitowane przez żadną telewizję na żywo. Ale zaraz, przecież obie drużyny spotkały się ze sobą w ostatnim meczu, mogły rozegrać rzuty karne… Proszę zwrócić szczególną uwagę na pana w szarym kubraczku, który męczył się z otwarciem magicznej kulki niczym 6-latek z rozpakowaniem chupa chupsa.

Meleksem przez świat

Myślałem, że na boisku widziałem już wszystko. Ten turniej udowodnił, że nie widziałem niczego. Nie mam pojęcia, jakie są wymogi w Gwinei Równikowej, aby otrzymać prawo jazdy kategorii B, ale wiem na pewno, że ten mężczyzna na filmiku nie powinien otrzymać licencji nawet na obsługę kosiarki spalinowej. Na zakopiance kierujący elektronicznym samochodzikiem o napędzie dwóch koni mechanicznych dmuchałby w balonik ze trzy razy po takim incydencie. Wjazd meleksem w leżącego zawodnika jest tak samo trudny do wykonania jak swobodny przejazd tirem przez Terespol.

https://www.youtube.com/watch?v=DLxYqt4comg

Mauretański kapelusz

Ściany gospodarzom pomagały, pomagają i pomagać będą, na wieki wieków. Amen. To nieodzowny element każdej imprezy. Sędziowie zawsze przychylnym okiem patrzyli na drużyny organizujące turnieje (szkoda, że podczas Euro 2012 nam nikt nie pomógł), lecz to, co wyczyniał pan Rajindraparsad Seechurn (!!!), przechodziło ludzkie pojęcie. Arbiter z Mauritiusu, państwa, które szczyci się w produkowaniu znaczków pocztowych, podczas meczu Gwinea Równikowa – Tunezja gwizdał wszystko jak leci. Szukał karnego dla gospodarzy tak długo, że znalazł go dopiero w 91. minucie. Oczywiście na „jedenastkę”, to się nie kwalifikowało i wszyscy na stadionie widzieli, że zawodnik gospodarzy przewrócił się w polu karnym z głodu (bez żadnych głupich aluzji). Karny został rzecz jasna wykorzystany i losy meczu zostały odmienione. Panu Seechurnowi nie uszło to jednak na sucho i został on ukarany półroczną dyskwalifikacją oraz dożywotnim skreśleniem z listy czołowych arbitrów. Jednym słowem, może zacząć zajmować się zbieraniem znaczków.

Duch „Fryzjera” na afrykańskiej ziemi

Na piłkarskim boisku znaleziono chyba praktycznie wszystko. Na stadionie przy Bułgarskiej leżały kiedyś kawałki gruzu i betonu, przez które Seweryn Gancarczyk rozciął sobie nogę. Żetony i zapalniczki to ogólnodostępny standard, szczególnie na tureckich stadionach. Race? Żaden problem (w Turcji i Grecji to chleb powszedni). Telefon komórkowy? Sebastian Mila w Bydgoszczy takowy znalazł. Ale nożyczki? Rozumiemy, że piłkarze z Afryki mają bzika na punkcie fryzur, tworząc na swojej głowie arcydzieła niczym Salvador Dali, ale żeby robić to na boisku. Wybaczycie, ale na tym zakończę swój wywód.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze