O tym meczu raczej niewiele się mówi, nawet w samych serwisach sportowych. Wiadomo, gorączka Euro trwa, teraz przy półfinałach nawet pani Jadzia z warzywniaka chce podyskutować z sąsiadkami o wyższości Griezmanna nad Oezilem. Taka specyfika decydujących meczów wielkich turniejów. Takie spotkania, jak dzisiejszy mecz Legii z Lechem o Superpuchar Polski, mają jednak swoją cechę szczególną. Odróżniają Januszów od nieuleczalnie chorych na futbol. Na ludzką logikę nie ma przecież wiele atrakcyjnych argumentów przemawiających za sensem przyjrzenia się dziś temu spotkaniu.
Po pierwsze, termin. Jest, jaki jest. Trudno byłoby go zmienić, zwłaszcza gdy w Warszawie wkrótce szczyt NATO, potem Legia zaczyna kampanię o Ligę Mistrzów, a od sezonu ekstraklasy dzieli nas już praktycznie rzut kamieniem.
Niezbyt zachęca również zestaw piłkarzy, których dziś w Warszawie zabraknie. Nikolić, Duda, Jodłowiec, Pazdan, Linetty, Kadar odpoczywają po długim sezonie, a nawet gdyby mieli dziś zagrać, trudno byłoby się spodziewać po nich fajerwerków.
Wreszcie, spotkaniu nie nadaje wielkiego kolorytu samo opakowanie. Czwartek, godzina 17:30, ludzie nie wrócili jeszcze z roboty, zresztą większość z nich i tak myślami jest już przy pierwszym gwizdku w Marsylii o 21:00. Dla telewizji transmitującej ten mecz, to też nie jest danie główne tego dnia. Kibice? Przyjdą pewnie Ci najzagorzalsi. To wszystko zaś na murawie, która jeszcze kilka dni temu, mówiąc delikatnie, średnio nadawała się na wielki spektakl.
Wygląda więc na to, że wiele ten mecz na pierwszy rzut oka nie ma do zaoferowania. Postanowiliśmy mimo wszystko wcielić się w rolę adwokatów diabła i po wyjątkowo długim zastanowieniu wypisaliśmy kilka rzeczy, dla których warto rzucić okiem w trakcie czwartkowego popołudnia na boisko w Warszawie. Wierzymy, że dzięki nim obejrzenie tego spotkania nabiera większego sensu.
Ile do zaoferowania ma Besnik Hasi
Pierwsze oficjalne wystąpienie nowego szkoleniowca warszawskiej Legii, który zastąpił na stanowisku Stanisława Czerczesowa, to z pewnością jeden z największych „smaczków” potyczki o Superpuchar. Takie wydarzenia zawsze nabierają pewnego symbolicznego znaczenia. Mogą przecież w mniejszym lub większym stopniu uchylić rąbka tajemnicy na temat pomysłu trenera na zespół. Planu, który akurat w takim spotkaniu może zostać zweryfikowany. Sami jesteśmy ciekawi, czy rzeczywiście Albańczyk chce budować swój team bez klasycznego defensywnego pomocnika. A może ktoś kompletnie z kapelusza dostanie dziś swoją szansę? Nuta niepewności towarzysząca nowemu trenerowi mistrza Polski w jakimś stopniu intryguje nas i zachęca do obejrzenia dzisiejszego meczu.
Oczywiście, równie dobrze pierwsze oficjalne sprawdziany często potrafią zakłamywać rzeczywistość. Pamiętacie może Zawiszę Bydgoszcz i Jorge Paixao? Najpierw Portugalczyk zgarnął na dzień dobry trofeum, a po kilku tygodniach już go w Polsce nie było. Zimny lód na głowię więc nie zaszkodzi.
Pamiętacie Jorge Paixao? Najpierw cieszył się z Superpucharu, a za chwilę już go w Polsce nie było.
Co pokaże Thibault Moulin?
Francuz jest, póki co, jedynym zawodnikiem, który realnie stanowi wzmocnienie zespołu przed batalią w europejskich pucharach. Nie odmawiając innym zakupom Legii w tym okienku, trudno Kulenovicia czy Sulleya traktować w kategoriach transferowych petard. Skoro więc sytuacja tak wygląda, to i na samym zawodniku ciążyć będzie może nie tyle ogromna presja, co po prostu większe oczekiwania, połączone z nadzieją z kibiców. Jeśli wierzyć prognozom, dziś nowego piłkarza Legii zobaczymy w pierwszym składzie. Czekamy z zaciekawieniem.
Więcej zaś o Francuzie pisaliśmy tutaj.
Poznajmy nowego (?) Lecha
Tyle zapowiadano o nowej drużynie z Poznania, wietrzeniu szatni. Z ust właścicieli klubu padały hasła o zmianie koncepcji na drużynę. Tymczasem minęło półtora miesiąca, a na Bułgarskiej inaczej… ale mimo wszystko jakoś podobnie. Nie chcemy się czepiać, Makuszewki, Majewski i Nielsen to ciekawe ruchy transferowe, z pewnością na nasze realia imponujące. Ale biorąc pod uwagę, że z klubem łączono jeszcze kilka innych nazwisk (Vacek, Nespor, Szukała), a i sami włodarze klubu podkreślali konieczność dużej wymiany kadr, mamy wrażenie, że na koniec tego wszystkiego i tak wyszedł Jacek Rutkowski, który stwierdził, że hajs musi się zgadzać.
Drugą stroną medalu w tym wszystkim mogą być natomiast juniorzy. W Poznaniu od dłuższego czasu zapowiadają odważniejsze stawianie na młodzież. Czy to oznacza, że w tym roku wystrzelą nam nowe nazwiska? Trudno orzec, ale jednego jesteśmy pewni. Jan Urban to najlepszy człowiek do tego zadania. Nie ma chyba obecnie lepszego trenera w ekstraklasie, który potrafiłby tak skutecznie pracować z młodymi piłkarzami. Abstrahując od różnych miejsc, w którym obecnie są, to właśnie przy tym szkoleniowcu Rybus, Borysiuk, Żyro, Kosecki, Łukasik czy Furman dostali szansę, którą wówczas naprawdę solidnie wykorzystali.
Nie ma chyba obecnie lepszego od Jana Urbana trenera w ekstraklasie, który potrafiłby tak skutecznie pracować z młodymi piłkarzami.
Spieszmy się oglądać dobrą grę….
Nie dokończymy tego zdania, ale takie są fakty. Rok temu Lech Poznań zagrał kapitalne spotkanie przeciwko Legii, którą, nie bójmy się tego słowa, totalnie zdeklasował. Przy takiej grze wówczas nawet Denis Thomala wyglądał naprawdę przyzwoicie, dlatego też pół żartem, pół serio radzimy Wam zerknąć na dzisiejszy mecz. Tak na wszelki wypadek, gdyby któraś z ekip zapomniała później na kilka miesięcy, jak się gra w piłkę.