„Stanisław Czerczesow, tak samo jak Franciszek Smuda, był początkowo faworytem mediów i kibiców, człowiekiem charakternym, który miał zaprowadzić porządek. Z biegiem miesięcy, po rozegraniu kolejnych spotkań stopniowo zawodził pokładane w nim nadzieje.” W czym jeszcze szkoleniowiec reprezentacji Rosji przypomina byłego selekcjonera naszej kadry? Dlaczego liga rosyjska jest tak pełna kontrastów? I czemu inne rozgrywki mogą jej wkrótce zagrozić? O tym wszystkim porozmawiałem z Karolem Bochenkiem, jednym z najlepiej zorientowanych obserwatorów piłki rosyjskiej w Polsce, autorem bloga Futbol Sovieticus.
Swego czasu, Kasia Lewandowska w wywiadzie dla portalu Weszlo.com powiedziała, że liga rosyjska to obecnie piąte rozgrywki europejskie. Zgodziłbyś się z tym stwierdzeniem?
Lubię Kasię, wydaje mi sie, że ona mnie też, więc chyba się nie obrazi (śmiech), ale nie zgodzę się z nią w tej kwestii. Powód jest prosty. Wystarczy spojrzeć na wyniki rosyjskich drużyn w europejskich pucharach, na to ilu zawodników z ligi trafia do silniejszych rozgrywek, a także ilu z nich odnosi zagraniczny sukces. Myślę, że gdy weźmiemy pod uwagę te trzy czynniki, to stanie się jasne, że liga rosyjska jest słabsza chociażby od ligi francuskiej.
Co więcej, moim zdaniem, w obecnej sytuacji liga rosyjska powinna się również obawiać konkurencji ze strony rozgrywek tureckich. A to dlatego, że to właśnie w lidze tureckiej aktualnie pojawiają się takie nazwiska, które jeszcze kilka lat temu przychodziłyby do Rosji. Niestety, trudna sytuacja finansowa klubów rosyjskich sprawia, że dziś po prostu nie stać ich na zakontraktowanie takich zawodników.
Oczywiście, jest taki klub jak Zenit, który sprowadza naprawdę dobrych piłkarzy, oferując im duże pieniądze, natomiast jest to raczej wyjątek. Poza tym klub ten stawia raczej na zawodników, którzy mogą w Rosji nabrać doświadczenia, a następnie odejść gdzieś dalej za jeszcze lepsze pieniądze, przykładami takiego scenariusza są chociażby losy Leandro Paredesa czy Sebastiana Driussiego.
Obserwuję ligę rosyjską i mam wrażenie, że w rozgrywkach tych tworzą się coraz większe kontrasty. Zgodzisz się z tym?
Różnice pomiędzy drużynami faktycznie są i wydaje mi się, że będzie się to już tylko pogłębiać. Wynika to z bardzo prostego faktu – najbogatsze kluby rosyjskie są finansowane przez prywatnych inwestorów. Zenit wspiera Gazprom z Aleksiejem Millerem na czele. Spartak jest zarządzany przez Leonida Feduna, jednego z udziałowców koncernu Lukoil. CSKA ma dość niejasną strukturę finansowania, działa tam m.in. Jewgienij Giner, ale tajemnicą poliszynela jest fakt, że dużo do powiedzenia w klubie ma również Roman Abramowicz i kilku innych wpływowych biznesmenów.
Coraz jaśniejszym punktem na futbolowej mapie Rosji staje się Krasnodar, czyli klub finansowany przez Siergieja Galickiego, wielkiego pasjonata futbolu, który nie skąpi pieniędzy na ten cel. Jednocześnie, zdaje się, że wydaje on najmądrzej w Rosji, co wskazywałoby, że ma nieco bardziej zachodnią, aniżeli rosyjską mentalność.
Mniejsze kluby, jak Amkar, Ural czy Ufa w większości są finansowane z budżetów regionalnych. Gdy zaś pieniądze płynące z centrali do poszczególnych terytoriów są mniejsze m.in. w wyniku kryzysu finansowego, kluby te zaczynają borykać się z coraz większymi trudnościami. Taka sytuacja już dziś spotyka m.in. Amkar. Działacze regionu, w którym mieści się klub, zaczynają kalkulować, czy nie bardziej opłaca się poświęcić środki finansowe na inne inwestycje niż drużyna piłkarska.
Zwróćmy uwagę na jeszcze jeden fakt. Wystarczy rzut okna na ranking najbogatszych ludzi na świecie wg Forbesa, by przekonać się, że ubożeniu większości społeczeństwa rosyjskiego towarzyszy niezmiennie dobra sytuacja finansowa najbogatszych z Rosjan. Ta dysproporcja doskonale widoczna jest w porównaniu sytuacji klubów zarządzanych przez oligarchów z drużynami wspieranymi przez budżety federalne.
Coraz więcej mówi się o kolejnych reformach rosyjskiej ligi m.in. dotyczących systemu rozgrywek czy zmniejszenia liczby drużyn. Do grona zwolenników zmian należy m.in. Leonid Fedun.
Plany Feduna są z jednej strony rozsądne, a z drugiej dość naiwne. Mimo wszystko rządzący klubami mają coś do powiedzenia i raczej nikt nie zgodzi się, aby liga faktycznie została okrojona do czternastu zespołów i większość stanowiły w niej kluby z europejskiej części Rosji, czy nawet samych okolic Moskwy i Petersburga. Obecnie oba regiony mają już w lidze sześć klubów. Dodajmy do tego Achmat, Krasnodar, Anży i mamy dziewięć zespołów zlokalizowanych w trzech punktach strategicznych. Nikt na to nie pójdzie, futbol musi być obecny w możliwie największej liczbie terytoriów.
Jeśli zaś chodzi o reformy dotyczące rozgrywek, to moim zdaniem najbardziej prawdopodobne są dwie. Pierwszą będzie zmiana limitu obcokrajowców w drużynie, którym zostaną objęci jedynie zawodnicy ze skadu podstawowego. Drugą kluczową decyzją może być powrót do rozgrywania ligi wg systemu wiosna-jesień.
Właśnie, limit obcokrajowców. W Rosji to nieustannie dyskutowany temat.
Limit obcokrajowców to wymysł działaczy, którzy ubzdurali sobie, że z automatu tworząc miejsca w składzie dla piłkarzy z rosyjskim paszportem, sprawią, że poziom rozgrywek pójdzie w górę. Oczywiście jest to głupstwo, przecież wiemy, że zawodników ściąga się, aby tworzyć konkurencję. Obecna regulacja tymczasem powoduje, że piłkarze rosyjscy praktycznie przestają się starać, gdyż mają świadomość, że i tak, niezależnie od osiąganych rezultatów, otrzymają miejsce w składzie.
Tendencję tę zaobserować można przede wszystkich pośród zawodników z czołowych drużyn, którzy zdają sobie sprawę, że nikogo lepszego na ich miejsce kluby nie znajdą, ponieważ wszystkich wartościowych graczy już wykupiły. Dodajmy do tego godziwe zarobki i cały poziom motywacji spada do zera. Trudno się dziwić, że zawodnicy ci zwykle nie mają ambicji, by wyjeżdżać z Rosji, skoro w ojczyźnie niczego im nie brakuje.
Według działaczy, limit miał pozytywnie wpłynąć na grę reprezentacji. Prześledźmy jej ostatnie wyniki: we Francji na Euro 2016 była to najgorsza drużyna, w Brazylii na MŚ 2014 jedna z najgorszych.
Wspomniałeś również o zmianie systemu rozgrywek. Przecież nie tak dawno Rosjanie postanowili grać w trybie jesień-wiosna.
Z perspektywy czasu ta zmiana okazała się chybiona. Przy obecnym systemie rozgrywek przerwa między rundą jesienną i wiosenną trwa aż trzy miesiące. Nie gra się zatem, gdy klimat na to nie pozwala, ale piłkarze odpoczywają również w trakcie miesięcy z najlepszą pogodą do prowadzenia rozgrywek. Co ciekawe, Białoruś, obaszar z łagodniejszym klimatem, nie zmieniła cyklu rozgrywek i wciąż gra systemem wiosna-jesień.
Rosjanie chcieli poprzez tę reformę systemu gonić Europę. Tymczasem w efekcie rosyjski sezon wiosenny rozpoczyna się dopiero po kilku miesiącach przerwy od starcia w europejskich pucharach. Zatem, każdy zespół przystępuje do rozgrywek, po trzech obozach przygotowawczych, ale bez większego ogrania i rytmu meczowego.
Przejdźmy do kwestii dotyczących obecnego sezonu. Największą niespodzianką rundy jesiennej był bez wątpienia Lokomotiw, który póki co zajmuje pierwsze miejsce w tabeli.
Lokomotiw to duże zaskoczenie, biorąc pod uwagę, jak ta drużyna prezentowała się w zeszłym sezonie. Co ciekawe nie doszło tam również przed sezonem do wielkiej rewolucji kadrowej, jak np. w Zenicie. Został szkoleniowiec Igor Semin, którego praca na początku była dość słabo oceniania. Do kadry z poprzedniego sezonu doszło zaś tylko kilku zawodników, jak np. Maciej Rybus czy Éder, którzy może nie są wielkimi gwiazdami, ale gwarantują względnie dobry poziom.
Szczególnie warty odnotowania jest charakter, jakiego ten zespół nabrał w trakcie trwającego sezonu. O ile wcześniej piłkarze na boisku wyglądali, jakby przebywali tam za karę, tak dzisiaj widać u każdego z nich wolę walki. W drużynie panuje tak pozytywne nastawienie, że niezależnie od sytuacji na boisku piłkarze są świadomi, że muszą ciągnąć wózek w jedną stronę. Nikt nie stroi fochów, co zawodnikom z rosyjskim paszportem zdarza się dość często.
https://www.youtube.com/watch?v=kOMEmcqt9UU
Do tego wszystkiego dochodzi trener Jurij Semin, który może nie ma szczególnej aparycji, ale jest człowiekiem z niewątpliwą charyzmą, potrafi dotrzeć do piłkarzy. Lokomotiw nie gra skomplikowanej piłki, zawodnicy stosują raczej proste środki. Mimo wszystko przekłada się to na widowiskowy styl – bracia Miranczukowie (Aleksiej i Anton) z Manuelem Fernandesem i Jefersonem Farfanem są w stanie rozmontować każdą obronę w tej lidze.
Farfan to w ogóle przeżywa drugą młodość. Kiedy przychodził w zeszłym sezonie do Lokomotiwu to przypominał raczej gościa, który przyjechał odcinać kupony. Tymczasem okazało się, że potrafi zbudować świetną formę i brać na siebie odpowiedzialność jeśli chodzi o rozstrzyganie spotkań.
Mówiłeś też, że Lokomotiw ma również sporo szczęścia.
W Rosji śmieją się, że dzisiejsze „Loko” to Spartak z zeszłego sezonu, nastąpiła tylko wymiana koszulek. Nawet, gdy gra zespołu niezbyt się układała to niemal zawsze w końcówce udawało się otrzymać jakiś rzut karny czy też inny dar od losu.
Pora przejść do Spartaka Moskwa. Massimo Carrera – w zeszłym sezonie wielki bohater, w tym był już o krok od zwolnienia.
Projekt Carrera powstał zupełnie przypadkowo. Włoch przybył do klubu jako specjalista od gry defensywnej. Jako Włoch i były asystent Antonio Conte wydawał się idealnym kandydatem do tego zadania. Carrera w Spartaku zaczął pełnić rolę asystenta Dmitrija Alejniczewa, z którym wiązano bardzo duże nadzieje.
Warto powiedzieć, że istnieje w Rosji pojęcie tzw. „spartakowskiej duszy”, oznaczającej styl efektowny i nawiązujący do gry wielkiego Spartaka z lat 90. Alejniczew ze swoim DNA (wcześniej pracując w drużynie FK Ufa również praktykował ofensywny styl gry) wydawał się idealnym kandydatem na trenera tej drużyny. Bardzo szybko okazało się jednak, że praca w Spartaku to zupełnie inna bajka i nie ma tam miejsca na potknięcia.
Alejniczew prowadził drużynę ze średnim powodzeniem, udało mu się co prawda awansować do europejskich pucharów, lecz Leonid Fedun i tak postanowił rozpocząć negocjacje z Kurbanem Berdyjewem. Gdyby udało im się dogadać, wtedy Alejniczew w ogóle nie zacząłby nowego sezonu na ławce. Ten jednak bardzo szybko zaprzepaścił kolejną szansę, odpadając w eliminacjach do Ligi Europy z Larnaką po fatalnym rewanżowym spotkaniu u siebie (porażka 0-1).
I wtedy postawiono na Włocha.
Carrera objął stanowisko trenera w charakterze tzw. strażaka, miał w końcu odpowiednie papiery. Natomiast sposób w jaki zjednał sobie szatnię, a także bardzo dobre wyniki, sprawiły, że otrzymał kredyt zaufania. Rundę jesienną zakończył na pierwszym miejscu, za co w nagrodę zimą otrzymał prawie wszystkich zawodników, jakich chciał i koniec końców wywalczył z klubem pierwsze mistrzostwo od 16 lat.
Co się zatem stało na początku sezonu, że szkoleniowiec znalazł się na wylocie?
Obecny sezon Carrea zaczął od wygranej w Superpucharze z Lokomotiwem, lecz na inaugurację rozgrywek pechowo zremisował w ostatnich minutach z Dynamem Moskwa. W następnych kolejkach przyszło załamanie formy, które zaczęto tłumaczyć konfliktem w szatni. Niektórzy zawodnicy mieli mieć pretensje, że Carrera za bardzo obrósł w piórka. Nie wszystkim w klubie były również na rękę zmiany zachodzące w sztabie. Przy słabych wynikach w lidze pozycja trenera mocno osłabła.
Niemniej Carrera nie pękł i według mnie uratował tym swoją głowę. Po meczu z Anży miał podejść do zawodników i oznajmić im, że jeśli chcą go zwolnić, to niech idą poinformować o tym zarząd, a nie pozorują grę, ponieważ wszyscy kibice i władze klubu widzą dokładnie, kto na boisku nie gra z zaangażowaniem. To chyba sprawiło, że drużyna wróciła na właściwe tory. Carrera zaś pokazał, kto jest faktycznie szefem w tym zespole.
Myślisz, że Spartak zdoła dogonić Lokomotiw? W tym momencie strata wynosi osiem punktów.
Myślę, że ktoś Lokomotiw dogoni, ale nie wiem czy to będzie Spartak. Niemniej nastawiam na to, że walka będzie się toczyć do samego końca.
Czas na kolejnego giganta czyli Zenit, który przez ostatnie lata miewał różne pomysły na siebie.
Zenit szuka swojej tożsamości mniej więcej od momentu zwolnienia Luciano Spalettiego, który był jednym z najlepszych trenerów w historii klubu. On faktycznie odcisnął piętno na drużynie, która za jego czasów funkcjonowała w sposób godny podziwu. W którymś momencie jednak zaufanie góry do Włocha się wyczerpało, dlatego podziękowano mu za współpracę, moim zdaniem zbyt pochopnie.
Następni trenerzy, czyli Andre Villas-Boas i Mircea Lucesu koncentrowali się bardziej na tym jak wygląda liga, jej kształt, sędziowanie, godziny meczów niż na własnym zespole. Brakowało chemii między tymi szkoleniowcami, a piłkarzami. To zaś spowodowało, że Zenit już od kilku sezonów nie gra na miarę swojego potencjału.
Sprowadzenie Roberto Manciniego miało stanowić kolejny, nowy rozdział?
Przychodząc do Zenitu Mancini miał ponownie wprowadzić do drużyny utracony włoski sznyt. Był to w zasadzie osobisty wybór Siergieja Fursenko, który po kilku latach powrócił do klubu. Wcześniej to on też zresztą bardzo mocno forsował pomysł, by to Mancini objął stanowisko selekcjonera reprezentacji Rosji, miało to miejsce po Euro 2012. Gdy Włoch przybył do Zenitu, śmiano się, że Fursenko po prostu wyciągnął z szafy stary kontrakt.
Początek sezonu Zenit miał wyśmienity, wielu zawodników imponowało grą np. bramkarz Lunev, Paredes, Driussi czy przede wszystkim Kokorin, który został przez Manciniego wyciągnięty w zasadzie z niebytu, jego rola od kilku sezonów polegała bardziej na pełnieniu funkcji błazna w rosyjskiej piłce.
O ile na początku wydawało się, że Zenit odnajdzie swoją tożsamość, która zaspokoi m.in. ludzi z Gazpromu oraz kibiców, to dość szybko zostali oni sprowadzeni na ziemię. Nie do końca wiadomo dlaczego, jednak nagle cały entuzjazm spadł i drużyna przestała grać imponująco, zaczęło się męczenie samych siebie i kibiców, a także oczekiwanie na indywidualne przebłyski. Mimo wszystko warto jeszcze trochę poczekać z definitywnymi ocenami, możliwe, że drużyna po rewolucji kadrowej potrzebuje więcej czasu na osiągnięcie stabilnej formy.
Ciekawym przypadkiem jest również CSKA, którego sytuacja finansowa nie jest do końca ustabilizowana.
CSKA to drużyna, która w ostatnich latach przeszła największą metamorfozę ze wszystkich czołowych zespołów. W zasadzie tam nigdy nie sprowadzano zawodników z pierwszych stron gazet, lecz piłkarzy z potencjałem, jak Jo, Keisuke Hondę czy Dawida Janczyka.
Ostatnie lata były dla CSKA trudne z dwóch powodów. Po pierwsze, Jewgienij Miller bardzo dużo stracił na sankcjach nałożonych na Rosję przez kraje zachodnie. Po drugie, sporo pieniędzy zainwestowano w budowę nowego stadionu, co teraz musi się po prostu zwrócić. Dopóki tak sie nie stanie transferów za imponujące kwoty nie będzie. Problem ze stadionem polega też na tym, że nie tak łatwo jest go na tyle zapełnić, by zyski z dnia meczowego były zadowalające.
Receptą na te trudniejsze czasy są natomiast wychowankowie akademii, roczniki 98’ 99’ czy 00’ są naprawdę mocne. Dowodem są obecni zawodnicy wprowadzani do zespołu, którzy na pewno nie odstają i nie zaniżają poziomu, zresztą np. Fedor Czalow został wybrany najlepszym młodym zawodnikiem minionego roku.
Nad tym wszystkim kontrolę sprawuje Wiktor Gonczarenko, który swego czasu był przymierzany do polskich klubów.
Gonczarenko w klubie znalazł się de facto z namaszczenia Leonida Słuckiego, czyli trenera, który dla CSKA zrobił bardzo dużo i potrafił doprowadzić ten klub do wielkich rzeczy, mając skromniejszy budżet niż Spartak czy Zenit. Białorusin jest trenerem, który potrafi dopasować styl gry do potencjału ludzkiego. W BATE pod jego wodzą drużyna grała w określony sposób, w Kubaniu Krasnodar też stosował ustawienie najbardziej odpowiednie dla zawodników, którymi dysponował. Przychodząc zaś do CSKA odszedł od wytycznych, którymi kierował się wcześniej.
Z pracy w Uralu bardzo szybko zrezygnował w wyniku podejrzeń dotyczących udziału klubu w procederze ustawiania wyników spotkań. Później przeszedł do Ufy, w której także nie miał wielkich możliwości finansowych. Niemniej i tak zrobił kapitalny wynik, Ufa pod jego wodzą po 17-18 meczach zapewniła sobie utrzymanie, co wcześniej zawsze było bardzo niepewne. Tym samym w ciągu kilku lat pokazał, że jest świetnym trenerem, ale też człowiekiem z kręgosłupem moralnym.
Słucki tymczasem zaliczył kompletną klęskę w Anglii.
Ja myślę, że Słuckiego na emigracji dopadł ten syndrom, o którym pisał Wiktor Jerofiejew (rosyjski pisarz, autor Encyklopedii duszy rosyjskiej), który mówił, że Rosjanie na emigracji są „ogoniaści”. Chodzi o to, że po prostu bardzo trudno jest im wczuć się w nowe środowisku, towarzyszy im poczucie wyobcowania. Podobny problem miał Czerczesow w Polsce, ale on trafił do najlepszego zespołu ze słabszej ligi. Słucki nie miał w Hull takiego komfortu pracy, co gorsza klub przechodził wówczas wiele zmian.
Klubem, który marzy o dołączeniu do elity jest Krasnodar.
Piłkarską wizytówką Rosji nigdy nie zostanie, ponieważ nie ma takiej rozpoznawalności jak Zenit czy kluby z Moskwy. Niemniej drużyna jest zarządzana bardzo profesjonalnie, to nie jest sztuczny twór podobny do Anży Machaczkała. Od początku istnienia drużyny bardzo duży nacisk kładzie się na jej zespolenie z lokalną społecznością, czego dowodem jest wielu juniorów pochodzących z kraju krasnodarskiego.
Siergiej Galicki ma bardzo romantyczne podejście do futbolu, według niego piłka ma być w pierwszej kolejności rozrywką. Zespół ma mieć swoje DNA, natomiast trofea przyjdą z czasem. Jak widać, do tej pory faktycznie Krasnodar jeszcze nie osiągnął nic spektakularnego. Natomiast samo podejście do futbolu Galickiego i jego zaangażowanie w cały klub (akademia, stadion, infrastruktura) jest na pewno bardzo imponujące.
Porozmawiajmy jeszcze o reprezentacji. Sytuacja w niej wydaje się nam – polskim kibicom – dość znajoma.
Stanisław Czerczesow ma bardzo dużo wspólnego z Franciszkiem Smudą jeśli chodzi o prowadzenie przez niego reprezentacji. Przede wszystkim nie dopuszcza jakichkolwiek słów krytyki, jest kompletnie zamknięty na wszelkie sugestie. Trzyma się swojej jedynej filozofii, jak ta reprezentacja ma grać. Kilka miesięcy temu twierdził, że już wkrótce chciałby mieć wyklarowany skład na mundial, tymczasem jego selekcja wciąż trwa. Nie ma również dobrego kontaktu z samymi zawodnikami np. Igorem Akinfiejewem.
Czerczesow jest dość autorytarnym trenerem, który oczekuje pełnego podporządkowania się, już w klubach, które dotychczas prowadził rodziło to podobne spięcia. Czerczesow niemal w każdym miejscu zawsze konfliktował się z różnymi zawodnikami np. w Tereku czy Spartaku Moskwa. Wreszcie, podczas pracy w Dynamie Moskwa pokłócił się również z Igorem Denisowem. Dzisiaj ten zawodnik reprezentuje Lokomotiw i jest prawdopodobnie najlepszych rosyjskim obrońcą, tymczasem w kadrze go nie ma.
Masz jakieś przewidywania wobec gry reprezentacji na mundialu?
Obowiązkiem jest coś ponad wyjście z grupy, przynajmniej takie oczewkiwania mają ludzie stojący ponad Czerczesowem. Tylko w ten sposób zostanie potwierdzona rosyjska potęga i hegemonia we wszystkich sferach życia. Ja oczekiwań nie mam żadnych. Słusznie powiedział po Euro 2012 Andriej Arszawin: „Wasze oczekiwania to wasz problem”. Spotkał go za to później wielki ostracyzm, ale trochę tak jest.
Po tych wszystkich klęskach na wielkich turniejach reprezentacja Rosji jest obiektem żartów i inspiracją do tworzenia memów. Tak jak powiedziałem wcześniej, podobieństw między Czerczesowem i Smudą jest bardzo dużo. Czerczesow tak samo, jak Smuda był początkowo faworytem mediów i kibiców, człowiekiem charakternym, który miał zaprowadzić porządek. Z biegiem miesięcy i po rozegraniu kolejnych spotkań towarzyskich stopniowo tracił jednak taki wizerunek.
Zapraszamy do lektury artykułów Karola Bochenka na jego blogu Futbol Sovieticus.