Stomil Olsztyn bliski pożegnania ze szczeblem centralnym


Stomil Olsztyn w rok przeszedł drogę z piłkarskiego czyśćca do piekła

12 maja 2024 Stomil Olsztyn bliski pożegnania ze szczeblem centralnym
Piotr Matusewicz / PressFocus

Przed rokiem oglądaliśmy Stomil Olsztyn walczący o szybki powrót do Fortuna 1. Ligi. Blisko dwanaście miesięcy później klub ze stolicy Warmii znajduje się na drugim biegunie ligowej tabeli. Stomil w starciu z Olimpią Grudziądz musiał wygrać, by mieć jakiekolwiek szanse na pozostanie w 2. lidze. W meczu o życie piłkarze Grzegorza Lecha zawiedli i są niemal pewni sportowego spadku ze szczebla centralnego. Choć trzeba przyznać, że przegrać po bramce samobójczej w ósmej minucie doliczonego czasu gry to też sztuka.


Udostępnij na Udostępnij na

Trzy mecze, dziewięć punktów. Tak wyglądał cel Stomilu Olsztyn w drodze ku utrzymaniu się na trzecim poziomie rozgrywkowym. Cel, który w trakcie katastrofalnej rundy wiosennej ewoluował. Zimą włodarze olsztyńskiego klubu myśleli o szybkim utrzymaniu i walce o coś więcej. Rok 2023 Stomil kończył wszak na 13. miejscu w tabeli. Wynik poniżej oczekiwań dla drużyny, która w sezonie 2022/2023 otarła się o grę w 1. lidze. Mimo to włodarze wierzyli, że klub jest w stanie poprawić swoją sytuację wiosną. Nie pomogło zgrupowanie w Dubaju, nie pomogła zmiana trenera – Stomil Olsztyn jest niemal pewny pożegnania się ze szczeblem centralnym.

Stomil Olsztyn – fatalna wiosna

W 2024 roku nie ma drużyny gorszej niż Stomil Olsztyn. Podopieczni Bartosza Tarachulskiego, a obecnie Grzegorza Lecha zdobyli zaledwie 10 punktów w 12 ligowych spotkaniach. Nie dziwi zatem, że olsztynianie, zamiast piąć się w ligowej tabeli, opadli na jej dno. Trzy mecze przed końcem gorsi od Stomilu byli jedynie piłkarze Sandecji Nowy Sącz, którzy już pożegnali się z szansami na utrzymanie. Na 10 punktów, które zdobyli „Biało-niebiescy”, składają się wygrane z Lechem II Poznań (1:0) oraz dość zaskakująca z Hutnikiem Kraków (3:0). Ponadto „Duma Warmii” podzieliła się punktami Wisłą Puławy (1:1), KKS-em Kalisz (0:0), Sandecją Nowy Sącz (0:0) oraz Olimpią Elbląg (1:1).

Przed tygodniem Stomil przegrał z walczącą o promocję do 1. ligi Kotwicą Kołobrzeg. Porażka z drużyną Ryszarda Tarasiewicza utrudniła sytuację olsztynian, którzy ponadto stracili kilku podstawowych graczy przed meczem z Olimpią Grudziądz. Za kartki pauzować musieli Karol Żwir oraz Filip Wójcik (dwa spotkania), a także Hubert Krawczun i Hubert Sadowski. Kontuzji doznał za to Michal Bezpalec. Osłabiony Stomil braki kadrowe próbował ratować zgłoszeniem do rozgrywek Marcela Abramczyka oraz Jakuba Kopacza.

Mecz o wszystko

W starciu o być albo nie być Stomil Olsztyn mierzył się z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie. Jednak wiosenna forma Olimpii Grudziądz sprawia, że to goście byli faworytami tego spotkania. Mariusz Pawlak zimą przebudował zespół, co zaowocowało 18 punktami w 2024 roku. Jednak na trzy mecze przed końcem sezonu obie ekipy znajdowały się w strefie spadkowej, z punktem różnicy na korzyść Olimpii. Można było spodziewać się walki już od pierwszych sekund w bezpośrednim starciu dwóch walczących o utrzymanie ekip. Jednak nic bardziej mylnego. Na murawie panował chaos, który uniemożliwiał konstruowanie groźnych akcji pod obiema bramkami. Nie znaczy to, że bramkarze Stomilu i Olimpii byli bezrobotni. W 14. minucie błąd obrony gości spróbował wykorzystać Daniel Pietraszkiewicz. Jego próbę obronił jednak Kacper Górski. Ten duet mógł zmierzyć się ponownie sześć minut później. Jednak próbę Pietraszkiewicza zablokowali obrońcy.

Obie ekipy powinny walczyć o pełną pulę punktów, lecz oglądając ich starcie, nie można było tego odczuć. W pierwszej połowie więcej z gry miał Stomil, który mógł objąć prowadzenie za sprawą Bartosza Waleńcika. Jednak najlepszą sytuację wypracowali sobie podopieczni trenera Pawlaka. W 42. minucie Dominik Frelek huknął z dystansu, ale piłka zatrzymała się na słupku bramki strzeżonej przez Miłosza Garstkiewicza.

Szok w Olsztynie

Po zmianie stron w polach karnych Stomilu i Olimpii działo się równie niewiele. Piłkarze nie starali się za wszelką cenę przedrzeć pod bramkę przeciwników, choć remis był dla obu stron niekorzystnym rezultatem. Więcej działo się na trybunach, gdzie kibice miejscowych niemal przez całe spotkanie wyrażali swoją złość wobec sytuacji, w której jest klub. Oberwali wszyscy – od zawodników po włodarzy. Ci pierwsi w końcówce dostali dar od losu. Najpierw w 82. minucie Iwan Brikner mógł wyprowadzić Stomil na prowadzenie, lecz… trafił w kolegę z zespołu. Natomiast niespełna 120 sekund później Bartosz Zbiciak zatrzymał wychodzącego na czystą pozycję Dawida Retlewskiego, za co zobaczył czerwoną kartkę. Czy gra w przewadze sprawiła, że Stomil ruszył do ataku? Niekoniecznie. Nie licząc strzału w mur z rzutu wolnego Briknera, Jakub Górski w końcówce spotkania za wiele pracy nie miał.

Zgoła inaczej wyglądała końcówka meczu dla jego vis-a-vis. Miłosz Garstkiewicz musiał radzić sobie z przeciwnikami oraz bólem. Młody bramkarz Stomilu ucierpiał przy jednej z interwencji, był długo opatrywany, lecz ostatecznie dokończył ten mecz. Nie zakończył go jednak z czystym kontem. W 98. minucie Szymon Krocz ruszył lewą stroną boiska i dograł piłkę przed bramkę rywali. Tam niefortunnie interweniował Michał Karlikowski, który skierował futbolówkę do własnej bramki. Stomil Olsztyn przegrał i tylko matematyka może sprawić, że olsztynianie sportowo utrzymają się na szczeblu centralnym.

Z czyśćca do piekła

Stomil Olsztyn przed rokiem musiał odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Po 10 latach na zapleczu ekstraklasy olsztynianie spadli do 2. ligi. W niej jednak drużyna prowadzona przez Szymona Grabowskiego szybko wstała z kolan, kończąc sezon zasadniczy na 4. miejscu dającym grę w barażach. W nich olsztynianie doszli do finału, w którym przegrali dopiero w rzutach karnych z Motorem Lublin. Szymon Grabowski właśnie świętuje awans do PKO BP Ekstraklasy z Lechią Gdańsk, a Stomil Olsztyn niemal wita się z 3. ligą. 12 miesięcy w piłce nożnej potrafi zmienić wiele. Klub z Warmii jest tego najlepszym przykładem.

Za „Biało-niebieskimi” trudny sezon, okraszony trzema zmianami trenera. Patryk Czubak zrezygnował po pięciu spotkaniach z przyczyn osobistych. Zdobył on 26,6% możliwych punktów, a drużynę po nim objął Janusz Bucholc. Szkoleniowiec numer dwa wytrzymał najdłużej. Poprowadził drużynę w 14 spotkaniach: sześć wygrał, jedno zremisował, siedem przegrał i ugrał 45,2% możliwych punktów do zdobycia. Zimą Bucholca zastąpił Bartosz Tarachulski, który miał być szansą dla Stomilu, by powalczyć o coś więcej w trwającym sezonie. Efekt? Jeden punkt w czterech spotkaniach i szybkie zwolnienie. Wobec tego ratowanie szczebla centralnego dla Stomilu powierzono Grzegorzowi Lechowi, który jednak nie był w stanie podnieść drużyny na tyle, by ta się utrzymała. Dziewięć punktów w dziewięciu spotkaniach to wynik, który nie pozwala już celować w utrzymanie. Choć jest ono jeszcze możliwe.

Stomil a utrzymanie

W ostatnich dwóch kolejkach Stomil Olsztyn zmierzy się z walczącą o utrzymanie Skrą Częstochowa oraz Radunią Stężyca, której los na szczeblu centralnym nie jest do końca znany. Wygrane w tych spotkaniach mogą dać utrzymanie drużynie trenera Lecha. Jednak by tak się stało, punkty musi stracić cały dół ligowej tabeli. Do bezpiecznego miejsca olsztynianie tracą sześć punktów, a jesienią ze Skrą wygrali 2:1, zatem jeśli ponownie pokonają Skrę, a ta przegra z KKS-em Kalisz w 34. kolejce, to przeskoczą Skrę w tabeli. W lepszej sytuacji są jednak piłkarze Olimpii Grudziądz (cztery punkty więcej od Stomilu) oraz GKS- Jastrzębie (trzy punkty więcej oraz mecz mniej od Stomilu). To również im matematyka jest bardziej przyjazna, choć i tak szanse na utrzymanie Olimpii i GKS-u do sporych nie należą.

Na finiszu ligi warto jednak walczyć o każdy punkt. Nie jest bowiem znany los Skry Częstochowa, która może spaść z ligi zarówno sportowo, jak i poprzez wycofanie się z rozgrywek. Problemy organizacyjne trawią częstochowian od lat, a o części z nich opowiedział trener Skry Konrad Gerega w rozmowie z naszym portalem. Również Radunia Stężyca po zmianie władz w gminie ma zostać pozbawiona dofinansowania, które być może uniemożliwi jej grę na szczeblu centralnym. Po zakończeniu sezonu ligowa tabela może zostać wywrócona, więc każdy dodatkowy punkt i każde miejsce wyżej może decydować o tym, gdzie Stomil Olsztyn zagra w nowym sezonie. Trzeba przyznać jedno: sportowo olsztynianie zasłużyli na to, by za rok grać w 3. lidze.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze